Polski Serwis Informacyjny The Beatles

Istnieje od 2001 roku. Codzienna aktualizacja, ksiazki, filmy, plyty.
jesteś na Forum Polskiego Serwisu Informacyjnego The Beatles
Obecny czas: Pią Mar 29, 2024 2:10 am

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)




Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 47 posty(ów) ]  Idź do strony Poprzednia  1, 2, 3  Następna
Autor Wiadomość
PostWysłany: Nie Paź 16, 2011 10:36 pm 
Offline
Little Child
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Cze 21, 2005 11:03 am
Posty: 17
Potwierdź Piotrek czy na priv dotarła wiadomość , nie jestem w tych pisaniach kumaty wielce a wiadomość jest w jakimś dziwnym folderze "do wysłania" i nijak nie mogę jej przemieścić do folderu "wysłane". Nie wiem , tłumok ze mnie czy co ?


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pon Paź 17, 2011 4:40 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Sie 28, 2005 10:56 pm
Posty: 4281
Miejscowość: Bielsk Podlaski
Spoko, wiadomosc doszła, po prostu do teraz jej nie odebrałem :)
Dzisiaj, najpozniej jutro powinna sie rozwiazac zagadka, ktora droga do celu ;)

_________________
Image


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Śro Lis 09, 2011 8:34 pm 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Paź 12, 2010 6:31 pm
Posty: 866
Yeah!Yeah!Yeah! Trzymam w dłoni dwa bilety na koncert w Mediolanie! Lecimy tam z Yer Blue.


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Śro Lis 09, 2011 8:46 pm 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Paź 12, 2010 6:31 pm
Posty: 866
Euforia euforią ale - nie lecimy a lecę z Yer.


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Śro Lis 09, 2011 9:11 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Kwi 13, 2005 8:27 am
Posty: 1052
Miejscowość: Warmia
No proszę- mamy tu turystów muzycznych klasa europejska! :D |||Skromnie liczę na sweet focie i relacje obu geantelmenów.

_________________
http://www.ratujkonie.pl/.


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Czw Lis 10, 2011 3:40 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Sie 28, 2005 10:56 pm
Posty: 4281
Miejscowość: Bielsk Podlaski
dr Maxwell napisał(a):
Euforia euforią ale - nie lecimy a lecę z Yer.


Euforia euforią ale obie formy sa prawidłowe.
Tak wiec lecimy :)
Oczywiscie gdyby nie macho to skonczyłoby sie na planowaniu. Nie rozumiemy sie co do Besta ale i tak jestes de Best, Wariacie.

_________________
Image


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Czw Lis 10, 2011 4:33 pm 
Offline
Little Child
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Cze 21, 2005 11:03 am
Posty: 17
Gratulacje, ja już też skompletowałem podróż do Kolln :-) Czemu czas tak wolno płynie....


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Czw Lis 10, 2011 5:57 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Sie 28, 2005 10:56 pm
Posty: 4281
Miejscowość: Bielsk Podlaski
Niezapomnianych przezyc zycze, a po powrocie meldujesz sie w tym wątku, Jacko :)
Jak dobrze, że nasz koncert jest te kilka dni wczesniej ;)

_________________
Image


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pon Lis 14, 2011 4:03 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Sie 28, 2005 10:56 pm
Posty: 4281
Miejscowość: Bielsk Podlaski
Jak sobie policzyłem Paul zagrał 14 utworow w Abu Dhabi, ktorych nie grał w Kijowie :D To bedzie prawie inny koncert ;)
Najbardziej sie ciesze z mocnej reprezentacji Help!, szczegolnie z obecnosci The Night Before, a takze z Helter Skelter, Here Today i Golden Slumbers/Carry That Weight. Jesli te nagrania dotrwaja do Mediolanu to bedzie świeto. Nastepna w kolejce Bolonia, a wiec Makka pewnie juz mysli o Włoszech.
Jedyne czego mi brakuje (z realnych utworow) w setliscie Makarona to And I Love Her.

