Polski Serwis Informacyjny The Beatles

Istnieje od 2001 roku. Codzienna aktualizacja, ksiazki, filmy, plyty.
jesteś na Forum Polskiego Serwisu Informacyjnego The Beatles
Obecny czas: Czw Mar 28, 2024 8:01 pm

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)




Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 24 posty(ów) ]  Idź do strony 1, 2  Następna
Autor Wiadomość
PostWysłany: Pon Mar 31, 2008 12:38 am 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Czw Lip 06, 2006 10:52 am
Posty: 1499
Znalazłam ten wywiad na swoim starym twardym dysku. Pamiętam, że zapisałam go ze strony internetowej Radka Pachowicza.


John Lennon 1980
wywiad dla Playboya przeprowadził David Sheff
Tłumaczenie i opracowanie wywiadu na podstawie angielskiego oraz niemieckiego wydania Playboya - Ryszard Kmita oraz Jolanta Król.
Wywiad z Johnem na kilka tygodni PRZED. Przeprowadzał go przez kilka dni w apartamencie Państwa Lennon stały wysłannik Playboya (do znanych i "trudnych" gwiazd) David Sheff. John pił w tym czasie capuccino, palił francuskie cygara i przez cały czas jadł czekoladki, pochłaniał ich mnóstwo. Nie było alkoholu.
- Już w pierwszej godzinie wywiadu wszystkie moje uprzedzenia w stosunku do Johna zniknęły. Był otwarty, dowcipny (ale w nietypowy dla siebie sposób - bez sarkazmu, ironii, złośliwości) i było jasne, że między nim a Yoko panuje idealna zgoda - powiedział po wywiadzie Sheff. Od czasu do czasu pojawiała się Yoko, zajęta w czasie wywiadu interesami.

PLAYBOY: - John i Yoko, nie byliście przez długi czas w studiu. Po raz pierwszy od 1975 roku nagraliście płytę (Double Fantasy - przyp. Ryszard Kmita). John, dlaczego wróciłeś i co robiłeś przez ostatnie lata?
JOHN: - Piekłem chleb i opiekowałem się dzieckiem.
PLAYBOY: - Tylko tyle?
JOHN: - Piekłem chleb, wykonywałem te wszystkie czynności co typowa gospodyni domowa.
PLAYBOY: - Dlaczego "osiadłeś" w domu?
JOHN: - Ponieważ wiele już zrobiłem, sporo - chyba - dokonałem. Od 22 roku życia do 30-tki musiałem zawsze coś robić, śpieszyć się, był kontrakt, umowa, terminy, zobowiązania. Nie byłem wolny. Moje powiązania z showbiznesem - wiesz co mam na myśli - były moim więzieniem. Gdy stałem się... ważniejszy, mogłem się wreszcie odłączyć od rock and rolla, nie chciałem być zależny od list przebojów, czy jestem na topie czy nie. Po prostu rock and roll przestał sprawiać mi już przyjemność, poza tym nie chciałem skończyć jak Elvis...
YOKO: - John był jak marionetka kręcąca się w miejscu, w swoim kółku, z którego później zrobił się trójkąt, ale w końcu znalazł wyjście (aluzja Yoko do trójkąta małżeńskiego Johna, Cynthii i Yoko - RK)
JOHN: - Byłem robotnikiem, pochodzę z robotniczej rodziny. Mam szacunek do robotników, mógłbym być robotnikiem, ale nie zrobiłbym na tym kasy - wiem, że brzmi to cynicznie.
YOKO: - Każdy coś robi, John robił muzykę...
PLAYBOY: - Rozmawialiście czasami o muzyce, o nowych płytach?
JOHN: - Tak, o tym zawsze. Tego oboje potrzebowaliśmy - to wszystko przecież zawsze na mnie czekało. Robię teraz nowy album.
PLAYBOY: - Czy nowa płyta w jakiś sposób dotyczy Paula? (McCartneya - RK)
JOHN: - Gdyby miała być tylko dla Paula - nie byłoby warto zaczynać.
PLAYBOY: - Jak rozwiązałeś swoje życie?
JOHN: - Hm... wielu ludzi po prostu nie żyje z Yoko.
PLAYBOY: - I to jest TO?
JOHN: - Nie każdy ma tak udanie dobranego partnera życiowego...
PLAYBOY: - Cóż więc takiego jest w Yoko?
JOHN: - Pokazała mi prostą alternatywę: Nie musisz tego robić, John! Nie? Ależ oczywiście, że nie! Ale, ale... Naturalnie nie było to takie proste. Od 1962 do 1975 miałem w głowie tylko kolejne terminy na wydanie płyty. To ona powiedziała do mnie: Życie jest przed Tobą, zostaw to, chodźmy, czas na golfa, John.
PLAYBOY: - Yoko, jak Ty oceniasz Johna jako gospodarza domu?
YOKO: - Kiedy ja i John gdzieś jesteśmy, w kółko przyjaciele pytają: John, co robisz teraz? Mnie nie pytają, ponieważ jestem kobietą.
JOHN: - Kiedy sprzątam z Seanem (synem Johna i Yoko - przyp. Radek Pachowicz) dom, sadzam ją w fotelu, w szlafroku z papierosem.
YOKO: - Ja martwię się o interesy, o Apple, o McLeana, o nowe inwestycje...
JOHN: - Dbamy o porządek i hierarchię w rodzinie. Musimy mieć eksperta i fachowca od biznesu oraz kogoś do pracy "rękoma". Nasi adwokaci brali 250000$ rocznie. Każdy chciał poza tym mieć więcej niż drugi. Dla The Beatles pracowało prawie 20 prawników. Ale u mnie jest teraz tylko Yoko. I jeżeli ktoś z nas ma talent do robienia interesów - nie jestem nim ja. Wszyscy wokół sądzili tak: Ona jest tylko żoną Johna, na pewno nie pozwoli się nią zastąpić...
YOKO: - Wszyscy prawnicy nadal piszą prosto do Johna, nie do mnie, czasem do mojego adwokata. Mówią, że ze mną nie potrafią się porozumieć. A ja na to, że chcę aby tak mówili, abym zrozumiała, skoro jestem ich szefem.
JOHN: - Ci ludzie nie mogą tego wszystkiego pojąć. Ale muszą i pogodzą się z tym, że Yoko reprezentuje nas oboje. Adwokaci są jak tresowane pieski i Yoko sobie z nimi poradzi.
PLAYBOY: - Dlaczego jednak wróciliście do studia?
JOHN: - Pooddychałem już świeżym powietrzem. Mam teraz sporo do przekazania, mamy z Yoko kilka wyśmienitych pomysłów. Dosyć długo ludzie mieli wyobrażenie o The Beatles, jako o czymś świętym, o czterech facetach stroniących od pracy. Dlatego postanowiłem wrócić do pracy i poszukać czegoś w muzyce. Ale bzdurą jest, gdy słyszę, jak ludzie nazywają mnie cudownym księciem muzyki czy rock and rolla, który robi własną, odmienną muzykę ze swoją orientalną żoną.
PLAYBOY: - Krytycy twierdzą, że najpierw stałeś się samotnikiem, a teraz potrzebne są Ci kontakty z prasą, bo wydałeś nowy album.
JOHN: - To zabawne, zawsze twierdzono, że John i Yoko robią wszystko "pod publiczkę". W jakimś numerze Newsweeka przeczytałem, że reporter nas spytał o powód zejścia do "podziemia". Niezłe co? Nawet nie wiem, że tam zeszliśmy... Krytykować jest łatwo. To zabawne, to tak jakby Gretę nazywać Hughes, a Howarda Garbo (John wymienia tutaj Howarda Hughesa - ekscentrycznego, tajemniczego miliardera amerykańskiego - RK). Wiele pisano o wywiadach z nami, które się nigdy nie odbyły.
PLAYBOY: - A co powiesz na zarzut, że dałeś się manipulować Yoko?
JOHN: - Nonsens, nikt mną nie kieruje. Jedyną osobą, która nie spuszcza mnie z oka jestem ja sam i nie zawsze mi się to udaje.
PLAYBOY: - Czemu więc wielu ludzi tak sądzi?
JOHN: - Posłuchaj, gdy ktoś chce mną rządzić - nieważne czy jest to Maharishi (guru Beatlesów pod koniec lat 70-tych - RK) czy Yoko, dochodzi do momentu, gdy mnie to bardzo wkurza. Sądzenie tak o mnie obraża mnie. Kiedy was nie ma przy Yoko, nie trzymacie jej w ramionach - nic o tym nie wiecie i to nie wasza sprawa. Bo czy to, co ja o Tobie sądzę, ma jakieś znaczenie dla ciebie? Nikt nic nie wie o mnie. Zresztą nie jestem jedyny na świecie. Tutaj i teraz jestem tylko dla niej i dla dziecka.
YOKO: - Wszyscy mnie wokół atakują, ale już się przyzwyczaiłam.
JOHN: - Byłaś zawsze obrażana, moja droga żono. Dla niektórych ludzi to naturalne...
YOKO: - Dlaczego miałabym chcieć kimś kierować?
