www.beatles.kielce.com.pl
https://beatles.kielce.com.pl/phpbb2/

Yoko
https://beatles.kielce.com.pl/phpbb2/viewtopic.php?f=12&t=878
Strona 1 z 2

Autor:  Pawel [ Pon Maj 09, 2005 8:15 pm ]
Temat postu: 

I oto jest! pojawia się nasza Królowa serc Beatlefanów - na scenę wkracza tajemnicza, ciemnooka, artystka awangardowa pochodzenia japońskiego, która nie zrobiwszy żadnej kariery w Nowym Yorku i mając na koncie już jeden rozwód i ex-męża, który porywa ich dziecko (Kyoko) (dlaczego chce odebrać dziecko matce - krzyczy cały świat osłupiały!) przybywa do miasta Londyn i pisze na suficie galerii małymi literkami yes! To jest strzał w '10'. John wchodzi na drabinę, gramoli się pod sufit i widzi przed sobą lupę, przez którą zagląda myśląc, że zaraz zobaczy napis 'tu byłem głupi Ostróda 04.07.1966' lub 'dupa' ale nie! spostrzega napis YES! co robi na nim piorunujące wrażenie! Gdy jeszcze jedno z dzieł - zielone jabłko (odmiana 'klapsa') może kupić za 'jedyne' 10 funtów wie już, że ma do czynienia z artystką jakiej szukał całe życie (to znaczy on tego jeszcze nie wie teraz, ale za dwa lata jak wróci z Indii to mu się tym jabłkiem odbije i sobie przypomni.
Zaraz potem, wielka dwójka awangardowych artystów nagrywa przez całą noc odgłosy spłukiwanej wody w kibelku, po czym wyczerpani rozbierają się do naga, robią sobie zdjęcie i wydają wszystko jako płytę 'Unfinished Music No1 - Two Virgins' co oznacza dwie dziewice.
Nie brak młodej parze artystycznych wizji i pomysłów na uratowanie świata, więc idą do łóżka na tydzień wcale z niego nie wychodząc.
Pomogli światu ale nie sobie. John jest już tak roztrzęsiony, że chwyta się ostatniej deski ratunki i przechodzi razem z Yoko terapię Pierwotnego Krzyku. Sesje wydzierania się kolidują z sesjami nagraniowymi The Beatles więc John nie może się stawić przy nagrywaniu piosenki I Me Mine.
Ale to już nieważne bo oto czeka na nich samolot, który nigdy już nie przywiezie go spowrotem do domu w Anglii.
W Nju Jorku od razu przystępują do działania i zbierają pieniądze na uwolnienie z więzienia ultra-lewicowych działaczy murzyńskich. Nie podoba się to Nixonowi (prezydent USA), który nie chce Johna w USA. Yoko też ma go dość i wywala z domu. Wysyła do Miasta Aniołów. Ale żeby nie złapał jakiegoś syfa od nieznanej baby wkłada mu do łóżka swoją asystentkę May Pang. Weekend trwa ....18 miesięcy. Gdy Yoko dowiaduje się, że John zaczął znowu 'kręcić' z Paulem, szybko pozwala mu wrócic do domu. Ale jest jeden warunek - dom rodzina dziecko i tyle tego dobrego, żadnych mi tam Jaggerów czy McCartneyów ani ciotek Mimi w Liverpoolu!
Rodzi się Sean i wszyscy są szczęśliwi :D
Gdy chłpak podrósł na tyle że wie z której strony gitara ma struny John zabiera go do studia i stary nałóg nagrywania chwyta go spowrotem.
Nagrywa nową płytę i

Autor:  Tomek [ Wto Maj 10, 2005 4:01 pm ]
Temat postu: 

Pawel napisał(a):
John wchodzi na drabinę, gramoli się pod sufit i widzi przed sobą lupę, przez którą zagląda myśląc, że zaraz zobaczy napis 'tu byłem głupi Ostróda 04.07.1966' lub 'dupa' ale nie! spostrzega napis YES!



Paulo ... przepieknie powiedziane :D :D :D :) :o :P :wink:

Autor:  Sad Jude [ Śro Maj 18, 2005 6:26 pm ]
Temat postu: 

ja tez sie wkrecilam, ale teraz mnie dopiero tak zastanawia, czyzyby to Yoko odsuwala Johna od przyjaciol (Paul), rodziny i domu? I to jest milosc? Chyba czegos nie rozumiem, albo za mloda jestem...

Autor:  Pawel [ Czw Maj 19, 2005 10:41 am ]
Temat postu: 

A słyszałaś o tzw związkach toksycznych?

To była taka właśnie miłość.
Toksyczna.
John próbował się uwolnić od zniewalającej go Yoko (np: tzw Długi Weekend) ale w końcu zawsze do niej wracał...
(coś (czego ja nie wiem i nie rozumiem) pociągało go w niej...)

