Polski Serwis Informacyjny The Beatles

Istnieje od 2001 roku. Codzienna aktualizacja, ksiazki, filmy, plyty.
jesteś na Forum Polskiego Serwisu Informacyjnego The Beatles
Obecny czas: Czw Mar 28, 2024 10:09 pm

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)




Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 27 posty(ów) ]  Idź do strony 1, 2  Następna
Autor Wiadomość
 Temat postu: Koncert w Kijowie
PostWysłany: Nie Cze 15, 2008 7:02 pm 
Offline
starszy fan sztabowy

Rejestracja: Pią Cze 21, 2002 11:26 pm
Posty: 66
Występ Paula rozpoczął się o 20:30 czasu polskiego wykonując następujące utwory:
1. Drive My Car
2. Jet
3. All My Loving
4. Only Mama Knows
5. Flaming Pie
6. Got To Get You Into My Life
7. Let Me Roll It
8. C Moon
9. My Love
10. Let Em In
11. The Long And Winding Road
12. Dance Tonight
13. Blackbird
14. Calico Skies
15. Follow The Sun
16. Mrs Vanderbilt
17. Elenor Rigby
18. Something
19. Good Day Sunshine
20. Penny Lane
21. Band On The Run
22. Birthday
23. Back In The USSR
24. I Got A Feeling
25. Live And Let Die
26. Let It Be
27. Hey Jude
28. Day In The Life/Give Peace A Chance
29. Lady Madonna
30. Get Back
31. I Saw Her Standing There
32. Yesterday
33. Sgt. Peppers Lonely Hearts Club Band

_________________
ALL YOU NEED IS LOVE ... FOREVER


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Nie Cze 15, 2008 11:16 pm 
Offline
Little Child
Awatar użytkownika

Rejestracja: Sob Maj 17, 2008 12:45 pm
Posty: 14
Bardzo proszę o zapis mp3 koncertu jeśli ktoś posiada.


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Pon Cze 16, 2008 7:04 am 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Pon Wrz 23, 2002 4:06 pm
Posty: 2132
Miejscowość: Wrocław
Koncert z Kijowa można obejrzeć na stronie

http://www.intv-inter.net/tv/programm/? ... &channel=6

Więcej szczegółów i zapisów audiowizualnych wkrótce :wink:

pozdrawiam
macho

_________________
http://www.youtube.com/watch?v=6f6uVZon_Kg


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Pon Cze 16, 2008 10:09 am 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Pią Wrz 09, 2005 4:27 pm
Posty: 972
Miejscowość: Warszawa
Dzięki Łukasz, ale u mnie na ekranie tego telewizorka pojawia się jedynie napis "(no video)" :?

Masz może, albo wiesz, żeby ktoś już posiadał nagranie całości z jakością telewizyjną? Cały koncert od początku do końca był transmitowany w telewizji?

_________________
"Going fast, coming soon,
We made love in the afternoon.
Found a flat, after that
We got married" :)


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Pon Cze 16, 2008 10:48 am 
Offline
Lovely Rita
Awatar użytkownika

Rejestracja: Czw Lip 11, 2002 7:51 am
Posty: 327
Miejscowość: Leszno
Niestety u mnie również nie idzie...... :cry: a jeśli idzie o zestaw utworów.....tylko Mrs Vanderbilt i nic więcej zaskakującego.....a zapowiadało się tak ciekawie..... :( propozycje fanów.i takie tam inne...... no cóż..teraz czekamy na zapis na dvd i relacje naocznych świadków...m.innymi Staszka..który tam był.... :!:

_________________
www.marek-beatles.blog.onet.pl/


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Pon Cze 16, 2008 2:03 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Kwi 13, 2005 8:27 am
Posty: 1052
Miejscowość: Warmia
Hm... fajnie by było by naoczni uczestnicy koncertu napisali relację. Z miłą chęcią bym poczytała... :D
a tymczasem mozna się zapoznać z tym co pdaje nam portal Interia:
Cytuj:
Dziesiątki tysięcy osób w ulewnym deszczu wysłuchało w sobotni wieczór charytatywnego koncertu eks-Beatlesa Paula McCartneya w Kijowie.

Koncert odbył się na Placu Niepodległości. Był to pierwszy występ 66-letniego McCartneya w tym kraju.

"Prywit druzi" (witajcie przyjaciele) - zwrócił się po ukraińsku do widzów i zagrał pierwszy utwór, "Baby you can drive my car".

Koncert transmitowano na żywo w telewizji publicznej i pokazywano na telebimach w pięciu innych miastach. Występ rozpoczął się z powodu kiepskiej pogody z półgodzinnym opóźnieniem.

Eks-beatles wystąpił na scenie o szerokości 53 metrów i wysokości 20 metrów. Jej ustawianie trwało od 4 czerwca.

McCartney, który przyleciał na Ukrainę prywatnym samolotem w piątek późnym wieczorem, zatrzymał się w prezydenckim apartamencie jednego z najlepszych stołecznych hoteli. Poruszał się luksusowym samochodem terenowym w obstawie milicji. W związku z koncertem od trzech dni centrum Kijowa było całkowicie zamknięte dla ruchu.