JOHN: - Ona nie potrzebuje mnie, to ja potrzebuję jej.
YOKO: - Mam własne życie.
JOHN: - Tak, ona nie potrzebuje Beatlesa. Kto zresztą dzisiaj jeszcze potrzebuje Beatlesa?
YOKO: - Dlaczego ludzie tak źle o mnie myślą? Przez dwa miesiące John był z Maharishim, tylko dwa miesiące, a potem ja musiałam wszystko w nim odkręcać, jestem z nim już 13 lat...
JOHN: - Ludzie tak rzeczywiście myślą, Yoko.
PLAYBOY: - Dlaczego?
JOHN: - Bo jak się do czegoś przyczepią... Każdy nam zazdrości, że nam jest ok, mamy mnóstwo forsy jako 1 Beatles, że to, że tamto... nie mają racji. Co ja robiłem, kiedy nie mogłem sobie znaleźć miejsca? Dlaczego jestem z Yoko? Dlaczego to, dlaczego tamto? Kto tego nie rozumie, nie zrozumie niczego. Niech idzie do diabła. Niech się doczepi do Micka Jaggera lub kogoś innego. Bierzcie sobie przykład z niego, nie ze mnie.
PLAYBOY: - To wszystko z Jaggerem podoba Ci się?
JOHN: - Ja tego nie potrzebowałem. Komu się to podoba niech się dołączy do Micka lub Paula. Nie jestem za tym specjalnie, idźcie bawcie się z The Wings czy The Rolling Stones, ok?
PLAYBOY: - A czy myslisz...
JOHN: - Poczekaj, moment. Zostańmy trochę jeszcze przy tym. Możliwe, że niezbyt wyraźnie o tym powiedziałem. Czasem muszę się wyładować. Każdy - wiem to - chociaż raz powiedział, że Paul chciał mną rządzić lub ja nim manipulowałem. Dlaczego nikt nigdy nie spytał, czy Paul i John do siebie pasują. Byłem z nim więcej czasu niż z Yoko, spaliśmy, jedliśmy, co noc i dzień, bawiliśmy się, śpiewaliśmy, komponowaliśmy piosenki. Jasne! Nikt nie twierdził, że jeden jest drugim oczarowany. Fani najwyżej myśleli, że Epstein i Martin (manager i producent zespołu - RK) krótko nas trzymali. Ludzie gratulują Stonesom, że oni są jeszcze tak długo ze sobą. Na Boga! Dlaczego Stonesi są jeszcze razem? Czy sami bez siebie nie poradzą sobie? Może mały wódz Jagger boi się, że jak będzie sam to mu ktoś wbije nóż w plecy? - tak pytano. (jak w Altamont - RK). Beatlesi i Stonesi byli już antykami z dawnych lat. Pokazywano zdjęcia chłopców kiwających tyłkami, a później czterech typów z rozgniewanymi minami. Dowcip przeszłości. Kiedy ma się 17, 18 lat - wszystko jest ok, ma się wielu kumpli, idoli, dziewczyny. Ale gdy wszystko idzie do przodu, w głowie nie pozostaje niestety te 17 lat.
PLAYBOY: - Zostańmy przy początku. Opowiedz o waszym poznaniu.
JOHN: - To było w 1966 roku. Ktoś mi powiedział o jakiejś japońskiej awangardowej artystce z USA. Poszedłem obejrzeć jej galerię. Był tam przewodnik, stanąłem obok i patrzyłem przez lornetkę na wielki szyld ze słowem "TAK". Później zobaczyłem jej tą całą awangardę: zniszczony przy pomocy młotka fortepian, rozwaloną rzeźbę i inne gówna. Ale to "TAK" mnie zaintrygowało więc zostałem. Na jednej ścianie widniał napis "WBIJAJCIE GWOŹDZIE" - spytałem więc czy i ja to mogę robić. Yoko, która stała obok mnie, nie zgodziła się, bo jej galeria miała być otwarta jeszcze przez następne dni. Przyszedł ktoś i powiedział: Hej, to milioner, znasz go? Może coś kupi... I Yoko na to: Ok, możesz za 5 szylingów wbić jeden pensowy gwoździk. A zakłopotany John: Dobrze, staniemy naprzeciwko siebie, dam pani tę piątkę i wbiję przed siebie ten pieprzony gwoździk. Tak faktycznie się poznaliśmy. Nasze spojrzenia się spotkały, ja zrozumiałem, ona zrozumiała i jak to się mówi w filmach... reszta jest historią...
PLAYBOY: - Co było dalej?
JOHN: - Ja wprawdzie byłem nadal jeszcze Beatlesem ale... zaczynałem się zmieniać. W 1966 roku, na krótko zanim poznałem Yoko, byłem w Almerii, w Hiszpanii, grałem tam w firmie Lestera Jak wygrałem wojnę. To zrobiło mi dobrze. Przede wszystkim ta odległość od grupy. Byłem tam 6 tygodni i pisałem tam Strawberry Fields Forever. Praca filmowa dała mi możliwość gruntownego przemyślenia pewnych rzeczy, przed tym szukałem jakiegoś zajęcia dla siebie. Nie miałem jeszcze odwagi wysiąść z łodzi i odpłynąć sam. Kiedy moja miłość do Yoko się rozpoczęła, wiedziałem - o Boże - że to jest to, na co czekałem i czego potrzebowałem. Wszystko było takie nowe, ekscytujące. Lepiej rajcowało niż przeboje, topy, niż szmal itd. Tego się nie da opisać.
PLAYBOY: - Czy miłość twoja i Yoko i jej życzenia oddzieliły ciebie od zespołu?
JOHN: - Jak już powiedziałem, byłem zdecydowany opuścić The Beatles. Wtedy też trafiłem na pierwszą kobietę swego życia. W takich przypadkach zostawiasz wszystko, nie idziesz z kolegami na bilard czy piwo. Możesz iść z kolegami na piwo w wieczorny wieczór - lecz ja spotkałem swoją żonę, wszystko inne dla mnie przestało się liczyć. W 1969 roku pobraliśmy się. To był koniec The Beatles, wszyscy naokoło byli wzburzeni, wtedy - w zespole - nie byliśmy już tylko kumplami. Wszyscy mieli do nas żal, ścigano nas...
YOKO: - Tak jest do dzisiaj. Czytałam gdzieś, że Paul powiedział dokładnie tak: Rozumiem, że John chciał być z nią, ale czemu na zawsze?
JOHN: - Yoko, co leży ci na sercu, to było przed laty.
YOKO: - Nie, nie, nie. On powiedział to krótko. Wie pan, poszłam z Johnem do łóżka bo mi się podobał, a już następnego ranka przede mną stało trzech szwagrów.
JOHN: - Paul poruszył ten temat w piosence Get Back. Byliśmy w studiu, kiedy robiona była ta piosenka, on gdy nas razem zobaczył dopisał refren : Get back, to where you once belonged - (wracaj, tam skąd pochodzisz, gdzie należałaś - tłum. RK)
PLAYBOY: - To prawda?
JOHN: - Tak, on chciał przez to powiedzieć, że mam paranoję.
(Yoko wychodzi z pokoju, dalsza część wywiadu z samym Johnem)
PLAYBOY: - Teraz może porozmawiajmy o twoich - jak nazwała ich Yoko - szwagrach. Dlaczego niedorzecznością jest powrót The Beatles?
JOHN: - A czy chciałbyś wrócić z powrotem do szkoły? Dlaczego powinienem wrócić 10 lat wstecz specjalnie dla was? I dla was tworzyć iluzję, która nie może już dalej egzystować?
PLAYBOY: - Zapomnijmy więc o iluzji. Dlaczego chcesz tworzyć nadal muzykę ale bez Beatlesów?
JOHN: - Dlaczego Beatlesi powinni jeszcze coś dawać? Oni już mają po 10 lat więcej, czy to możliwe? Ale proszę jeszcze raz? Tak?
PLAYBOY: - Ok, porozmawiajmy więc o muzyce, a nie o cudach.
JOHN: - Ciekawe, czy Dean Martin i Jerry Lewis chcieliby jeszcze raz wystąpić dla mnie (para tych znakomitych aktorów stworzyła doskonały duet komediowy - RK), specjalnie dla mnie. Cóż to takiego, w końcu ludzie tego żądają. Całe te gadanie o Comeback The Beatles sprowadza się do tego, czy wy tego chcecie? Tak?
PLAYBOY: - Wróćmy więc do muzyki. Zgodzisz się, że Beatles to najlepszy rock and roll jaki kiedykolwiek powstał?
JOHN: - Nie, lecz jestem Beatlesem więc nie mogę tak obiektywnie tego stwierdzić. Jestem z ich każdej płyty niezadowolony. Mogę przy każdej piosence znaleźć jakiś błąd, niedoróbkę. Ale byliśmy najlepszą grupą świata, bezapelacyjnie. Ale kiedy zagrasz mi nasze numery, to mógłbym coś nowego zrobić przy każdym z nich. Wczoraj np. słyszałem w radiu Lucy... . Straszne, ten numer jest strasznie spieprzony, widzę teraz, że nie zrobiliśmy wielu rzeczy właściwie. I tak wróciliśmy do pierwotnego pytania o Beatles i ich muzykę. Mieliśmy dobre piosenki i bardzo mierne.

