www.beatles.kielce.com.pl
https://beatles.kielce.com.pl/phpbb2/

Uwielbiam Budgie
https://beatles.kielce.com.pl/phpbb2/viewtopic.php?f=16&t=1017
Strona 1 z 2

Autor:  Yer Blue [ Pią Wrz 16, 2005 4:11 pm ]
Temat postu:  Uwielbiam Budgie

Mam do was małe zapytanie kochani Beatlemani - czy słyszeliście zespół Budgie??? Jak przeglądałem sobie tą stronkę to z pewnym rozczarowaniem dostrzegłem, że nikt tu nawet nie wspomniał o istnieniu tej jakże zasłóżonej kapeli. Czas to zmienić.
Budgie to Walijskie trio, które nigdy nie osiągneło większego sukcesu na zachodzie, za to u nas w Polsce to zespół niezwykle kultowy (zawsze kochałem za to nasz kraj), swego czasu popularnością nawet przewyższający Led Zeppelin. W ogóle sporo łączy te kapele, z tym, że w Budgie słychać dużo Beatlesów, no i grają trochę ciężej, bo ich płyty lubią zaskakiwać. Pierwsze 3 krążki to absolutnie jazda obowiązkowa, dwie kolejne są tylko ciut gorsze. Tak naprawdę nie chcę mi się wierzyć, że fani starego rocka i jednocześnie miłośnicy Beatlesów nie słyszeli takich diamentów jak "Parents", czy "Young Is A World" - to chyba nie możliwe, bo trudno jest wyobrazić sobie coś piękniejszego!!!
Tak więc czy są jeszcze jacyś fani Budgie na stronie Joryka? Jak tak to dajcie o sobie znać! :)

Piotrek

Autor:  Tomek [ Pią Wrz 16, 2005 4:52 pm ]
Temat postu:  Re: Uwielbiam Budgie

Yer Blue napisał(a):
Mam do was małe zapytanie kochani Beatlemani - czy słyszeliście zespół Budgie??? Jak przeglądałem sobie tą stronkę to z pewnym rozczarowaniem dostrzegłem, że nikt tu nawet nie wspomniał o istnieniu tej jakże zasłóżonej kapeli. Czas to zmienić.
Budgie to Walijskie trio, które nigdy nie osiągneło większego sukcesu na zachodzie, za to u nas w Polsce to zespół niezwykle kultowy (zawsze kochałem za to nasz kraj), swego czasu popularnością nawet przewyższający Led Zeppelin. W ogóle sporo łączy te kapele, z tym, że w Budgie słychać dużo Beatlesów, no i grają trochę ciężej, bo ich płyty lubią zaskakiwać. Pierwsze 3 krążki to absolutnie jazda obowiązkowa, dwie kolejne są tylko ciut gorsze. Tak naprawdę nie chcę mi się wierzyć, że fani starego rocka i jednocześnie niewolnicy Beatlesów nie słyszeli takich diamentów jak "Parents", czy "Young Is A World" - to chyba nie możliwe, bo trudno jest wyobrazić sobie coś piękniejszego!!!
Tak więc czy są jeszcze jacyś fani Budgie na stronie Joryka? Jak tak to dajcie o sobie znać! :)

Piotrek



Wypraszam sobie slowo"niewolnicy"
:D :?

Autor:  Yer Blue [ Pią Wrz 16, 2005 5:38 pm ]
Temat postu: 

OK "wyprosiłem" niewolników, choć ja nim jestem :( :wink: :shock: ... :)

Autor:  admin_joryk [ Pią Wrz 16, 2005 11:00 pm ]
Temat postu: 

Budgie rzeczywiście było w swoim czasie bardzo popularne. Ja też ich lubiłem. Bardzo ładna, melodyjna muzyka. Pamiętam, był czas, że nie mogłem się oderwać od ich płyt.
:D

Autor:  Yer Blue [ Pią Wrz 16, 2005 11:26 pm ]
Temat postu: 

