Polski Serwis Informacyjny The Beatles

Istnieje od 2001 roku. Codzienna aktualizacja, ksiazki, filmy, plyty.
jesteś na Forum Polskiego Serwisu Informacyjnego The Beatles
Obecny czas: Czw Mar 28, 2024 10:49 pm

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)




Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 24 posty(ów) ]  Idź do strony 1, 2  Następna
Autor Wiadomość
PostWysłany: Sob Wrz 03, 2005 11:15 pm 
Offline
Dr Robert
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Sty 20, 2004 9:22 pm
Posty: 254
Na tym forum znajdziemy już wiele pod topiców związanych z tym filmem. Jednak sądze że jeśli wczoraj (2.09) TVP 1 sprawiła nam taki mały prezent, wielu fanom ten film się przypomniał a inni może zobaczyli go pierwszy raz.

Jeśli chodzi o mnie to uważam że zrobienie filmu w którym The Beatles są tłem a główną postacią jest Stu Sutcliffe jest pewnym ryzykiem ze strony reżysera. Mysle jednak że to zadanie udało mu się w 100% a hamburski epizod został tutaj pokazany tak jak należało. Prawdziwych Beatlów slyszymy tylko w My Bonnie i prawde mówiąc jest mi to bardzo na ręke :) ponieważ dzięki temu mamy naprawde wyborne, cudowne i ultra surowe wykonania klasycznych rock and rolli.Zresztą pisaliśmy o tym już często tak samo zresztą jak o drugo planowej roli Paula,George'a i Pete'a.Ale teraz się nie dziwie dlaczego tyle uwagi jest poświęconej Johnowi..w koncu to on był najlepszym przyjacielem Sutcliffa.

Jakie jest Wasze zdanie o tym filmem ??

pozdrawiam Hubert

_________________
www.inrock.prv.pl


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Sob Wrz 03, 2005 11:25 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Lut 06, 2005 11:35 pm
Posty: 2038
Miejscowość: Łódź
McCartney napisał(a):
Jakie jest Wasze zdanie o tym filmem ??


Z początku film mnie troszkę rozczarował...ale tylko z początku :D Im dalej film się rozwijał, tym bardziej mi się podobał :D Wiadomo, ja też na początku byłam zawiedziona, że Beatlesi byli tylko tłem do histori Stu, ale już w połowie filmu zaczynało mi się to nawet podobać :shock: :D
Chociaż rzeczywiście odrobinę przeszkadzało takie prawie całkowite pominięcie roli George`a, Paula i Pete`a. Ale historia przecież była o Stuardzie, a raczej z resztą Beatli nie był on tak mocno związany jak z Johnem.
Szczerze mówiąc niewiele filmów wywołuje u mnie takie uczucia, że najpierw nie jestem nim zachwycona, a potem - mniej więcej w połowie - zaczynam "czuć" klimat filmu. I za to "Backbeat" ma u mnie duży plus :D

A nawiasem mówiąc to nie wiem dlaczego, ale chyba film wczoraj zaczął się dużo wcześniej - na onecie podali, że film rozpoczyna się o 02:15, a ja nastawiłam nawet na 5 po drugiej i początek się nie nagrał :shock: :D
Telewizja Polska zawsze mnie zaskakuje :wink: :roll: :evil: :? :wink: :roll: :lol:

_________________
"Normalność nie jest kwestią statystyki."


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Sob Wrz 03, 2005 11:51 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Czw Wrz 23, 2004 10:08 am
Posty: 1620
Miejscowość: www.the-beatles.pl
Już mówiłem wcześniej,
niech ktoś wreszcie nakręci film o wczesnych Beatlesach z ..... Paulem w roli głównej..... :roll: 8)

_________________
www.the-beatles.pl


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Nie Wrz 04, 2005 11:45 am 
Offline
Admiral Halsey

Rejestracja: Nie Lut 29, 2004 6:58 pm
Posty: 501
Miejscowość: Polonia -Bydgoszcz-Fordon
Film naprawde godny polecenia :!: . Bardzo podobało mi sie to ,że w tym filmie pokazano przyjaciela Beatlesów z perspektywy czasów w jakich żyli. Czasami okazywal sie surowy .... W pewnym momentach myslałem że powinno sie pokazac czerwone kułeczko :D :wink: np. Wspaniała muza :D dodawała tylko pikanterii do całego spektaklu.Jak dla mnie troche smiesznie wyszedł Klaus :wink: ,ale w sumie okej. Aktor który gral Johna wypadl świetnie gdyż był tak suchy czasami wrażliwy ,opryskliwy ale zawsze jajcarz hehehe :lol: Paul tez dał rade :) . Ten George był mało podobny nie wiem tak mysle :roll: :? Pete jak to pete mało widoczny. Ringo mało pokazywany. Z tego wszystkiego najlepiej wypadł Stu i za to brawa sie należą!!! :!: :!: :!: :!: :P :D


Seans rozpoczął sie dokładnie o 1.20 , ciesze sie zę wytrwałem i co najwazniejsze nagrałem! :D 8) :lol:





Pozdrawiam

_________________
8 grudnia 1980-Dzień w którym pękło niebo.


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Nie Wrz 04, 2005 11:56 am 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Lut 06, 2005 11:35 pm
Posty: 2038
Miejscowość: Łódź
Tomek napisał(a):
Seans rozpoczął sie dokładnie o 1.20 , ciesze sie zę wytrwałem i co najwazniejsze nagrałem! :D 8) :lol:


No to już teraz wiem dlaczego początek się nie nagrał :? :wink: :? :wink: :lol: :wink: :roll:

_________________
"Normalność nie jest kwestią statystyki."


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Nie Wrz 04, 2005 10:07 pm 
Offline
Her Majesty

Rejestracja: Pon Cze 03, 2002 8:07 pm
Posty: 147
Tak dla ciekawostki, przytoczę fragment rozmowy Zygmunta Kałużyńskiego i Tomasza Raczka :

ZK: Rock, który zapoczątkowali Beatlesi, jest muzyką brutalną, narzucającą się, natarczywą, gdzie są silne akcenty, zrywy dźwiękowe, krzyki, chrapliwości, nuty przetrzymane jak najdłużej, powtarzane bez końca. Za to melodia bywa bardzo uboga, ogranicza się w gruncie rzeczy do czterech stale powracających nut, czyli jest to muzyka, która ma za zadanie wprowadzić w trans. Jest intensywna, ale do mnie nie przemawia: potrzebuję rozmaitości, bogactwa, pomysłowości, nie popadnięcia w hipnozę; liczy się dla mnie osiągnięcie estetyczne.

TR:Rock nie próbuje być "ładny". Szarpie emocje w sposób fizyczny, a nie poprzez wrażenia estetyczne.

ZK: Dosłownie! Fizyczny! Ja jestem przyzwyczajony do piosenki dawnej: zabawowej i wesoło-sentymentalnej, wykonywanej przy akompaniamencie fortepianu. Tymczasem rock Beatlesów operuje instrumentami elektrycznymi, szalenie narzucającymi się. Gitara elektryczna ma lepki, jakby metaliczny dźwięk. Dość irytujący. Jest to rzeczywiście kompletnie nowy świat kultury muzycznej, który powstał w rezultacie całej tej nowej subkultury młodzieżowej.

TR: Panie Zygmuncie, słuchając pana, rozumiem teraz jak pan musiał cierpieć, oglądając Backbeat.

ZK: Wie pan, że nie. Zainteresowało mnie, dlaczego ten zespół, który wykonuje w filmie piosenki Beatlesów - naśladując, imitując, małpując i przedstawiając się jako oni - ma tak niewielką ambicję? Przecież muzycznie ten film jest dobrze wykonany. Ma swoją wartość. Pierwszy mój odruch był taki: co za brak ambicji u tych młodych ludzi, którzy zgodzili się zagrać w tym filmie! Ograniczają się do odtwarzania roboty Beatlesów niby papugi. Potem jednak pomyślałem, że może Beatlesi są dla nich taką klasyką, że z ich stronu to jest rodzaj hołdu? Dla mnie jednak Backbeat jest tylko wzruszającą historią młodego, zdolnego człowieka, którego uderzyli w łeb podczas jakiejś bójki w zaułkach Liverpoolu, który miał pewien talent, który się kochał w Niemce i który umarł. Jego koledzy z zespołu bardzo szlochali, a potem zrobili fanstastyczną karierę.

Pozdrawiam
Kasia

P.S. Teraz już wiem, dzięki Tomkowi, że lepiej spojrzeć do programu w Telegazecie niż ufać programom podawanym w internecie :)


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Pon Wrz 05, 2005 10:54 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Sob Sie 30, 2003 12:06 pm
Posty: 1537
Miejscowość: Wrocław
greg 'the beatles w telewizji' napisał(a):
Nie wiem jak Wy, ale ja doczekałem (*...do 1.15 wystarczyło:) i naprawde mi sie podobalo, Paul był troche smieszny, John cholerny wredniak (ma dziewczyna która ze mną ogladała, przyznała że najgorsza chyba postać w filmie- wiecie- obiektywne spojrzenie), troche uogólnień i niedomówień, ale ogólnie 5 w skali ocen szkolnych, jako ze juz wrzesień, bo film miły dla oka i nie skupiony na Bitlach przesadnie ale własnie na Stu, czyli na tym na czym w sumie miał się skupić.

pozdrowienia dla wytrwalców:D


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Sob Wrz 10, 2005 5:54 pm 
Offline
Beatlesiak

Rejestracja: Śro Lut 11, 2004 11:07 pm
Posty: 1958
Miejscowość: Warszawa
Tyle się naczekałam na nadanie "Backbeat" przez jakąkolwiek stację telewizyjną, a oto nadano ją wówczas, gdy nie miałam dostępu do telewizora... :( Sam film oglądałam dosyć dawno, toteż nie pamiętam wielu szczegółów, ale jedna rzecz utkwiła mi w pamięci... Moje rozczarowanie... otóż wiedziałam, że film miał być niby o Beatlach, o początkach Ich kariery i tak dalej, a tu ciągle Stu i Stu. Strasznie mnie to denerwowało :!: Byłam wtedy może dziewięcioletnim dzieciakiem, więc jest bardzo możliwe, że dziś odebrałabym ten film zupełnie inaczej. Mam nadzieję już niedługo się o tym przekonać, bo już od bardzo dawna ostrzę sobie pazurki na wydanie DVD :twisted: .