Dochód z imprezy zostanie przeznaczony na wyposażenie dziecięcego wydziału Narodowego Instytutu Badań nad Nowotworami. Koncert był darmowy, ale organizatorzy zbierali pieniądze m.in. od ukraińskich biznesmenów. Ponad 500 osób wpłaciło około 600 tys. dolarów - podała Tatiana Overina z fundacji miliardera Wiktora Pinczuka, która sfinansowała koncert.

Pinczuk, biznesmen i najbogatszy człowiek na Ukrainie, założył fundację, która wspiera projekty modernizowania kraju, w 2006 roku.


A może i u nas w Polsce znajdzie się nasladowca Wiktora Pinczuka???

_________________
http://www.ratujkonie.pl/.


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Pon Cze 16, 2008 6:28 pm 
Offline
Little Child
Awatar użytkownika

Rejestracja: Sob Maj 17, 2008 12:45 pm
Posty: 14
Państwo Walterowie by mogli Macce zawezwać zamiast organizować "Wielki Rewanż" itd.


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Pon Cze 16, 2008 7:54 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Czw Lip 06, 2006 10:52 am
Posty: 1499
Króciutki materiał video z onetu:
http://wiadomosci.onet.pl/3622813,relacjetveu.html


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Wto Cze 17, 2008 12:45 am 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Pon Wrz 23, 2002 4:06 pm
Posty: 2132
Miejscowość: Wrocław
Sprawdzałem stronę jeszcze raz i u mnie koncert sie wyświetla bezproblemowo. Co prawda dość długo na początku buforuje strumień, ale można obejrzeć cały show :wink:

A teraz czas na zapis mp3. Materiał pochodzi właśnie ze strumienia TV nadawanego za pośrednictwem internetu, czyli mamy tam tłumaczone wypowiedzi Paula. Jest to kompletny koncert.

http://www.sendspace.com/file/vbovyw

( 131 MB / 02:23:08 )

Image

pozdrawiam
macho

_________________
http://www.youtube.com/watch?v=6f6uVZon_Kg


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Wto Cze 17, 2008 7:01 am 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Pon Wrz 23, 2002 4:06 pm
Posty: 2132
Miejscowość: Wrocław
Jest już video! :D Mimo, ze jest to zgryw telewizyjny, jakość nie jest tak dobra jak np koncertu z Andfield. Może dlatego, ze jest to jakiś DVD-Rip - czekam zatem na "płytę matkę" :wink: Wszystko skompresowane i zapisane jest w formacie xvid i zajmuje okolo 1,2 GB. Materiał pod względem technicznym wygląda tak:"

Image Image Image Image
Image Image Image Image

Film jest dostepny na torrentowej stronie:
http://www.nnm-club.info/forum/viewtopic.php?p=634642

pozdrawiam
macho

ps. jeśli ktoś nie może ściągnąć a chciałby mieć ten materiał - proszę o kontakt na priv'a. Coś wymyślimy :wink:

_________________
http://www.youtube.com/watch?v=6f6uVZon_Kg


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Wto Cze 17, 2008 10:54 am 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Pią Wrz 09, 2005 4:27 pm
Posty: 972
Miejscowość: Warszawa
Dzięki Macho, może jakoś uda się ściągnąć ten koncert na dysk, choć musiałem się nieźle nagimnastykować, żeby udało mi się zarejestrować na stronie napisanej w 100% cyrylicą :) Zwłaszcza pytania weryfikujące podczas rejestracji mnie rozwalały...

No ale nic, rejestracja zakończona i już klient torrenta pracuje :)

Nie wiem od czego to zależy, ale na podanej stronie, gdzie można obejrzeć cały koncert w dalszym ciągu otrzymuję komunikat "no video". Może ma to związek z tym, że jestem obecnie pod Linuxem i czegoś tam nie doinstalowałem. No nic, spróbuję jeszcze innym razem pod Windowsem.

_________________
"Going fast, coming soon,
We made love in the afternoon.
Found a flat, after that
We got married" :)


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Wto Cze 17, 2008 2:31 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Sie 28, 2005 10:56 pm
Posty: 4281
Miejscowość: Bielsk Podlaski
Lista utworów z pierwszego posta nie jest kompletna, bo na końcu było jeszcze "The End" z wydłużoną partią solową perkusji i równiez dłuższymi solówkami gitarowymi niż na płycie...34 utwory :D

Najlepsze wspomnienia mam z Dance Tonight, Good Day Sunshine, My Love i oczywiście A Day In The Life. Drive My Car też mi się wrył w pamiec bo to był ten PIERWSZY Paul na zywo w moim życiu...
A i jeszcze w Hey Jude bodajże Paul dyrygował tym "na na nana" kto ma spiewać robiąc przy tym smieszne gesty...a i nie zapomne Live And let Die....ech Wy już możecie wszystko sobie pooglądać a ja nie...

Chyba dziś wieczorem zabiore się porządnie za pisanie...a nie bo dziś mecz, to dopiero jutro...