_________________
Image


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pon Lis 28, 2011 9:40 am 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Pon Wrz 23, 2002 4:06 pm
Posty: 2132
Miejscowość: Wrocław
Jeśli to co Drużyna P zagrała w Abu Dhabi było tylko rozgrzewką przed tym, co przygotowali dla publiczności (w zasadzie rozkład utworów był identyczny jak podczas koncertu w Cincinnati)... tak sobotni show w Bolonii zaskoczył wszystkich! Paul rozpoczął europejska część trasy, wciągając do set listy 3 nowości, których nie grał do tej pory na żadnym koncercie :D

Come And Get It
http://www.youtube.com/watch?v=89g4QS2jwH4

The Word / All You Need Is Love
http://www.youtube.com/watch?v=efcbR-hOwL0

Absolutne rarytasy!

Pełna rozpiska wyglądała tak:

- Magical Mystery Tour
- Juniors Farm
- All My Loving
- Jet
- Got To Get You Into My Life
- Sing The Changes
- The Night Before
- Let Me Roll It
- Paperback Writer
- The Long and Winding Road
- Nineteen Hundred and Eighty Five
- Come and Get It
- Maybe I'm Amazed
- I'm Looking Through You
- And I Love Her
- Blackbird
- Here Today
- Dance Tonight
- Mrs. Vandebilt
- Eleanor Rigby
- Somethin
- Band on the Run
- Ob-La-Di, Ob-La-Da
- Back in the USSR
- I've Got a Feeling
- A Day in the Life/Give Peace A Chance
- Let it Be
- Live and Let Die
- Hey Jude
- The Word/All You Need Is Love
- Day Tripper
- Get Back
- Yesterday
- Helter Skelter
- Golden Slumbers / Carry That Weight / The End

Kilka zdjęć z koncertu:

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Więcej na stronie: www.zimbio.com

pozdrawiam
macho

_________________
http://www.youtube.com/watch?v=6f6uVZon_Kg


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pon Lis 28, 2011 2:00 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Sie 28, 2005 10:56 pm
Posty: 4281
Miejscowość: Bielsk Podlaski
Jakies 2 godziny temu wrocilismy z Włoch. Max pojechał juz do Wrocka, ja jeszcze ciagle tkwie w Karowicach w oczekiwaniu na pociąg. Jak dobrze, że maja tutaj internet :)
Sluchajcie koncert mało powiedziec, że byl sensacyjny, miażdzacy czy jakis tam fenomenalny, to bylo najlepsze co do tej pory widzialem, z czym zreszta zgadza sie dochtór Max. Setlista to jest kosmos i jak sie ciesze, że o Come And Get It i The Word nie wiedziałem, że Paul grał to w Bolonii - miałem wiec niespodzianke. Obu utworow w zyciu bym sie nie spodziewał zreszta.
Z tym All You Need Is Love to tylko sa refren, ktory przechodzi w rowniez tylko refren ...do She Love You. Naprawde fajnie to wykombinowali.
Jesli o mnie chodzi to number One is The Night Before.
Choc przyznam uczciwe, ze Bolonia miala lepiej - Magical zamiast Hello Goodbye na wstepie i I'm Looking Through You oraz And I Love Her zamiast I Will i I've Just Seen A Face. Osobiscie marzyłem o And I Love Her, ale bez sensu jest miec wszystko...
Na koniec Helter Skelter i slynny medley, nie moge powiedziec na razie nic innego jak tylko to, że czuje sie spełniony tym koncertem.
Jak policzyłem, w porownaniu z Kijowem było 16 nie granych tam utworow. Praktycznie inny koncert. Makka w wielkiej formie. Nadal.

Innym razem bedzie wiecej. Kijów przebity bez specjalnego wysiłku.

_________________
Image


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pon Lis 28, 2011 9:42 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Kwi 13, 2005 8:27 am
Posty: 1052
Miejscowość: Warmia
Czekam na ciąg dalszy Yer....... :D

