greg napisał(a):
Abbey nie mozna odmówic powalającego, dohrzałego, genialnego kawałka w postaci I want you. Poza tym, co niby wg Ciebie jest dojrzałego w Golden Slumbers, Carry That Weight czy włazenia przez okno w łazience, maxwella czy octapusa? Chyba że dojrzały kicz- to troche tego by tam sie znalazło;)
Golden, Carry i The End nalezy rozpatrywac jako całość, inaczej to nie ma sensu. Całościowo to coś co nawet i Biały Album mógłby pozazdrościć. Coś idealnego pod wzgledem różnorodnosci wepchanej w ramy skromnych 5 minut.
Cała suita już tak zmyslna nie jest, wiec nie bronie Musztardów, Pam i włażenia przez okno, bo to zwykle utowory, troche nieudolnie ze soba posklejane. I nigdy nie broniłem, wiec co Ty mi tu wyskoczyłeś z tą łazienką?
Maxwell i Octopus, w ogole wszystko do I Want You to proste przeboje - wiec też trudno żebym przypisywał im jakąś dojrzałóść i bogactwo - coś Ci sie przewidzaiło.
No, ale powiedz mi tylko, że Because i Sun King sa banalne. Abbey Road od I Want You w góre banałow ma coraz mniej.
greg napisał(a):
Co sie tyczy LIB, ma swój styl, jednorodnośc, której brakuje wybuchowej miezance (w sensie negatywnym- żeby nie było) z AR. Jej dojrzałośc polega własnie na tym wg mnie. Nie wymagaj argumentów ppolegajacej na analizie poszczególnych utworów bo to non sens, w muzyce chodzi o wrażenie (w sensie impresje).
Tak chodzi o wrazenie, ale przypisywanie pewnych określeń pewnym płytom nie powinno mieć miejsca. W skrócie Let It Be dojrzały nie jest, tylko surowy (co ciekawe 3 fragmenty zostały żywcem wkrojone na płyte z dachowego koncertu Beatli wiec LIB to częścio płyta koncertowa poniekąd), Abbey Road zaś odwrotnie - wynikł z wielomiesiecznej dłubaniny w studio i setek dogrywek, cieć i poprawek.
I tutaj bardziej podoba mi sie brzmienie LIB własnie - jest bardziej nauralne i pełnokrwiste, podzas gdy na Abbey Road tymi wszystki upiekszaniami troche złagodzono materiał, a i brzmi mniej naturalnie i wiarygodnie (np. to co zrobili z Musztardą i Pam jest godne potępienia).
A najbardziej nie cierpie ciecia jakie spotkały niektóre kawałki AR. AR to bardzo przekombinowana w studiu płyta, ale mimo wszystko z tego powodu jest wiecej plusów niż minusów.
greg napisał(a):
Wydaje mi się, że nie można kogos przekonać metodą obiektywnych ocen że AR jest lepsza od LIB, czy na odwrót
A kto mówi, że sie da kogoś przekonać, że coś jest lepsze albo gorsze. Ale da sie przekonać co jest surową muzyką a co wyrafinowaną przecież a tylko to usiłuje udowodnic na przykładzie obydwu płyt.
Ja zreszta bardzo lubie Let It Be za ten wspaniały, surowy klimat, tyle tylko, że Abbey Road ma jednak ciutke (dla mnie) lepsze kompozycje to raz, no i jednak co jest juz raczej obiektywne - jest o 10 minut dłuższa - to dwa. 10 minut wiecej muzyki to jest cholera dobry argument.
Sam poziom muzyczny stoi na prawie równym poziomie. Obie płyty wypeniaczy mają w ilościach śladowych jak i sporo totalnych wyżyn.