_________________
Image


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Śro Cze 18, 2008 8:22 am 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Kwi 13, 2005 8:27 am
Posty: 1052
Miejscowość: Warmia
Yer Blue napisał:
Cytuj:
(...) wrył w pamiec bo to był ten PIERWSZY Paul na zywo w moim życiu...

Byłeś w Kijowie?

_________________
http://www.ratujkonie.pl/.


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Śro Cze 18, 2008 10:17 pm 
Offline
Little Child

Rejestracja: Pią Cze 22, 2007 1:36 pm
Posty: 14
Był ;) Ja też byłem :D


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Czw Cze 19, 2008 10:01 am 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Kwi 13, 2005 8:27 am
Posty: 1052
Miejscowość: Warmia
Grzechu napisał(a):
Był ;) Ja też byłem :D

No nie chłopaki! Dawać tu relacje !!!! :D

_________________
http://www.ratujkonie.pl/.


Góra
 Profil  
 
 Temat postu: Koncert w Kijowie
PostWysłany: Czw Cze 19, 2008 1:18 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Sie 28, 2005 10:56 pm
Posty: 4281
Miejscowość: Bielsk Podlaski
Czas na relację:

Wszystko zaczęło sie w Przemyślu, gdzie spotkaliśmy się z Grzechem, który już na mnie czekał. Po chwilowym blądzeniu odnaleźliśmy dworzec PKP i pełną zagadek odprawe celną - jedni nas wpuszczali drudzy krzyczeli stać, niesamowita zgodnośźć..ale szybko znaleźliśmy się przed pociągiem, który miał nas zawieźć do celu. Ta cała odprawa okazała się tylko chwilą strachu...Na peronie czekaliśmy ponad godzine, troche nas jakiś mundurowy popytał gdzie jedziemy i po co, a otrzymawszy odpowiedź zaczął opowiadać, że lubi Beatlesów :)
Najwięcej strachu najedliśmy się na samym początku podróży pociągiem; jakiś konduktor coś tam nam groził po ukrainsku z powodu braku jakichś karteczek, o których przecież nie mogliśmy nic wiedzieć...czuło się, że to jakiś obcy klimat...Ukraina :) Rozejrzeliśmy się po pociągu co by ktoś nam pomógł wypełnić te śmieszne karteczki (nic tam nie było po polsku), całe szczęście, że to był polski wagon to chociaż nie było tej bariery językowej, ale towrzystwo w pociągu było nieźle nachlane, ciągle zabawy i śmiechy...ktoś kto mi wypełniał ledwo trafiał w kratki :) Potem kilka razy przychodził i rzucał anegdotami, a dowiedziawszy się, że jedziemy na McCartneya powiedzaił, że jego ojciec zbierał całe życie na koncert Beatlesów a gdy już uzbierał to ci się rozpadli...i dupa blada... było to tak śmiesznie opowiedziane, że przez większą część podrózy poprawiły się nam humory. Trochę powiało grozą jak ukrainska sieć telefoniczna (jakieś UA UMC) pożarła mi popa i przedstawiła swe stawki nie do przełknięcia. W dodatku zeżarło mi troche po odebraniu rozmowy, zostały mi jakieś grosze...Tak, wtedy poczułem, że już jestem na Ukrainie :) Ale jakiekolwiek negatywne wrażenie do ludzi stamtąd zatarła pewna sympatyczna Ukrainka, która z nami nocowała. I już tylko takie osoby z Ukrainy spotykaliśmy...niefajni sa tylko konduktorzy ;)

Prawdziwe schody zaczęły się na dworcu w Kijowie. Do kogo nie zagadasz to się nie zrozumiesz, a weź tu przeczytaj rozkaład jazdy jak jest po ukrainsku. Jakoś tam dało się kupić bilety powrotne i marsz na Plac Niepodlegości. Ale tu pojawiło się największe zwątpienie... Już na samym dworcu można zabłądzić taki wielki a co dopiero wsiąść dobrze do metra, co tam wsiąść - gdzie ono w ogole jest... Pytaliśmy kogo się da ale nie szło nam zrozumieć tego ukrainskiego. Błądziliśmy z pół godziny, chodziliśmy w kółko (w międzyczasie zatrzymała nas pierwsza tego dnia ulewa) już prawie zrezygnowani, gdy chyba z w drodze desperacji zaczepiłem jakiegoś chłopaka, który nie wyglądał na kogoś z niedzielnej szkółki ale który chyba zrozumiał, że pytamy gdzie tu ten "Majdan Niezaleznosci". I chyba też załapał, że prosimy go by nas zaprowadził do metra i pokazał gdzie jechać... Ku zaskoczeniu nie tylko kupił nam bilety ale też załadował się z nami do metra by nas odwieźć na upragnione miejsce... Nie wiem ile było tych przesiadek ale sporo, jechaliśmy ze 20 minut, zdawało się jakby na koniec miasta, a on nas ciągle prowadził dalej...szliśmy za nim troche niepewni i wystraszeni (naprawde mieliśmy stracha) myśląc że coś tu nie gra...ale on bez szwanku i kompliacji zaprowadził nas na Majdan i mówiąc szczerze uratował nas bo my nigdy w życiu sami byśmy się nie wydostali z dworca... Po prostu cud się stał. A ten chłopak nie wygladał za dobrze, tym większa była radość, że jednak mieliśmy cholernego farta...aż sie nie che wierzyć w taką bezinteresowność...odetchnęliśmy z ulgą...Dosłownie chwilę po tym jak znaleźliśmy się na Majdanie zadzwonił Staszek i prosił żeby szybko do do niego iść by zatwierdzić rezerwację hotelu...niesamowicie się to ułożyło, a co by było gdyby...

