Paul McCartney nie chciał być basistą grupy The Beatles, ponieważ obawiał się, że nie dorówna popularnością swoim kolegom. 64-letni gwiazdor przyznaje, że obejmując mało popularną rolę w zespole jeszcze bardziej zapragnął zostać frontmanem.
"Basista był zawsze największym nieudacznikiem w zespole – nieciekawym grubasem, który stoi z tyłu – więc nie byłem zbyt zadowolony, kiedy właśnie mnie przypadła ta rola. Chciałem stać z przodu i grać na gitarze", wspomina muzyk przyznając, że od początku był pełen podziwu i szacunku dla wokalisty Johna Lennona."John był ode mnie półtora roku starszy i bardzo go podziwiałem. To zabawne, bo nigdy nie żywiłem podobnego uczucia do Ringo, który był od niego chyba kilka miesięcy starszy. John naprawdę robił wrażenie. Był o półtora roku starszy i chodził do szkoły artystycznej, więc wszystkim nam imponował".
Przypomnijmy, Paul McCartney pochwalił się swoimi wspomnieniami z okresu grupy The Beatles w szczerym wywiadzie, którego udzielił Pete'owi Doherty.
Innym szokującym wyznaniem (choć to aż tak nie dziwi) był powód, dla którego na samym początku powstała ta najsłynniejsza muzyczna formacja na świecie...
- Cała idea założenia zespołu opierała się na tym, żeby móc podrywać dziewczyny. Dziewczyny i pieniądze, ale przede wszystkim dziewczyny. Podczas tras koncertowych, kiedy mieliśmy mnóstwo czasu na imprezowanie, zawsze towarzyszyła nam gromada fanek.
Całość wywiadu z legendarnym Beatlesem ukazała się w niedzielnym (14 października 2007 r.) numerze brytyjskiej gazety „The Observer”.
Żródło
wp.pl