No wreszcie nareszcie! Panie Joryku, czy mógłby pan wskazać swojego faworyta płytowego (chociaż raczej się domyślam). Ja najbardziej kocham "Squawk". Ten riff w utworze piątym to jeden z lepszych jakie powstały! W ogóle Budgie to kopalnia genialnych riffów. A te 2 cudne beatlesowskie balladki i ten piękny głos wokalisty! Working Man wymiata! A Young Is A World to najpiękniejszy utwór dla mnie. Po prostu bajka.
Tak sobie myśle, że ich najsłynniejszy utwór "Parents" na bank słyszeli prawie wszyscy (jestem pewien!!!), tylko nie wiedzą, że to... Budgie. :o :shock:

Autor:  Pawel [ Pią Wrz 23, 2005 10:11 pm ]
Temat postu: 

Znam Budgie.
Lubię takie granie. Mam ich kasetkę magnetofonową.
Dopóki miałem wsamochodzie odtwarzacz do takich kaset to słuchałem od czasu do czasu. Fajne.
Jedyne co, to śmieszył mnie trochę wokal. Taki mało męski, trochę piskliwy :)

Autor:  Yer Blue [ Pią Wrz 23, 2005 10:51 pm ]
Temat postu: 

Rzeczywiście Burke Shelley miał wyjątkowo babski głos co jednak dla mnie jest zaletą. Taki wokal sprawdzał się w tych cudnych balladkach, a i w cięższych utworach wspaniale równowarzył się ze ścianą dzwięku. Ja w ogóle uwielbiam taki piskliwy wokal w ciężko grających kapelach (np. Led Zeppelin, Rush), chociaż muszę przyznać, że jak poznawałem dopiero Budgie to myślałem, że tam... kobieta śpiewa! :shock: :lol:

Autor:  Pawel [ Pią Wrz 23, 2005 11:42 pm ]
Temat postu: 

No właśnie! :wink:



ale na gitarkach czadzą nieźle.
Lubię takie granie. Muszę sobie sprawić sidika do samochodu.
Teraz słucham AC/DC (w przerwach od Chaosu and Creationu :wink: )
A w domu Bigger Bangu Stonesów.
Też ładnie rzeźbią 8)

Autor:  palczak90 [ Śro Wrz 28, 2005 10:13 am ]
Temat postu: 

lubię Budgie, a "Parents" to masakra.

Autor:  Yer Blue [ Śro Wrz 28, 2005 12:13 pm ]
Temat postu: 

Myślę, że i masakra mogłaby się przy nim schować! :) :lol:
Utwór, jak mało który cudownie przywołuje atmosferę tamtej epoki...
Czy mógłbyś Palczaku90 (tak to się odmienia?) dodać coś jeszcze od siebie na temat Budgie? :)

Autor:  palczak90 [ Śro Wrz 28, 2005 3:11 pm ]
Temat postu: 

Yer Blue, niewiele pamiętam, to było dawno. Ale wiem, że Parents mnie rozwalało i w ogóle był to kawał pięknej Muzyki. Zainspirowany Twoim wątkiem w pt udam się po nowe płyty i wśród nich będzie coś Budgie. Dzięki

Ps. Jak się odmienia palczak90 nie wie nikt.

Autor:  Maveric [ Pią Paź 07, 2005 2:52 pm ]
Temat postu: 

Ja też ich lubię....

Autor:  admin_joryk [ Pią Paź 07, 2005 9:01 pm ]
Temat postu: 

Najbardziej to mi się spodobała płyta z 1982 roku "Deliver Us from Evil i takie kawałki jak Truth Drug, Flowers in the Attic, a zwłaszcza Alison. Pewnie dlatego, że w owym roku wkroczyło w moje zycie blond zjawisko ...i zrobiło się tak jakoś lirycznie :D

Przy okazji - takie kawałki jak Parents nigdy nie były moimi ulubionymi. Wolałem Judas Priest (Painkiller), Slayer i inne naprawdę dynamiczne rzeczy ...i to mi nie przeszło ;-)

Autor:  beatles [ Pią Paź 07, 2005 9:26 pm ]
Temat postu: 

Dołożę swoje dwa groszem do waszych wypowiedzi.......