Na teren koncertu nie moglismy wejść bo milicja nie wpuszczała, a to byla dopiero gdzieś 14 godzina. Ludzi pełno wszędzie, od razu czuło się atmosferę jakiegoś wielkiego wydarzenia...przed tymi barierkami jakaś dziewczyna coś mnie spytała, okazało się, że tak jak my przyjechała z daleka na koncert- była z Minska. Jakoś ten białoruski jest bardziej zrozumiały. Szkoda było się z nią rozstawać ale musieliśmy pędzić do hotelu... Zupełnie wyczerpani (po ulewie nadeszła fala upałów, strasznie cięzkie powietrze, czuło się, że szykuje sie burza) dostrzegliśmy w Koncu Staszka, który rozmawiał z Polakami - jednym z nich okazał się Mr. Podolski, mój imiennik - w tym miejscu pozdrowienia - szkoda tylko, że nie było wywiadu dla polskiego radia na który liczyłem... Załatwiliśmy w hotelu co trzeba po czym poszliśmy pooglądać postępy wokół sceny...i tutaj szok bo BYŁ juz Paul, miał próbę, właśnie wtedy pierwszy raz w życiu USŁYSZAŁEM Beatlesa na żywo. Pamiętam, że krzyknął ze sceny "Thank You!" po jakimś utworze, ale zupełnie nie wiem jakim... Normalnie go słyszałem! Dla mnie to była pierwsza magiczna chwila tego dnia... Chłopaki robili zdjęcia a potem poszliśmy coś zjeść. Potem jakoś doczłapaliśmy się do hotelu by juz stamtąd wyruszyć na mecz dnia. Jednak na dobre ugrzęźliśmy tam, bo cholernie się rozpadało, szczerze mówiąc nie pamiętam już dawno takiej ulewy...ale byliśmy pełni nadziei bo przeciez takie oberwania chmur choć intensywne to jednak szybko się konczą...błąd - ta ulewa nie dawała za wygraną, właściwie to lało coraz mocniej, więc nie było mowy o wyjściu na koncert... Chyba ze 2 godziny gapiśmy się w strugi deszczu, lekko przerażeni sytuacją. Jak tylko przestało padać od razu popędziliśmy na Plac Niepodległości. Mimo wielkich tłumów trafiło się nam dobre miejsce, tuż przed wejściem do strefy dla fanów - chyba lepiej trafić nie mogliśmy, byliśmy bardzo zadowoleni. Ale dobry humor szybko nam popsuł delikatnie padający deszcz, który niestety zrobił nam psikusa i rozpadał się jak wcześniej :( Na nic zdało się chowanie pod parasole kolegów Ukrainców, bo to nie był zwykły deszcz tylko jakas wodna masakra: totalnie przemokłem, woda lała mi się po plecach strumieniami, co za przeżycie... myślałem, że umrę tam na stojąco... niektórzy nawet zaczęli rezygnować. To były 2 godziny walki ze sobą i brakiem odporności na ból. Przede wszystkim było mi zimno i cały się trząsłem... W tym momencie oddałbym wszystko żeby ktoś zakręcił ten deszcz, bo w przeciwnym razie najważniejsze chwile w moim muzycznym życiu zostaną zmarnowane - myślałem sobie już pozbawiony nadziei... Było ciężko ale jak się miało okazać były to tylko złe dobrego początki...

Na wielkich telebimach pokazywano urywki z beatlesowskich filmów. Dumnie przedstawiano ich i McCartneya. Z głośników poleciał nawet "Rinse The Raindrops" co było miłym zaskoczeniem. Potem pojawił się na scenie wielki zegar odliczający czas do koncertu..20...17... potem juz tylko 7 minut...Grzechu mnie informował bo mnie kompletnie przykryły parasole. Wierzyć się nie chciało, że to już tak BLISKO i musze przyznać, że to był pewien powiew nadziei w tej ciężkiej sytuacji. Wmawiałem sobie: dobra, jak wyjdzie Paul i zacznie grać to będzie dobrze, niech się nawet rozpłynę w tej ulewie... W ogole to było już 40 minutowe opóźnienie z powodu tego deszczu, była już 21:40 czasu ukrainskiego... Już nie pamiętam kiedy dokładnie ale chyba przed samym wyjściem Paula tłumnie przybyła ludzkość odśpiewała "Happy Birthday To You" dla Bohatera wieczoru, co prawda z 4 dniowym wyprzedzeniem ale na pewno był to miły akcent dla Beatlesa...