_________________
http://www.ratujkonie.pl/.


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Czw Gru 01, 2011 4:34 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Sie 28, 2005 10:56 pm
Posty: 4281
Miejscowość: Bielsk Podlaski
Paul MCartney to sceniczny zwierzak. Tak było już od czasów Beatlesów i tak mu zostało do dziś. Mimo zbliżających sie 70 lat na karku wciąż zapowiada kolejne trasy, właściwie ostatnią dekadę Makka wciąż jest w trasie (a fani w transie ;)). Występ w Kijowie pozostawił po sobie magiczne wrażenie, a częste roszady w setlistach koncertowych bardzo podsycały chęć powtórzenia zobaczenia go na żywo. Od jakiegoś czasu w program występów Paula dochodziły rzeczy tak niezwykłe (Day Tripper, The Night Before, And I Love Her, 1985, medley z Abbey Road), że przysięgłem sobie dorwanie tego zwierzaka po raz drugi. Okazja przyszła nadspodziewanie szybko - jest trasa On The Run po Europie, oczywiście niby zawód brakiem Polski na mapie rozpiski, ale ja już do tego przywykłem. Po różnych wariantach i kombinacjach z wyborem miasta padło na Mediolan - zadecydowały tanie linie lotnicze. Plany i dobre chęci okazały się jednak tylko wstępem do całej machiny organizacyjnej wyjazdu, ale znalazł sie ktoś kto zawsze w takiej sytuacji pomoże. De facto wyjazd zawdzięczamy jednej osobie - macho.

Na drugi koncert tego samego artysty zawsze idzie się z wygórowanymi oczekiwaniami, to musi byc coś innego, coś co musi zaskoczyć. Na pewno plusem była jakże inna lokalizacja (Kijów a Mediolan to dwie różne bajki, chociaż podróże do obydwu miejsc były równie ekscytujące) występu i jego charakter - darmowa i bardzo okazyjna impreza pod gołym niebem kontra część regularnej trasy w nowoczesnej hali.
Bardzo różny był też punkt odbioru - w przypadku Kijowa odległość około 150 metrów od sceny, w Milanie najwyżej 20. Tak, udało się dotrzeć niemal pod scenę i to bez szarpnięcia sie na specjalnie ekskluzywne miejscówki - te na płycie obejmowały wszystkie miejsca stojące, beż zadnej segregacji - wystarczyło tylko powalczyć o dobre miejsce, o co wcale nie było trudno. Tak więc koncert w Milanie zapowiadał zupełnie inne wrażenia muzyczno - estetyczne.

No i tym razem nie było okazji zmoknąć. A oczekiwanie na wejscie McCartney'a po wbiciu się w tłum było całkiem znośne (około godziny). Czas umilały slajdy z Makką w przeróżnych konfiguracjach. Pomijam trwającą ponad dobę wyprawę do Mediolanu i około 6 godzin czekania w okolicach obiektu (i tak wyprzedziła nas grupka maniaków, niektórzy chyba koczowali przez noc bo mieli śpiwory ze sobą), co miało momenty zarówno ekscytujące (niezwykle pozytywnie nastawieni napotkani Włosi, zwiedzanie miasta), jak i wyczerpujące (znudzenie czekaniem i wyjątkowa tendencja do błądzenia po mieście). Milano Forum okazał się być na obrzeżach miasta - o czym dowiedzieliśmy się na końcu i przez...przypadek. To zabrzmi jak podbarwianie sobie scenariusza ale w pewnym momencie baliśmy się, że w ogóle nie dotrzemy na miejsce - sytuacja identyczna jak w Kijowie. Daruje sobie opis tych gorących wydarzeń, to opowieść na oddzielną relację. W pewnym momencie sami siebie zgubiliśmy, teraz to tak niby jest fajnie opisywać, ale jak się to wszystko rozgrywało to inaczej na to patrzyłem.

Mały przerywnik o Włochach: ależ to pozytywni ludzie! Wiecznie uśmiechnięci, bezinteresownie pomocni a na końcu rzucają te swoje Arrivederci! A każdy z wyglądu podobny do siebie, jakby fabrycznie zrobieni. No i płeć piękna i te ich warunki ;)