PLAYBOY: - Uważa się powszechnie, że muzyka, którą Paul tworzy z Wings nie dorównuje jego beatlesowskiej sztuce. Myślisz, że twoje solowe piosenki są równie dobre jak np. Hey Jude itd.?
JOHN: - Imagine, Love i kilka innych mogą się mierzyć z każdą piosenką The Beatles.
PLAYBOY: - To jest niewiarygodne, że byliście jedynym zespołem, który tworzył tak genialną muzykę, tą najlepszą.
JOHN: - Kiedy jedna dobra rzecz się kończy ludzie myślą o tym jak o końcu świata. Ale ja mam 40 lat, Paul ma 38, Elton, Dylan i inni - jesteśmy względnie młodymi ludźmi i przed nami dalsze 40 lat produktywności, tak chce Bóg, mimo że ludzie czekają na ostatni koncert The Beatles. Nie chcę powiedzieć, że np. I Am The Walrus jest lepsze od Imagine. To niech ocenią inni, ja robię TĄ muzykę i to jest prawda.
PLAYBOY: - Powiadasz, że nie można cofnąć 10-ciu lat. Za dużo się zmieniło... Nie masz jednak odczucia, że przeżycie jeszcze raz tego samego byłoby szalenie ekscytujące?
JOHN: - Ekscytujące? W swoim czasie Elvis wszystko cofnął. Nie wiem. Jestem zadowolony, kiedy słucham jego płyt, ale nie chcę wyjmować go z grobu. The Beatles nie odżyją, nie zaistnieją już nigdy. John, Paul, George i Ringo może i mogliby dać jeden wspólny koncert, ale to nie byłoby to samo, nie będziemy już mieli 20 lat i ci ludzie, którzy nas wtedy słuchali, także.
PLAYBOY: - Pozostaje więc tylko nostalgia?
JOHN: - Moje motto to "z oczu do myśli". To moja życiowa dewiza. Może dlatego patrzę w przyszłość z romantycznym odczuciem, najważniejsze dla mnie jest to co robię teraz.
PLAYBOY: - Jaka jest generacja ludzi, która posiada uczucia oznaczające muzykę, zachowanie, które umarło wraz z The Beatles?
JOHN: - Jeżeli oni nie zrozumieli The Beatles, to co do diabła, mielibyśmy dla nich zrobić? Mamy nadal dzielić chleb i mięso dla mas? Musimy być nadal dla nich bo oni tego żądają? Nie rozumiem tego.
PLAYBOY: - Ale podniósł się znowu szum wokół sprawy połączenia zespołu!
JOHN: - Słyszałem w radiu niedawno kilka rzeczy o The Beatles, było Green Onion. nie, chyba Glass Onion. No nie, ja nawet nie znam własnych kawałków, niektóre sobie sam przesłuchiwałem, gdyż są w radiu rzadko grane.
PLAYBOY: - Było coś takiego, pogłoska, jakoby Paul nie żyje, ponieważ coś tam śpiewałeś w I Am The Walrus, tak?
JOHN: - Tak, ale ten wiersz był tylko żartem. Ja go napisałem kiedy chciałem Paulowi wyjaśnić: "Tutaj obierz swoją własną drogę, gdyż ja ciebie opuszczam". Wracając do Glass Onion - jest ona piosenką niepospolicie zagraną. Kiedy jakaś radiostacja robi program o The Beatles to oczywiście puszcza Help, Yesterday czy Hey Jude itp. Nagraliśmy tyle piosenek, ale zawsze słychać tylko te znane. Czy jednak jakiś prezenter powiedział kiedyś coś takiego, że np. chciałby nam czterem podziękować za to, że nie jesteśmy razem i nie psujemy już tylu dobrych rzeczy? Wziąłbym to za dobry znak. Może się kiedyś ludzie przyzwyczają.
PLAYBOY: - Widzieliśmy nieraz koncerty, na których panowaliście nad milionami. Tak było np. w TV-Show Saturday Night Live.
JOHN: - Oglądałem ten program razem z Paulem, później wzięliśmy taksówkę i pojechaliśmy do studia. Nic jednak nie zrobiliśmy, bo byliśmy za bardzo zmęczeni.
PLAYBOY: - Widziałeś ostatnio Paula?
JOHN: - Nie chciałem go denerwować.
PLAYBOY: - A dzisiaj The Beatles są wrogami czy przyjaciółmi?
JOHN: - Żadnym z nich, ja już ich dosyć długo nie widziałem.
PLAYBOY: - Porozmawiajmy o wcześniejszych czasach, ok?
JOHN: - No cóż, Paul wnosił w swoje piosenki szczególny optymizm, podczas gdy ja poruszałem jakieś smutne elementy, dysonanse i pewien rodzaj bluesa. Mogłem komponować głośne, solidne rock and rolle, Paul też, ale on raczej gustował w rzeczach bardziej romantycznych. Ale kiedy w kawałku In My Life czy wcześniejszym This Boy przekonałem się, że i ja potrafię takie rzeczy pisać, to wziąłem się i za ten rodzaj muzyki. Wtedy melodyka The Beatles najbardziej zbliżyła się do siebie. Paul wiele ćwiczył na instrumentach, mawiał często do mnie: Czemu nie ćwiczysz, nie pracujesz nad czymś nowym, w tej piosence ten ton masz zły itd. Z drugiej strony byłem właściwie tym jedynym, który umieszczał piosenki tam gdzie one powinny być. Wiele piosenek pisaliśmy po połowie.
PLAYBOY: - A jak wam szło z tekstami?
JOHN: - Czułem się zawsze lepiej przy znajdowaniu odpowiednich słów, chociaż Paul jest także fachowym tekściarzem, lecz sam w to nie wierzy, teksty pisze raczej niechętnie. Wtedy zamiast się tym zająć poważniej ustąpił mi z drogi. Ale Hey Jude ma, do diabła, cholernie dobry tekst, nie mam się gdzie tam doczepić. Ale wracając... Pamiętam, że na początku zaledwie trochę się martwiliśmy o tekst - tylko, żeby piosenki miały jakikolwiek, ona kocha ciebie, ona kogoś kocha, oni się kochają... Moim zdaniem tak jest do dzisiaj - choć ja do tekstów przywiązuję dużą wagę. One muszą się wygadać, nawet gdy się nie słucha muzyki. Takim utworem jest np. Across The Universe.
PLAYBOY: - Czy mógłbyś sobie przypomnieć - przykładowo jeden - tekst, przy którym pracowaliście z Paulem razem?
JOHN: - Przy We Can Work It Out. Paul zrobił pierwszą część, a ja resztę. Paul w zasadzie pisał tam bardzo optymistycznie We can work it out, we can work it out, następnie ja wkraczałem niecierpliwie z Life is very short...
PLAYBOY: - Paul opowiadał historię, a ty filozofowałeś?
JOHN: - Dokładnie tak, byłem taki przed i po The Beatles. Hm... chciałbym zawsze wiedzieć czemu jest tak, a nie inaczej, zresztą chciałbym móc patrzeć na wszystko powierzchownie, nie potrafię jednak.
PLAYBOY: - Kiedy pisałeś czy tworzyłeś piosenki takie jak We Can Work It Out to współpracowałeś z Paulem, ale przecież to ty utrzymywałeś, że większość piosenek napisaliście oddzielnie, mimo że umieszczaliście oba nazwiska pod tytułami.
JOHN: - Tak, to był mały fałsz. Robiliśmy wiele wspólnie, nawet oko w oko ale w zasadzie to wszystkie piosenki powstawały oddzielnie.
PLAYBOY: - Więc wiele napisaliście oddzielnie?
JOHN: - Tak. Sgt. Pepper był np. pomysłem Paula i on sporo się przy tej płycie napracował. Kiedyś zawołał mnie i powiedział: Masz teraz czas, idź do studia i napisz jakąś piosenkę. Do Sierżanta w ciągu 10 dni dostarczyłem Lucy... i A Day In The Life. Wtedy nie rozmawialiśmy wiele ze sobą, więc dlatego byłem wkurzony na cały ten projekt. Widzę jednak teraz dokładnie, że wtedy konkurowaliśmy ze sobą.
PLAYBOY: - Czy ta cała "wojna" była korzystna dla ciebie?
JOHN: - Już od samego początku. Robiliśmy płytę w 12 godzin, firma chciała co 3 miesiące nowego singla, musieliśmy pisać piosenki w samochodach, hotelach.
PLAYBOY: - Co teraz sądzisz o wspólnej pracy z Paulem?
JOHN: - Nie uważam tego za stracony czas, za coś strasznego. Nie chciałbym, aby to jakoś źle zabrzmiało, ale ja Paula nie potrzebowałem. Łatwiej powiedzieć co on otrzymał ode mnie, niż odwrotnie.
PLAYBOY: - Przejdźmy do Ringo? Co sądzisz o nim jako muzyku?
JOHN: - Zanim się spotkaliśmy, Ringo w Liverpoolu już uchodził za gwiazdę. Był już zawodowym perkusistą i grywał w znanych, brytyjskich grupach, na długo przedtem zanim my mieliśmy własnego bębniarza. Nie wiem wprawdzie gdzie on by wylądował bez The Beatles, ale myślę, że bez względu czy byłby aktorem czy piosenkarzem - wyszedłby na swoje. To w nim tkwi. Ringo jako perkusista był bardzo krytykowany, nie zachwyca może bezbłędną techniką, ale na perkusji Ringo grał tak, jak Paul na basie. Paul jest czy był jednym z najbardziej pomysłowych, pełnym inwencji basistą wszech czasów. Połowa basistów dzisiejszych skradła większość rzeczy, pomysłów od McCartneya. Myślę, że Ringo i Paul mogliby grać w każdej rockowej kapeli świata. Może nie są za dobrzy technicznie, ale kto tak naprawdę jest, każdy się myli. Możemy owszem krytykować, ale jako muzycy Ringo i Paul są tak samo dobrzy jak inni.
PLAYBOY: - George?
JOHN: - All Things Must Pass jest dobre ale za długie.
PLAYBOY: - Jak na razie nie wspominasz nic o George'u.
JOHN: - Zdenerwowałem się jego książką I Me Mine. On o tym powinien wiedzieć. Zebrał całą biografię, ale ogromnie dużo opuścił. Przez to rodzi się wrażenie, że mój wpływ na jego życie był równy zero. W tej książce spotyka się Boga i cały świat - mnie nie.
PLAYBOY: - Dlaczego nie?