No i zaczęło się odliczanie sekundowe...3,2,1,0...SZOK... co to będzie...są chwile, które mocno się wrywają w pamieć, ta chwila była właśnie taka, miała dla mnie atomowe znacznie: wyszedł Paul McCartney! Już nie pamiętam bo chyba wtedy film mi się urwał, ale zdaje się przywitał się po ukrainsku i od razu poleciało "Drive My car"... Tak jak myślałem: deszcz przestał dla mnie istnieć, umarłem ze szczęścia jak zobaczyłem na razie tylko czubek głowy Paula (jakoś tam kątem oka bo te parasole zagradzały jakąkolwiek widoczność), normanie szok totalny - ZOBACZYŁEM na żywo Beatlesa!!!! No i muzyka, od razu oszalałem... "Drive My Car" to nie jest jakiś mój faworyt ale od tamtej chwili wbije mi się głęboko w pamięć jako ten pierwszy utwór McCartneya, który usłyszałem na żywo - strasznie poruszający moment... "pi pi pi pi yeah"...byłem w siódmym Niebie... Ale stał się też jakiś cud bo się zorientowałm, że deszcz zaczyna słabnąć, chociaż ciągle padał...I kolejny utwór, "Jet", chyba mój ulubiony z "Band On the Run" z nieśmiertelnym riffem na czele... Ale to była najgorsza chwila koncertu dla mnie, gdyż ludzie zaczeli szturmem napierać na przód i nastąpiła mordercza przepychanka o najlepsze miejsca. W rezultacie w ogole nie mogłem się skupić na muzyce, po prostu jakaś szarpanina nastapiła, bardzo słabo pamiętam ten utwór, cały przeszedł w bólach... Jednak szybko znormalniało podczas "All My loving". Ostatnio oglądając koncert z Pragi zauważyłem jak świetnie ten niepozorny utworek sprawdza sie na koncertach: pochłania całą publiczność w tancu i tak też było w Kijowie, bardzo dobrze się przy nim bawiłem. Tylko jeszcze te parasole mocno przeszkadzały... I podróż w czasie o 44 lata, bo o tyle młodszy był następny utwór, zupełnie świeżutki jeszcze "Only Mama Knows". Od pierwszych sekund instrumentalnej części oszalałem z radości bo bardzo oczekiwałem czegokolwiek z "Memory Almost Full". W sumie jest to ostra rzecz jak na Paula, szkoda tylko, że te smyki zostały nieco okrojone, ale co tam... O ile pamiętam to właśnie wtedy przestało padać :) Pamiętam, że jakaś jedna osoba stojąca tuż przede mną kompletnie zakrywała mi widocznośc parasolem to ją tam mocno wyszturchałem i dałem groźny znak że trzeba chować już ten cyrk bo widok parasola zawieszony nad moja głową mocno mi sie znudził. I to był koniec mordęgi, wreszcie widziałem telebim w całej okazałości, nareszcie mogłem zobaczyć Paula nie stając na głowie, no i co najważniejsze zrobiło mi się ciepło: byłem otulony ludzmi ze wszystkich stron więc jakieś tam ciepło przechodziło. Nawet powietrze było bardzo ciepłe, tylko para się nad nami unosiła...Także dałem znak dla Grześka, że już jest git i cieszmy się, bo cały czas jechaliśmy na tym samym wózku ;)

