Polski Serwis Informacyjny The Beatles

Istnieje od 2001 roku. Codzienna aktualizacja, ksiazki, filmy, plyty.
jesteś na Forum Polskiego Serwisu Informacyjnego The Beatles
Obecny czas: Pią Mar 29, 2024 1:23 am

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)




Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 82 posty(ów) ]  Idź do strony Poprzednia  1, 2, 3, 4, 5  Następna
Autor Wiadomość
 Temat postu:
PostWysłany: Pią Maj 27, 2005 10:08 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Sob Sie 30, 2003 12:06 pm
Posty: 1537
Miejscowość: Wrocław
piotr-ek napisał(a):
satfreee napisał(a):
http://jeffmilner.com/backmasking.htm
^
"Zobaczcie" co można usłyszeć w piosence Kiss,Kiss,Kiss Yoko Ono

I wszystko jasne. Yoko to k...a.

edit: A tak swoją drogą to wg mnie wystarczający dowód na to że to ona za tym stoji.


Własnie padłem ze smiechu jak otworzyłem tego linka :lol: :lol: :lol:
Trzeba byc wyjątkowo zawistnym i niesprawiedliwym żeby twierdzic ze tam coś takiego słychać. Przesłuchałem to dokładnie 20 razy zanim zobazyłem lyricsy. myslałem ze bedzie cos oryginalnego, a tu wtopa, zwykle I shot JL... szkoda ze jeszcze JUST tam nie wstawili, myśle że nikt by nie zauważył różnicy bo w tym nagraniu i tak ciezko co kolwiek zauważyć (co by ie bardziej czepialscy nie czepiali: usłyszeć) :wink:

mimio wszystko pozdrowenia

peace


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Pią Maj 27, 2005 10:09 pm 
Kurde!! Ludzie, czy Wy na prawde wierzycie w te pierdoły?
Ja bym powiedział, że w odwróconym Kiss Kiss Kiss słychać jak Yoko podciera sobie tyłek, a nie żadne I shot John Lennon.
To takie same idiotyzmy jak śmierć Paula, związki Beatlesów z szatanem, itp.
Proponuję szukać odwróconych słów Claptona: "Zakosiłem mu żonę!".
Pozdrawiam
gietek

P.S. Podpisuję się pod tym co napisał Greg.


Góra
  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Pią Maj 27, 2005 10:16 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Lut 06, 2005 11:35 pm
Posty: 2038
Miejscowość: Łódź
Ja w pierwszym rzędzie :lol: pomyślałam, że nie nadaję się na gitarzystkę (nawet marną :wink: :roll: ) skoro nic tam nie słyszą (no, poza "Empty Spaces")....... ale w pozostałych to już jakieś wydumane :roll: :wink:

_________________
"Normalność nie jest kwestią statystyki."


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Sob Maj 28, 2005 11:39 am 
Offline
Sierżant Pepper
Awatar użytkownika

Rejestracja: Pon Sie 02, 2004 12:28 pm
Posty: 109
Miejscowość: Kraków/Rzeszów
Ja bez tekstu słyszałem tylko "miss him, miss him, miss him" w "I'm So Tired" (według mnie to całe Paul Is Dead od pewnego czasu stało się zręczna zabawą samych Beatli) i jakieś fragmenty w "Empty Spaces". A w "Kiss, Kiss, Kiss" to rzeczywiście można podstawić prawie każde słowo. Co nie zmienia faktu, że sam kawałek jest świetny. :D

_________________
Patykowy Blog


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Sob Maj 28, 2005 1:51 pm 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Sob Kwi 23, 2005 2:45 pm
Posty: 619
Miejscowość: koło Białegostoku
Ja bez tekstu słyszałem 'The people war beside me" w Imagine, "Miss him (..)" w I'm so tried, i z piosenek "My name is" i "One more time" to chyba wszystko.

_________________
Ic-Zaps


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Pon Maj 30, 2005 9:01 pm 
Offline
Sierżant Pepper
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Lip 25, 2004 10:31 pm
Posty: 138
Miejscowość: Bydgoszcz
To wszystko to sciema. Komus sie nudzi i tyle... Gdyby chcieli napisac lub powiedziec to co jest w tych odwroconych piosenkach zrobiliby to i tyle.
Jak juz mowilam, kazdy slyszy to co chce...
Peace

_________________
...don't make it bad, take a sad song and make it better...


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Pią Wrz 16, 2005 7:09 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Sie 28, 2005 10:56 pm
Posty: 4281
Miejscowość: Bielsk Podlaski
Led zeppelin zabrali mi jakiś dobry rok życia. Co ciekawe zawsze największe wrażenie robiło na mnie "Physical Graffiti". Może dlatego, że zawsze pociągały mnie wydawnictwa dwupłytowe. Jest tam całe mnóstwo świetnych rzeczy jak "In The Light", "In My Time Of Dying", "Down By The Seaside" czy"Ten Years Gone". Jednak z czasem doceniłem "Jedynkę" i dziś uwarzam ją za bezkonkurencyjną. Takie "How Many More Times", "Dazed And Confused" i "Babe I'm Gonna Leave You" bardzo wiele dla mnie znaczą. No i ten Plant! "Trójka" wydaje mi się niedoceniana, a "Czwórka" przeceniana. A swoją przygodę z Zeppelinami zaczełem od 'koncertówki'. Te przedzieranie się przez półgodzinne "Confused" to dopiero była jazda! W ogółe chłopaki na koncertach dawali wszystko z siebie- przez 3 godziny i bez rzadnych przerw. W "Młocie Bogów" fajnie George Harrison reaguje na te koncertowe "podboje' Zeppów. Cytuję: "Ja pier..lę! Jak Beatlesi odbywali trasy, graliśmy przez 25 minut, po czym odpoczywaliśmy przez 15" :lol: :lol: :lol:

_________________
Image


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Pią Mar 31, 2006 2:51 am 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Mar 15, 2006 11:03 pm
Posty: 991
Miejscowość: Karlstad
walrus napisał(a):
Mysle ze jak klikniesz na powyzszego linka i zapiszesz element docelowy, a nastepnie otworzysz za pomocą np. Internet Explorera to powinno Ci pojsc


Jakiego linka? Nie widze zadnego linka :( Czy ktos moglby mi tez przeslac ten moment do tylu? Czytalam o tym dawno, ale ine potrafie przekrecac plikow wave...