_________________
On nie ma duszy, mówisz...
Popatrz jeszcze raz
Psia dusza większa jest od psa
My mamy dusze kieszonkowe
Maleńka dusza, wielki człowiek
Psia dusza się nie mieści w psie
I kiedy się uśmiechasz do niej
Ona się huśta na ogonie


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Pią Wrz 16, 2005 11:17 pm 
Offline
Beatlesiak

Rejestracja: Śro Lut 11, 2004 11:07 pm
Posty: 1958
Miejscowość: Warszawa
No i proszę - oto w moim kurnikowatym Empiku na mini-półeczce z muzycznymi DVD pojawił się film "Backbeat" :shock: . Porażona do głębi niezwykłością tego faktu (vide: "Chaos&Creation..." to muszę specjalnie zamawiać :? ) postanowiłam uczcić tę jakże szczęśliwą okoliczność poprzez zakupienie ww. wydawnictwa :) .
Jestem już po "seansie"... i cóż mogę rzec :?: Mając w pamięci, jak bardzo film ten, oglądany przeze mnie przecież tylko we fragmentach, zaszokował mnie niegdyś (a bo Beatlesi przeklinali :!: Niemożliwe :!: itd.) sądziłam, że po obejrzeniu całości chyba nie będę mogła już w ogóle dojść do siebie :wink: .
Ale świat się nie skończył :wink: Jednak te kilka lat zrobiło swoje i pozwoliło mi trzeźwo spojrzeć na wszystko, co kiedyś mnie tak strasznie oburzało bądź zniesmaczało. Dziś oceniam "Backbeat" jako niezwykle ciekawy film, warty obejrzenia nie tylko przez ludzi zainteresowanych Beatlesami. Bo przecież obok tak cennego dla nas Beatlefanów motywu pojawia się drugi, moim zdaniem nawet ważniejszy, motyw podjęcia decyzji, wewnętrznego konfliktu (brzmi to jak stare wypracowanie maturalne, wiem, ale któż z nas nie przeżywał czegoś takiego :?: :wink: ) wpleciony w historię człowieka, który nigdy nie miał się dowiedzieć, czy dokonał słusznego wyboru. A być może rzeczywiście mogło się stać tak, jak się obawiała Astrid :?:
Dla mnie jest to przede wszystkim film o Stuarcie, natomiast wczesna historia Beatli to już raczej tło do niej... Dlatego nie przeszkadzało mi wyrażne zmarginelizowanie ról Paula, George'a i Pete'a. Johna jest dużo, bo to on był przyjacielem Stu, a przecież równie ważne jest tu również ukazanie męskiej przyjaźni, która musi przetrwać swego rodzaju próbę.
Do tego wszystkiego należy dodać bardzo dobrą grę aktorów i rozbrzmiewajace w filmie raz po raz wyśmienite rock'n'rollowe szlagiery. To wszystko czyni "Backbeat" - w moim odczuciu - znakomitym filmem, po który naprawdę warto sięgnąć, nawet kilka razy.
Pozdrawiam :)

_________________
On nie ma duszy, mówisz...
Popatrz jeszcze raz
Psia dusza większa jest od psa
My mamy dusze kieszonkowe
Maleńka dusza, wielki człowiek
Psia dusza się nie mieści w psie
I kiedy się uśmiechasz do niej
Ona się huśta na ogonie


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Czw Lis 10, 2005 12:15 pm 
Offline
Sierżant Pepper

Rejestracja: Śro Lip 21, 2004 1:31 pm
Posty: 135
Miejscowość: Blue Island
Polska premiera filmu miała miejsce 18 maja 1994 roku. Pierwszy raz obejrzałam go tuż po premierze w warszawskim kinie „Kultura” przy pełnej widowni. Pamiętam, że był wtedy doskonale przyjęty, a na sali nie byli tylko fani Beatlesów. Film emanował energią, młodością, doskonałą muzyką w doskonałym wykonaniu, został świetnie wyreżyserowany.
W swoim małym, gazetowym archiwum znalazłam artykuł z Gazety Wyborczej z 27 maja 1994 roku autorstwa Macieja Chmiela. Fragment artykułu dotyczący kulisów powstania filmu jest interesujący:

„(…) Historia powstania „Backbeat” to także temat na film. W 1983 roku Iain Softley, młody autor filmów reklamowych i wideoklipów, szukał tematu do pełnometrażowego debiutu. W antykwariacie natrafił na czarno-białe fotografie Beatlesów z hamburskich czasów oraz portret pięknej blondynki – autorki zdjęć. Urzeczony fotografiami Softley odszukał najpierw matkę Stu Sutcliffa, a potem w Hamburgu Astrid Kirchherr. Softley próbuje ją nakłonić do opowieści o tamtych czasach, ale Astrid jest nieufna. Jej zdjęcia od lat reprodukowano na całym świecie nie podpisując ich nazwiskiem autorki i nie wypłacając tantiem. Przez 30 lat straciła co najmniej pół miliona funtów. „Nigdy nie miałam głowy do interesów. Nie pilnowałam negatywów, a bez nich nie można udowodnić autorstwa” – mówi Kirchherr w wywiadzie dla pisma „You”.