Kolejne 2 utwory czyli "Flaming Pie" oraz "Got To Get You Into My life" słabo mi utkwiły w pamięci, ale to pewnie dlatego, że wtedy zająłem się bardziej oglądaniem Paula z bliska przez lornetkę. Bardzo dobrze go było widać ale wystarczyło, że ktoś mnie szturchnął i od nowa musiałem go namierzać - w sumie było to troche męczące, postanowiłem więc odłożyć tę zabawkę i skupić się również na muzyce, bo mi jakoś uciekała... A i uświadomiłem sobie, że ten telebim jest tak ogromiasty, że widać na nim każdy ruch czy gest McCartneya. Muszę przyznać, że 90% dalszego koncertu wpatrywałem się już tylko w telebim bo tak było po prostu wygodniej - Paul był jak na dłoni... No i powrót na płytę "Band On The Run" - tym razem "Let Me Roll It", który o wiele lepiej wychodzi na koncertach niż na płycie. Pod koniec tej piosenki miałem telefon z Polski, bo ktoś bardzo chciał usłyszeć chociaż fragment konceru na żywo. "C Moon" nie mogłem początowo rozpoznać, pewnie dlatego że ostatnio słuchałem go kilka dobrych lat temu. Takie bujające reggae to nie moja bajka, ale na żywo słucha sie przyjemnie i w koncu takie mało to osłuchane, rzadkosć jeżeli chodzi o Beatlesów u mnie. Bardzo pięknie się zrobiło przy "My Love" - pierwszej spokojniejszej odsłonie tego wieczoru. Oczywiście dedykacja dla Lindy. Pierwszym dość sporym zaskoczeniem tego wieczoru było "Let'Em In" - nie pamiętam kiedy to Macca grał ostatnio, chyba dość dawno temu... A to jest jedno z pierwszych utworów solowego Paula jakie poznałem, mam więc spory sentyment. Chociaż wydaje mi się, że przez publikę nie był zbyt dobrze podchwycony: tu i ówdzie dało sie już słyszeć okrzyki typu "Yesterday, Yesterday...". Mnie tam niczego nie brakowało. "The Long And Winding Road" to jedna z moich ulubionych ballad Paula ale nie słuchało sie tego z takim wzruszeniem jak "My Love". Chyba wpływ na to miało spore osłuchanie tym nagraniem. Ciekawe, że z początku nie wiedziałem co Paul gra, rozpoczął taką delikatną wstwaką na fortepianie. Nie mogłem też dostrzeć Paula przy tym instrumencie, bo jak siedział to był niewidoczny - telebim wszystko wynagradzał. A potem nastąpiło spore ożywienie: średnio lubie "Dance Tonight" ale na żywo zapadł mi w pamieć jako jeden z najcudowniejszych momentów koncertu. Nigdy nie zapomnę jak McCartney pomylił się przy gwizdaniu, co skwitował pokazaniem języka. Ślicznie :) Potem znowu urocza wpadka w "Blackbird", kiedy to zupełnie wstęp się posypał więc Paul zapowiedział: "Started Again" :) Jak dla mnie mógłby się tak częściej mylic, dzięki temu zaciera się pewna rutyna, poza tym czuje się, że to gra człowiek a nie robot. Chwilę potem podobny w klimacie "Calico Skies", zagrany z użyciem większego instrumentarium niż na płycie, zapachniało folklorem trochę. "I'll Follow The Sun" obowiązkowo z kilkakrotnym zakonczeniem, jak to powiedział nasz dzielny wokalista: ten utwór jest za krótki więc go sobie wydłużam. Świetny pomysł ale raczej spodziewany. Z kolei sam utwór niezapomniany: muszę jeszcze raz potwierdzić, że utwory Beatlesów, zwłaszcza te z pierwszych płyt wypadają na koncertach najlepiej i również publiczność najżywiej na takie reaguje, być może dlatego, że są tak bardzo melodyjne, proste i na swój sposób nieśmiertelne.

Zaraz potem nastąpił chyba ważny moment dla Ukrainców, bo rozbrzmiał utwór, który sobie wybrali - "Mrs Vanderbilt". Pewności nie mam ale wydaje mi się, że przy tym kawałku Ukraincy bawali się najlepiej, naprawdę nie było można ustać w miejscu, a słynne "Ho! Hey Ho!" śpiewali chyba wszyscy. Co ciekawe, wiele utworów po nim gdzieniegdzie ciągle dało się słyszeć ten charakterystyczny zaśpiew. Tak właśnie powinny wygladać koncerty... W tym momencie szkoda mi jest, że Paul nie zgarał "London Town" a szczególnie "Your Mother Should Know", na które tak bardzo liczyłem... "Mrs Vanderbilt" przeszło tez do historii, bo na Ukrainie Makka zagrał go pierwszy raz w życiu - ciekawe czy ten utwór wejdzie już na stałe w program koncertów - po TAKIM przyjęciu chyba nie ma wątpliwości. Zagrany po nim legendarny "Eleanor Rigby" trochę zginął w cieniu poprzednika, bo jednak brakowało tych charekterystycznych smyków - na koncercie wszystko przearanżowano i cały klimat sie ulotnił. Chociaż publiczności się podobało - no ale to w koncu nagranie Beatlesów. Bardzo miłym akcentem była dedykacja dla George'a i wykonanie jego "Something" w trochę dłuższej wersji niż na "Abbey Road", z dość zaskakujacym wstępem zagranym na ukelele, tak że połapać się z początku nie mogłem co to za utwór. Potem ta piękna pieśn nabrała kształtów bardziej już znanych, pełnych takiego harrisonowego dostojenstwa i wrażliwości z solówką na czele, zagraną niemal identycznie jak na płycie. A potem spore zaskoczenie w postaci "Good day Sunshine", którego wprost nie lubię, a który wypadł niespodziewanie dobrze - tak bardzo optymistycznie i na przekór pogodzie (co również wyraził Paul w mocno ironicznym tonie :)). Ależ refren zabrzmiał niesamowicie nośnie, serce rosło jak tego słuchałem - najlepsza wersja tego utworu jaką dotąd słyszałem. Jakieś życie wkradło się w to wykonanie! I za ciosem jeszcze bardziej optymistyczny i zaśpiewany przez wszystkich "Penny Lane". Co tu więcej pisać, muzyka lała się do uszu a w sercu wszystko wibrowało... Następnie czwarta już ostatnia odsłona płyty "Band On The Run" w postaci tytułowego utworu. Szkoda tylko, że McCartney nie zagrał nic z "A Hard Days Night". Tym bardziej boli, że z każdej innej płyty Beatlesów było coś wykonywane, ale nie uprzedzajmy faktów...