Zeppelini. Najwazniejszy (swojego czasu) zespol w moim zyciu. Oprocz, rzecz jasna, Beatlesow. Zeppelini otworzyli mnie na szereg nowych gatunkow muzycznych - blues, blues-rock, folk, rock progresywny (posrednio)... W jakis sposob od nich zaczal sie moj owczesny kilkuletni okres hipisowania...Muzycznie tez w zasadzie potem sie posypalo - metal itd... Dzieki nimi na serio wrocilam do rocka lat 90tych i konca 80tych, ktorego po prostu "sluchalam" bez prob systematyzacji, spojrzenia na rozwoj gatunkow z lotu ptaka itp. Na punkcie Beatlesow mialam manie jednak najsilniejsza - Zeppelinowska dorownywala tylko jesli chodzi o muzyke, oraz hmm. fizyczny wyglad (mlody Plant), natomiast nie wplyneli tam na mnie sposobem bycia, pogladami... Nie stworzyli dla mnie tak kompletnej przestrzeni - przepelnionej psychodelia, niesamowitym brytyjskim poczuciem humoru, absurdem, intelektualnymi wtretami, wierszykami, odbieraniem swiata, filmami... Wiadomo, nie musze kontynuowac. Czegos az TAK kompletnego nie bylo w przypadku Zeppelinow, ale namieszali nie mniej w moim zyciu (muzycznie), i z pewnoscia nie mniejsze wrazenie czysto muzyczne zrobili. Sluchajac Beatlesow nie zachwycalam sie nigdy az TAK BARDZO wirtuozerstwem muzycznym - bardzoej kompozytorskim i wokalnym.. A przy LZ nagle dotarlo do mnie JAK mozna grac na gitarze (Page to moj gitarzysta nr jeden), JAK mozna grac na bebnach (Bohnam to moje perskusista numer jeden) i JAK mozna spiewac (Plant to.. jeden z moich ABSOLUTNYCH faworytow wokalnych) i jak mozna wypelniac przestrzen za pomoca basu i organow... Kompletnie nowy swiat muzyczny, kompletnie nowa przestrzen.

AQle bez Beatlesow nie poznalabym LZ.
Ech, nie opisalam jeszcze mojego pierwszego razu z Beatlam (bo bedzie dlugi.. dluzszy niz moje dotychczasowe posty ;)i, a zaczynam od Zeppelinow.. trudno.

Polowa osmej klasy podstawowki, czyli mam wtedy jakies 14 lat. Od poltora roku maniakalnie slucham Beatlesow. Maniakalnie postrzegam rzeczywistosc przez ich "figury". Na szczescie - w mojej klasie mam dwie bliskie przyjaciolki, ktore tak samo wariuja na ich punkcie (sama zostalam zarazona nimi, udalo mi sie zarazic jedna z przyjaciolek, ktora z kolei zarazila ta druga:) Mania powoduje, ze... no niemalze wierzymy, ze John moze naprawde zyc ;) To jest tak... jasne, ze nie doslownie... Jasne, ze "bawimy sie" w to.. ale jednoczesnie potrzeba zmaterializowania go w jakiejs postaci sprawia, ze jesli napotykamy na swojej drodze jakichs kilkudziesieciuletnich rockerow, ktorzy nam sie kojarza w jakis sposob z Johnem... I na takiego natrafiamy sie. Rany, ile domyslow, teorii, jakiejs takiej dzieciecej (jeszcze mocno wtedy) fascynacji... Nazywamy go miedzy soba "John".. I totalnie szalony pomysl (rocker mieszkal niedaleko mojej przyjaciolki - tej, ktora mnie zarazila Beatlami), zeby zagadac z nim. Ktos gdzies kiedys slyszal ponoc, ze mowil po angielku. A moze...?

Serce w gardle, pot ze zdenerwowania na twarzy (ja i moja przyjaciolka z klasy) i palec zatrzymany w pol drogi nad przyciskiem domofonu... Przelamanie sie... Jednak Polak ;) Co najdziwniejsze - naprawde ma ksywke John, i to jak nabardziej od Beatli... Jak najbardziej rock - gra w zespole.

A long story short (kilka razy w ciagu jakichs chyba 3 miesiecy mialysmy okazje z nim zamienic kilka slow - rany, jak ja teraz pomysle, jak takie 14-letnie dzieci musialy go meczyc swoim nagabywaniem, i jak dziwnie to musialo wygladac.. Ale to wlasnie byly TE WSPANIALE CZASY i TA MANIA... W kazdym razie, pamietam, jak zostalo nam zadane pytanie - czego sluchamy, poza Beatlesami. Czy znamy Kiss (kojarzylam ich wtedy z wygladu tylko) i czy sluchamy Led Zeppelin. Led co? Pierwszy raz w zyciu wtedy uslyszalysmy te nazwe.

Przychodze do domu, i krzycze od progu: "Maaaamaaaa? Led Zeppelin, kojarzysz ich?".
Lece do sklepu muzycznego, kupuje (oczywiscie na kasecie) rewelacyjny koncert "Unplugged" Kissow.. W innym muzycznym prosze o wlaczenie jakiejs plyty Zeppelinow. Facet mial tylko "Houses Of The Holy"- wlaczyl, posluchalam moze z minutke, stwierdzilamw duchu, ze niezle, ale szkoda, ze kobieta spiewa (!!!!!!! ;), i ze moze do nich wroce.

Ale w miedzyczasie moja przyjaciolka (ta, ktora ze mna wtedy rozmawiala z nim) bardziej sie postarala i nabyla.. AZ DWIE KASETY. Nie wiedzac zupelnie nic o ich dyskografii trafila najlepiej jak mogla - II oraz III :) Pamietam... To byl chyba juz kwiecien, czekanie na korytarzu na jakas nudna lekcje... I podekscytowanie przyjaciolki, ze zespol jest rzeczywiscie SWIETNY, tak, jak nam polecal, ze co prawda jedna plyta (II) jej sie srednio podoba, to III jest genialna. Na owej nudnej lekcji puscilami fragment utworu, ktory zrobil na niej najwieksze wrazenie "Since I've Been Loving You". A trzeba zaznaczyc, ze poza bluesem w Beatlach, bluesa jako takiego wtedy nie trawilam. I tak jakos.. dziwny wydal mi sie ten kawalek ;))) (Nie musze chyba mowic, ze po bodajze trzecim przesluchaniu odbilo mi kompletnie na punkcie tego wlasnie kawalka?) Inne utwory, ktore zdazylam przesluchac, tak jednym uchem, juz ciekawsze.. Taki.. fajny nastroj... Inne niz wszystko, czego do tej pory sluchalam... Ale prawdziwy szok przyszedl z ta "gorsza" plyta.. Nie pamietam, czy bylo to tego samego dnia przed inna lekcja, czy tez nastepnego dnia rano, fakt, ze pamietam jak usiadlam na podlodze, opierajac sie o sciane, przed wejsciem do klasy, na jakies przerwie, i wlaczylam play... Po raz pierwszy uslyszalam, rozdarte na fulla w walkmania, "Whole Lotta Love"... Dobrze, ze na niczym nie siedzialam, bo spadlabym z wrazenia. To byl KOP, inaczej nie potrafie tego opisac. Szczeka poszla mi totalnie w dol, ciary zaczely mnie przechodzic... A kiedy utwor doszedl do tego zmyslowo-psychodelicznego pasazu wymieklam kompletnie... Chwile potem - bach bach - solowka z brzmieniem gitary (jak ja uwielbiam Les Paul Gibsony!!!) tak niesamowitym, tak ostrym, tak wwiercajacym sie... bach bach - i znowu, bach, bach - i dalej kilkanascie dziewkow gitarowych, bach, bach - pararara - i wracamy do poprzedniego modulu...