Entuzjazm Softleya powoduje jednak, że Astrid otwiera się i przegaduje z nim całe noce w dawnej pracowni Stu. Wśród jego płócien, między którymi stoi gitara basowa marki Hofner, odżywa przeszłość. Softley pisze dla brytyjskich wytwórni filmowych kolejne, bezlitośnie odrzucane wersje scenariusza. Dopiero po kilku latach uporczywych starań zdobywa pieniądze i producenta. „Nie było na niego siły. Sterczał u nas całymi godzinami i nie chciał wyjść. Ale podobno tak to się odbywa w Hollywood. 10 procent talentu i 90 procent namolności” – mówi jeden z producentów.

Karkołomnym zadaniem było znalezienie aktorów, którzy wcieliliby się w Beatlesów. Przede wszystkim musieli być do nich podobni. Ian Hurt miał od razu zapewnione miejsce w obsadzie – już wcześniej w filmie „The Hours And Times” grał Lennona. W „Backbeat” jest prawdziwym Lennonem: kiedy przeklina i wyrzuca z siebie impertynenckie dowcipy i kiedy z niespodziewaną miękkością w głosie rozmawia ze Stu. Gdy Lennon-Hurt z dziką energią prowadzi zespół w hamburskiej Keiserkeller, wydaje się, że to koncert The Beatles z 1961 roku.
Julian Lennon, syn Cynthii i Johna, powiedział pismu „Evening Standard” po londyńskiej premierze „Backbeat”: „Mama uprzedziła mnie, że zobaczę ojca takiego, jakim był naprawdę. Ale znalazłem w filmie dużo z siebie. To było jak przeglądanie się w lustrze”.

Rolę Stu gra Amerykanin Stephen Dorff. Najtrudniejszym sprawdzianem było dla Dorffa nie wyuczenie się liverpoolskiego akcentu, ale spotkanie z Astrid Kirchherr. Wdowa po Stu przyznała, że patrząc na młodego aktora uległa złudzeniu, że Stuart powrócił.

Wybrano zatem aktorów podobnych do Beatlesów, ale żaden z nich nie umiał grać jak tamci. Trzeba było jeszcze znaleźć muzyków i wybrać odpowiednie piosenki. (…) Don Was, amerykański muzyk i producent, odpowiedzialny za muzyczną stronę filmu, poprosił o radę Ringo Starra. (…) „ W tym czasie The Beatles byli zespołem punkrockowym” – odpowiedział krótko Ringo. „I dlatego nie można tej muzyki za bardzo wygładzać”.
Don Was sformował niezwykłą supergrupę w szorstkim stylu grunge: The Backbeat Band. W jej skład weszli muzycy z zespołów Nirvana, Sonic Youth, Afghan Whigs, R.E.M., Soul Asylum i Gumball. Muzycy ci w ciągu kilku dni przeszli przyśpieszony kurs historii rocka ucząc się piosenek sprzed 30 lat. W efekcie klasyczne rock’n’rolle zagrane zostały z punkową energią. By osiągnąć efekt występu przed publicznością, Don Was posłużył się taką techniką nagrań, jaką stosowano w początkach lat 60-tych: nagrywał cały zespół naraz, często zadowalając się pierwszym podejściem.

W październiku 1993 roku reżyser Iain Softley zademonstrował przyjaciołom efekt swojej 10-letniej pracy. Po projekcji ściskając wzruszoną Astrid przypomniał słynne zdanie amerykańskiego krytyka Paula Evansa:
„Powiedzieć, że nie kocha się The Beatles, jest równie perwersyjne jak oznajmić, że nie lubi się słońca”. 8)

Pięknie powiedziane … :) :) :)

Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam.
Pozdrawiam Wszystkich. :)


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Śro Lis 16, 2005 12:12 am 
Offline
Nowhere Man
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Paź 02, 2005 6:42 pm
Posty: 3
zanudziłaś?? przeczytałem jednym tchem, wielkie dzieki za przypomnienie tego artykuły i tych wrażeń jakie i ja wyniosłem z kina po projekcji te 11 lat temu. Dzisiaj mam go juz na DVD i poraz kolejny funduje sobie ciarki na plecach...