Koncert rozpoczął sie dość późno bo o 21. Na pewno początek nie był tak ekscytujący jak w Kijowie bo pojawienie sie Beatlesa juz przerabiałem i nic nie przebije tamtego momentu, gdy zobaczyłem Paula pierwszy raz na oczy. Pod tym wzgledem w Milanie dreszczu nie było. Pierwsze 2 utwory uważam za najsłabsze. Hello Goodbye, owszem lubie bardzo ale wyszła z tego wersja biesiadno-weselna z chóralnym odśpiewem tłumu każdego banalnego słowa piosenki. Tylko trochę lepiej wypadło Junior's Farm, ale w tym wypadku to kwestia po prosto średniej kompozycji - w mojej opinii jedynej takiej w całym wieczorze. Ale i tak dobrze, że McCartney zrezygnował z Rock Show czy szczególnie z Highway - dwóch największych pomyłek ostatnich lat na jego koncertach. Letting Go przynajmniej odznaczał sie świetnym riffem, chociaż też za nim nie tęsknie.
Coś drgnęło przy All My Loving (nawiasem, jedynym reprezentancie z pierwszych czterech płyt Beatli), a wraz z następnym Jet poczułem, że bedzie dobrze. Drive My Car przywołał Kijów bo tam był na wejściu i to mocno mi się wryło, a Sing The Changes z początku w ogóle nie poznałem, tak dawno go słuchałem. I co? Jakoś tak spodobał mi się jak nigdy, a może on jednak ma coś w sobie? A może to z rozpędu dobrej atmosfery? Nie wiem, ale chyba nie powiem juz na ten utwór złego słowa - porwał mnie. Po nim nastąpił numer, na który najbardziej czekałem - The Night Before. Najważniejsza koncertowa nowość ostatniego roku u Makarona. Wykonanie bezbłędne i obłędne, z genialną solówką na dwie gitary na czele, wszystko zabrzmiało jeszcze lepiej jak na płycie. Mocniej. Dla mnie najlepszy moment wieczoru.
Let Me Roll It wypadł jak zawsze potężnie, Paperback Writer słyszałem pierwszy raz i odrobinkę mnie zawiódł - spodziewałem się więcej. Brak fajerwerków z wokalami na refrenie z wersji studyjnej i wrażenie opada.

Tyle część rockowa. Paul zasiada do fortepianu, czyli bedzie część balladowania albo z elementami tegoż. Na początek pewniak z Let It Be czyli trochę wzruszeń o długiej i krętej drodze a potem Nineteen Hundred and Eighty Five - kolejna dla mnie nowość. Wypadł ekstatycznie. Brak słow. McCartney powinien kiedyś zamachnąć się na całe Band On The Run, a wtedy ten finał płyty nabierze jeszcze większego znaczenia w kotekście całości. Ale to nic przy utworze, ktorego nigdy bym się tutaj nie spodziewał - Come And Get It. Gały do ziemi. Bezcenna chwila gdy coś cie tak zaskakuje, normalnie wrażenie przesłyszenia albo snu na jawie. A ja dodatkowo szaleje za tym utworem, moim zdaniem przebija większość paulowej twórczości na Abbey Road. Maybe I'm Amazed został położony wokalnie na refrenie - niestety, muszę przyznać, że dla Makki trochę siada głos. Jeszcze w Kijowie było bez zarzutów, po trzech latach troszkę mu się postarzała barwa a mocne wycie jak w utworze z Jedynki po prostu już mu nie wychodzi. Mimo wszystko nie brakowało emocji, nie sposob zatrzeć magię przy takim kawałku, który na dodatek pierwszy raz słyszy się na żywo.

Z setu ze smętami przechodzimy do brzdąkania na akustycznej, czyli Makka w odsłonie unplugged. I Will z Białego Albumu chyba nareszcie przebił się przez mój pokręcony gust, bo nie pamiętam żeby mi się tak dobrze tego słuchało. Przy I've Just Seen A Face z pamiętnym wymiataniem akustyka na starcie to jak zawsze na kolana, a co dopiero na żywo. Jak miło, że basista odkrywa uroki płyty Help!. Na Blackbird zemdlała jakaś dziewczyna; przez chwilę myślałem, że Paul zatrzyma koncert, ale ochrona z błyskawiczną reakcją tłumu szybko uporała sie z problemem. Rozumiem, że z wrażenia tak zemdlała. Ale Blackbird ciutkę nudzi - utwór przeuroczy ale Beatles za bardzo go eksploatuje. W nagrodę bardzo oczekiwany przeze mnie Here Today znów wprowadził stany wyższe. Na widowni światełka, w wykonaniu Maca pełne zaangażowanie a publiczność wyjatkowo wyciszona. Nie rozumiem tylko dlaczego popełniła falstart z aplauzem, być może dlatego, że utwór ma trochę zwodnicze zakończenie, Paul kończył ostatnią linijkę w obliczu burzy oklasków.

