Godzinka przerwy, to się nareszcie mogę wypowiedzieć na forum, czego nie czyniłam od... miesiąca?
W przeciwieństwie do Yer Blue, mnie akurat uderzyło, jak niewiele ten dokument, jeszcze jakiś czas temu wzbudzający straszliwe protesty, odkrył. Jedyne, co dla mnie było wstrząsające, to bezpośrednie dopuszczenie do głosu mordercy. Za to bardzo podobała mi się postawa osób odpowiedzialnych za projekt. Nie roszczeniowa, nie rozgrzeszająca mordercy, przy niepomijaniu żadnych istotnych szczegółów zbrodni. Choć przyznać należy (to nieunikniony efekt takiego przedsięwzięcia), że niestety film skupił się na panu M. i faktycznie przyczynił do skupienia większej uwagi na jego psychice i motywach.
Jednak przyznam, że mnie nie zaskoczył. To, że wywarł duże wrażenie, inna para kaloszy. Nadal jednak nie zaskoczył. Nie pamiętam teraz wszystkich faktów, każdej minuty filmu, mogę się więc mylić... toteż podkreślam z góry słowo "chyba". Chyba nie dowiedziałam się z tego, nawet nie godzinnego dokumentu niczego nowego o sprawie, ani nawet o samym zabójcy. Więcej nawet, niewiele (a może i nic? słuchałam jednym uchem, nagrałam, obejrzę dokładnie później) dowiedziałam się o możliwym praniu mózgu Marka przez służby FBI (tak tylko dla przykładu). Wiem, że film opierał się głównie na wywiadzie z Chapmanem, dlatego też nie odjęłabym za to punktów.... ALE
Może gdyby był obszerniejszy, wzbogacony tylko o wywiad, a śledzący wszelkie poszlaki (tak, jak te domniemane hipotezy włączające zaangażowanie FBI... zdaje się jest jeszcze jedna teoria, ale zapomniałam, na czym się opiera, nie przytoczę więc... ale pamiętam, że coś jeszcze jest) - wtedy pewnie przyklasnęłabym takiemu pomysłowi.
A wywarł duże wrażenie z dwóch powodów:
1) Mam pewnie słabe serce, do dziś każda bodaj najmniejsza wzmianka o śmierci Johna i okolicznościach wokół niej przyprawia je o żywsze bicie. Nagromadzenie tylu informacji oraz całe 45 minut temu poświęcone wystarczy aż nadto.
2) Tak, jak wspominałam wyżej: przynajmniej w pewnym zakresie rzetelność filmu. Nie obejmował wszystkiego, czego bym oczekiwała, ale o tym, co rozpatrzył, opowiedział (przynajmniej względem mojej aktualnej wiedzy na ten temat) bez koloryzowania ani w jedną, ani w drugą stronę.
I to już chyba wszystko na dziś. Może jeszcze kiedyś dopadnie mnie więcej refleksji.