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Czw Gru 28, 2006 1:34 pm 
Offline
Musketeer Gripwood
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Wrz 20, 2005 3:12 pm
Posty: 93
Miejscowość: Poznań
Pawel napisał(a):
Już mówiłem wcześniej,
niech ktoś wreszcie nakręci film o wczesnych Beatlesach z ..... Paulem w roli głównej..... :roll: 8)

trochę późno wwłączam się do rozmowy, ale od niedawna mam szerszy dostęp do netu. Jestem za tym by wreszcie ktoś faktycznie pokazał prawdziwe oblicze wczesnego Poula i Georgea. W róznych produkcjach lansuje się głównie charyzmę Johna i jego wkład, a to właśnie Poulowi należy sie uznanie, za stałe windowanie poziomu grupy. To on dążył zawsze do doskonałości i profesjonalizmu...i wcale nie był w tamtym okresie "słodkim chłopcem" ....nie mógł być bo inaczej nie zaimponował by takiemu gościowi jak Lennon... Poul był takim samym rockersem jak John...mało tego...rock n rolle w wykonaniu Poula były bardziej porywajace i doskonalsze niż Johna...Myslę nawet, że w samej pierwszej fazie istnienia grupy to własnie Poul miał ciekawsze pomysły kompozytorskie niz jego przyjaciel. Fajnie by było obejrzeć film w którym Poul pokazany byłby jako ten rockers szukający swojego rock n rollowego świata niż jak do tej pory ukazywania go jako grzecznego chłopczyka .....mało to Poul nawywijał ? ... mało skandalików zrobił ? ...a wszystko przypisuje się Johnowi...

Dorothy wspaniała recenzja powyzej, mimo że przytoczona - Bravo


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Czw Gru 28, 2006 3:00 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Maj 10, 2006 10:11 am
Posty: 1293
Miejscowość: Piernikowo
Michelle napisał(a):
Tomek napisał(a):
Seans rozpoczął sie dokładnie o 1.20 , ciesze sie zę wytrwałem i co najwazniejsze nagrałem! :D 8) :lol:


No to już teraz wiem dlaczego początek się nie nagrał :? :wink: :? :wink: :lol: :wink: :roll:


mnie też!!!!!!!!!!!! mam dopiero od połowy! oszukali mnie banda złodzieji ....!!!

o filmie?- bardzo mi się podobał ten klimat (tej drugiej połowy). oglądałam go już dość dawno, więc napiszę z tej perspektywy: świetna muzyka oddająca magię czasów, czasem rzeczywiście powinno wskoczyć czerwone kółeczko, ale takie sceny były tam potrzebne....no cóż, przecież tak właśnie się zachowywali...po co to omijać, to dość istotny element ich "młodzieńczego życia".
świetne kreacje aktorskie. nie mam pojęcia, kto tam grał, w każdym razie zrobili to po mistrzowsku. Można wczuć się w sytuację młodych żuków, ich perspektywy na życie, sposób życia, poglądy....marzenia...świetnie (wiem, że nadużywam tego słówka) widać kontrast między ich charakterami i temperamentami
no i dla mnie najważniejsze - zakończenie. pierwszy sukces Beatli, a Stu umiera sam opuszczony przez przyjaciół. dla mnie genialny film z połowicznym happy endem.

_________________
"Czekaj i nie trać nadziei"
"Żeby czekać trzeba żyć"
"Do, or not do - there is no try"


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Czw Maj 07, 2009 5:53 am 
Offline
Beatlesiak

Rejestracja: Śro Lut 11, 2004 11:07 pm
Posty: 1958
Miejscowość: Warszawa
Dorothy napisał(a):
Ian Hart miał od razu zapewnione miejsce w obsadzie – już wcześniej w filmie „The Hours And Times” grał Lennona.


Ostatnio właśnie obejrzałam sobie ten film (rok produkcji: 1991, reżyseria: Christopher Münch).

Przed jego obejrzeniem wiedziałam mniej więcej, że obraz ma być jakoby swobodną opowieścią o tym, co mogło wydarzyć się pomiędzy Brianem a Johnem podczas ich pamiętnych wspólnych wakacji w Hiszpanii w kwietniu 1963 roku. I chociaż sam pomysł na taki film wydawał mi się absurdem, postanowiłam obejrzeć go bez zbędnych uprzedzeń i negatywnego nastawienia.

No i cóż, powiem tak...

Naprawdę nie mam nic przeciwko homoseksualistom ani filmom o nich, przedstawianie ich w sytuacjach miłosnych również mnie specjalnie nie gorszy -- ale nie bardzo rozumiem, po co reżyser, który najwyraźniej miał ochotę zrobić film pt. "Jeden facet jest gejem i kocha drugiego, ale ten drugi jest hetero, no i co to będzie jak oni wyjadą razem na wakacje, jakież to będzie napięcie!!" musiał koniecznie wtryniać w to naszego Żuka i jego menedżera (coś czuję, że tutaj to chyba naprawdę musiał być marketing). Rezultat jest w moim odczuciu dość groteskowy. Wizja Johna przyznającego się do ukrytej chęci wypróbowania, jak to jest być w związku homoseksualnym (ja tu eufemizuję dosłowne słowa, oczywiście ;)) i dzielącego się swymi wątpliwościami związanymi z tematem, rozprawiającego o sikaniu do basenów hotelowych, siedzącego w wannie i proszącego Briana, by ten umył mu plecy, a następnie całującego się z tymże Brianem w tejże wannie, jak również scena "poranna", ukazująca Briana wstającego z łóżka, w którym śpi również John, po czym patrzącego w okno z wymownym uśmiechem na ustach (jakie to wszystko sugerujące, nieprawda) wzbudziły we mnie jw jednych momentach pusty śmiech, w innych pewne nieokreślone uczucie dyskomfortu zabarwionego niesmakiem.