JOHN: - On jest 3 czy 4 lata młodszy ode mnie. Między nami dwoma panowała i miłość i nienawiść, George był często zły na mnie, że dawałem mu - jako jego opiekun - lanie i odsyłałem do domu. On wprawdzie tego nie napisał, ale ja to widzę. Gdy zaczynaliśmy on był dla mnie uczniakiem. Ja już studiowałem na Akademii, kiedy Paul i George chodzili jeszcze do szkoły. Miałem już za sobą pierwsze kontakty alkoholowe i seksualne. George był łebkiem i chciał się włóczyć ze mną i Cynthią, moją późniejszą żoną. Pamiętam jak kiedyś George zawołał mnie do Taxmana, jego mocnego wtedy numeru. Chciał ode mnie rady, przyszedł do mnie po pomoc, bo nic chciał iść do Paula, który zresztą mu nigdy nie pomagał. Ja właściwie także nie chciałem. Myślałem wtedy: Nie pomagaj, wystarczy, że masz sporo pracy nad swoimi i Paula numerami. Ale nie chciałem go zranić, więc powiedziałem Ok. George do tego czasu w zasadzie nie pisał piosenek, jako piosenkarzowi napisaliśmy mu tylko jedną piosenkę (I'm Happy Just To Dance With You - z A Hard Day's Night - RK). Pierwsza piosenka, którą śpiewali Ringo i George była moja. Szukałem im jakichś łatwych rzeczy do zaśpiewania. Więc przy okazji czytania książki miałem ochotę się zemścić. Ale nie zrozum mnie źle, ja zawsze lubiłem młodość. Z The Beatles jest już ona za nami, ale jest zawsze z nami czterema.
PLAYBOY: - Twój ulubiony temat? Co John chciałbyś zaproponować? Wasz główny problem - dla całej czwórki - połączenie się i gigantyczny koncert?
JOHN: - Z dobroczynnością nie mam nic wspólnego.
PLAYBOY: - Promotor tego przedsięwzięcia, Sid Bernstein, marzy o wielkich, telewizyjnych koncertach-gigantach, gdzie was czterech gra i zgarnia mnóstwo forsy. Szacują to na ok. 200 milionów dolarów.
JOHN: - To pomysł Bernsteina, kupa forsy, wielki showbusiness i łzy ściekające na kolana.
PLAYBOY: - Ale faktem jest, że 200 mln $ dla biednych krajów np. Ameryki Płd...
JOHN: - Ludzie ciągle tylko o tym słyszą, że Beatlesi powinni tą forsę tam wysłać itd. Wiesz, USA ciągle się zbroją za miliony dolarów, a ślą miliardy do tych państw, które to nam mogłyby pomagać. Gdy jedzenie jest już połknięte, to co dalej? To starczy przecież tylko na jeden dzień, tam forsa mogłaby iść codziennie, za Peru przyjdzie Harlem, później Anglia. Nie będzie żadnego koncertu, musielibyśmy resztę życia poświęcić na koncertowanie, nie jestem do tego przygotowany. Nie!
(Do pokoju wchodzi ponownie Yoko)
PLAYBOY: - Odnośnie waszego majątku to New York Post krótko twierdzi, że jesteście w posiadaniu około 150 mln $.
JOHN: - Nigdy się do czegoś takiego nie przyznawaliśmy.
PLAYBOY: - Post twierdzi, ze tyle macie.
JOHN: - Tak Post powiedział? Okay, więc jesteśmy bogaci, co z tego?
PLAYBOY: - A wasza polityczna filozofia? Czy trzymasz za socjalizmem?
JOHN: - W Anglii są dwie możliwości, można należeć do robotników lub do kapitalistów. Jestem konserwatystą klasy, do której należę, instynktownie jestem socjalistą, jakim nigdy nie byłem. Uważałem, że ludzie o zęby i zdrowie powinni się martwić sami, teraz już mi to przeszło. Dawniej pracowałem dla pieniędzy, chciałem być bogaty; do diabła - czy to nie paradoks, że teraz jestem socjalistą? Wcześniej z powodu moich pieniędzy miałem poczucie winy. Ale traciłem je prawidłowo - rozdając dolary i pozwalając je sobie zabierać - choć sporo zostało.
PLAYBOY: - Wiadomo jednak, że kapitalistyczna gra kieruje nami, tobą. Otrzymujesz wciąż tantiemy The Beatles?
JOHN: - Tak, to prawda.
YOKO: - Oczywiście, żyjemy przecież w kapitalistycznym świecie. Zginie ten, co zechce od razu wszystko zmieniać. Trzeba najpierw o siebie zadbać. Ja mówię sobie, że jestem tutaj jedyną socjalistką. Sama nie mam ani centa, wszystko należy do Johna, ja jestem "czysta". Inwestuję jego pieniądze i muszę się sama o wszystko martwić. Dawniej pieniądze były dla mnie czymś nieprzyzwoitym, uważałam, że nie powinnam brać pieniędzy za to co robię. Kiedy się jednak żyje w dzisiejszym społeczeństwie można lub trzeba obrać tylko dwie drogi: siły lub robienia pieniędzy. W ciągu tych sześciu lat żyliśmy wśród ludzi tzw. podziemia, ale to nie było chyba dobre.
PLAYBOY: - Wciąż więc idziecie naprzód?
YOKO: - Zarabiając pieniądze, wydajemy je. Kiedy się chce robić interesy trzeba to robić z miłością i poświęceniem. Kocham egipską sztukę i kupuję ją nie dla materialnej wartości ale dla magicznej siły, która mi pomaga. Tak samo z domami, kupuje tylko takie, które są dobrymi inwestycjami a nie takimi, w których chcielibyśmy zamieszkać.
PLAYBOY: - Ostatnio pisano, że chcecie kupić część wybrzeża Atlantyku.
YOKO: - Kiedy się widziało tamte domy, to łatwiej to sobie wyobrazić. Chcemy faktycznie kupować i inwestować...
PLAYBOY: - Zamieszkacie tam?
YOKO: - Dla wielu ludzi wspaniałym miejscem jest publiczne miejsce w parku, gdzie można wszystko robić. John i ja bardzo dużo spacerujemy, dlatego chcemy mieć własny, oddzielny park.
PLAYBOY: - Posiadacie bydła za ok. 60 mln $, to prawda?
YOKO: - Nie wiem tego. Jestem kiepska w liczeniu, bardziej się orientuję w wartościach rzeczy.
JOHN: - Sean i ja pojechaliśmy w końcu tygodnia do kraju. Yoko mogła lecieć z nami, ale wolała kupować krowy. Bardzo się wtedy z niej śmiałem. Całymi dniami się nie widzieliśmy. Rokowania handlowe były bardzo pracochłonne i czasochłonne. Wreszcie z gazet się dowiedziałem, że Yoko kupiła po bardzo dobrej cenie, tylko ona to potrafi.
PLAYBOY: - John, potrzebujesz tych wszystkich domów?
JOHN: - To dobre rzeczy.
PLAYBOY: - Więc potrzebujesz 150 mln $, nie byłbyś zadowolony ze 100 lub jednego?
JOHN: - Więc cóż powinienem uczynić? Wszystko rozdać i żyć na ulicy? Trudno żyć bez forsy, wiesz o tym. W zespole było tak samo, nie mógłbym od tego uciec. Pieniądze szłyby za mną jak cienie, czy będę miał 1 dom czy 400 - niczego to nie zmieni.
PLAYBOY: - Ale przecież twoje ostatnie lata były swoim rodzajem ucieczki.
JOHN: - To tak jest. Ludzie tego nie rozumieją. Jestem znanym człowiekiem, o którym się mówi, że wszystko wie, ale to Yoko jest moim nauczycielem. Wszystko co wiem - wiem od niej. Ona też taka była jakim ja byłem w Nowhere Man. Ona jest moim Don Juanem (indiański pisarz, poeta Carlos Castaneda, propagujący magię - RK). Ludzie tego nie kumają.
Ja z moim Don Juanem się ożeniłem, to żmudne do opowiadania. Mój Don Juan nie musiał mi prawic komplementów, śmiać się z moich dowcipów - to wszystko.
PLAYBOY: - Yoko, czy czujesz się nauczycielką Johna?
YOKO: - Zanim mnie spotkał, miał i robił mnóstwo rzeczy, których ja nie znałam. Wyjazdy, trasy koncertowe itp. Tak więc ja także wiele się od niego nauczyłam, mój wpływ na niego może polegał na tym, że ja wykorzystałam swoją kobiecą siłę. Kobiety ją rozwijają (zresztą mężczyźni mają też swoją), obie się razem uzupełniają. Mężczyźni często poddają się władzy swoich żon, bez względu na to czy tego chcą czy nie.
PLAYBOY: - Czy Yoko jest więc guru Johna?
JOHN: - Nie, Don Juan nie ma wielbicieli, nie szuka pociechy u uczniów itd...
PLAYBOY: - Więc jak się uczyłeś?
JOHN: - Don Ono powiedziała: Idź drogą, nie rozglądaj się, wypędziła mnie pustego, nie byłem z nikim szczery, ze sobą również. Pierwszy raz tego doświadczyłem.
PLAYBOY: - Rozmawiacie ze sobą o swoim rozstaniu?
JOHN: - Tak, rozstaliśmy się na początku lat siedemdziesiątych. Miała mnie dosyć, a ja chciałem popłynąć w wszechświat.
PLAYBOY: - Co było dalej?
JOHN: - Najpierw myślałem: Hurra!!! Teraz pożyję jak młody bóg. Następnie zbudziłem się któregoś ranka i spytałem się siebie: Co jest? Chcę do domu!!! Byłem bez niej 18 miesięcy, ale mieliśmy ze sobą ciągły telefoniczny kontakt. Powiedziałem jej: Nie podoba mi się to wszystko, chcę do domu, mogę, proszę? A ona na to: Jesteś jeszcze daleki od tego, aby móc wrócić do domu. I co się na to mówi? Ok, z powrotem do butelki. Proszę się nie dziwić, przy butelce zrozumiałem jak się czuję. Mój duch był chory. Całe 18 miesięcy były jak długie, stracone tygodnie. Nigdy jeszcze tak nie chlałem. Zrozumiałem, że chciałem się w butelce utopić. Przebywałem wtedy blisko z największymi alkoholikami spośród muzyków.
PLAYBOY: - To znaczy?
JOHN: - Harry Nilsson, Bobby Keyes, Keith Moon. Wszyscy czegoś szukaliśmy. Sądzę, że Harry zawsze czegoś szukał. Harry! Jeżeli czytasz te słowa to wiedz, że Bóg chroni ciebie gdziekolwiek jesteś. Ale Jezu, ja musiałem odejść, zanim "to" jednego z nas złapało. Pytaliśmy się, kto będzie pierwszym? Najnieszczęśliwszy był Keith. (Keith Moon - perkusista The Who - umarł 8 października 1978 roku na skutek przedawkowania narkotyków i alkoholu - RK)
PLAYBOY: - Dlaczego tak się niszczyliście?
JOHN: - U mnie przez rozstanie, nie umiałem się pozbierać. Inni mieli swoje dno, swój grunt pod nogami. Wtedy naszym mottem było zdanie: ZOSTAWIĆ WSZYSTKO I ZGINĄĆ. Nie mogłem dojrzeć drogi wyjścia. Źle mi jest, kiedy myślę o tym czasie - ale to była dobra lekcja.
PLAYBOY: - Yoko, dlaczego rzuciłaś Johna?