Od sasiada pozyczylam Best Of (jakies pirackie) - pamietam, jak ZMIOTLO mnie takze po raz pierwszy uslyszane Schody do nieba...

Em. Wiec tak to sie zaczelo, potem dostalam jeszcze wiekszego dziaba, kiedy obejrzalam "The Song Remains The Same".. wtedy zaczela mi sie twajaca przez jakies 2 lata Plantomania... Moja pierwsza postac, poczatki liceum (a moze jeszcze koncowka podstawowki?), pierwsze sesje - w Mlotku - nazwalam ja Plantimor, a oparta byla calkowicie na tym rycerskiej sekwencji - The Song Remains The Same/Rain Song.

A jesli chodzi o plyty? Absolutnie najbardziej pierwsze trzy (Pierwszy ich album odkrylam chyba jakis miesiac pozniej - wlasnie ten album sprawil, ze zakochalam sie calkowicie w bluesie). Zaraz potem czwarta oraz Physical, oraz soundtrack z filmu, czyli koncertowka. Do Cody nigdy sie nie przekonalam. All My Loving nie trawie. Przejadlo mi sie bardzo szybko, poza tym to nie TO Led Zeppelin, ktore pokochalam. Heavy-blues rockowe lub folkujace. Lub eksperymentujace.

CO? Juz prawie trzecia? To ja juz koncze :)


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Pon Kwi 03, 2006 3:34 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Sie 28, 2005 10:56 pm
Posty: 4281
Miejscowość: Bielsk Podlaski
A możesz coś więcej dodaś o 'jedynce'?

to moja ulubiona płyta Led Zep. inna niż wszystkie, nawet troche psychodeliczna, ale jak określić ta muzykę...może Hard/psycho/blues/rock 8) :roll: :)
niezwykle różnorodny album i powalający wokal Planta...na niektórych pózniejszych troche mu przybladł...

_________________
Image


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Pon Kwi 03, 2006 6:48 pm 
Offline
Lovely Rita
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Gru 14, 2005 9:32 pm
Posty: 373
Z tego co pamiętam to jedynka mi się nie podoba :)
Physical Graffiti też mi nie podpasił, ale tego słuchałem już tak bardzo dawno, że gust mi się mógł od tamtej pory porządnie zmienić.
Wiem, że niektóe kawałki mi się jednak podobały.
Dla mnie Dwója Rulez!!! Przede wszystkim za brak muzycznej nudy, jaka mnie raziła w wyżej wymienionych albumach.
Po drugie brzmienia powalają! Ta płyta jest genialna pod każdym względem.
Whole Lotta Love to jest klasyk klasyczny! Jak byłem młodszy to się żenowałem jękami Planta, ale trochę podrosłem i mi przeszło :)
Gitarowe solo - taki schemat powtarza się w wielu późniejszych utworach innych grup rockowych.
Nie będę się rozpisywał o pozostałch utworach bo musiałbym pisać tylko "świetne" i "genialne".
Trójka również ma w sobie coś żywiołowego. Więcej akustycznej gitary i mnóstwo wspaniałej muzy.
Czwórka jest zdecydowanie przeceniana. Schody do nieba swego czasu wylewały mi się nosem. Poza tym jest tam jakiś taki groch z kapustą.
Jako instrumentaliści - Zeppelini mi się nie podobają. Page gra świetnie, ale mnie to niezbyt porusza. Bohnam jest też trochę przeceniany.


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Wto Kwi 04, 2006 12:02 am 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Lut 06, 2005 11:35 pm
Posty: 2038
Miejscowość: Łódź
Ja też nie przepadam tak bardzo za I Zeppelinów. :P :oops:
Trochę niefortunnie była płytą, z którą zaczęła się moja przygoda z Led Zeppelin. Głupio się przyznać, ale wtedy... nudziła mnie śmiertelnie. :oops: :lol: Na długo zarzuciłam poszukiwanie innych nagrań zespołu. :wink: Dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności, w jakiś czas później natknęłam się na II i III i tak zaczęła się moja osobista zeppelinomania. :wink:
Teraz I jawi mi się jako album całkiem dobry, ale wtedy... żal wspominać. :wink: :oops: :lol:

_________________
"Normalność nie jest kwestią statystyki."


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Wto Kwi 04, 2006 5:15 pm 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Mar 15, 2006 11:03 pm
Posty: 991
Miejscowość: Karlstad
yer blue napisał(a):
A możesz coś więcej dodaś o 'jedynce'?

Sie robi ;)

kalosz napisał(a):
Z tego co pamiętam to jedynka mi się nie podoba :)

michelle napisał(a):
Ja też nie przepadam tak bardzo za I Zeppelinów.

Kalosz, Michelle, no co Wy!! ;p
Dobra, to subiektywny odbior :)
Ten album jest cudowny!!! I zupelnie niesamowity w brzmieniu. To byla moja pierwsza oryginalna kaseta Zeppelinow.. Hmm.. Chociaz moze wczesniej kupilam "Remasters", nie pamietam...

yer blue napisał(a):
to moja ulubiona płyta Led Zep. inna niż wszystkie, nawet troche psychodeliczna, ale jak określić ta muzykę...może Hard/psycho/blues/rock

Jedynke, dwojke i trojke kocham na rowni!!! Czworke ciuteczke mniej (uwazam, ze jest mniej odkrywcza niz trzy poprzednie, ale nadal - wielka! Takie "When The Levee Breaks", na przykald... No i folki, ktore tu UWIELBIAM - czyli "Going To California", ale PRZEDE WSZYSTKIM "Battle Of Evermore"... I NIE - jeszcze mi sie nie przejadly schody do nieba. Nadal uwazam to za jeden z najwiekszych utworow Zeppelinow. Jaki groch z kapusta, znowu!!! ;p :)

Gdyby etykietkowac owe albumy (niezaleznie od tego, ze GENERALNIE Zeppelini graja dla mnie heavy blues rocka - przynajmniej wychodzili od tego), to:
1. - BLUES
2. - "czysty" HARD ROCK
3. - FOLK

Oczywiscie spora generalizacja, bo kolejny z moich NAJNAJNAJ utworow, czyli mooocno bluesowy "Since I've Been Loving You" pochodzi wlasnie stamtad... To raczej generalne "wrazenie", klimat, brzmienie...I dominujace, najbardziej charakterystyczny punkty plyty.

Troche naciagajac mozna stwierdzic, ze na tych trzech albumach zakreslili mniej wiecej pole po ktorym beda sie poruszac, pociagneli za wszelkie mozliwe sznurki (ok, reggae jeszcze nie bylo...). Jednoczesnie wlasnie te plyty sa najbardziej spojne. Kazda z nich wytwarza inny klimat (najbardziej odplywam przy jedynce, jednoczesnie zawarta tam jest NIESAMOWITA pasja, wykrzykiwanie bluesowe, bol.. blues... Dwojka - jest jak uderzenie mlotem. W pozytywnym sensie. Jest bardziej "bezposrednia", mniej tam zadumy, miejsce na odlot tez sie pojawia. Jest znacznie bardziej "energetyczna". Taka porzadna dawka energii. Trojka - cudowny kalejdoskop, taki troche jak na okladce... Folkohipisujacy :-) Takie skojarzenia.