Stosownych ujęć nie zamieszczam ze względu na potencjalnych nieletnich użytkowników forum ;) Załączam jednak moje ulubione ujęcie Johna-Iana Harta w hotelowej wannie (tak jest, w TEJ wannie) -- bez "Briana", ale za to z harmonijką. Fajne, nie?

Image



Przy okazji poronionych scenariuszy filmowych kręcących się wokół Fab Four: dobrych kilkanaście lat temu trafiłam przypadkowo w TV na fragment pewnego filmu. Wydaje mi się, że był to film włoski, albo mogło też chodzić o Bitlów dających koncert we Włoszech. W każdym razie, w tym filmie były wspmnienia jakiejś dziewczyny (czarno-białe, choć sam film był kolorowy) o tym, jak to nastolatką będąc zakradła się do pokoju hotelowego Johna i schowała się pod jego łóżkiem. John niestety pojawił się w tym pokoju razem z jakąś inną młodą damą, w celach wiadomych. Gdy już post factum opuścili pokój, zdegustowane dziewczę wygramoliło się spod łóżka i zostało odnalezione przez swojego kolegę, do którego z wielkim przekonaniem zakrzyknęło "Precz z Beatlesami! Niech żyją Rolling Stonesi". Pamiętam, że ja, wówczas istota sama ledwo co nastoletnia, zareagowałam na tę profanację (no bo jakże to tak, nie dość, że precz z Beatlesami, to jeszcze w dodatku niech żyją Rolling Stonesi!?!) równie wielkim oburzeniem i w geście protestu wyłączyłam ten film, nie sprawdziwszy nawet jego tytułu. No właśnie. Ktoś kojarzy ten film i wie, co to było? :D


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Sob Maj 23, 2009 2:52 pm 
Offline
Sierżant Pepper
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Paź 26, 2008 10:17 pm
Posty: 120
Miejscowość: Poznań
kto mi rpześle ten film bo ciężko go wnecie znaleźć? jakby co podam adres na prv


Góra
 Profil  
 
 Temat postu: Re:
PostWysłany: Nie Sty 01, 2012 2:13 pm 
Offline
Beatlesiak

Rejestracja: Śro Lut 11, 2004 11:07 pm
Posty: 1958
Miejscowość: Warszawa
Rita napisał(a):
Przy okazji poronionych scenariuszy filmowych kręcących się wokół Fab Four: dobrych kilkanaście lat temu trafiłam przypadkowo w TV na fragment pewnego filmu. Wydaje mi się, że był to film włoski, albo mogło też chodzić o Bitlów dających koncert we Włoszech. W każdym razie, w tym filmie były wspmnienia jakiejś dziewczyny (czarno-białe, choć sam film był kolorowy) o tym, jak to nastolatką będąc zakradła się do pokoju hotelowego Johna i schowała się pod jego łóżkiem. John niestety pojawił się w tym pokoju razem z jakąś inną młodą damą, w celach wiadomych. Gdy już post factum opuścili pokój, zdegustowane dziewczę wygramoliło się spod łóżka i zostało odnalezione przez swojego kolegę, do którego z wielkim przekonaniem zakrzyknęło "Precz z Beatlesami! Niech żyją Rolling Stonesi". Pamiętam, że ja, wówczas istota sama ledwo co nastoletnia, zareagowałam na tę profanację (no bo jakże to tak, nie dość, że precz z Beatlesami, to jeszcze w dodatku niech żyją Rolling Stonesi!?!) równie wielkim oburzeniem i w geście protestu wyłączyłam ten film, nie sprawdziwszy nawet jego tytułu. No właśnie. Ktoś kojarzy ten film i wie, co to było? :D


Uprzejmie donoszę, że zupełnie przypadkiem najprawdopodobniej odnalazłam dziś ten film. Co ciekawe, gra w nim jedna z moich ulubionych aktorek - Penelope Cruz! :shock:
Obejrzeć go można tutaj: http://www.iplex.pl/filmy/milosc-powazn ... rowiu,1792

_________________
On nie ma duszy, mówisz...
Popatrz jeszcze raz
Psia dusza większa jest od psa
My mamy dusze kieszonkowe
Maleńka dusza, wielki człowiek
Psia dusza się nie mieści w psie
I kiedy się uśmiechasz do niej
Ona się huśta na ogonie


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pon Cze 03, 2013 7:02 pm 
Offline
Mean Mr Mustard
Awatar użytkownika

