macho napisał(a):
Spokojne motywy, które w większości występują na tym albumie "odcinane" są od siebie takimi tematami jak "Ac-Cent-Tchu-Ate the Positive"
...które równiez do specjalnie żwawych nie należą.
Podstawowy mój zarzut to mordecznie stonowany repertuar. Przypomina mi Sentimental Jurney Ringo - dla mnie płytę niesłuchalną. Jakoś tak pamiętając wodewilowe rzeczy, które Makka tworzył spodziewałem się lekkich, nieco humorystycznych piosenek jak Honey Pie czy When I'm 64, perwnych życia i zabawy. I to był bardzo mylący trop, bo nowa płyta Paula bardziej przypomina muzyke do zaśniecia albo cos w rodzaju zapuść mi płytę babciu
. I co gorsza nie słysze w tych cudzych nagranich wielkich kompozycji, nie bardzo rozumiem potencjału muzycznego tamtych lat. Na pewno aranżacyjnie jest tutaj dużo samczków i piekna ale nawet smaczne dodatki nie zrobia z głowego dania dobrego obiadu. Wyglada na to, że doceniam niezywkle gdy McCartney dotyka takich klimatow swoim talentem kompozytorskim, ale gdy odtawarza cudze pomysły to ja się w tym gubie. Ja nie słysze tutaj melodii, nie ma tego beatlesowego błysku, teraz juz wiem, że to decydowało o wielkosci When I'm 64 chociażby.
Całe szczęście są 2 kompozycje Paula. Inny świat od razu - My Valentine to dla mnie perełka w klimacie Chaos And Creation, druga nowość jeszcze nie zapukała do mojej głowy, ale myśle, że to moze sie jeszcze odmienic. Coż, pozostaje sie cieszyc tym, że Beatles od 2005 roku trzyma dobra kompozytorka formę i liczę, że jego w pełni autorski materiał, ukaże się szybciej niż za 2 lata.
Jeszcze można dorzucić 2 plusiki. Wokal - znakomity! Juz kiedys to pisałem, ale powtorze - głos Makki cudownie się zestarzał i jest to jakis wabik by jeszcze do tej płyty wracać. Plusik drugi to zmiana tytułu - ale też jeszcze wieksza zmyłka bo po Kisses On The Bottom jeszcze bardziej się można nastawic na żartobliwe i wesołe utwory typu When I'm 64. Albo mi tylko takie skojarzenia wyskoczyły