Niespodziewanie zabrzmiał sam początek mojej ukochanej płyty świata, ale Paul wykombinował chyba sobie, że zmyli publiczność i przeszedł w utwór, który również rozpoczyna "Biały Album", tyle, że drugą jego płytę - "Birthday" znaczy się. To był po prostu wulkan energii, niesamowiecie uwielbiam ten numer z powalającymi riffami na czele, wszystko zabrzmiało tak jak to dobrze znamy i kochamy. Publiczność oszalała, tak samo jak przy następnym, właściwie już wykonanym "Back In The USSR" - tytuł zobowiązuje, zresztą cały tekst musiał się bardzo podobać tutejszej ludnosci, trochę zazdroszę wschodnim sąsiadom. Znów porywające wykonanie nie pozostawiające nikogo obojętnym. Odniosłem wrażenie, że ten utwór był szczególnie odebrany na tym koncercie, prawdopodobnie jest tu bardzo popularny. Po tych wszystkich szalenstwach trochę blado wypadło "I've Got A Feeling", którego za cholerę nie mogłem rozpoznać po pierwszych dzwiękach, jakoą to zupełnie inaczej zabrzmiało niż na płycie. Ciekawiło mnie bardzo jak Paul poradzi sobie z częścią Johna, ale okazało się, że tę kwestię zaśpiewał kto inny. Trudno. Był to i tak tylko chwilowy oddech przed prawdziwą bombą tego wieczoru, bo wiadomo co się dzieje gdy Paul wykonuje "Live And Let Die" - w momencie gdy padał tytuł wybuchowo było dosłownie. Robiło to wrażenie jak za każdym razem, tyle, że jak się to ogląda i przeżywa na żywo to efekt jest piorunujący. Było też sporo fajerwerków, pod względem wizualnym był to na pewno punkt kulminacyjny tego koncertu. A ja muszę pochwalić jeszcze riff, który po prostu niesie ten utwór i nie pozostawia suchej nitki za biednym słuchaczu...Ekstaza.
No i na koniec pierwszej części występu 2 chyba najbardziej oczywiste nagrania McCartneya - najpierw upragnione przez wszystkich "Let It Be" (przed koncertem poleciało też z taśmy), a zaraz potem najoczywistrza oczywistość czyli "Hey Jude". Trzeba przyznać, że te "Na na na na-na-na-na" na koncertach wypada jak prawdziwa eskalacja emocji, coś jak finał finałów. Paul zrobił z tego dodatkowy użytek bo zaczął trochę dyrygować publicznością: najpierw zaprosił do śpiewania panów - żeby nie było wątpliwości kto ma śpiewać naprężał mieśnie (super to wygladało!), a potem panie - tutaj z kolei oburącz pokazywał faliste kształty wdzięków płci pięknej oraz oparł ręke o biodra i poruszał się jak kobieta - tutaj wymiekłem już ze śmiechu. Ale nie do śmiechu mi było jak okazało się, że Paul zszedł po tym ze sceny, chociaż wiadomo było, że jeszcze wróci. Zresztą wszyscy darli sie nisamowicie skandując "Ye-ster-day" - trzeba przyznać, że co drugi utwór słyszałem jak publicznosć dopomina się o tę balladę wszech czasów... Kontrolnie z Grzegorzem się porozumieliśmy, że to koniec być nie może, więc oczekujemy na ciąg dalszy...
A było na co czekać...Oto nadszedł zdecydowanie najbardziej poruszający moment tego koncertu, a w rezultacie i chyba całego mojego muzycznego życia - pomnikowy utwór Johna Lennona, który Makka zagrał z myślą i dedykacją dla jego nieodżałowanego twórcy..."A Day In The Life"... Muszę przyznać, że koncert Paula McCartneya to dla mnie również jakaś tam część ducha Johna właśnie czyli kogoś tak niesamowiecie mi bliskiego... w koncu wiele utworów, które Paul wykonuje powstawały przy jego udziale, gdzieś tam czuć taką symbolikę obu tych genialnych twórców, nawet jeśli jeden już tylko dzwiga się z tą legendą... Takim niesamowicie natchnionym duchem Johna Lennona utworem było właśnie "A Day In The Life"... Paul wykonał ten pomnik wyśmienicie, najlepiej jak tylko można - wsłuchiwałem się i tym razem pomyłki nie było... moment nie do wymazania, który zabiorę ze sobą do grobu...Taką kropką nad i było dodanie "Give Peace a chance" również nierozerwalnie kojarzone tylko z jedną osobą na świecie...To bardzo piekne, że Paul tak nisko kłania się swojemu największemu muzycznemu rywalowi i przyjacielowi, komuś tak bliskiemu...