Rejestracja: Pią Mar 08, 2013 9:35 pm
Posty: 165
Miejscowość: Warszawa
Moje uczucia do Backbeatu są niewiele mówiąc mieszane.
Wrzuce może przy okazji link do całkiem ciekawego artykułu, który wczoraj znalazłam.
http://daytrippin.com/2011/05/08/the-ba ... nd-astrid/
Więc tak,spróbuję jakoś po kolei.
Aktor grający Johna, z początku zraził mnie swoim pozornym niepodobieństwem (biorąc pod uwagę fakt że dzień wcześniej po raz drugi obejrzałam Nowhere boy'a, który bardzo pasował do moich wyobrażeń) a potem zachwycił swoją grą. Jak dla mnie był niesamowity. Kiedy biegł, krzyczał, żartował, śpiewał, kiedy wygłaszał zdanie, że "Wszystko sprowadza się do..."! Tyle było w tym takich uczuć. Psychologicznie dla mnie taki był John. W Nowhere boy'u zostawiłam zadziornego chłopaka wyjeżdżającego do Hamburga, w Backbeacie poznałam Johna, który wyjeżdżał. I choć psychologicznie i ze względu na grę aktorską byłą to dla mnie prawdziwa uczta, to jednak różnica wiekowa miedzy jednym Johnem a drugim (może nawet jej nie ma między aktorami, ale ta mi sie jakoś wydało) sprawiła ze nie od razu wpadłam w zachwyt. Dopiero po czasie.
No i tu muszę się chyba zatrzymać i powiedzieć o tym, co w kontekście postaci Johna zachwiało mi proces oglądania filmu. Jego fascynacja Astrid była zrozumiała i typowa.Do tego momentu wszystko było okey. Ale sceny, w których na pierwszy plan wysuwała się zrodzona w Johnie miłość do Astrid? Kiedy powstają napięcia na linii John-Stu przez zazdrość o Astrid? Dla mnie okey, fascynacja, okey spięcia, bo Stu porzuca zespół, bo znajduje sobie Niemiecką Brigitte Bardot, ale sceny w Latarni morskiej? John potwierdza, ze ożeni się z Cynthią, ale także właściwie wyznaje Astrid nie fascynacje ale miłość. Samo to, co jest wyznaniem nie pasowało mi tak totalnie do mojego jakiegoś ułożonego portretu psychologicznego, ze zastopowałam film i napisałam do przyjaciółki, która ma mnie za beatlesową encyklopedię, że ja to chyba wcale nic o nich nie wiem. No i ta na siłę wrzucona scena jak Paul sugeruje Johnowi, że czuje coś do Stuarta? Skąd to wziął? Przechodzę przez te wszystkie wydarzenia razem z nimi będąc widzem i nie zauważam podstaw do jakichkolwiek podejrzeń, bo co? Bo John chce odejść jak wywala przyjaciela? Może to przez to, ze jestem dziewczyną, ale za przyjaciółką sama bym odeszła. No i ten kontrast wkurzającego się Paula, miedzy którym a Johnem niewidać szczeólnej sympati aż do końcowych scen, a tym młodym Paulem, który zaczyna pisać piosenki z Johnem
Momenty, w których coś mi "nie zaskakiwało" nie wpasowywało się logicznie lub od mojego obrazu rzucały mi cały czas cień na te produkcje a jednocześnie cień na moją własną wiedzę. "Co ty wgl wiesz?" tłukło mi się po głowie.
Liczę trochę na to, że mi podpowiecie, czy faktycznie jest coś słusznego w moim myśleniu, czy jest ono dziwne i niewytłumaczalne, czy może jest po prostu błędne, bo są jakieś fakty, które mówią to to i to.
Wracając do strony bardziej artystycznej niż fabularnej, Astrid i Stu bardzo dobrze dobrani i równie świetnie zagrani. Miałam wrażenie, ze aktorzy wkręcają sie całymi sobą w tę produkcję. Podobał mi się poczciwy Klaus,żałowałam tylko, że nie był tak przystojny, jaki patrząc po zdjęciach niesamowity jest dla mnie prawdziwy Klaus.
Muzyka- niesamowite wyostrzone brzmienie, tło, oddane realia i montaż potrafią przenieść w tamten klimat.
Ten film był na pewno ciekawym doświadczeniem. Jeszcze ciekawsza jestem co o nim powiem za jakis czas.

_________________
The Lord is awaiting on you all!


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Czw Sie 29, 2013 12:27 pm 
Offline
Sun King
Awatar użytkownika