YOKO: - Było ku temu wiele powodów. Jestem kimś, który wciąż idzie naprzód. Na naszej płycie, tej nowej, jest jedna piosenka, która o tym mówi. Zamiast toczyć przed sobą problemy, wolę je ominąć i przeć naprzód. Ale jestem kobietą, która bez swego mężczyzny u boku daleko nie zajdzie. Zazwyczaj kobiety wnikają w swoich mężczyzn, ja nie czyniłam tego nigdy.
JOHN: - Yoko widzi facetów jak swoich asystentów, ale z różnymi stopniami intymności. A ten tutaj idzie teraz się wysiusiać.
(John wychodzi z pokoju)
YOKO: - Do tego nie mogę nic więcej dodać. Kiedy spotkałam Johna, wokół niego i jego przyjaciół było mnóstwo kobiet. On musiał się otwierać często pierwszy i ja go wtedy rozpoznawałam naprawdę, często też cierpiałam sama lub razem z nim.
PLAYBOY: - Dlaczego?
YOKO: - Otwartość prześladuje mnie. Uchodziłam za kobietę, która była odpowiedzialna za rozpad The Beatles i była winna temu, że już nigdy się nie zeszli. Ale moja artystyczna działalność również ucierpiała na tym, myślałam już wtedy o uwolnieniu się od roli Pani Lennon, dlatego dobrze się stało, że John poleciał do Los Angeles i zostawił mnie na dłużej samą. Ja przeżyłam wiele. Jeszcze całkiem na początku, John był jeszcze Beatlesem, byliśmy razem w pokoju, leżeliśmy w łóżku, drzwi były zamknięte, ale nie na klucz. Wszedł jakiś facet do środka i rozmawiał z Johnem jakby mnie tam wcale nie było. To było nieprawdopodobne. Byłam niewidoczna. Ludzie z kręgu Johna widzieli we mnie niebezpieczeństwo. Słyszałam, że nawet były plany pozbycia się mnie.
PLAYBOY: - Jak na to reagowałaś?
(wchodzi John)
YOKO: - Społeczeństwo, ogół, nie może zrozumieć, że kobiety także można wykastrować. Ja tak właśnie się czułam. W okresie "przed Johnem" było wszystko w porządku. Moje prace nie sprzedawały się bardzo dobrze ale mogłam spokojnie żyć. Miałam własną dumę i nagle z dnia na dzień zaczęłam uchodzić za pasożyta.
JOHN: - Kiedy razem z Yoko zaczęliśmy wszystko robić, no wiesz wywiady, konferencje itd. zażartowaliśmy, że moglibyśmy być chętnie "puszczeni" z torbami. Kiedyś jeden facio ze świty The Beatles powiedział, do niej, że ona teraz nie musi pracować, bo ma wystarczająco dużo pieniędzy jako pani Lennon. Gdy Yoko mi się z tego poskarżyła, nie mogłem zrozumieć o co jej chodzi. Ten chłopak - powiedziałem - to przecież stary, dobry Charlie, jest z nami już od 20 lat. Podobnie wydarzyło się w studiu. Gdy Yoko powiedziała do technika tonu, że lepiej by było, gdyby go trochę podwyższył, ten popatrzył na mnie i spytał : A ty, co na to powiesz John? Wtedy tego nie zauważałem, ale teraz wiem o co jej wtedy chodziło.
YOKO: - Kilka lat takich historii i jesteś wykastrowany. Ja w dotychczasowych układach z mężczyznami byłam tą połową, która zarabiała pieniądze. I nagle żyję z mężczyzną, który ma więcej pieniędzy niż ja. Trudno mi było się z tym pogodzić. Postanowiłam dłużej tego nie znosić, miałabym wciąż te same kłopoty, nawet gdybym żyła z innym mężczyzną niż...
JOHN: - JOHN - J - O - H - N mu na imię.
YOKO: - ...z Johnem. Ale on był nie tylko Johnem. Był także swoją grupą i ludźmi wokół siebie, gdy mówię John, nie mam na myśli tylko wyłącznie jego.
JOHN: - Pomimo tego jestem Johnem, pochodzi to od Johanna.
PLAYBOY: - Wyrzuciłaś go?
YOKO: - Tak.
JOHN: - Ona nie znosi idiotów, za których wychodzi za mąż, tak jak za mnie.
PLAYBOY: - Jak się czułaś przy ponownym spotkaniu?
YOKO: - Zaczęłam rozumieć, że John nie jest tym głównym problemem. John był godnym miłości człowiekiem, ale to ludzie wokół niego gnębili go. Zaczęliśmy między sobą "po cichu" uzgadniać wiele rzeczy. Ja chciałam dalej iść pewnie, byłam zadowolona, że John, że jego inteligencja...
JOHN: - Słyszałeś to!!! Zrozumiałeś!?
YOKO: - On był taki inteligentny, tak bardzo, żeby się zorientować, że była to ostatnia szansa uratowania naszego małżeństwa, nie dlatego, żebyśmy się nie kochali, tylko dlatego, że tego wszystkiego było dla nas za wiele. Gdybym została nadal tą samą panią Lennon, nic by się nie zmieniło.
PLAYBOY: - Więc co się zmieniło?
YOKO: - Pomogło mi to bardzo, że zaczęłam troszczyć się o interesy, pomogło mi to w odzyskaniu swej dumy. Dobrze też było wiedzieć, że także Johnowi jest potrzebna zmiana ról, korzystna dla niego.
JOHN: - Nauczyliśmy się, że dla rodziny dobre jest to, gdy oboje pracują, na nowo uporządkowaliśmy swoje priorytety. Na samej górze jest Yoko i rodzina, wszystko jest temu podporządkowane.
YOKO: - Trwało to jakiś czas, zanim stało się to dla nas zrozumiałe i czytelne. Żyjemy w społeczeństwie hm... "albumowym". Rozwody i rozstania są popierane. Firmy zatrudniają chętniej samotnych. Ci pracują więcej i nie myślą ciągle o domu i rodzinie. W dzisiejszych czasach jest bardzo mało czasu na uczucia, które dotyczą rodziny czy związków uczuciowych. Wiesz doskonale, co się mówi kobietom po 20-tce: Jeżeli w następnych kilku latach nie będzie pani miała dzieci, to później będzie coraz trudniej i w pełni nigdy nie poczuje się pani kobietą.
JOHN: - A Yoko urodziła Seana w 43 roku życia.
(oboje się wesoło śmieją )
YOKO: - Ponieważ społeczeństwo potrzebuje siły roboczej powinno ono popierać posiadanie dzieci. Kiedy kobieta chce zrobić karierę, to musi się wyprzeć tego, że ma łono i macicę. Dzisiaj to wygląda tak, że tylko uprzywilejowane rodziny mają dzieci.
JOHN: - Wszyscy inni są albo robotnikami albo konsumentami.
YOKO: - Decydować jeszcze będzie wielki X ale...
JOHN: - Za późno, już jest na taśmie ... (śmieje się)
YOKO: - Ale społeczeństwo....
JOHN: - Poczekaj, aż przyjdzie wielki Y !
YOKO: - Społeczeństwo zniesie podział ról należących do kobiet i mężczyzn, dzieci będą hodowane w probówkach.
JOHN: - Tu przytoczyliśmy Huxleya.
YOKO: - Ale nie musimy iść tą drogą. Żadnego z naszych organów nie można ukryć.
JOHN: - Niektórzy z moich najlepszych przyjaciół są organami.
YOKO: - Nowe albumy...
JOHN: - Znowu do muzyki ? Ok.
YOKO: - Nasz nowy album z tym walczy.
PLAYBOY: - Więc jak się rozwinęło Wasze nowe życie, jak je na nowo uporządkowaliście?
JOHN: - Zrozumieliśmy jak ważne jest dla nas posiadanie dzieci, doceniliśmy to. Przeszliśmy piekło aby je mieć; było poronienie i wiele innych problemów. Sean jest prawdziwym dzieckiem miłości. Lekarze powiedzieli nam, że nie będziemy mogli mieć dzieci, ze spermą było coś nie w porządku, podobno za te moje "młodzieńcze nadużycia" - nie było żadnych. Yoko miała 43 lata, beznadziejnie - mówili lekarze, przeżyła zbyt dużo poronień. Tylko chiński lekarz od akupunktury, w Frisco powiedział: Bądźcie razem, kochajcie się, żadnych tabletek, alkoholu, dobrze jeść - za 18 miesięcy będzie dziecko. Lekarz w Anglii powiedział, że to bzdura. Gdy Sean się urodził, wysłaliśmy mu kolorowe zdjęcie synka, które otrzymał tuż przed śmiercią. Niech Bóg da mu wieczne odpoczywanie.
PLAYBOY: - Były jakieś problemy z wiekiem Yoko?
JOHN: - Nie, tylko w związku z wcześniejszą skrobanką Yoko i moją diabelną sławą. Każdy lekarz przy transfuzji chciał dać złą krew Yoko. Ona już nie mogła się poruszać i cała drżała. Pobiegłem do pierwszej napotkanej pielęgniarki i poprosiłem szybko o doktora. Gdy ten wszedł do pokoju nie skierował się w stronę Yoko tylko podszedł do mnie uśmiechnięty i coś tam zaczął mówić o mojej muzyce itd., że chciał mnie dawno poznać. Zawarczałem: Moja żona umiera, a pan chce rozmawiać o muzyce?
PLAYBOY: - Sean ma 5 lat, czy wie, że jego ojciec był Beatlesem?
JOHN: - On nie rozróżnia The Beatles od mamy i taty. On myśli, że Yoko też była Beatlesem. W jego zbiorze nie ma płyt The Beatles. Polubił dosyć wcześnie rock and roll, chwilowo lubi Hound Dog. Sądzi, że to piosenka o polowaniu. Sean nie idzie obowiązkowo do szkoły. Uważamy, że czytać, pisać, liczyć nauczy się gdy zechce lub gdy Rząd powie, że on musi. Z tym nie będę walczył, ale nie uważam aby on musiał się koniecznie uczyć. Ma wielu kolegów do zabaw, ale też często przebywa z dorosłymi. Ze wszystkimi się świetnie dogaduje. Gdy dzieci bawią się po "wariacku", przyczyna leży w tym, że dorośli nie są jeszcze gotowi do wychowywania dziecka. Większość dorosłych boi się ciągłej troski o dzieci.
PLAYBOY: - Julian, twój syn z pierwszego małżeństwa, jest już nastolatkiem. Czy widujesz go?
JOHN: - Moja pierwsza żona Cyn uczyniła siebie jedyną opiekunką, czy jak to się tam nazywa. Mam zamiar zobaczyć się z nim w czasie ferii. Ale często dzwonimy do siebie. Nie jest to idealny związek między synem i ojcem, ale jest. On ma 17 lat i w przyszłości będziemy tworzyli silnie związaną parę. W ciągu tych lat będzie w stanie poznać portret Beatlesa, a przede wszystkim będzie umiał spojrzeć poza obraz, który świadomie bądź nieświadomie stworzyła mu jego matka. Chwilowo interesuje się dziewczynami i motorowerami.