Wszystko co nastąpiło potem było bardzo w cieniu punktu kulminacyjnego, ktory właśnie nastąpił..."Lady Madonna" od zawsze buja i cieszy, "Get Back" tylko cieszy, za to "I saw Her Standing There" przywołuje klimat tych beztroskich Beatlesów w sposób najbardziej szlachetny - rozrusza zawsze i wszędzie. Wreszcie "Yesterday", po dłuższej juz przerwie, jako drugi bis. Miliardowe usłyszenie tych samych linijek, ale moment naprawde wzruszajcy. Jeśli "A Day In The Life" to była eskalacja ducha Johna, to Paul objawił sie najmocniej własnie podczas "Yesterday". Ten kawałek jest tak bardzo JEGO, że głuchy by usłyszał że to Paul nadaje. Niewiarygodny jest ładunek emocjonalny jaki ten utwór ze sobą niesie... poleciały łzy...Ale żeby już nie było tak łzawo to na deser zagrało "Sgt. Pepper's..." w wersji reprise oraz dość oczywiste wyprowadzenie ze spektaklu w postaci "The End". Perkusista się troche powyżywał, potem panowie gitrzyści z Paulem na czele powymiatali trochę strun i ostatni wers właściwej części "Abbey Road" zamknął ten niezapomniany wieczór, którego gdzieś tam w środku sobie przechowam i nikomu nie oddam i do którego zawsze bede sięgał pamięcią. To był Mount Everest mojego muzycznego żywotu i spełnienie największego marzenia. Teraz muszę wymysleć sobie nowe...

Kilka słow o Paulu. Był w wyśmienitym nastroju, emenował jakąś pozytywną energią, często się uśmiechał, żartował, taki młodziak w 66 letniej skórze... Bardzo mi sie udzieliła ta jego pozytywna energia i pewnie na większości obecnych na koncercie również. Między utworami sporo się odzywał, nierzadko w ukrainskim języku, niestety nie bardzo wiem co miał na myśli, chociaż czasem mówił coś bardzo z polska typu "Dziękuju" i coś tam jeszcze, że poczułem się niesamowicie swojsko. Na koniec przytaskał wielką ukrainską flagę, a wszyscy Ukraincy oszaleli, ja tam niekoniecznie ;) Bardziej nie mogłem się nadziwić jaki z niego luzak z młodzieńczą duszą na ramieniu i rozbłyskującym, szczerych uśmiechem... Tak go sobie zapamiętam i takiego będę wspominał jak dożyje tego wieku co Paul...


Potem już tylko jakaś pamiątkowa fotka i powrót do hotelu, na szczęście mieliśmy rzut beretem do niego. Po chwili dotarł również Staszek i zaczeliśmy się podniecać wspaniałym wystepem. Umarłem ze szczęścia należało do tych bardziej zachowawczych określeń ;) No i co...zaraz rankiem pobudka, śniadanie, wypad na miejsce wczorajszych bojów, kilka fotek na rozbieraną właśnie scene, potem załapaliśmy się do fajnego muzycznego sklepu - płyty Beatlesów po 50 hrywien, czyli niecałe 25 zł. Szybko musieliśmy już jechać na dworzec - tam pożegnaliśmy się ze Staszkiem a sami z Grzechem załadowaliśmy się już na ostatnią prostą tej pełnej przygód podróży naszego życia... Teraz po 2 dniach od powrotu wszystko sobie odtworzyłem i przelałem na klawiaturę. I w tym momencie stawiam kropkę.

_________________
Image


Ostatnio edytowany przez Yer Blue, Pią Cze 14, 2013 3:22 pm, edytowano w sumie 1 raz

Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Czw Cze 19, 2008 3:04 pm 
Offline
Little Child
Awatar użytkownika

Rejestracja: Sob Maj 17, 2008 12:45 pm
Posty: 14
Zazdrość to za małe słowo żeby opisać co czuję.


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Czw Cze 19, 2008 6:13 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Czw Lip 06, 2006 10:52 am
Posty: 1499
Wow! Dzięki Piotrek za relację, czytało się rewelacyjnie. Nie wiem jak to określić, ale masz jakiś dar pasjonującego opisywania :)

Pozdrawiam
Kasia


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Pią Cze 20, 2008 1:16 am 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Sob Sie 30, 2003 12:06 pm
Posty: 1537
Miejscowość: Wrocław
No Piotrku, toś walnął wypracowanie;) udało mi się przebrnąć przez całość, acz przyznam że na raty.

Z tego co opisujesz było świetnie, a do tego z nutką przygody. Super że Wam się udało tam trafić!!...

pozdrowienia:)


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Pią Cze 20, 2008 11:47 am 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Kwi 13, 2005 8:27 am
Posty: 1052
Miejscowość: Warmia
Wielkie dzięki Piotrze - sprawiłeś mi ogromną radość czytania i choć w minimnalnej części przeżycia tego wydarzenia. Jeszcze raz dziękuję!
Pięknie napisałeś- myślę, że możesz to wysłać do jakiejś gazety - opublikują - piękny styl, forma.... Gratuluję i zazdroszczę bycia na koncercie.

_________________
http://www.ratujkonie.pl/.


Góra
 Profil  
 
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 27 posty(ów) ]  Idź do strony 1, 2  Następna

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 7 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Szukaj:
Skocz do:  
cron
POWERED_BY