Autor recenzji pisze o tym w kontekście kompozycji My Valentine, co moim zdaniem nie jest wielką przesadą. Jasne, że dopiero z perspektywy czasu łatwiej ocenić nowe utwory, ale w moim odczuciu My Valentine stoi praktycznie na równi z najpiękniejszymi melodiami jakie Paul stworzył. Oczywiście świat się o tym nie dowie, bo nie jest tym już tak zainteresowany jak kilka dekad temu, ale ten drobny szczegół niczego w mojej ocenie nie zmienia.
Odkrył już ktoś dla siebie piosenkę Inch Worm? W pierwszej chwili myślałem że to najsłabszy punkt płyty, ale wczoraj mnie trafiło i o 180 stopni mi się odmieniło. Uroczy wierszyk, piękna melodia i udane wykonanie.
W ogóle im bardziej oswajam się z melodiami, tym bardziej płyta zyskuje. I chyba nie da się ocenić płyty, czy jest lepsza czy gorsza od innych dokonań Paula, bo klasyczna, a więc już zdefiniowana przez lata i mnogość innych wykonań treść albumu oceny nie potrzebuje. Klasyka to klasyka, może się komuś bardziej lub mniej jako gatunek podobać, ale swojej wartości nie musi już wykazywać.
admin_joryk napisał(a):
Po miesiącu ...jest lepiej niż na początku słuchania. Ciekawe dlaczego on po każdym ślubie nagrywa takie ...zawodzenie w stylu "Let Me Love Again". Macca, jest dobrze? To nagraj drugie Admiral Halsey.
Bo to już starszy Pan jest i go w chwilach szczęścia refleksje nachodzą
Jeśli czekasz na drugie Admiral Halsey, bądź coś porównywalnie porywającego jak za czasów wczesnej beatlemanii, to pewnie doczekasz końca Paula w niespełnieniu.
_________________
"Going fast, coming soon,
We made love in the afternoon.
Found a flat, after that
We got married"