Taxman - Gitara dość oszczędna, mimo to zdecydowanie lubię takie dobitne, silnie zaznaczone akcenty gitarowe.
I jeszcze na dodatek wspaniały, jedyny w swoim rodzaju głos George`a; tak idealnie stylistyką podpasowany pod treść utworu.
No i zdumiewająco wyzywający i buńczuczny (no i z polotem, żartobliwie) tekst! Jak na piersze próby (dobra - jedne z pierwszych) kompozytorskie, to całkiem całkiem. - 8
Tell Me What You See - nigdy jakoś specjalnie nie zwracałam uwagi na ten numer, co chyba świadczy o tym, że raczej mnie... odrobinę... nudzi.
- 5
Tell Me Why - Dziwne, refren jakoś do mnie trafia, ale na zwrotkach zasypiam... Mimo wszystko numer całkiem porządny, więc należy mu sie dobra nota. - 7
Thank You Girl - No tak. :/ To właśnie jest jeden z kawałków, za którym szczególnie nie przepadam. Wyjątkowo przesłodzony, zarówno melodyjnie, jak i tekstowo. Posłuchać posłucham, ale... no właśnie "ale"! - 5
The Ballad Of John And Yoko - Jedynym minusem tego kawałka jest, nawet czasami zdająca się naciąganą, prostota. Gdyby troche ubarwić ten numer dłuższymi, zgrabniejszymi solówkami, przejściami perkusji... bo ja wiem. :> A tak to, fajna piosenka, odegrana z werwą i humorem, ciekawa historia, ale jednocześnie niewykorzystana szansa. Tzn. ja tylko tak uważam.
- 7
The Continuing Story Of Bungalow Bill - Kiedyś, z rok temu, pewnie bym się nad tą piosenką wytrząsała, ale teraz wręcz przeciwnie! Wpasowuje się w klimat Białego Albumu (tak się składa, że jak każdy inny na tym krążku
). I nawet Yoko tym swoim cienkim głosikiem nie tak znowu tragicznie wyciąga.
Super, gdybym wcześniej nie wiedziała, to pomyślałabym, że to z tyłu do śpiewu dołącza się mała dziewczynka.
ale to na plus, bo przecież ten kawałek ma w sobie coś z bajki.
A już na pewno poważny, to on nie jest.
- 7
The End - !!! Esencja Abbey Road! Fragment, na który zawsze czekam z ustęsknieniem; jest jak przepiękne zakończenie ukochanego filmu, wspaniałe przeplatanie się gitar (do dziś nie mam zielonego pojęcia, który Beatles gra na której gitarze...), magia połączonych ze sobą solówek. Przy słuchaniu czuje się, jakby muzyka unosiła nas w chmury. I jedno, jedno jedyne ostatnie zdanie, które dla mnie zawiera w sobie wszystko, czym dla mnie sa Beatlesi, cały morał, który wypływa z tej historii, z tego, co sobą uosabiali, co chcieli przekazać swoim wielbicielom: "And in the end the love you take is equal to the love you make." Geniusz tkwi w prostocie. Jak często o tym zapominamy. Miłości tyle otrzymasz, ile sam komuś ofiarujesz. - 10
The Fool On The Hill - Nie wiem, czy tylko mi się zdaje, ale obserwując wypowiedzi i reakcje sympatyków Beatli, zwłaszcza fanów z zagranicy, zauważyłam, że wielu z nich odnosi się dość pobłażliwie to tej piosenki. A ją ją tak uwielbiam.
Muzyka, aranżacja, "kryształowy" głos Paula.
Nie wspominając o tym, że jakoś wyjątkowo polubiłam bohatera tego utworu.
- 9
The Inner Light - Perła nad perłami! Jaka szkoda, że Fab Four nie wydali tego na longplay`u! Skoczne dźwięki sitaru i tanpury (chyba... ja często mylę tanpurę z sarodem... i nie tylko
), "zadymiony", zamyślony głos Harrisona. Wspaniały kawałek. - 10
The Long And Winding Road - Nie znoszę wersji z "Let It Be". Koszmar!
Jak można było tak zgrabny utwór w ten sposób oszpecić?! Ale od czego jest "Let It Be... Naked" i Antologia.
Tam dopiero prostota, finezja, czar. - 8
The Night Before - Jak na tamten okres twórczości Fabsów, zbyt miałki, jednostajny kawałek. Jedynie niecodzienny wokal sprawia, że słucham tego kawałka z przjemnością.
- 6
The Word - Z werwą, przytupem, chwytliwy... gdyby Ringo się nie wciął, tak na oko w 2/3, czy 3/4 piosenki. Przecież to była dla niego tonacja fatalna! Jakim cudem miał to dobrze zaśpiewać? Kurczę, gdyby mu sie tak głos nie łamał...
- 7
Sgt. Pepper - Reprise - Moim nieobiektywnym zdaniem dużo lepsza wersja niż ta z początku. Silniej zaakcentowana gitara, bardziej zdecydowany wokal, większy żywioł. - 9