Ciekawe, że Dance Tonight sie tak długo zachowało. Ja go tam lubie. Mrs. Vandebilt automatycznie kojarzy mi sie z Kijowem, zresztą dla artysty chyba również, bo nie omieszkał wspomnieć jak Ukraińcy reagowali na ten utwór. Eleanor Rigby to jak zwykle nie do końca satysfakcjonująca próba uchwycenia magii aranżu na żywo, za to w następnym numerze w pełni wskrzeszony został główny cel - duch Harrisona. Zapowiedź Paula, trochę jakby bardziej znacząca niż zwykle (wiadomo, za 2 dni okrągła rocznica dołącznia do Johna), w tle piękne zdjęcia George'a a w uszach Something...Naprawdę poruszyło.
Dalej zestaw obowiązkowych hitów: Band On The Run, premierowe dla mnie Ob-La Di Ob-La-Da (jednak czegoś mu brakuje w wersji live, chyba tego mocnego przeciągnięcia wokalu na refrenie, no i dęciaki nie te), Back In The USSR i I've Got A Feeling, przy którym stojący obok mnie Włoch przeżywał jakby coś go poraziło - wrzeszczał partie Paula jak pokręcony. Coś pięknego. Włosi tak mają, że szybko łapią rytm piosenki i w ten rytm klaszczą. O A Day In The Life zawarłem już kiedyś wszystko co mogę przy nim odczuć, więc nie będe powielał. Z Let It Be zawsze mam problem bo jest to ograne do bólu, ale należy mu się. Szkoda, że Penny Lane wyleciało. Live And Let Die to jedyny powód by nie zajmować miejsca przy barierkach - ja byłem kilka metrów od nich i te ognie mało co mi nie podpaliły czupryny. A ile strachu było. Dziękuje bardzo. Przy Hey Jude Włosi śpiewali La-la-la-laaa zamiast Na-na-na-naaaa...specjalnie chyba. Paul jak zwykle odwalił rytuał z dyrygowaniem kto ma śpiewać. To działa głównie za pierwszym razem, przy kolejnych chciało by się coś innego...

Pierwszy bis i drugie największe zaskoczenie. The Word! To zdaje się utwór Johna, chociaż kilka źródeł mówi, że Paula lub wspólny. Niemniej rozwalił mnie jego wybór. Nie dość, że to bardzo rzadka i niedoceniona rzecz to jeszcze jeden z moich faworytów na Rubber Soul. Wykonanie bez porównania z oryginałem (cieżko się go śpiewa a klawiszowa solówka w ogóle pozbawiona piszczącego odjazdu), ale trudno wymazać taki strzał. Dodane All You Need Is Love i She Loves You przyjemne ale równie dobrze mogłoby tego nie być. Jak można nie grać She Loves You w całości? Przeciez jego wykonanie rozniosłoby hale. A tak dopiero uczyniło to Day Tripper - kolejny z serii "koniecznie muszę to usłyszeć". Riff i wszystko jasne. Ten numer powinien być na wejściu. Get Back choć znakomity na żywo to zginął kompletnie po tych rewelacjach. O Yesterday tym razem nic nie napiszę, przecież wiadomo. Morze łez. Na koniec prawdziwa bomba. Paul zagrał dwa moim zdaniem najwybitniejsze momenty jakie stworzył w Beatlesach, nie wyobrażam sobie mocniejszego finału. Podczas Helter Skelter spadły mi okulary, no ale jeśli miałbym je stłuc na koncercie to tylko przy Helter Skelter. Cud, że się nie stłukły. Wiadomo, że ta wersja to ledwie cień białoalbumowej ale sam fakt wysłuchania tego ognia na żywo wykonanego przez jego twórce to sprawa do przechowania w myślach na wieki. Ale ostatni fragment koncertu i to przebił. Golden Slumbers/Carry That Weight/The End to jest największe spełnienie jakie nożna sobie wyobrazić. Tutaj nie ma co dodawać - na deser otrzymaliśmy najbardziej błyskotliwe dzieło McCartney'a, prawdziwą wizytówkę dojrzałych Beatlesów, najwyższy lot leworęcznego basisty. A wokalnie w Golden Slumbers o dziwo dał nawet radę.