Byłem,widziałem słyszałem :shock: .....na poczatku lat 80" Budgie grali w Polsce.....i byłem na ich jedynym koncercie w Poznaniu.....tak - grali w "Arenie'. :shock: .......
Wtedy było to wydarzenie :!: ........i na koncerty kapel chodziło się pomimo tego..czy się daną muzyke lubiło, czy też nie.... :wink:
Budgie - nie byli to moi faworyci na idola ...ale byłem na tym koncercie i wyszedłem z hali zadowolony...... :D
Może POZNANIACY mają w pamięci datę :?: .....nie wiem, czy nie były to okolice 1984 roku.....nie pamietam ...ale koncert utkwił mi w pamięci...tak jak i koncercik UFO :shock: - które również wystepowało w Poznaniu.....ale to już inna historia....... Shakin Steven's też koncertował w Arenie :shock: :shock: :shock: .......i to też była gwiazda.....przyznam się, że mam nagrany występ Shakina :shock: ....to był mój debiut realizatorski :shock: :D ......zwykłym Grundigiem....ale wspomnienia....chyba zaraz sobie włączę Stevensa...... :wink:

Autor:  Yer Blue [ Pią Paź 07, 2005 10:04 pm ]
Temat postu: 

Budgie grało całą trasę koncertową po naszym kraju- bo właściwie u nas byli tylko popularni. To się nazywa dopiero zaszczyt! Kilkanście koncertów po Polsce- a było to latem 1982 roku- Beatlesie zazdroszczę Ci! Sam byłem już jedną nogą na ich koncercie w Warszawie rok temu, gdy jednak pani od biletów w Empiku powiedziała, że "wszystkie są wyprzedane" to świat mi się zawalił! Ubiegłoroczna reaktywacja to było dla mnie wydarzenie prawie takie jak by Zeppelini się zeszli- szkoda, że nie doświadczyłem tego naocznie, mam czego zaołować do końca życia, ale też cichą nadzieję, że jeszcze do nas przyjadą :) Swoją drogą to powinienem się domyśleć, że na TAKI koncert bilety rozejdą się w mgnieniu oka...

Autor:  Yer Blue [ Nie Paź 09, 2005 9:14 pm ]
Temat postu: 

admin_joryk napisał(a):
Najbardziej to mi się spodobała płyta z 1982 roku "Deliver Us from Evil i takie kawałki jak Truth Drug, Flowers in the Attic, a zwłaszcza Alison. Pewnie dlatego, że w owym roku wkroczyło w moje zycie blond zjawisko ...i zrobiło się tak jakoś lirycznie :D
Nawiasem mówiąc, zjawisko ukazywało się na fakultecie z geografii i zgłupiałem do tego stopnia, że zacząłem pisać pamiętnik :D :D :D
...ale mi przeszło :D

Przy okazji - takie kawałki jak Parents nigdy nie były moimi ulubionymi. Wolałem Judas Priest (Painkiller), Slayer i inne naprawdę dynamiczne rzeczy ...i to mi nie przeszło ;-)


Z tym "Deliver Us From evil" to mnie pan zaskoczył panie Joryku. Ale już chyba przeszło panu z uwielbieniem tego o szczególnej urodzie knota (sorry!)
Trudno ją nazwać płytą Budgie.
No a skoro nie Parents, to może Homicidal Suicidal, Bredfan (nie ma pan wyjścia- kłania się Metallica) In For The Kill czy Working Man- czady wgniatające w ziemię!
A Slayer jest panu jakoś bliski, bo mi jak najbardziej 8) Oj coś przeginają z wydaniem nowej płyty...

Autor:  admin_joryk [ Pon Paź 10, 2005 11:03 am ]
Temat postu: 

Cytuj:
panie Joryku

Uważam, że to piękna staropolska tradycja. Jeszcze 50 lat temu nikomu nie przyszłoby do głowy powiedzieć nieznajomemu per "ty", bo dostałby w mordę. 150 lat temu nawet do rodziców zwracano się "Panie Ojcze" i "Pani Matko". Polak bez "Pan" przed imieniem to jakby nie Polak.
Kapitan jednego z "szipów" mawiał do nowych załogantów: wiesz, my, żeglarze, mówimy sobie wszyscy po imieniu - ja na przykład mam na imię 'pan kapitan'". I tak się do niego zwracano, manifestując swój szacunek.
Pomimo takich poglądów uważam, że internet to nie jest najwłaściwsze miejsce do Panowania. Wybrałem sobie nick "joryk" (błazen z "Hamleta"), żeby każdy wiedział, ze nie mam skłonności do nadmiernej powagi.
No więc - luzik - kolego. Mów mi (tak jak wszyscy) 'joryk'.