1 album - Cos wiecej.. Cos fenomenalnego w sposobie, w jaki dzwieki sie ukladaja, ZAGESZCZAJA, rozciagaja... Powalajaca ciezkosc - ale tak cudownie przesiaknieta bluesem (w przeciwienstwie do krystalicznie OSTREJ gitary Page'a na dwojce). Dzwieki sa.. hmm... "tluste"...Odpadlam kompletnie, kiedy uslyszalam (chyba jeszcze na Remasters, ale nie jestem pewna, czy mialam Remasters najpierw) "Dazed And Confused" - trzeci z moich NAJukochanszych kawalkow (Czwarty to "Whole Lotta Love"). Ile sie dzieje na tym kawalku... Poza tym, kurcze, album byl nagrywany jeszcze w 1968... A powala (solowki Page'a) niemalze metalowym brzmieniem... Brzmienie gitary Page'a... trudno mi to przelozyc na slowa, wyprowadza w inny wymiar... tworzy sie jakas taka przestrzen miedzy sluchajacym a gitara... Bardzo sugestywna... "Babe I'm Gonna Leave You" - to kolejny utwor, ktory mnie kompletnie rozkladal, uruchamia jakies . KAZDUSIENKI dzwiek... Nawet "Good Times, Bad Times" - idealne, mimo, ze tak przesiakniete melodyka lat 60tych..

Piekny, PIEKNY... powoooolllnneeee bluesowe brzmienia, kazdy dzwiek wpija sie w Ciebie niesamowicie.. "You Shook Me"... Kolejne szalenstwa przejsciowe w "How Many More Times".. I odstajace od reszty, ale jednoczesnie super pasujace "You're Time Is Gonna Come" - z tak podnoszaca melodia ;))...

kalosz napisał(a):
Physical Graffiti też mi nie podpasił, ale tego słuchałem już tak bardzo dawno, że gust mi się mógł od tamtej pory porządnie zmienić.
Wiem, że niektóe kawałki mi się jednak podobały.

"Physical Grafitti" jest kolejnym moim ukochanym ich albumem, chociaz nie jest juz tak spojny. Za to ile tam sie dzieje!!! Wlasnie tego albumu na poczatku nie "lapalam" (poza pojedynczymi utworami, typu niesmiertelny "Kashmir")... Az zaczelam sie bardziej i bardziej w niego wkrecac. Najbardziej: "Night Flight", "The Rover", genialne "Bron-Yr-Aur" i "In The Light", "Boogie With Stu", "Black Country Woman"...

kalosz napisał(a):
Dla mnie Dwója Rulez!!! Przede wszystkim za brak muzycznej nudy, jaka mnie raziła w wyżej wymienionych albumach.

Jakiej muzycznej nudy??? Szczegolnie, jesli chodzi o jedynke... Tzn. blues moze sprawiac, ze ciiaaaggnnaacceee sie utwory wydaja sie nudne. Ale dzieje sie niesamowicie duzo na planie muzyczno-ekspresyjnym...

kalosz napisał(a):
Jak byłem młodszy to się żenowałem jękami Planta, ale trochę podrosłem i mi przeszło :)

Bo byles facetem ;) Na mnie, jako dziewczyne, bardzo silnie jego "jeki" dzialaly...

kalosz napisał(a):
Jako instrumentaliści - Zeppelini mi się nie podobają. Page gra świetnie, ale mnie to niezbyt porusza. Bohnam jest też trochę przeceniany.

To ciekawe. Dla mnie Zeppelini to niemalze bogowie, jesli chodzi o poziom kazdego z muzykow z osobna! Doipero przy nich zaczelam doceniac wirtuozerie muzyczna w sposobie grania kazdego z muzykow (przy Beatlach nie analizowalam osobno gry na basie, solowek gitarowych, czy perkusji.. Najwyzej wokal...)
Bohnam przeceniany, wrrr!!! ;) Pozwole sie z Toba nie zgodzic, wystarczy spojrzec na "Moby Dick"... Ale to moje zdanie. Page to dla mnie jeden z najwiekszych geniuszy gitarowych, o! Jasne, ze mozna szybciej i jeszcze bardziej skomplikowanie, ale to, wydobywa ze swojej gitary... rodzaj muzycznej opowiesci... ekspresja i moc jego solowek/riffow.. Do mnie trafia bez dwoch zdan.


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Wto Kwi 04, 2006 9:28 pm 
Offline
Lovely Rita
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Gru 14, 2005 9:32 pm
Posty: 373
Ringo napisał(a):
kalosz napisał(a):
Z tego co pamiętam to jedynka mi się nie podoba :)

Kalosz, Michelle, no co Wy!! ;p
Dobra, to subiektywny odbior :)
Ten album jest cudowny!!! I zupelnie niesamowity w brzmieniu. To byla moja pierwsza oryginalna kaseta Zeppelinow.. Hmm.. Chociaz moze wczesniej kupilam "Remasters", nie pamietam...


Być może ale ja już nie pamiętam :) Kiedyś mi się nie podobał.

Ringo napisał(a):
kalosz napisał(a):
Dla mnie Dwója Rulez!!! Przede wszystkim za brak muzycznej nudy, jaka mnie raziła w wyżej wymienionych albumach.

Jakiej muzycznej nudy???(...) Tzn. blues moze sprawiac, ze ciiaaaggnnaacceee sie utwory wydaja sie nudne.


A no właśnie :)

Ringo napisał(a):
kalosz napisał(a):
Jak byłem młodszy to się żenowałem jękami Planta, ale trochę podrosłem i mi przeszło :)

Bo byles facetem ;) Na mnie, jako dziewczyne, bardzo silnie jego "jeki" dzialaly...


Mi również, od kiedy stałem się dziewczyną, podobają się te dźwięki :)

Ringo napisał(a):
kalosz napisał(a):
Jako instrumentaliści - Zeppelini mi się nie podobają. Page gra świetnie, ale mnie to niezbyt porusza. Bohnam jest też trochę przeceniany.

To ciekawe. Dla mnie Zeppelini to niemalze bogowie, jesli chodzi o poziom kazdego z muzykow z osobna! Doipero przy nich zaczelam doceniac wirtuozerie muzyczna w sposobie grania kazdego z muzykow (przy Beatlach nie analizowalam osobno gry na basie, solowek gitarowych, czy perkusji.. Najwyzej wokal...)
Bohnam przeceniany, wrrr!!! ;) Pozwole sie z Toba nie zgodzic, wystarczy spojrzec na "Moby Dick"... Ale to moje zdanie. Page to dla mnie jeden z najwiekszych geniuszy gitarowych, o! Jasne, ze mozna szybciej i jeszcze bardziej skomplikowanie, ale to, wydobywa ze swojej gitary... rodzaj muzycznej opowiesci... ekspresja i moc jego solowek/riffow.. Do mnie trafia bez dwoch zdan.