Uważam, że setlista z tej trasy jest jedną z lepszych, o ile nie najlepszą jaką kiedykolwiek grał Sir Paul. 2 słabsze momenty na 37 utwórów to niezauważalny ślad. No i nie pojmuję ile trzeba mieć w sobie woli grania i pasji by w takim wieku grywać blisko 3 (!) godzinne sety. To jest jakiś fenomen, nie znam drugiego takiego artysty. Wychodząc z koncertu jesteś tak naładowany, spełniony i nasycony jakbyś zaliczył 2 genialne koncerty nie jeden. W porównaniu z Kijowem była co prawda trochę słabsza wokalna forma ale zestaw numerów znokautował mnie jakieś 17 razy. Swoje też zrobiła bliskość oglądania Maca - może zmarszczek nie widziałem ale rysy twarzy i każdy ruch człowieka dzwigającego legendę Beatlesów podziwiałem z dokładnością, o jakiej nie śmiałbym marzyć.
No i zaliczyć obydwu żyjących Beatlesów w tym samym roku - bezcenne i chyba już nie do powtórzenia.


PS. Sławku, dzieki za wszystko! Następnym razem zabieramy macha!

_________________
Image


Ostatnio edytowany przez Yer Blue Sob Gru 03, 2011 2:38 pm, edytowano w sumie 2 razy

Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Czw Gru 01, 2011 8:15 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Kwi 13, 2005 8:27 am
Posty: 1052
Miejscowość: Warmia
Kłaniam się nisko, czapką do ziemi....... za piękny opis/relację. Urodzony pisarz.
I zazdroszczę jak nie wiem co......cry, cry, cry....

_________________
http://www.ratujkonie.pl/.


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Nie Gru 04, 2011 6:32 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Pon Wrz 23, 2002 4:06 pm
Posty: 2132
Miejscowość: Wrocław
Gdzie Paul...tam fani. Gdzie fani... tam bootlegerzy. Gdzie bootlegerzy... tam zapisy koncertów :wink:

27 listopada (niedziela) - Mediolanumforum, Milan, Włochy
www.multiupload.com/PMC-MEDIOLANUM2011 (362 MB)

27 listopada (niedziela) - Mediolanumforum, Milan, Włochy (Źródło 2)
www.multiupload.com/PMC-MILAN2011 (374 MB)

30 listopada (środa) - Omnisport Arena, Bercy, Paryż, Francja
(Paul dorzucił do setlisty "San Francisco Bay" oraz "Michelle")
www.multiupload.com/PMC-PARIS2011 (399 MB)

1 grudnia (czwartek) - Laxness Arena, Kolonia, Niemcy
www.multiupload.com/PMC-COLOGNE2011 (374 MB)