Wracajac do Budgie - podobają mi się te wszystkie te płyty z lat 80. Alison nadal mi się bardzo podoba. Wcześniejszych płyt też lubiłem posłuchać w tamtym czasie. Teraz słucham czego innego ...choć nadal uwazam, że najbardziej wgniatające w ziemię jest "Please, Mr. Postman" w wykonaniu Beatlesów, a potem długo, długo, nic... :D

Poza tym, to jest swoisty konkurs piękności i każdemu podoba się co innego. Nie przekonam przecież nikogo, że jego narzeczona jest brzydka albo, że powinien się zainteresowac inną dziewczyną, bo uważam, że tamta jest ładniejsza. Na szczęście każdemu podoba się co innego ...dzięki czemu nawet Mandaryna jest w stanie zyć z muzyki :D

Autor:  Yer Blue [ Pon Paź 10, 2005 12:03 pm ]
Temat postu: 

OK Joryku nie będzie już żadnych panów i temu podobych bzdur :wink: Mam do Ciebie coś jakby szasunek z powodu szefowstwa i starszego wieku stąd ten 'pan'. Tak więc luzik :)

Autor:  Ringo [ Pią Mar 31, 2006 1:53 am ]
Temat postu: 

BUDGIE!!!!!!!!
Najbardziej rozwala mnie.. Nie, nie potrafie! Powaznie - nie potrafie wybrac JEDNEJ plyty... Co prawda znam tylko piec pierwszych albumow - wszystko, co wyszlo na kasetach dzieki kochanemu MMP.. Moze ciut mniej dziala na mnie "Squawk" i "In For The Kill"... Ale pomiedzy "Budgie", "Never Turn Your Back On A Friend" i "Bandolierem" juz nie potrafie rozstrzygnac... Pierwsza plyta moze faktycznie jakos tak naj, naj, najsilniej - jest przepieknie surowa, kopie niesamowicie zgromadzona energia.. I BLUES... kapitalne przejscia... Pamietam, ze kiedy wlaczylam po raz pierwszy kasete (poczatek liceum, kasete zamowilam z klubu Twoja Muzyczna Przestrzen;) - owszem, spodobalo mi sie, ale nie bylam w stanie zrozumiec, czemu polecil mi ich moj grajacy genialnie na gitarze kolega i sasiad z gory. "Guts" - fajne, ale proste - pomyslalam. "Everything In My Heart" - przyjemna balladka, ale gdzie tam poownywac ich z Zeppelinami... Przy "Author" nadstawilam uwazniej ucha. A przy kolejnym kawalku zupelnie odjechalam ("Nude Disintegrating/Parachutis Woman") - to bylo wlasnie to, czego szukalam. Dluuugie, pokrecone przejscia, struktura rozkrecajaca sie, to specyficzne brzmienie gitary.. BLUES-ROCK...Przy "Rape Of Locks" wylam z radosci! I tak juz to konca plyty - z rewelacyjnym "Homicidal Suicidal" na koncu.

"Never Turn..." jest znacznie bardziej dopracowane brzmieniowo. Nadal slychac bez pudla, ze to Budgie, ale znika pewien hmm.. w calym "heavy" brzmieniu byla jakas taka "hipisowska" spontanicznosc.. Ktora na kolejnych plytach (mocno to czuc na skad inad genialnym "Bandolierze", zaczela coraz bardziej sie "scalac" i utwardzac... Shelley zaczal spiewac nizej (wreszcie slychac bylo na pewno, ze to nie kobieta ;p), obnizyly sie tez gitary (nastrojenie)... W kazdym razie "Never Turn..." - pamietam, jak niesamowitym przezyciem bylo przesluchanie po raz pierwszy w zyciu "Parents"... Przepiekna muzyczna opowiesc... Cudowna linia basu przeplatajaca sie z lkaniem gitary... I te dzwieki mew (to mewy?)...

"Bandolier" rozwala przede wszystkim "Napoleonem", ale oczywiscie nie tylko..
I te fantastyczne, na kazdym z albumow obecne (przynajmniej na tych pierwszych, ktore znam) miniaturki muzyczne...