Oczywiście możesz się niezgodzić, ale to nie zmieni faktu, że uważam innych instrumentalistów jako lepszych :)
Dla przykładu, gra Ritchiego Blackmore'a wywołuje u mnie dreszcze. Są to pewnie TE częstotliwości. Gdy go słucham, wpadam w rezonans i wtedy nie nadaję się do niczego oprócz uważnego słuchania.
Następnym przykładem lepszego gitarzysty jest Dave Gilmour, który gra rozważnie, powoli i melodyjnie. No i brzmienia ma fajne.

Lepsi bębniarze też się znajdą. Akurat tak się składa, że Deep Purple miało doskonałych muzyków. Mówię oczywiście tu o facecie o imieniu Ian Paice.
Carl Palmer też był świetny. Bardzo dynamiczny.

Moby Dick to oczywiście bardzo oryginalna i wpadająca w ucho solówka - tutaj duży plus dla Bohnama.
Ale np 100 razy wolę solo Czesława "Małego" Bartkowskiego w utworze Człowiek Jam Niewdzięczny, który jest kompozycją Niemena.

John Paul Jones był świetnym basistą (Lemon Song...) i tutaj niestety nawet Paul McCartney nie może się równać. Chociaż McCartney też miał potężne plusy.
Natomiast klawiszowcem Jones jest oszczędnym. Klawisze to raczej u Zeppelinów miły dodatek. Nie ma nawet co porównywać do Jona Lorda, Keitha Emersona czy wielu innych doskonałych "klawiszograjków".

Mimo tego, Zeppelini to bardzo mocny zespół, wydał sporo świetnych płyt. Nie ma żadnych wątpliwości.


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Śro Kwi 05, 2006 12:01 am 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Lut 06, 2005 11:35 pm
Posty: 2038
Miejscowość: Łódź
Ringo napisał(a):
Kalosz, Michelle, no co Wy!! ;p
Dobra, to subiektywny odbior :)
Ten album jest cudowny!!! I zupelnie niesamowity w brzmieniu. To byla moja pierwsza oryginalna kaseta Zeppelinow.. Hmm.. Chociaz moze wczesniej kupilam "Remasters", nie pamietam...

Czy ja gdzieś napisałam, że ten album nie jest "niesamowity w brzmieniu"...? Kiedyś tak myślałam, teraz się to zmieniło przecież. :wink: :wink: Daruj walniętej nastce, której pierwszą ulubioną piosenką było... "Immigrant Song" :oops: (a to już świadczyło o swoistym ignoranctwie).
A zaraz! Dwa utwory z I szalenie mi się podobały. Fakt, faktem, że było to nieśmiertelne "Good Times, Bad Times" i "Dazed And Confused" :oops: :P . :lol: Tak, tak, wiem, że to równie śmieszne jak przypadki takich osób, które z dyskografii Lennona kojarzą tylko (a myślą, że "aż"! :wink: ) niezwykle "nieznane" ( :lol: ) "Imagine".... :roll: Ale wiecie, co się odwlecze, to nie uciecze - z czasem zaczęłam doceniać kunszt i tej pierwszej płyty. Pamiętam moje pierwsze zachwyty nad tym, że w końcu odkryłam zespół, który w żadnym razie nie można nazwać "piosenkowym" (jeśli wiecie co mam na myśli :roll: ).
Ringo napisał(a):
yer blue napisał(a):
to moja ulubiona płyta Led Zep. inna niż wszystkie, nawet troche psychodeliczna, ale jak określić ta muzykę...może Hard/psycho/blues/rock

Jedynke, dwojke i trojke kocham na rowni!!! Czworke ciuteczke mniej (uwazam, ze jest mniej odkrywcza niz trzy poprzednie, ale nadal - wielka! Takie "When The Levee Breaks", na przykald... No i folki, ktore tu UWIELBIAM - czyli "Going To California", ale PRZEDE WSZYSTKIM "Battle Of Evermore"... I NIE - jeszcze mi sie nie przejadly schody do nieba. Nadal uwazam to za jeden z najwiekszych utworow Zeppelinow. Jaki groch z kapusta, znowu!!! ;p :)

A mi absolutnie "Stairway To Heaven" się przejadło! :roll: Nie mogę, wręcz zaczynam już nie zdzierżać tego utworu. :shock: Zwłaszcza od czasu, kiedy mój nauczyciel mordował mnie nauką grania tego kawałka przez... cztery bite tygodnie! :shock: :? Dopiero po miesiącu odważyłam się włączyć IV - wcześniej występowało ryzyko zaobserwowania mojej furii i wyrzucenia odtwarzacza przez okno. Znowu dygresja, ech. :wink:
Ja tymczasem na równi stawiam jedynie II i III. I gdzieś w średnich ośrodkach skali oceniania (jakiejkolwiek tam sobie założycie), a IV gdzieś bliżej II i III, ale jednak zdecydowanie niżej od nich. :wink:
No i to wspaniałe "Going To California" (dzięki, że o tym wspomniałaś). :D Wcześniej nawet nie przypuszczałam, że kiedykolwiek ktoś skomponował tak skomplikowane, precyzyjne, melodyjne, lekkie, dopracowane (ach i och! :lol: ) folkowe kawałki. wspaniała, nieziemska robota! (No i mogłabym się tak zachwycać jeszcze parę godzin :wink: ).
Ringo napisał(a):
Troche naciagajac mozna stwierdzic, ze na tych trzech albumach zakreslili mniej wiecej pole po ktorym beda sie poruszac, pociagneli za wszelkie mozliwe sznurki (ok, reggae jeszcze nie bylo...).

Gdyby w swojej twórczości zawarli jeszce reggae to kto wie, czy na mojej liście nie stanęliby na pozycji pierwszej, dzieląc razem z Beatlami zaszczytne (czyżby :wink: ) miano najlepszego zespołu. :wink:
Ringo napisał(a):
Jednoczesnie wlasnie te plyty sa najbardziej spojne. Kazda z nich wytwarza inny klimat (najbardziej odplywam przy jedynce, jednoczesnie zawarta tam jest NIESAMOWITA pasja, wykrzykiwanie bluesowe, bol.. blues... Dwojka - jest jak uderzenie mlotem. W pozytywnym sensie. Jest bardziej "bezposrednia", mniej tam zadumy, miejsce na odlot tez sie pojawia. Jest znacznie bardziej "energetyczna". Taka porzadna dawka energii. Trojka - cudowny kalejdoskop, taki troche jak na okladce... Folkohipisujacy :-) Takie skojarzenia.

Lepiej nie mogłabym tego określić. :)
Ringo napisał(a):
kalosz napisał(a):
Physical Graffiti też mi nie podpasił, ale tego słuchałem już tak bardzo dawno, że gust mi się mógł od tamtej pory porządnie zmienić.
Wiem, że niektóe kawałki mi się jednak podobały.