PLAYBOY: - Ładnie mówiłeś o swoim związku z Julianem. Ale mówisz jednocześnie, że Sean jest Twoim pierwszym dzieckiem i dzieckiem miłości, czy nie czujesz, że możesz tym ranić Juliana?
JOHN: - Nie chciałbym go okłamywać. 90% mieszkańców tej planety, szczególnie na tzw. Zachodzie jest spłodzonych przypadkowo, w sobotnią noc po butelce whiskey. A więc większość to produkty przypadku. I ja i Julian należymy do tej grupy, Sean jest natomiast dzieckiem chcianym i w tym leży różnica. Jest jednak moim synem bez względu na to, czy to się stało pod wpływem whiskey czy pigułek. Należy do mnie i będzie należał nadal.
YOKO: - Yoko, a twój stosunek do córki?
YOKO: - Straciłam Kyoko gdy miała 5 lat. Nie troszczyłam się za bardzo o nią, ale była zawsze ze mną - na scenie, w galeriach, w urzędach. Mimo to bliższy jej był mój ex-mąż.
PLAYBOY: - Co było dalej?
YOKO: - Poznałam Johna, rozstałam się z mężem (Tony Cox - RK). Wziął Kyoko do siebie; regularnie ją uprowadzał. Próbowaliśmy, by była z nami.
JOHN: - To był thriller, otwarta walka, gdy my oraz nasz manager Allen Klein (manager Beatlesów po Epsteinie - RK) próbowaliśmy pozyskać Coxa. Punkt widzenia Tony'ego był taki: Masz moją żonę ale mojego dziecka nie będziesz miał i nigdy nie dostaniesz. W ciągu trwania tego sporu zapomnieliśmy o Yoko i dziecku. Ja czułem się w tym fatalnie. To był pojedynek. Cox uciekł w góry, a ja i szeryf staraliśmy się go upolować. Później sąd przyznał nam prawo do opieki. Yoko nie chciała do tego mieszać sądu ale ja i Allen zrobiliśmy to.
YOKO: - Pewnego dnia zadzwonił Allen i powiedział, że wygraliśmy. Zapytałam gdzie moje dziecko. Wiedziałam, że Tony i Kyoko bardzo bali się sądu, Tony wtedy przepadł. On czuł się mocny w swym przekonaniu, że my bogacze ze swoimi pieniędzmi możemy wszystko, że prześladujemy go, to dawało mu siłę.
JOHN: - Szukaliśmy go po całym świecie. Tylko Bóg wie gdzie on teraz jest. JEŻELI CZYTASZ TERAZ TONY TO DAJ O SOBIE ZNAĆ! STARA SPZRECZKA JEST JUŻ ZA NAMI, NIE CHCEMY CIĘ DALEJ PRZEŚLADOWAĆ, NAROBILIŚMY JUŻ I TAK WIELE ZŁEGO.
YOKO: - Zatrudnialiśmy prywatnych detektywów. Jeden z nich kiedyś zadzwonił i powiedział dokładnie tak: Już ją prawie mieliśmy, ale oni dodali dodali gazu i uciekli nam. Stałam się histeryczką. Co znaczy - już ją prawie mieliśmy, przecież mówimy o moim dziecku.
JOHN: - Prześladowaliśmy ich jak jakichś przestępców.
PLAYBOY: - Ile lat ma teraz Kyoko?
YOKO: - 17, tyle co Julian.
PLAYBOY: - Być może wróci do ciebie jak będzie starsza.
YOKO: - Myślę, że ją na zawsze straciłam. Kiedyś w Hiszpanii, John z adwokatem zaplanowali uprowadzenie Kyoko. Zrobiliśmy to i wylądowaliśmy przed sądem. Sędzia poszedł z Kyoko sam do pokoju i spytał z kim chce zostać, wybrała Tony'ego. Przeklęliśmy ją. Myślę, że ona bała się, że jak będzie z nami to nie będzie się mogła widywać z ojcem.
JOHN: - Gdy będzie miała 20 lat zrozumie, że byliśmy idiotami. Wiemy w każdym razie, że zachowaliśmy się jak idioci, może jednak będzie dana nam jakaś szansa.
YOKO: - Być może straciłabym Kyoko, gdyby John nie grał. Przy rozstaniu z Tonym byłyby zawsze kłopoty. {do Johna} To wszystko z Kyoko szło tak paskudnie, gdyż wy mężczyźni, Tony i ty zabraliście się za to. Przy Julianie była Cyn i ja i wszystko poszło o wiele lepiej.
PLAYBOY: - Mogłabyś to bardziej wyjaśnić.
YOKO: - Byliśmy kiedyś zaproszeni do Kyoko na urodziny. John został w domu, nie chciał się spotkać z Tonym, ale do Juliana poszliśmy oboje.
JOHN: - O Boże, teraz już wszyscy wszystko będą wiedzieli.
YOKO: - Gdy byłam sama zaproszona do Tony'ego nie mogłam pójść, ale John sam odwiedzał Cynthię.
JOHN: - Co jednemu wolno...
YOKO: - Dla Juliana wszystko było łatwiejsze, ponieważ ja nigdy nie byłam przeszkodą.
JOHN: - Ale ja już odmówiłem milion razy "Zdrowaś Mario...", cóż do diabła mógłbym jeszcze uczynić?
PLAYBOY: - Po tych waszych wszystkich doświadczeniach dlaczego zostawiłaś wychowywanie Seana Johnowi?
YOKO: - To było zgodne z moimi odczuciami. Nie jestem taka jak inne matki, myślę zresztą, że to jest niemożliwe w dzisiejszym życiu i społeczeństwie. Kobiety są szarpane w różnych kierunkach, zbyt dużo się wymaga od nich. Dlatego powiedziałam do Johna...
JOHN: - Jestem jej ukochanym małżonkiem.
YOKO: - ...Ja noszę dziecko 9 miesięcy, to wystarczająco długo, potem już ty się o nie troszcz. To brzmi wprawdzie bardzo mocno, ale przecież dzieci należą do obojga rodziców, jeżeli matka "nosi" dziecko, a ojciec je wychowuje to odpowiedzialność jest podzielona po połowie.
PLAYBOY: John, czy mężczyźni muszą się zamieniać rolami z kobietami aby stać się mądrzejszymi?
JOHN: - Ja musiałem. I proszę nie zapominać - najwięcej na tym zyskałem. Teraz mogę zrobić krok do tyłu i powiedzieć: Sean skończy niebawem 5 lat i te pierwsze lata spędził razem ze mną i jestem z tego dumny. Mam teraz 40-tkę i dopiero teraz życie się toczy jak należy, czuję się dobrze, ale jestem trochę zdenerwowany, tak jakbym miał znowu 21 lat ale teraz jesteśmy we dwoje.
YOKO: - Gdy jest się razem, wszystko jest do osiągnięcia.
PLAYBOY: - John, a jak dalece interesuje cię dzisiejsza pop-scena?
JOHN: - Punk - bardzo lubię, bo jest czyste, naturalne, ale nie popieram ludzi, którzy się sami zabijają.
PLAYBOY: - Nie zgadzasz się więc z fragmentem piosenki Neila Younga Rust Never Sleeps - Lepiej jest wydać wszystkie pieniądze niż zostać zapomnianym.
JOHN: - Nienawidzę tego. Lepiej dla mnie gdy żołnierz zmarnieje, niż zostanie zabitym. Nie mogę znieść kultu Sida (Viciousa, basisty kultowego zespołu punkowego Sex Pistols, oskarżonego o zamordowanie swej przyjaciółki, w więzieniu popełnił samobójstwo - RK), Jamesa Deana czy nawet Johna Wayne'a. To zawsze to samo, czy robi się bohatera z Sida czy z Jima Morissona... Dla mnie to złom, szmelc. Ja czczę wszystkich, którzy przeżyli: Glorię Swanson, Garbo... Mówi się, że John Wayne zwyciężył raka, ale tylko dlatego, że uważano go za prawdziwego mężczyznę. Wiesz, szkoda, żałuję, że on zmarł - żal mi jego rodziny - ale on został przecież pokonany przez raka. Nie chcę, aby mój syn uwielbiał kiedyś Viciousa czy Wayne'a. Czego on może się od nich nauczyć? Niczego, tylko śmierci, czego się może nauczyć od Viciousa? Za co umarł Sid? Za to, żebyśmy mogli dalej grać rocka? To wszystko śmiecie. Ja jestem za zdrowymi i żywymi.
PLAYBOY: - A teraz czego słuchasz?
JOHN: - Klasyki, pop, muzykę japońską, indyjską, ludową...
PLAYBOY: - A Ty, Yoko?
YOKO: - Niczego.
PLAYBOY: - Kupujesz płyty?
YOKO: - ...albo czy czytam gazety, magazyny, albo oglądam TV? Nie.
PLAYBOY: - John! Nieuniknione pytanie. Czy słuchasz swoich albumów?
JOHN: - Własnych najmniej.
PLAYBOY: - Nawet swojej klasyki?
JOHN: - Mówisz poważnie? Już choćby dla żartu i wściekłości nie słuchałbym ich. Gdy czasami to robię - myślę o czasach kiedy powstawały - jak aktor oglądający się w starym filmie. Wspominam studio przy Abbey Road, nagrania, kto z kim się kłócił, o co, gdzie siedziałem - w rogu z tamburynem.
YOKO: - Nie przysłuchujemy się chętnie pracy innych, ale analizujemy wszystko, co akurat słyszymy.
PLAYBOY: - Czy ty Yoko, byłaś fanem The Beatles?
YOKO: - Nie, dzisiaj oczywiście wiem więcej o ich muzyce, niż wtedy. Zdarza się, że John w restauracji mówi: O, grają coś George'a! a ja tego nie znam.
PLAYBOY: - John, chodzisz na koncerty?
JOHN: - Nie. Nie jestem tego typu fanem. Chętnie słucham A Whole Lot A Shakin' Jerry Lee Lewisa, ale nie widzę konieczności oglądania go na żywo.
PLAYBOY: - Twoje piosenki są często grane. Co wtedy czujesz?
JOHN: - Jestem zawsze z tego dumny. Już samo to, że próbują bardzo mnie cieszy, gdyż wiele z nich nie jest łatwo zrozumieć. Idę do restauracji, a tam ktoś już gra Yesterday. W Hiszpanii musiałem się podpisać po zagraniu przez niego Yesterday. On nie mógł pojąć, że ja tej piosenki nie napisałem. Ale myślę, że z I Am The Walrus też mógłby chodzić od stołu do stołu.
PLAYBOY: - Jakie to odczucie mieć taki wpływ na tylu ludzi?
JOHN: - Wtedy - to nie byliśmy rzeczywiście my czy ja. Taki był czas. Wlazłem w to przez rock and roll lat 50-tych. Nawet nie śniłem o tym by robić muzykę "drogi życia"
(way of life). Ale pewnego dnia wlazłem w to na dobre.
PLAYBOY: - Czy przypominasz sobie co ciebie naprawdę po raz pierwszy zelektryzowało w muzyce?
JOHN: - Rock Around The Clock - o ile sobie dobrze przypominam. Bill Haley - jak każdemu wtedy - podobał mi się. Ale tak imponującego nie widziałem go już później nigdy. Dopiero Heartbreak Hotel Elvisa położył mnie.
YOKO: - Jestem pewna, że są ludzie, których życie zmieniło się poprzez muzykę indyjską, Bacha lub Mozarta. Miejsce i czas przyczyniły się do kariery The Beatles jak żadnego innego zespołu. Coś się wreszcie zdarzyło. To był rodzaj wielkiej magii. Jak gdyby czterech młodych ludzi siedziało przy stole i wywoływało ducha. Beatles byli w pewnym sensie medium, potężnym - nie można tego ot tak sobie pominąć. Byli ludzie, czas, miejsce, był czas i jego młodzież i niesamowita zdolność zachwycania się i entuzjazmowania.
PLAYBOY: - Ale żaden współczesny artysta czy grupa nie poruszyła świata tak jak The Beatles.
JOHN: - A co poruszyło The Beatles?
PLAYBOY: - Właśnie, proszę powiedz.
JOHN: - Ok. Skądś dmuchnął wiatr i w końcu coś poruszył. Nie chcę powiedzieć, że byliśmy na statku tylko flagami, gdy łódź się poruszyła. Być może siedzieliśmy na bocianim gnieździe i pierwsi krzyknęliśmy Ląd!!! , ale wszyscy siedzieliśmy w tej przeklętej łodzi.
YOKO: - Beatles byli społecznym fenomenem, ale nie byli zbytnio przekonani do tego, co robili...
JOHN: - Ta mowa o The Beatles nudzi mnie śmiertelnie.
PLAYBOY: - Co myślisz, gdy twierdzi się, że rock po Beatlesach to tylko nowsze wersje tego co oni już stworzyli i nagrali?
JOHN: - Każda muzyka już kiedyś była. To jest raptem tylko kilka nut, tonacji, wariacje - nic więcej. Proszę spróbować wytłumaczyć dzieciakom z lat 70-tych, którzy na koncertach Bee Gees szaleją, że ta muzyka to tylko nowe nagrania Beatlesów. Bee Gees nie da się zarzucić nic, cokolwiek, oni robią piekielnie dobrą robotę.
PLAYBOY: - Czy jednak muzyka The Beatles nie jest inteligentniejsza?
JOHN: - The Beatles byli bardzo intelektualni, więc mieli na tej płaszczyźnie więcej aplauzu, aprobaty. Ale siła The Beatles nie leży właściwie w ich inteligencji, to była po prostu ich muzyka. Dopiero jak jakiś facet w londyńskim Times napisał, że w It Won't Be Long można znaleźć eolskie epizody solowe, to zaczęła nam się przysłuchiwać cała warstwa średnia.
PLAYBOY: - Stosowaliście te eolskie następstwa akordów?
JOHN: - Do dzisiaj nie wiem, o co mu chodziło.
PLAYBOY: - Jak reagowałeś na złe interpretacje swych przebojów?
JOHN: - Na przykład?
PLAYBOY: - Np. z wersami Paul Is Dead, co prawda wyjaśniłeś już to nieporozumienie w Glass Onion, ale jak to jest z fragmentem I burried Paul w I Am The Walrus?
JOHN: - Cranberry sauce - to śpiewałem.
PLAYBOY: - A jak wyjaśnisz koniec piosenki: Smoke pot, smoke pot, everbody smoke pot?
JOHN: - Nonsens, kazałem chórowi spiewać Everybody's got one... , ale jeżeli 30-osobowy chór śpiewa przeciwko 30 wiolonczelistom, do tego dochodzi rockowa grupa The Beatles, to zrozumiałe, że tekst jest nie do wyłapania.
PLAYBOY: - Każdy coś z tego miał?
JOHN: - Weź co chcesz, penisa, pochwę, odbyt...
PLAYBOY: - Czy ruszało cię to, gdy twoje piosenki były destrukcyjnie interpretowane i jak np. Charles Manson (przywódca sekty, która wymordowała grupę osób w domu Romana Polańskiego, w tym jego żonę Sharon, ulubioną piosenką Mansona była Helter Skelter - RK) sądził, że teksty wskazywały konkretne cele.
JOHN: - To nie miało nic wspólnego ze mną. To jest tak jak z tym mordercą, Synem Sama, który rozmawiał z psem (maniakalny morderca w Nowym Jorku, złapany oświadczył, że to pies kazał mu mordować - RK). Manson był szczytowym typem człowieka, ludzi, którzy wpadli na ten pomysł z Paul Is Dead, albo myśleli, że inicjały Lucy In The Sky With Diamonds oznaczają LSD i z tego wysnuwali wnioski, że ja pisałem o halucynacjach...
PLAYBOY: - Więc jak jest z Lucy... ?
JOHN: - Pewnego dnia Julian przyszedł z obrazkiem, który namalowała jego koleżanka Lucy. Było tam kilka gwiazd na niebie i on nazwał tak ten rysunek, takie to proste.
PLAYBOY: - Czy interesuje cię to, że analitycy i historycy muzyki pop określają The Beatles jako społeczny fenomen?
JOHN: - To nieważne. Czy ważne jest, ile miał czerwonych ciałek krwi Elvis? Pewnie życie seksualne Briana Epsteina będzie wydane w serii Hollywood Babyloon.
PLAYBOY: - Skąd więc pochodzą plotki o Epsteinie i Lennonie?
JOHN: - Byliśmy w Hiszpanii na wakacjach - i ludzie już twierdzą, że między nami coś było. Byliśmy pijani. Tak, to było prawie jak stosunek ale nie był doprowadzony do końca. To był mój pierwszy kontakt z pederastą. Pojechaliśmy razem, ponieważ Cynthia była w ciąży, zostawiliśmy ją i jazda do Hiszpanii. Tam się działy super komiczne rzeczy, siadaliśmy razem w kawiarni i Brian przyglądał się chłopcom, a ja się go pytałem: Podoba ci się, a jak byłoby z tym?