Yer Blue, strasznie mi przykro, ze nie dostales sie na ich koncert w Wwie... I ze tak o tym marzyles... Ja faktycznie kupilam bilet chyba od razu, jak tylko sie dowiedzialam o koncercie. I co? Szczerze? Spodziewalam sie takiego klimatu jak z "Parents", czegos niesamowitego pomiedzy dzwiekami, niosacego... Oraz soczystego blues-rocka, kapitalnej swiezosci i ... i nie dostalam tego. Choc koncert byl faktycznie udany. Ja po prostu oczekiwalam nie czegos po prostu faktycznie udanego, tylko nadzwyczajnego, niemalze metafizycznego. A nie - fajnego rockowego koncertu. To bylo dla mnie za malo... Czekalam na ten koncert ok. 7 lat... Choc wiem, ze niektorzy wyszli zachwyceni z koncertu. Ja wyszlam tylko zadowolona. W zadnym wypadku nie przezylam jakichs muzycznych orgazmow, muzyka nie przeniosla mnie (tak jak na plytach) poza lata 90-te, poza mury Stodoly... To nie bylo dla mnie przezycie kalibru koncertu Page'a/Planta w 98 roku w Spodku, Jethro Tull w Spodku w.. emm.. chyba w '99tym, kolejnego koncertu Jethro, w Kongresowce rok pozniej (chyba rok pozniej... rany, daty juz mi sie placza ;), koncertu Maidenow (a nawet nie bylam ich tak wielka fanka PRZED koncertem) w... Emm... To byl koniec roku, czerwiec, Warszawa-Torwar, chyba 2000, Oasis - to samo miejsce dwa tygodnie wczesniej, koncert Planta (jako support Stinga (sic!) na Wyscigach, W-wa, czy wreszcie jak narazie ostatnim moim tak niesamowitym koncertem, czyli Gorgoroth, Krakow '03.. Z drugiej strony koncert Budgie nie rozczarowal mnie poziomem muzycznym, czy tez podejsciem do publicznosci (NAJWIEKSZE ROZCZAROWANIE MUZYCZNE w moim zyciu przezylam kilka miesiecy temu. Bylam tutaj na koncercie Dylana... Klapa. Totalna klapa. Zawiodlam sie maksymalnie), nie byl tez fatalny pod wzgledem naglosnienia (tak jak koncert Cave'a we Wrocku).. Po prostu, kolejny "fajny" koncert. Podobnie rozczarowal mnie (czyli - nie byl zly sam w sobie, ale czekalam baaardzo dlugo, w zasadzie od jakiegos 8-mego roku zycia, i oczekiwalam pewnego klimatu.. ktory sie nie wytworzyl) - to ostatni koncert REM w Wwie...

O rany, ze tez ja nie moge nigdy przestac o sobie i to w tysiacach dygresji, SORRY.

Fajnie, ze Wy tez sluchacie!
A co do "Parents" - ja nie znalam kawalka, dopoki nie kupilam kasety. To samo tyczylo sie np. "Stairway To Heaven", rok wczesniej. Niby leci czasem w radio, ale.. Poza tym trzeba czesto sluchac radia. Ja zawsze wolalam sluchac plyt...

Autor:  Yer Blue [ Pią Mar 31, 2006 3:40 pm ]
Temat postu: 

No to mnie zamurowało! :shock:

czytałem po łepkach...sorry ale!

Strasznie nienormalnie niesamowicie sie cieszę, że ktoś wreszcie napisał o Budgie...tak od serca...dziękuje :D

z tym koncertem :cry: chciałem nawet przeżyć go przed Stodołą na dworze bo tak się napaliłem...ale i tu natrafiłem na przeszkodę. to były akurat ostatnie mrozy, chyba -15 w nocy, to bałem się zamarznąć
ale i tak chorowałem przez 2 tygodnie... koncert Budgie przeszedł mi koło nosa :cry:

o płytach papużki jeszcze się wypowiem, ale puki co mam do Ciebie pytanko panno Ringo: możesz mi powiedzieć co chłopaki zagrali tego wieczoru??????
Było Parents i Young Is A World?

Pamiętam, że Burke Shelley zdziwił się, że to są najbardziej kultowe ich kawałki w Polsce (w wywiadzie z kaczkowskim) i że zastanowi się nad ich wprowadzeniem do setlisty... to jak były?

PS Wiem tylko, że zagrali Parachuist Woman bo jego fragmencik puszczono w iformacjach na Polsacie...mam nagrane :D

Strona 1 z 2 Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/