Now and Then zaskoczyło mnie podczas jazdy samochodem. Po zapowiedzi radiowego spikera (szkoda, że zaginął zwyczaj zapowiadania piosenek) w pierwszym odruchu chciałem wyłączyć odbiornik. Oczekiwałem na przesyłkę. Wyobrażałem sobie, że usiądę w zacisznym miejscu przed staroświeckim urządzeniem i uroczyście wysłucham jednej z najważniejszych płyt ostatnich czasów.
Załącznik:
Komentarz do pliku: Nie przewidziałem, że aby posłuchać nowej płyty nie muszę jej wcale rozpakowywać...
Ale kiedyś odkurzę adapter!
nowandthen10.jpg [ 90.46 KiB | Obejrzany 3063 razy ]
Cieszę się, że nie uległem i wysłuchałem zapowiedzianej piosenki. Idealnie pasowała nastrojem do mojego wieczornego powrotu z pracy. Nostalgia piosenki współgrała z zasypaną liśćmi drogą przez ciągnący się las.
Już pierwsze dźwięki zasygnalizowały, że mamy do czynienia z czymś poważniejszym niż Free As A Bird albo Real Love. Po pierwszych linijkach wokalu miałem nieodparte wrażenie, że słucham jakiejś nowej piosenki Juliana. Niepokojąca melodia zwrotki przeszła w dodający otuchy refren. Oczekiwałem na zapowiedziane solo Paula, które miało być jego hołdem dla George'a. Przyznaję, że pasuje do oszczędnego stylu George'a ale poza tym jest jak najbardziej MacCartneyowskie. Pasuje idealnie. Najbardziej na sam koniec, kiedy zwalnia i "gaśnie" razem z orkiestrą.
Następnego dnia obejrzałem teledysk. Bardzo mocny. Podoba mi się, że jest dużo materiału pokazującego muzyków w trakcie wykonywania Now And Then, to element, którego zawsze mi brakuje w teledyskach. Do tej kategorii mogę zaliczyć także nagranie włączanej kasety albo wskazówki wychylającej się w trakcie śpiewu Johna. Pozostałe obrazki, czyli nagrania powstałe przy innych okazjach nie rażą. Są użyte z takim umiarem i wyczuciem, że nie wywołują natychmiastowego wrażenia, że to nie ten film. Dobrze się sprawdza nawet wmontowanie Ringo i Paula do nagrań z Johnem i George'm z 1967 roku. W pewnym momencie wydaje się jakby John naprawdę udawał dyrygenta. Obawiałem się trochę wykorzystania czarno-białego filmu otrzymanego od Pete Besta. Jednak końcówka teledysku miga bardzo szybko i uwagę zwraca wzruszająca scena ukłonu i wygaszenia świateł.
Nie wiem jak wyobrażał sobie tę piosenkę autor. Jeżeli napis "dla Paula" pochodzi od Johna myślę, że dał kolegom kredyt zaufania. Cieszę się, że finalna wersja nie odbiega nastrojem i przesłaniem od oryginału, choć tak łatwo można by ulec pokusie różnych ulepszeń.