"Physical Grafitti" jest kolejnym moim ukochanym ich albumem, chociaz nie jest juz tak spojny. Za to ile tam sie dzieje!!! Wlasnie tego albumu na poczatku nie "lapalam" (poza pojedynczymi utworami, typu niesmiertelny "Kashmir")... Az zaczelam sie bardziej i bardziej w niego wkrecac. Najbardziej: "Night Flight", "The Rover", genialne "Bron-Yr-Aur" i "In The Light", "Boogie With Stu", "Black Country Woman"...

No i właśnie w przypadku "Physical Graffiti" zachodzi u mnie dziwna zmiana... Jak bardzo z początku nie zrozumiałam I, tak "Physical Graffiti" 'łyknęłam' momentalnie. Krążek w ruch, pierwsze dźwięki przebijają się przez warstwy mieszaniny gazów, zwanej powietrzem, :wink: i jestem stracona dla świata. :lol: Nie ma mnie, nie istnieję, lewituję gdzieś między czasoprzestrzenią, wszechświatem, a moim pokojem; :lol: nie wiem co się ze mną dzieje, nie dociera do mnie nic poza muzyką - nie wiem jak działają narkotyki, ale pewnie jest to zbliżone uczucie. :wink: :lol:
Chyba, o zgrozo (;)) ten album wywarł na mnie największe oddziaływanie, ale możliwe, że to wynika to z tego, iż była to jedna z ostatnich płyt Led Zeppelin, które poznałam. Byłam już na tyle wkręcona w ich twórczość, że niemal (nie do końca, niemal) bezkrytycznie przyjmowałam wszystko, co stworzyli, a czego jeszcze nie znałam. :wink:
Ale nie pomyślcie, że "Physical Graffiti" jest moją ulubioną płytą Zeppelinów, co to, to nie. :wink:
Ringo napisał(a):
kalosz napisał(a):
Jak byłem młodszy to się żenowałem jękami Planta, ale trochę podrosłem i mi przeszło :)

Bo byles facetem ;) Na mnie, jako dziewczyne, bardzo silnie jego "jeki" dzialaly...

Heheh, mnie te jęki też się podobały, nie musiałam się do nich przyzwyczajać. Właśnie m. in. dzięki temu specyficznemu wokalowi Planta ciary przechodziły mi po plecach. :twisted: :wink: :lol:

Ringo napisał(a):
kalosz napisał(a):
Jako instrumentaliści - Zeppelini mi się nie podobają. Page gra świetnie, ale mnie to niezbyt porusza. Bohnam jest też trochę przeceniany.

To ciekawe. Dla mnie Zeppelini to niemalze bogowie, jesli chodzi o poziom kazdego z muzykow z osobna! Doipero przy nich zaczelam doceniac wirtuozerie muzyczna w sposobie grania kazdego z muzykow (przy Beatlach nie analizowalam osobno gry na basie, solowek gitarowych, czy perkusji.. Najwyzej wokal...)
Bohnam przeceniany, wrrr!!! ;) Pozwole sie z Toba nie zgodzic, wystarczy spojrzec na "Moby Dick"... Ale to moje zdanie. Page to dla mnie jeden z najwiekszych geniuszy gitarowych, o! Jasne, ze mozna szybciej i jeszcze bardziej skomplikowanie, ale to, wydobywa ze swojej gitary... rodzaj muzycznej opowiesci... ekspresja i moc jego solowek/riffow.. Do mnie trafia bez dwoch zdan.

A mi też odwrotnie niż u kalosza - Zeppelini podobają się przede wszystkim jako instrumentaliści. Do takiej wirtuozerii to Beatlesom było bardzo daleko (szkoda :( ). cenię ich różnież ze względu na kompozycje, ale głównie dzięki ich zręczności i artyzmowi, a nie porywającym, charakterystycznym harmoniom (tu z kolei daleko im do Fab Four; :twisted: wiadomo - żuki, zwłaszcza w pierwszym okresie rozwoju, miały znacznie prostsze i bezpretensjonalne melodie, ale mimo wszystko bardziej chwytliwe i reprezentatywne)

PS OMG! A przede mną jeszcze kupa roboty! :shock: Ringo... zarażasz tym siedzeniem nad postami do późnego wieczoru. :roll: :wink: Długością postów także - szczęście, że nie mnie.
Adam S już został zawirusowany (patrz :arrow: wątek o Muzyce Metalowej :wink: )
Mnie w to nie wciągniesz! Nawet nie próbuj! :lol: :lol:

_________________
"Normalność nie jest kwestią statystyki."


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Śro Kwi 05, 2006 2:26 pm 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Mar 15, 2006 11:03 pm
Posty: 991
Miejscowość: Karlstad
Michelle, dzieki za tak cudownie dlugiego posta!!! Hieh, tak, chyba zarazam dlugim pisaniem... Ale musze sobie zrobic przerwe, bo powaznie - zaczynaja mi sie robic zaleglosci na studiach.

kalosz napisał(a):
Oczywiście możesz się niezgodzić, ale to nie zmieni faktu, że uważam innych instrumentalistów jako lepszych Smile
Dla przykładu, gra Ritchiego Blackmore'a wywołuje u mnie dreszcze. Są to pewnie TE częstotliwości. Gdy go słucham, wpadam w rezonans i wtedy nie nadaję się do niczego oprócz uważnego słuchania.
Następnym przykładem lepszego gitarzysty jest Dave Gilmour, który gra rozważnie, powoli i melodyjnie. No i brzmienia ma fajne.

Lepsi bębniarze też się znajdą. Akurat tak się składa, że Deep Purple miało doskonałych muzyków. Mówię oczywiście tu o facecie o imieniu Ian Paice.
Carl Palmer też był świetny. Bardzo dynamiczny.

Nie, na pewno nie zmieni faktu, ze uwazasz innych za lepszych ;) Ja ustawiam na rowni moich bogow gitarowych - nalezy do nich rowniez Ritchie Blackmore, a takze Jimi Hendrix, Dave Gilmour czy Andrew Latimer. Ale dreszcze przechodza mnie najsilniejsze przy grze Page'a. Moze z powodu tego, ze najsilniej siedzi on w bluesie - to sa moje "czestotliwosci". Z innych gitarzystow, ktorych niezwykle cenie - Zakk Wylde, Chuck Schuldiner, Kirk Hammet... itd. Ale najbardziej szczeka idzie mi w dol, kiedy natykam sie na gitarzystow jazzowych... niestety nazwiskami nie sypne.

Iana Paice'a tez lubie, ale wole Bohnama :)

Michelle napisał(a):
Czy ja gdzieś napisałam, że ten album nie jest "niesamowity w brzmieniu"...?

Nie, ale napisalas:
Michelle napisał(a):
Ja też nie przepadam tak bardzo za I Zeppelinów.

Uzylas czasu terazniejszego. Co prawda potem dodalas, ze album jawi Ci sie obecnie jako calkiem dobry... Ale "calkiem dobry" mozna roznie zrozumiec. Zle Cie zrozumialam przez to. :)

Michelle napisał(a):
Daruj walniętej nastce, której pierwszą ulubioną piosenką było... "Immigrant Song" Embarassed (a to już świadczyło o swoistym ignoranctwie).