Rejestracja: Pon Sie 26, 2013 9:36 am
Posty: 495
Miejscowość: Nowhere Land:)
Witam. Czytając forum i dokonując paru wpisów trafiłem na temat filmu "Backbeat", który zdawkowo opisałem na swoim blogu http://fab4-thebeatles.blogspot.com/201 ... kbeat.html i ostatni wpis Emilie 1309, ostatni a więc z szansą, że odczyta to co napiszę, niektóre wpisy są sprzed 7-8 lat, trudno powiedzieć czy ich Autorzy odwiedzają jeszcze forum. Na początek, znam w zasadzie wszystkie filmy o Johnie w tym z ostatnich kilku lat 'Nowhere Boy' czy 'Naked'. Wszystkie udane. Podobnie jest z 'Backbeat'. Dzisiaj jak ktoś bierze na tapetę filmy o nich, zasięga tyle opinii, porad, konsultacji, ma do dyspozycji tyle źródeł, że naprawdę musi się starać, by sknocić film lub pójść bardzo na skróty, ubarwiając fabułę. Aha, podobno jest film fabularny o ostatnim - zdaje się w 1972 roku, nie pamiętam, nie chcę sprawdzać, zresztą mnie ważna data a fakt - spotkaniu Paula i Johna, ale nie pamiętam jego tytułu, sprzed 5-10 lat. Backbeat dotyka okresu 'hamburskiego', najmniej udokumentowanego okresu w historii grupy ale generalnie znanego. Sam Paul niespecjalnie doczepił się do filmu, zły, tylko o detale ale to i tak niekoniecznie musi wiele mówić. Często sami będąc świadkami lub biorącymi udział w jakichś wydarzeniach gdzie bierze udział wiele ludzi, nie ogarniamy ich. Ładnie to napisał Philip Norman w "Szale", że uznał, że sama wiedza ex-Beatlesów na temat ich historii niewiele daje, bo często oni sami nie wiedzieli co się wokół i z nimi dzieje (otoczenie kokonem Epsteina). No ale Hamburg to jeszcze inna bajka. Ale po kolei spróbuję odnieść się do ostatniego wpisu:
bo znajduje sobie Niemiecką Brigitte Bardot, ale sceny w Latarni morskiej? John potwierdza, ze ożeni się z Cynthią, ale także właściwie wyznaje Astrid nie fascynacje ale miłość. Są zdjęcia, że rzeczywiście byli wszyscy w czworo w takiej latarni, wszyscy byli zafascynowani Astrid, niewykluczone, że John najbardziej, był typem zaborczym, sam fakt, że Stu miał dziewczynę (i to jaką ...) mógł rzeczywiście wzbudzać w nim takie a nie inne uczucia, no i z pewnością błyskotliwa Niemka o artystycznej duszy o wiele bardziej mogła imponować Johnowi niż słodka nijaka Cyn. Portret psychologiczny Johna zachwiany ... Taki John był. Norman pisze, że czasami Johna nikt nie rozumiał, niektóre jego zachowania, wypowiedzi były najłagodniej mówiąc kontrowersyjne lub nie do cytowania (np, wspomnienia, że żałował, że nie przespał się przed smiercią ze swoją matką Julia - pewnie na haju, pijany itd ale już sam fakt wystąpienia takich myśli ... ). Astrid była konsultantką filmu, czy chciała w tej sprawie skłamać? czy tak zrobiła? Sceny o sugerowaniu Johnowi przez Paula są prawdopodobne, naprawdę. Postać filmowa Johna jest skomplikowana jak on sam, często John coś powiedział zanim pomyślał a bez liku jest jego wypowiedzi skrajnych na ten sam temat. jak to wpsominał Paul w wywiadzie dla Playboy'a, John gadał różne bzdury (tak w skrócie).
No i ten kontrast wkurzającego się Paula, miedzy którym a Johnem nie widać szczególnej sympatii aż do końcowych scen, a tym młodym Paulem, który zaczyna pisać piosenki z Johnem relacje Johna i Paula na początku były takie i takie zawsze też były przez cały okres The Beatles, prawie nigdy nie nocowali razem w tych samych pokojach, najczęściej John był z Ringo, John czuł się zawsze zagrożony przez Paula, znał talent kolegi, eh,,,, dużo piszę o tym w moim blogu, w całym okresie The Beatles John miotał się, nie chciał się zamknąć tylko w roli muzyka,a takim tylko chciał być - i jest do dzisiaj - Paul. Stu imponował Johnowi bo całe życie pociągały go prócz muzyki, rocka - także sztuka, kultura itd
Fakt, filmowy Klaus to ciamajda.
Sumując film naprawdę niezły oddający klimat hamburskich czasów The Beatles. sorry za lekki chaos tekstu, piszę go na skróty, robiąc milion rzeczy naraz. Pozdr

_________________
Ryszard. Mój blog o The Beatles: http://fab4-theBeatles.blogspot.com


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Wto Wrz 24, 2013 2:36 pm 
Offline
Little Child
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Wrz 24, 2013 11:56 am
Posty: 17
Nie znam filmu, ale z opisów tutaj muszę go zdobyć, wiecie gdzie ?


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Wto Wrz 24, 2013 2:57 pm 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Pon Cze 10, 2013 10:41 pm
Posty: 598
Miejscowość: Cieszyn
Ostatnio również wróciłem do Backbeat i stwierdzam, że to jednak zdecydowanie najlepszy obraz fabularny o Beatlesach. Wiadomo, że to tylko wyrywek z ich historii, ale ważne aby na niego spojrzeć jak na film o pewnym zespole , a nie jako ważny dokument uzupełniający nasza wiedzę o tamtym okresie, wtedy jest łatwiejszy w odbiorze. My zawsze będziemy czepiali się szczegółów,czy doboru aktorów. Nawiasem mówiąc z wszystkich filmów tutaj najbardziej przekonujący
był aktor grający Paula(w Nowhere Boy mnie irytował). Zawsze żartuję, że jeśli ktos wpadnie na pomysł filmu w stylu "Old McCartney" to rola powinna zostac powierzona...Al Pacino :lol:

P.S Ryszardzie, nawet jesli chaotycznie w Twoim odczuciu,to pisz Waść, bo ciekawe rzeczy opowiadasz(blog odwiedzam regularnie :D )


Góra
 Profil  
 
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 24 posty(ów) ]  Idź do strony 1, 2  Następna

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 4 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Szukaj:
Skocz do:  
cron
POWERED_BY