pozdrawiam
macho

_________________
http://www.youtube.com/watch?v=6f6uVZon_Kg


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Nie Gru 04, 2011 8:09 pm 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Paź 12, 2010 6:31 pm
Posty: 866
Do tego co tak ładnie napisał Yer Blue , chciałem podzielić się moimi refleksjami dotyczącymi naszego wypadu do Mediolanu. Na koncercie McCartney'a chciałem być "od zawsze". W zamierzchłych czasach było to praktycznie wykluczone. Uciekały kolejne okazje - z przyczyn niezawinionych (np. Praga 2004) czy zaniechania (Berlin 2009). Spotykając beatlefanów przed koncertem Ringo , nasłuchałem się od nich opowieści o koncertach Sir Paula na których mieli okazje być. Mocne postanowienie "teraz albo nigdy" zrealizowałem właśnie 27 listopada w Mediolanie. Lot tam i z powrotem trwał 3 godziny , natomiast podróż z Wrocławia do Katowic...5 godzin. Ot ,nasza rzeczywistość. Dobrze , że w podróż wziąłem nową książkę Łysiaka "Satynowy Magik". Wraz z Yer Blue w Mediolanie znaleźliśmy się przed 10-tą. Obejrzeliśmy co nieco: pasaż Wiktora Emmanuela , La Scalę i piękna katedrę. Na pamiątkę kupiliśmy sobie płyty pewnego włoskiego zespołu progresywnego z lat 70-tych (czy możliwy był inny zakup w towarzystwie Yer? :D ). Na miejsce koncertu przybyliśmy już ok.14-tej a przed wejściem koczowała już mała grupka fanów , niektórzy w śpiworach. Sami w ok.150 metrowej kolejce ustawiliśmy się około 4 godziny przed show. Włosi śpiewali piosenki Beatlesów – usłyszałem m.in.„Love Me Do' i „Eight Day's A Week .Do hali weszliśmy na godzinę przed godziną 0. W tzw. międzyczasie Blue wręczył materiały od Bobskiego dla pewnej Włoszki i dziewczyny z Filipin. Powiedziały nam , że w repertuarze będą niespodzianki , ale nie chcieliśmy aby nam je ujawniały.
Paul powitał mnie po kilkudziesięciu latach oczekiwania „Hello Goodbye” O dziwo nie odebrałem początku jako przeżycia metafizycznego , myślałem tylko :czy to wszystko prawda , co ja tutaj robię. Potem było już tylko lepiej i lepiej. Set lista znakomita. Brzmienie i selektywność dźwięku perfekcyjne (tak mr Metz !). Najbardziej obawiałem się wokalu , ale i tutaj mój obawy okazały się płonne. Owszem , była mała obsuwa przy „Maybe I'm Amazed” ale co z tego? Magicznych momentów było bez liku. Świetnie to opisał Yer Blue. Dodam , że stałem około 3 metry za nim i o dziwo przy „I've Got A Feeling” również mojego włoskiego sąsiada „powyginało” przy tej kompozycji. Podczas „Helter Skelter” zapamiętałem jak Yer z pasją ćwiczył head banging. Brawo! Publiczność może nie szalejąca ekstatycznie , ale rozśpiewana i radosna. Wspaniały wieczór , szalony wyjazd. Italiańcy przesympatyczni (przynajmniej ci , których spotkaliśmy). Koncert zakończył się około północy. Szczęśliwi i zmęczeni o 11-tej dotarliśmy do Katowic. Teraz czas na kolejne marzenie:Koncert Paula w Polsce , czego Wam i sobie życzę!
Podsumowanie najkrótsze: Paul wielki jest i basta!!!

P.S. Pociąg z Katowic do Wrocławia przybył punktualnie
P.S.S. Macho – pięknie dziękujemy !!!


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pon Gru 05, 2011 3:55 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Sie 28, 2005 10:56 pm
Posty: 4281
Miejscowość: Bielsk Podlaski
dr Maxwell napisał(a):
Lot tam i z powrotem trwał 3 godziny , natomiast podróż z Wrocławia do Katowic...5 godzin. Ot ,nasza rzeczywistość.


Komu 5, temu 5 ;) Moja podróż z Katrowic to domu to dobre 10 godzin plus z 5 czekania na dworcach. Jak bym miał się czym chwalić ;)

dr Maxwell napisał(a):
Obejrzeliśmy co nieco: pasaż Wiktora Emmanuela , La Scalę i piękna katedrę. Na pamiątkę kupiliśmy sobie płyty pewnego włoskiego zespołu progresywnego z lat 70-tych (czy możliwy był inny zakup w towarzystwie Yer? :D ).


Pewnie :P ;) Ale Balletto Di Bronzo, którą oboje przeciez kochamy nie miał specjalnej konkurencji w koszyczku. Cud, że na dworcu otwarte były sklepy bo poza nim wszystko było pozamykane w tę słoneczną niedzielę.

dr Maxwell napisał(a):
Na miejsce koncertu przybyliśmy już ok.14-tej a przed wejściem koczowała już mała grupka fanów , niektórzy w śpiworach.


Możesz wrzucić zdjęcie tej grupki koczowników? Piękny widok :)

dr Maxwell napisał(a):
W tzw. międzyczasie Blue wręczył materiały od Bobskiego dla pewnej Włoszki i dziewczyny z Filipin.
Powiedziały nam , że w repertuarze będą niespodzianki , ale nie chcieliśmy aby nam je ujawniały.