PLAYBOY: - Czy możemy jeszcze pogadać o piosenkach?
JOHN: - W porządku.
PLAYBOY: - Zacznijmy od In My Life.
JOHN: - To był mój pierwszy utwór w ciągu całego życia, który napisałem bardzo świadomie. Przed nim pisaliśmy proste numery a la Everly Brothers lub Buddy Holly, bez jakiegoś szczególnego przemyślenia. Tekst był z reguły pozbawiony znaczenia. Praca nad In My Life zaczęła się w czasie podróży autobusem do City. Najpierw wypisałem wszystkie miejscowości, które sobie przypomniałem - to było cholernie nudne. A więc postanowiłem wszystko zapomnieć, usiadłem sobie przytulnie i tak oto przyszedł tekst o ulubionych miejscach, przyjaciołach i ukochanych z minionych dni. Paul pomógł mi trochę w środkowej części.
PLAYBOY: - Yesterday?
JOHN: - O Yesterday wszyscy wszystko już wiedzą. Naturalnie jest to piosenka Paula, jego dziecko. Dobrze zrobione, bardzo piękne - ale nigdy nie życzyłem sobie napisania takiego utworu.
PLAYBOY: - With A Little Help From My Friends?
JOHN: - To Paul z odrobiną mojej pomocy (with a little help of mine).
PLAYBOY: - I Am The Walrus?
JOHN: - Pierwsza linijka została napisana podczas wycieczki do Acidu. Druga linijka na następnej. Skompletowana została już gdy poznałem Yoko. I Am The Walrus była po części satyrą na Hare Krishna.
PLAYBOY: - She Came In Through The Bathroom Window?
JOHN: - To Paul. Byliśmy w Nowym Jorku z racji założenia Apple. On wtedy poznał Lindę, być może to ona weszła do niego przez te okno łazienki, nie wiem. Ale ktoś musiał się wdrapać przez te pieprzone okno.
PLAYBOY: - When I'm Sixty-Four?
JOHN: - Także Paul - od początku do końca. Nigdy, nawet we śnie nie przyszedł by mi do głowy pomysł napisania takiej piosenki. Są rzeczy, o których ja nigdy nie myślę i właśnie starość jest jedną z nich.
PLAYBOY: - A Day In The Life?
JOHN: - Tak jak brzmi tytuł, dokładnie. Czytałem pewnego dnia gazetę i wpadły mi do głowy dwie historie, jedna o spadkobiercy Guinessa, który zginął jadąc samochodem. Na następnej stronie było sprawozdanie o 4 tysiącach dziur w Blacburn Lancashire, na ulicy. Paul przyczynił się do powstania refrenu I'd love to turn you on. Ta piosenka jest piekielnie dobra.
PLAYBOY: - Możemy iść dalej z songami, które mają dla ciebie znaczenie osobiste?
JOHN: - Wciąż te wspomnienia.
PLAYBOY: - Zacznijmy od I Wanna Be Your Man.
JOHN: - Paul i ja napisaliśmy ją właściwie dla Stonesów. Byliśmy z Epsteinem w klubie w Richmond, gdzie grali The Rolling Stones. Potrzebowali piosenki a my pierwszy raz przysłuchiwaliśmy się temu co oni robią. Paul miał już prawie gotową piosenkę, zagraliśmy ją im a Mick powiedział, że jest w ich stylu. Więc usiedliśmy i napisaliśmy ją do końca.
PLAYBOY: - Strawberry Fields Forever?
JOHN: - Pola Truskawkowe istnieją rzeczywiście, jako dziecko mieszkałem na Penny Lane, później już sprowadziłem się do cioci, która mieszkała w ślicznym domku na przedmieściu. Dom miał ogród - a sąsiadami byli lekarze i adwokaci i tym podobni - nic z atmosfery slumsów, która zawsze była wstawiana w biografie Beatlesów. Jeżeli się mówi o systemie klasowym w Anglii to było to pół klasy wyżej niż u Paula, George'a i Ringo, którzy wychowali się w mieszkaniach kwaterunkowych. W pobliżu domu było Strawberry Fields, chodziliśmy tam, sprzedawaliśmy lemoniadę. Zawsze się nam tam podobało, tak wpadłem na ten tytuł.
PLAYBOY: - Wtedy mieszkałeś u ciotki; czy żyje twoja matka?
JOHN: - Nie. Została zabita przez policjanta, który spił się u mojej ciotki po pracy, przypadkowo nie było mnie w domu. Straciłem matkę dwa razy, raz gdy miałem 4 lata i przeprowadziłem się do ciotki, potem - gdy zmarła. Byłem rozgoryczony, moja agresywność bardzo wzrosła, miałem wtedy szansę odbudowania swego związku z matką, miałem 16 lat.
PLAYBOY: - Twoja matka miała na imię Julia - czy to ta Julia z piosenki zamieszczonej na Białym Albumie?
JOHN: - Ta piosenka poświęcona jest jej i Yoko.
PLAYBOY: - Jaki miałeś stosunek do ojca? Zostawił was "na lodzie" i wypłynął w morze. Czy widziałeś go jeszcze kiedyś?
JOHN: - Nie spotkałem go nigdy dopóki nie miałem sporo szmalu.
PLAYBOY: - Ile miałeś wtedy lat?
JOHN: - 24 lub 25. Zobaczyłem go w małym hotelu, był zmywaczem talerzy, czy coś takiego. Wcześniej napisał do mnie i chciał nawiązać kontakt. Ja byłem wściekły za to, co zrobił matce, mnie, rodzinie. Obudził się gdy byłem już sławny i bogaty. Przedtem nie zatroszczył się o nas nawet przysłowiowym szylingiem. Nie chciałem z nim się wcale spotkać, ale on zmusił mnie do spotkania przy pomocy prasy. Historię biednego pomywacza gazety, którego syn pławi się w bogactwie opisało sporo gazet. Uległem i znaleźliśmy dość specyficzny, wspólny język. Kilka lat później umarł na raka, w wieku 65 lat ożenił się z dawną sekretarką The Beatles - miała 22 lata, mieli dziecko i to była szczypta nadziei dla człowieka, który całe swoje życie spędził na pijaństwie.
PLAYBOY: - A jakie wspomnienia budzi w tobie Help!?
JOHN: - Gdy Help! (pomocy!) ukazała się na rynku w 65 roku, głośno wołałem o pomoc, naprawdę. Większość ludzi myślała, że utwór jest tylko szybkim rock and rollem. Napisałem tą piosenkę na potrzeby filmu, później rzeczywiście stwierdziłem, że to ja wołam o pomoc. To był mój czas grubego Elvisa. To widać dokładnie w filmie. Jestem tam otyły, niepewny, zagubiony. I śpiewam o tym jak wszystko szło fajnie, gdy byłem młody. Dzisiaj już jestem bardzo pozytywnie nastawiony do wszystkiego, ale miewam jeszcze chwile depresji i bywają dni, w których najchętniej wyskoczyłbym przez okno. Im jestem starszy tym jest mi lżej. Nie wiem czy należy stopniowo brać się w garść, czy też po prostu być spokojnym i tyle... Wtedy gdy The Beatles byli tak apatyczni, mieliśmy swój okrzyk bojowy. Krzyczałem ze wszystkich sił: Where are we going fellows?, a Paul, Ringo i George ryczeli w odpowiedzi: To the top Johnny! . Potem znowu ja: Where is that fellows? , a oni n a to: To the toppermast of the poppermost!. (Dokąd zmierzamy chłopaki? - Na szczyt, Johnny! - A gdzie to jest? - Na samym szczycie szczytów! - tłum. Radek Pachowicz). To było głupkowate wspomnienie z filmu klasy B o Liverpoolu. Liderem na tym filmie był jakiś cholerny Johnny.
PLAYBOY: - Co w okresie Help! nastrajało ciebie tak pesymistycznie?
JOHN: - Było za dużo hałasu wokół zespołu. Już przy śniadaniu wypalaliśmy jointa - byliśmy non-stop pełni marihuany, nikt nie potrafił się z nami porozumieć, bo mieliśmy szkliste oczy i w kółko chichotaliśmy. Żyliśmy w zwariowanym, własnym świecie i dlatego powstała płyta Help! .
PLAYBOY: - Czy I'm A Loser była podobną osobistą deklaracją?
JOHN: - Jedna część mnie jest prawdopodobnie tym przegrywającym, druga - wszechwiedzącym Bogiem.
PLAYBOY: - Cold Turkey - tak narkomani nazywają stan, gdy koniecznie potrzebują nowej dawki - głód narkotyczny.
JOHN: - Ta sprawa się sama wyjaśniła, ten utwór był na indeksie, mimo że był wybitnie antytabletkowy. Jeżeli chodzi o narkotyki - społeczeństwo reaguje na nie jak oszołomione, nie szuka się przyczyn problemu prochów. Dlaczego ludzie biorą narkotyki, przed czym próbują uciec? Czy my żyjemy w tak okropnym świecie, że nie potrafimy obejść się bez używek?
PLAYBOY: - Czy używasz jeszcze tabletek?
JOHN: - Właściwie nie, jeżeli ktoś mi proponuje zapalenie jointa, to może czasem nie odmawiam, ale już specjalnie mi na tym nie zależy.
PLAYBOY: - Kokaina?
JOHN: - Brałem, ale już nie lubię. Beatlesi mieli swego czasu mnóstwo prochów, sporo kokainy też, to głupie lekarstwo, jeżeli po 20 minutach potrzebujesz go znowu. Cała twoja koncentracja skupia się na następnej dawce. Kofeina jest bardziej zrozumiała.
PLAYBOY: - To prawda, że od kilku lat nie bierzesz również acidu?
JOHN: - Tak, teraz już się tak o tym nie słyszy, ale ludzie nadal "latają w kosmos". Nie wolno nam zapomnieć podziękować CIA i Armii za LSD. Chcieli przy pomocy tego kontrolować ludzi, w rzeczywistości dali nam wolność. Cuda się zdarzają.
PLAYBOY: - Połaskotajmy jeszcze trochę twoją pamięć o piosenkach. Jak to jest z Hey Jude McCartneya?
JOHN: - Paul powiedział, że napisał to o moim synie Julianie. On wiedział, że chcę się rozstać z Cynthią, a więc tym samym z Julianem. Paul bardzo często odwiedzał Juliana, był dla niego dobrym wujkiem, przyjaźnili się. Potem napisał Hey Jude, rozumiałem zawsze tą piosenkę jako moje osobiste orędzie.
PLAYBOY: - Because?
JOHN: - Leżałem kiedyś w domu na sofie i Yoko grała na pianinie Sonatę Księżycową. Nagle powiedziałem, żeby zagrała mi jeszcze raz ale od tyłu. Yoko to zrobiła i tak stworzyłem podłoże Because. Ten utwór trochę przypomina Sonatę.. ", tekst jest jednoznaczny, żadnych aluzji.
PLAYBOY: - Give Peace A Chance?
JOHN: - Tylko tyle co mówi tytuł, nic więcej, nic mniej.
PLAYBOY: - Czy jest to rzeczywiście jeszcze jedna kompozycja spółki Lennon/McCartney?
JOHN: - Nie, nie wiem jak tam dostało się imię Paula.
PLAYBOY: - Dlaczego nawet przy oddzielnych kompozycjach pojawiały się wasze dwa nazwiska?
JOHN: - Paul i ja jako 15-latkowie zawarliśmy pewien układ, nigdy nie poszliśmy z tym do notariusza - z którym się po prostu zgadzaliśmy, akceptowaliśmy go. Polegała on na umieszczaniu naszych dwóch nazwisk jak obu autorów, bez względu na to, kto rzeczywiście dany utwór stworzył.
PLAYBOY: - Do You Want To Know A Secret?
JOHN: - Pomysł zaczerpnąłem z piosenki, którą moja matka śpiewała mi gdy byłem mały. Pochodziła z jakiegoś filmu Disneya Do you want to know a secret, promise not to tell, you are standing by a wishing well. To miałem w głowie, gdy pisałem ten song. Dałem go do śpiewania George'owi. Myślałem, że sobie dobrze z nim poradzi ponieważ miał tylko 3 tony, a George nie był jeszcze wtedy najlepszym wokalistą na świecie. W międzyczasie coś tam trochę dołożył, ale wtedy ledwie co doprowadził do końca. Dałem mu ten utwór, aby miał co śpiewać. Później narobiłem sobie mnóstwo kłopotu z umieszczeniem The Inner Light na stronie B singla The Beatles. Ale o tej sprawie on nie pamięta. Nie czułem się z tym wszystkim dobrze, z tym, że ani George ani Ringo nie mieli nic z tantiemów The Beatles (Lennon i McCartney mieli firmę Maclen, do której napływały wpływy ze sprzedaży ich kompozycji, płyt itd., wkrótce George założył Harrisonsongs, a Ringo - Ringos Studio - RK). Gdy nadeszła okazja wywalczyłem dla nich 5% z firmy Maclen. Byłem jedynym, który martwił się o to, aby dostali jakieś pieniądze, ja nie otrzymałem od nich ani centa z ich piosenek. Za moją pracę przy Taxman czy I Need You George'a nie zażądałem niczego, nawet żadnej wzmianki o mnie. Dlatego też byłem zły, gdy myślano, że oszukałem lub ich porzuciłem.
PLAYBOY: - Revolution?
JOHN: - Nagrywaliśmy ten utwór dwa razy (jedyna piosenka zespołu, która w ich oficjalnych wydawnictwach jest w dwóch wersjach - RK). Zrobiłem wtedy wolną wersję i chciałem ją wydać na singlu - jako deklarację zespołu w sprawie Wietnamu i rewolucji. Przeszkadzał nam wiele w tym Epstein, nie mogliśmy nigdy nic mówić o żadnych ważnych sprawach, nic o Wietnamie, wojnie. Na jednym z tournee wreszcie powiedziałem: Od dzisiaj będę odpowiadał na wszystkie pytania. Nie możemy wszystkiego ignorować. Chciałem koniecznie, aby The Beatles mieli na ten temat coś do powiedzenia.
PLAYBOY: - Czy namawiała cię do tego Yoko?
JOHN: - Ona uskrzydliła moją twórczość. To nie było tak, jakby ona dodawała mi jakichś szczególnych bodźców do pisania piosenek - ona mnie inspirowała. Revolution była moją deklaracją na wiele spraw. Ten tekst będzie aktualny zawsze. O polityce myślę dokładnie tak samo jak wtedy. Chcę wiedzieć, w którym kierunku to wszystko zdąża. Jeżeli chodzi o przemoc - nie jestem za tym. Nie znajdziecie mnie na barykadach, najwyżej za kwiatami.
PLAYBOY: - Porusza cię to, że ludzie lgną do twego nowego albumu, ponieważ uważają ciebie za proroka lat 80-tych?
JOHN: - Coś takiego głęboko mnie zasmuca. My nie mówimy nic nowego. Powiedzieliśmy już "A", a resztę dopowiedziały już setki milionów.
PLAYBOY: - Przecież twoje piosenki mają jednak jakąś wymowę.
JOHN: - Nie mogę sobie wyobrazić siebie ustawionego do zdjęcia i odpowiadającego ludziom coś w stylu: Ota ja jestem nowym pasterzem, który pokazuje owieczkom właściwą drogę. Gdy się jednak prosi o głos, to takie niebezpieczeństwo zawsze istnieje.
PLAYBOY: - Naturalnie, szczególnie u ciebie!
JOHN: - Nie można polegać na wzorcach. Nie idź za przywódcą, przestrzegaj czasu.
PLAYBOY: - Teraz zacytowałeś jednego z największych chrześcijan twojej generacji. Czy rozczarowało ciebie "odrodzenie" Boba Dylana?
JOHN: - Nie potrafię się na ten temat wypowiedzieć, to jego prywatna sprawa, on tego potrzebował. Ale cała religijna droga cierpi na fanatyzm, nie chcę reklamować buddyzmu, ale jedno co tam podziwiam, to to, że ta religia nie ma misjonarzy.
PLAYBOY: - Czy byłeś fanem Dylana?
JOHN: - Nie, od Highway 64 i Blonde On Blonde już go nie słucham. Słyszałem je, gdyż zmusił mnie do tego George.
PLAYBOY: - Nadzieje na przyszłość?
JOHN: - Każdy ma swoje nadzieje i marzenia. Nie mam nic więcej do po