A tego to juz kompletnie nie rozumiem ;) Z dwojki to tez byla jedna z pierwszych piosenek, ktora tak do mnie trafila. Czemu ignoranctwa? Przeciez utwor jest fenomenalny!!!!!!!! Ze prostszy od niektorych innych? Przeciez sa i prostsze!! Emm.. OK, piszesz, ze najwyzej cenisz wlasnie dwojke (i trojke), wiec na pewno ten utwor tez doceniasz na rown z innymi utworami... Czemu wiec wybor tego utworu mialby swiadczyc o ignoranctwie? Nie zgadzam sie!

Michelle napisał(a):
"Physical Graffiti" 'łyknęłam' momentalnie. Krążek w ruch, pierwsze dźwięki przebijają się przez warstwy mieszaniny gazów, zwanej powietrzem, Wink i jestem stracona dla świata. Laughing Nie ma mnie, nie istnieję, lewituję gdzieś między czasoprzestrzenią, wszechświatem, a moim pokojem; Laughing nie wiem co się ze mną dzieje, nie dociera do mnie nic poza muzyką - nie wiem jak działają narkotyki, ale pewnie jest to zbliżone uczucie. Wink Laughing

Masz podobny sposob przezywania muzyki do mnie :)) Swietnie to opisalas!

Michelle napisał(a):
A mi też odwrotnie niż u kalosza - Zeppelini podobają się przede wszystkim jako instrumentaliści. Do takiej wirtuozerii to Beatlesom było bardzo daleko (szkoda Sad ). cenię ich różnież ze względu na kompozycje, ale głównie dzięki ich zręczności i artyzmowi, a nie porywającym, charakterystycznym harmoniom (tu z kolei daleko im do Fab Four; Twisted Evil wiadomo - żuki, zwłaszcza w pierwszym okresie rozwoju, miały znacznie prostsze i bezpretensjonalne melodie, ale mimo wszystko bardziej chwytliwe i reprezentatywne)

Michelle napisał(a):
Pamiętam moje pierwsze zachwyty nad tym, że w końcu odkryłam zespół, który w żadnym razie nie można nazwać "piosenkowym" (jeśli wiecie co mam na myśli :roll: ).


Dokladnie o to mi chodzilo, lepiej to ujelas. Mialam tak samo.

Michelle napisał(a):
Gdyby w swojej twórczości zawarli jeszce reggae to kto wie, czy na mojej liście nie stanęliby na pozycji pierwszej, dzieląc razem z Beatlami zaszczytne (czyżby Wink ) miano najlepszego zespołu. Wink

A zawarli, przynajmniej z brzmienia.. z feelingu... "D'yer Maker" jest wlasnie dla mnie inspirowany reggae. TO JEST UTWOR, ktory mi sie przejadl totalnie i nie jestem go juz w stanie sluchac. Inna sprawa, ze nie przepadam za reggae, z wyjatkami. Doceniam, ale nie moje wibracje. Dobrze, ze Zeppelini nie poszli w ta strone, bo mogliby spasc z mojej drugiej pozycji na mojej liscie ulubionych zespolow ;) :p

Michelle napisał(a):
Adam S już został zawirusowany (patrz Arrow wątek o Muzyce Metalowej Wink )
Mnie w to nie wciągniesz! Nawet nie próbuj! Laughing Laughing

Ale w co? W pisanie dlugich postow (juz sie wciagnelas), czy w dyskusje o metalu? ;) W tym drugim przypadku - never say never... ;) Kto wie, moze mi sie kiedys przekonam do reggae? Co prawda wlasciwie to mialam okres, kiedy probowalam troszke Marleya i innych... Podobaly mi sie koncerty ska (np. THCX) itd... Twierdzilam, ze lubie reggae. Ale jakos mi przeszlo. :D


Ostatnio edytowany przez Ringo, Czw Kwi 06, 2006 1:55 am, edytowano w sumie 1 raz

Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Śro Kwi 05, 2006 3:58 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Lut 06, 2005 11:35 pm
Posty: 2038
Miejscowość: Łódź
Ringo napisał(a):
Michelle napisał(a):
Daruj walniętej nastce, której pierwszą ulubioną piosenką było... "Immigrant Song" Embarassed (a to już świadczyło o swoistym ignoranctwie).

A tego to juz kompletnie nie rozumiem ;) Z dwojki to tez byla jedna z pierwszych piosenek, ktora tak do mnie trafila. Czemu ignoranctwa? Przeciez utwor jest fenomenalny!!!!!!!! Ze prostszy od niektorych innych? Przeciez sa i prostsze!! Emm.. OK, piszesz, ze najwyzej cenisz wlasnie dwojke (i trojke), wiec na pewno ten utwor tez doceniasz na rown z innymi utworami... Czemu wiec wybor tego utworu mialby swiadczyc o ignoranctwie? Nie zgadzam sie!

Utwór jest rzeczywiście fenomenalny, ale dziś nigdy w życiu nie uznałabym go za najlepszy kawałek Led Zeppelin. :wink:
Pojęciem :ignoranctwo: posłużyłam się w tym sensie, że ja wtedy znałam zaledwie półtorej płyty (heheh tzn. znałam jedną całą i pół materiału z drugiej :lol: ) zespołu i już mądrzyłam się który utwór lubię najbardziej. :wink: :roll: :lol:
II i III cenię najwyżej i są to dla mnie raczej dość równe płyty, ale już nie orzekłabym, że "immigrant Song" jest najlepszą z tych wszystkich (zresztą to dziwne, jak można wybrać, nawet z tych dwóch płyt, najlepszy numer? Przecież nie da się wybrać jednego! :wink:).
Ringo napisał(a):
Michelle napisał(a):
"Physical Graffiti" 'łyknęłam' momentalnie. Krążek w ruch, pierwsze dźwięki przebijają się przez warstwy mieszaniny gazów, zwanej powietrzem, Wink i jestem stracona dla świata. Laughing Nie ma mnie, nie istnieję, lewituję gdzieś między czasoprzestrzenią, wszechświatem, a moim pokojem; Laughing nie wiem co się ze mną dzieje, nie dociera do mnie nic poza muzyką - nie wiem jak działają narkotyki, ale pewnie jest to zbliżone uczucie. Wink Laughing

Masz podobny sposob przezywania muzyki do mnie :)) Swietnie to opisalas!