O ile pamiętam w ich rozmowie ciągle przewijał się tytuł Come And Get It, na co jednak nie zwróciłem uwagi, dopiero na koncercie zrozumiałem dlaczego ;) Ani przez moment nie przyszło mi do głowy, że Paul zagra tak mało znany utwor.
Pamiętam, że Filipinka wskazała Abbey Road jako ulubiona płytę, Włoszka Biały Album - zgadnijcie kogo bardzioej lubię ;)
Sławku, możesz wrzucić ich zdjęcie?

dr Maxwell napisał(a):
Dodam , że stałem około 3 metry za nim i o dziwo przy „I've Got A Feeling” również mojego włoskiego sąsiada „powyginało” przy tej kompozycji.


A mnie zastanawia czy moze czasem nie jest to ta sama osoba. Bo mojego sąsiada tez wyginało we wszystkie strony i strasznie przezywał udając, że jest McCartney'em ;)

Najciekawsze jest to, że z początku mundurowi na dworcu wskazali nam złą drogę na Forum Milano. Po zwiedzeniu katedry poszliśmy w odwrotnym kierunku nie wiedzac nawet dokładnie gdzie jest miejsce koncertu (obiekt był poza planem Milanu) - szliśmy jak po omacku. Ale pewna grupka Włochów (chyba robotników) wytłumaczyła nam, że musimy się zawrócić i nalezy użyć metra podając gdzie wsiaśc - na końcu dla pewnosci dorzucili byśmy nie zapomnieli o szczegółach. Jacy troskliwi :)
A najbardziej utkwiła mi w głowie jedna Włoszka, która nas prowadziła w okolicach metra - Sławek myślał, że ona aucieka, a ona ciągle pokazywała palcem - chodźcie, tędy! Masakra, co za miła osoba. Na końcu wysiedliśmy o jeden przystanek za wcześnie, to napotkany Włoch wysiadł z nami - my myśleliśmy, że będzie prosił o money to chcieliśmy nawiewać, ale gdzie tam, chciał nam tylko wytłumaczyć, że za wcześnie wysiedliśmy :)

Dzięki Wariacie za linki!

_________________
Image


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Śro Gru 07, 2011 5:37 pm 
Offline
Little Child
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Cze 21, 2005 11:03 am
Posty: 17
Jakie piękne opowieści, ja już się zbieram na swoją, postaram się opisać Koeln w tym tygodniu :-) , ciągle mało czasu :(


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pon Gru 12, 2011 12:58 pm 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Paź 12, 2010 6:31 pm
Posty: 866
Słuchając zapisu audio z koncertu w Mediolanie , przypomniały mi się dwie rzeczy:
- rytmiczne a la metronom oklaski publiczności w "Blackbird'
- po wykonaniu "The End" , ktoś z widowni rzucił Paulowi skrzypce i coś do pisania. Macca podpisał sie na instrumencie i odrzucił go do właściciela. Tylko czy aby skrzypce trafiły do adresata? Miejmy nadzieję.


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pon Gru 12, 2011 4:40 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Sie 28, 2005 10:56 pm
Posty: 4281
Miejscowość: Bielsk Podlaski
dr Maxwell napisał(a):
- po wykonaniu "The End" , ktoś z widowni rzucił Paulowi skrzypce i coś do pisania. Macca podpisał sie na instrumencie i odrzucił go do właściciela. Tylko czy aby skrzypce trafiły do adresata? Miejmy nadzieję.


Mam wrazenie, że to była jego słynna basówka, która kształem bardzo przypomina skrzypce. Z poczatku myślałem, że przerzuca ją jakiemus technicznemu czy coś, ale faktycznie coś tam podpisywał - to na pewno było dla jakiegoś fana. A instrument z pewnością trafił do własciciela, spokojnie.

Najśmieszniejsze z całego koncertu było dla mnie jeżdzenie wózkiem po widowni z napojami chłodzacymi. Przeżywasz koncert, a tu ktoś gotów cię rozjechac wózkiem. Włosi sa mega pozytywni i pokręceni. Na koncert można było wnieść dosłownie wszystko, żałuje, że nie zabrałem polskiej flagi. Ktos bardziej uparty mógłby wnieść tam wóz transmisyjny i przedostac się z nim pod scenę. Wiele osób przepychało się pod scenę i ludzie o dziwo przepuszczali i to z uśmiechem na ustach.

_________________
Image


Góra
 Profil  
 
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 47 posty(ów) ]  Idź do strony Poprzednia  1, 2, 3  Następna

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 6 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Szukaj:
Skocz do:  
cron
POWERED_BY