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Pon Mar 31, 2008 10:09 am 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Pią Wrz 09, 2005 4:27 pm
Posty: 972
Miejscowość: Warszawa
Świetny materiał, dzięki!

Czy to nie fragmenty tego właśnie wywiadu zostały wykorzystane jako osobista narracja Johna w filmie Imagine? Jakoś tak znajomo mi brzmiały :)

_________________
"Going fast, coming soon,
We made love in the afternoon.
Found a flat, after that
We got married" :)


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Pon Mar 31, 2008 1:15 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Kwi 13, 2005 8:27 am
Posty: 1052
Miejscowość: Warmia
Oczy mnie rozbolały od kompa...ale nic to. Tekst rzeczywiście znajomy - słusznie chyba Hans prawi, że wykorzystano go w "Imagine". Zdaje się, że zabrakło ostatniego zdania Johna..... a może to celowy zabieg? Zupełnie jak niedokończone życie Johna....

_________________
http://www.ratujkonie.pl/.


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Pon Mar 31, 2008 5:43 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Czw Lip 06, 2006 10:52 am
Posty: 1499
Oczywiście, że brakuje ostatniego zdania, nie jest to celowy zabieg, tylko moje gapiostwo :)

Oto brakująca ostatnia część wywiadu:
JOHN: - Każdy ma swoje nadzieje i marzenia. Nie mam nic więcej do powiedzenia. Róbcie wszystko zgodnie z waszymi snami i marzeniami. Jeżeli chcecie ratować Peru - róbcie to! Samodzielne działanie jest wszystkim, nie można wszystkiego zwalać na przywódców. Nie miejcie nadziei, że Jimmy Carter czy Ronald Reagan (John nie wiedział jeszcze, kto zostanie prezydentem - RK), czy John Lennon czy Yoko Ono czy Bob Dylan czy Jezus Chrystus przyjdą i wszystko za was zrobią. Musicie wszystko zrobić sami. Tak mówili wszyscy wielcy ludzie w historii, nikt nie może was dobrze ustawić. Ja, John Lennon, nie mogę was obudzić, możecie to zrobić tylko wy sami, leczyć was nie mogę i nie potrafię, wszyscy sami możecie wszystko osiągnąć.
PLAYBOY: - Co przeszkadza ludziom zaakceptować to, co wcześniej powiedziałeś?
JOHN: - Strach przed nieznanym, ta obawa każe ludziom gonić za marzeniami, iluzją, popycha ich do wojny, gwałtu, miłości, pokoju i nienawiści - wszystko iluzja. Jeżeli się to nieznane akceptuje i ma się wolną rękę - ma się wtedy już połowę wygranej. Dlatego to się wszystko toczy. Kapujecie?

Karol ma rację, niektóre fragmenty wywiadu zostały wykorzystane w filmie Imagine.

Po przeczytaniu tegoż fragmentu, stwierdziłam, że John czasem coś kręci, no bo przeczytajcie sami:

Sean jest prawdziwym dzieckiem miłości. Lekarze powiedzieli nam, że nie będziemy mogli mieć dzieci, ze spermą było coś nie w porządku, podobno za te moje "młodzieńcze nadużycia" - nie było żadnych. Yoko miała 43 lata, beznadziejnie - mówili lekarze, przeżyła zbyt dużo poronień. Tylko chiński lekarz od akupunktury, w Frisco powiedział: Bądźcie razem, kochajcie się, żadnych tabletek, alkoholu, dobrze jeść - za 18 miesięcy będzie dziecko. Lekarz w Anglii powiedział, że to bzdura. Gdy Sean się urodził, wysłaliśmy mu kolorowe zdjęcie synka, które otrzymał tuż przed śmiercią. Niech Bóg da mu wieczne odpoczywanie.

A przecież ostatnie 18 miesięcy John spędził z May Pang i wcześniej w wywiadzie przyznał, że chlał nieumiarkowanie. Do Yoko wrócił pod koniec stycznia 1975 roku, a wiadomo Sean narodził się 9 października 1975 roku.


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Pon Mar 31, 2008 8:24 pm 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Lip 25, 2006 3:03 pm
Posty: 720
Miejscowość: Wieluń
Świetne! Nigdy wczesniej tego nie widziałem! Dzięki! : )


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Pon Mar 31, 2008 11:50 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Kwi 11, 2006 10:21 pm
Posty: 2315
Miejscowość: New Salt
Co za zbieg okoliczności właśnie od jakiegoś czasu pracuję nad tym wywiadem do gazetki fan clubowej. Może nie wszyscy wiedzą, ale Lennon udzielał tego wywiadu przez 10 dni (10,11,12,13,15,16,17,18,22 i 28 września 1980 roku) przez około 30 godzin. Rozmowy(wywiad) prowadzono w Dakocie, studiu Hit Factory i kawiarni La Fortuna.


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Wto Kwi 01, 2008 9:23 am 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Pią Wrz 09, 2005 4:27 pm
Posty: 972
Miejscowość: Warszawa
Hmm, to ten zaprezentowany tu wywiad, to jest właśnie ta całość, czy też fragment załóżmy z jednego dnia?
Jeśli są w tekście wzmianki kiedy Yoko wchodzi i wychodzi z pokoju, to odnosi się wrażenie, że wywiad przeprowadzony był w jednym ciągu.

_________________
"Going fast, coming soon,
We made love in the afternoon.
Found a flat, after that
We got married" :)


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Wto Kwi 01, 2008 10:43 am 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Kwi 13, 2005 8:27 am
Posty: 1052
Miejscowość: Warmia
Też tak myślałam.... Ciekawe czy to kompletny wywiad, czy dobrze scalone fragmenty?

_________________
http://www.ratujkonie.pl/.


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Wto Kwi 01, 2008 1:54 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Sie 28, 2005 10:56 pm
Posty: 4281
Miejscowość: Bielsk Podlaski
A mi się wydaje, że John w 30 godzinach mógłby się o wiele bardziej rozgadać. Chociaż ten fragment wyglada i tak imponująco. Mam nadzieje, że jednak zostanie cos do gazetki i to całkiem spore cos :)

_________________
Image


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Wto Kwi 01, 2008 4:40 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Maj 10, 2006 10:11 am
Posty: 1293
Miejscowość: Piernikowo
Wow, trochę tego było... :D
Ale to na pewno nie trzydzieści godzin...
Czytanie tego nie zajęło nawet dwóch...
Nie wiem...

_________________
"Czekaj i nie trać nadziei"
"Żeby czekać trzeba żyć"
"Do, or not do - there is no try"


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Wto Kwi 01, 2008 9:06 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Kwi 11, 2006 10:21 pm
Posty: 2315
Miejscowość: New Salt
Emeela napisał(a):
Wow, trochę tego było...
Ale to na pewno nie trzydzieści godzin...
Czytanie tego nie zajęło nawet dwóch...
Nie wiem...

Oczywiście to jest tylko fragment, i to nie ma wątpliwości. Postaram się w gazetce umieścić inne wypowiedzi Lennona z tego wywiadu.


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Śro Kwi 02, 2008 8:08 am 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Kwi 13, 2005 8:27 am
Posty: 1052
Miejscowość: Warmia
Z pewną niesmiałością... :oops: a może i mógłbyś Robercie i tu na tym forum zamieścić? :D Miło by było.

_________________
http://www.ratujkonie.pl/.


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Śro Kwi 02, 2008 1:28 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Maj 10, 2006 10:11 am
Posty: 1293
Miejscowość: Piernikowo
bobski66 napisał(a):
Oczywiście to jest tylko fragment, i to nie ma wątpliwości. Postaram się w gazetce umieścić inne wypowiedzi Lennona z tego wywiadu.

Jak dla mnie, możesz zamieścić calusieńki! :D

_________________
"Czekaj i nie trać nadziei"
"Żeby czekać trzeba żyć"
"Do, or not do - there is no try"


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Śro Kwi 02, 2008 4:30 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Kwi 11, 2006 10:21 pm
Posty: 2315
Miejscowość: New Salt
Ania1 napisał(a):
a może i mógłbyś Robercie i tu na tym forum zamieścić? Miło by było.

Emeela napisał(a):
Jak dla mnie, możesz zamieścić calusieńki!

Całego wywiadu jak na razie nie mam. Jeśli będę miał inny fragment niż ten z postu Noelki, postaram się go zeskanować i wrzucić. Najpierw jednak ciekawsze fragmenty wydam w gazetce fan clubowej jeśli tak zadecydują klubowicze. W rezerwie mam też inne wywiady Lennona po polsku.


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Czw Kwi 03, 2008 11:03 am 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Kwi 13, 2005 8:27 am
Posty: 1052
Miejscowość: Warmia
Cytuj:
W rezerwie mam też inne wywiady Lennona po polsku.

Bardzo prosimy o nie!

_________________
http://www.ratujkonie.pl/.


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Pią Kwi 04, 2008 1:48 pm 
Offline
młodszy fan

Rejestracja: Śro Gru 07, 2005 1:04 pm
Posty: 23
Miejscowość: okolice Poznania
Dzięki za ten wywiad.Nie miałem całości tylko fragmenty.


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Pią Kwi 04, 2008 3:00 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Kwi 11, 2006 10:21 pm
Posty: 2315
Miejscowość: New Salt
Ania1 napisał(a):
Bardzo prosimy o nie!

Coś się wymyśli, potrzebuję tylko trochę czasu.


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Pon Maj 19, 2008 1:07 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Kwi 11, 2006 10:21 pm
Posty: 2315
Miejscowość: New Salt
Słowo się rzekło, kobyłka u płota czyli obiecany wywiad Lennona (część 1) dla Playboya z 031 numeru gazetki fan clubowej.
Image
http://img144.imageshack.us/img144/5237/wywiadcz1le8.jpg


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Nie Lip 06, 2008 9:57 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Kwi 11, 2006 10:21 pm
Posty: 2315
Miejscowość: New Salt
Oto druga część wywiadu z gazetki Fan Clubowej.
Image
http://img509.imageshack.us/img509/7554/gazetka0322zf5.jpg


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pią Paź 08, 2010 7:37 pm 
Offline
Nowhere Man

Rejestracja: Pią Paź 08, 2010 3:07 pm
Posty: 3
Mogę się mylić, ale wydaje mi się, że tego wywiadu John udzielił w dniu swojej śmierci (późnym popołudniem 8 grudnia 1980 roku). Na samym początku jest mowa "nagraliście album Double Fantasy" - ten album został wydany 17 listopada 1980. Jest w 100% pewne, że Lennon udzielił wywiadu w dniu swojej śmierci, ale mogę mylić tamten wywiad z tym.


Góra
 Profil  
 
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 24 posty(ów) ]  Idź do strony 1, 2  Następna

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 2 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Szukaj:
Skocz do:  
cron
POWERED_BY