Byłabym zapomniała. Nie zawsze lewituję. Czasem, dla odmiany, dźwięki rzucają mną, tak, jakby muzycy pociągali za sznurki, a słuchacz był kukiełką, która podryguje, dostaje spazmów (do tego nawet dochodzi, muahahahah), wije się słysząc tę wysublimowaną muzykę. :wink:
Ech, są może zaledwie trzy-cztery zespoły, które potrafią działaś na mnie w takim stopniu.
Ringo napisał(a):
Michelle napisał(a):
Gdyby w swojej twórczości zawarli jeszce reggae to kto wie, czy na mojej liście nie stanęliby na pozycji pierwszej, dzieląc razem z Beatlami zaszczytne (czyżby Wink ) miano najlepszego zespołu. Wink

A zawarli, przynajmniej z brzmienia.. z feelingu... "D'yer Maker" jest wlasnie dla mnie inspirowany reggae. TO JEST UTWOR, ktory mi sie przejadl totalnie i nie jestem go juz w stanie sluchac. Inna sprawa, ze nie przepadam za reggae, z wyjatkami. Doceniam, ale nie moje wibracje. Dobrze, ze Zeppelini nie poszli w ta strone, bo mogliby spasc z mojej drugiej pozycji na mojej liscie ulubionych zespolow ;) :p

Ktoś tu nie lubi reggae.... :roll: :wink: :wink: :twisted: Dobra, jakoś przeżyję. :lol: "D'yer Maker" może i ma coś z reggae, ale nie byłabym wcale tak stanowcza w tym stwierdzeniu. :wink:
Ringo napisał(a):
Michelle napisał(a):
Adam S już został zawirusowany (patrz Arrow wątek o Muzyce Metalowej Wink )
Mnie w to nie wciągniesz! Nawet nie próbuj! Laughing Laughing

Ale w co? W pisanie dlugich postow (juz sie wciagnelas), czy w dyskusje o metalu? ;) W tym drugim przypadku - never say never... ;)

Nie, chodziło mi o to, że nigdy nie pozwolę się wciągnąć w pisanie takich długich postów. :wink:
Ringo napisał(a):
Kto wie, moze mi sie kiedys przekonam do reggae? Co prawda wlasciwie to mialam okres, kiedy probowalam troszke Marleya i innych... Podobaly mi sie koncerty ska (np. THCX) itd... Twierdzilam, ze lubie reggae. Ale jakos mi przeszlo. :D

Hmm, gwoli ścisłości - reggae to nie jest mój ulubiony gatunek muzyki, ale są chwile, dni, miesiące, tygodnie; kiedy tylko taka muzyka jest w stanie wyrwać mnie z otępienia, pobudzić do życia, sprawić, że się uśmiechnę i znowu będą miała ochotę wyjść do ludzi, a nie kryć się gdzieś po kątach. :wink: A koncerty ska i reggae są naprawdę fajne! :P I co ważne, z reguły na nich potrafię jeszcze się uchować podczas pogo - w innych przypadkach po półgodzinie wyglądam jakby mnie ktoś przez walec przetoczył. :lol: Nie przepadam za pogo szczerze mówiąc :wink: Co innego jeśli ludzie uważają, żeby cię nie zabić w trakcie - wtedy jest świetnie. :wink:
A dlaczego konkretnie nie lubisz reggae i ska? Nudzi cię na dłuższą metę? :wink:

_________________
"Normalność nie jest kwestią statystyki."


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Śro Kwi 05, 2006 5:18 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Sie 28, 2005 10:56 pm
Posty: 4281
Miejscowość: Bielsk Podlaski
dla mnie jedynka jest poza kolejnością - pierwsza dziesiątkw wszech czasów! :P jestem w szoku, ze komuś może się nie podobać

dwójka ma 2 zabijające numery - Whole Lotta love i Heartbreaker, oraz 2 dużo słabsze - Lemon Song zawsze mnie nudził, oraz Moby Dick. Oprócz genialnego riffu to Bonzo niczym mnie tam nie zachwyca swoim wywijaniem. a np. Bill Ward na paranoid porwał mnie bez reszty, to samo pałker Budgie w czwartym utworze na Never Turn Your Back... Ale Bohnam to nie bardzo...

c.d.n.

_________________
Image


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Śro Kwi 05, 2006 6:27 pm 
Offline
Lovely Rita
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Gru 14, 2005 9:32 pm
Posty: 373
Yer Blue napisał(a):
dwójka ma 2 zabijające numery - Whole Lotta love i Heartbreaker, oraz 2 dużo słabsze - Lemon Song zawsze mnie nudził, oraz Moby Dick.
.


To ja powiem tak... :)
Heartbreaker to najgorszy utwór z całej płyty. Kiedyś miałem wersję kasetową właśnie bez Heartbrakera. Potem nagle wpadła mi w ręce wersja z Łamaczem Serc. No i stwierdziłem i twierdzę do dziś, że jednak mogłoby go tam w ogóle nie być :) Nie płakałbym.

Lemon Song to szaleństwo Jonesa. I jest to drugi w kolejności najlepszy utwór na płycie :) :) :P
To samo Moby Dick - jeden z najmocniejszych na Dwójce :)

Ja nie lubię długiego, ciągnącego się bluesa. Może być rozbudowany na trylion motywów, ale mimo to może być nudny jak diabli.
Jazz może być długi, ale blues się nudzi.
Ja cenię sobie krótkie ekspresyjne i najlepiej zwariowane - dlatego słucham czego słucham :) Ale to już inna historia :)

P.S. Co nie znaczy, że nie ma takich utworów, które byłyby długie i mi się podobały - jest tego mnóstwo!


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Śro Kwi 05, 2006 6:40 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Lut 06, 2005 11:35 pm
Posty: 2038
Miejscowość: Łódź
No ja chyba padnę. :lol: To żenująco wygląda - kalosz najpierw komentuje, a ja przytakuję. :wink: :lol: Ech, no ale nie mogę inaczej. :roll:
"Heartbreaker" jest taki sobie. Jak na Zeppelinów, to wybitnie średni kawałek. Nadto średni. Dłuży się i po minucie mam go już trochę dosyć.
Jednak ja bym go nie wyrzuciła z dwójki, już za bardzo się z nim emocjonalnie związałam (to tak jak z bratem <chociaż nie mam rodzeństwa> - można się kłócić, ciągnąć za włosy itd. ale i tak się kocha i z domu nie wyrzuci :wink: ). No dobra, zbyt dramatyczne porównanie. :lol:
Ale "Moby Dickiem" to mnie Yer Blue zabiłeś. Jak to się może nie podobać? :shock:
Ok, ok, każdy ma własne zdanie. :wink: Ale nadal jestem w szoku. "Heartbreak" daleko, nawet bardzo daleko do "Moby Dick". Toż to przepaść.
Dobra, wyraziłam swoje zdanie, żeby nie było, że narzucam. :wink:

_________________
"Normalność nie jest kwestią statystyki."


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Śro Kwi 05, 2006 6:43 pm 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Mar 15, 2006 11:03 pm
Posty: 991
Miejscowość: Karlstad
kalosz napisał(a):
Jazz może być długi, ale blues się nudzi.

Blues sie nudzi, powiadasz? :) Biedaczyna, to moze go trzeba do kina zabrac, czy cos? ;)


Góra
 Profil  
 
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 82 posty(ów) ]  Idź do strony Poprzednia  1, 2, 3, 4, 5  Następna

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 2 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Szukaj:
Skocz do:  
cron
POWERED_BY