Autor:  Ania1 [ Czw Maj 19, 2005 12:24 pm ]
Temat postu: 

Może to kwestia feromonów? Ale toksyczności także- masz rację Pawle. Ale nasuwa się wniosek- egoizm. Szkoda,że ta miłość tyle zrujnowała...

Autor:  Gość [ Czw Maj 19, 2005 12:31 pm ]
Temat postu: 

Ania1 napisał(a):
ta miłość tyle zrujnowała...


Ale była przyczynkiem to stworzenia kilkudziesięciu WSPANIAŁYCH utworów Johna.

Autor:  Ania1 [ Czw Maj 19, 2005 12:43 pm ]
Temat postu: 

Jak słusznie zauwazyłeś- "kilkudzisięciu"....a szkoda,że nie kilkaset. Przecież był okres w życiu Johna, gdy nie brał gitary do ręki, hodował bydło, poświęcił się "rodzinie".... Ale jesli weźmiemy po uwagę optymistyczną wersję tego związku- to kilkadziesiąt utworów - to jest coś! Zwłaszcza,że wśród nich sa nie byle jakie !!!

Autor:  Pawel [ Czw Maj 19, 2005 1:20 pm ]
Temat postu: 

gietek napisał(a):
Ania1 napisał(a):
ta miłość tyle zrujnowała...


Ale była przyczynkiem to stworzenia kilkudziesięciu WSPANIAŁYCH utworów Johna.


kilkudziesięciu? :shock: to je proszę wszystkie wymień :)

Lepsze (i więcej) piosenki pisał, gdy inspirował go ... Paul poprzez współzawodnictwo! :idea:

Autor:  Gość [ Czw Maj 19, 2005 1:28 pm ]
Temat postu: 

Pawel napisał(a):

kilkudziesięciu? :shock: to je proszę wszystkie wymień :)


Weź pod uwagę, że kilkadziesiąt oznacza przedział [20; 100]
Chyba znajdzie się przynajmniej 21 piosenek, które John napisał pod wpływem miłości do Yoko?

Pawel napisał(a):
Lepsze (i więcej) piosenki pisał, gdy inspirował go ... Paul poprzez współzawodnictwo! :idea:


... i dlatego obaj panowie powinni wyjechać na wyspę i we dwójkę do końca życia poświęcić się pisaniu piosenek, tak? ;)

Autor:  Ania1 [ Czw Maj 19, 2005 1:50 pm ]
Temat postu: 

Jest takie przysłowie: "Gdzie diabeł nie może tam babę pośle...."

Autor:  greg [ Czw Maj 19, 2005 6:44 pm ]
Temat postu: 

Nie wydaje Wam sie troche egoistyczne z Waszej strony , jechac po Yoko dlatego że John nie stworzył przez nią czegoś wiecej z The Beatles, a nie pomysleliscie, ze on moze nie chcial juz tworzyc z The Beatles, tylko wlasnie z i dla Yoko?? Malo liberalni jestescie:)

Autor:  Pawel [ Czw Maj 19, 2005 7:04 pm ]
Temat postu: 

qietek, zedytuj swój post proszę, bo ja nic nie pisałem o żadnych "21 piosenkach dla Yoko".... :shock:
(nie wiem skąd wziąłeś ten "mój" cytat? :shock: )

Autor:  Sad Jude [ Czw Maj 19, 2005 8:35 pm ]
Temat postu: 

Tak juz jest, cos sie konczy cos zaczyna. Chyba nic tego nigdy nie zmieni. Wydaje mi sie ze piosenek pisanych z Paulem, a tych pisanych pod wplywem Yoko, nie mozna porownywac, bo sa poprostu inne. To tak jakby prownywac maliny i truskawki. Egoizm, czesto sie w milosci objawia, oby tylko nie byl chory =)

Autor:  Gość [ Czw Maj 19, 2005 9:20 pm ]
Temat postu: 

Pawel napisał(a):
qietek, zedytuj swój post proszę, bo ja nic nie pisałem o żadnych "21 piosenkach dla Yoko".... :shock:
(nie wiem skąd wziąłeś ten "mój" cytat? :shock: )


Najmocniej przepraszam ;) Już poprawiłem.

A tak na marginesie, to na drugi raz pisz na pw, a nie na forum.

Autor:  _Ania_ [ Sob Cze 04, 2005 9:54 pm ]
Temat postu:  ... kochał ją.... po prostu....

powiem to co już kiedys pisałam na temat Yoko- moze i to była miłosć toksyczna- ale zawsze miłosć....i przynajmniej nie było im nudno- nie każda para potrafi zapewnić sobie tyle wrazeń


... kochał ją.... po prostu....

Autor:  piotr-ek [ Sob Cze 04, 2005 9:54 pm ]
Temat postu: 

W końcu Lennon to nasz idol. Więc jego szczęście powinno byc dla nas, fanów, ważne. Skoro wybrał Yoko jako swoją kobietę, to należy to uszanować. Każdy ma odmienne gusta....

Autor:  _Ania_ [ Nie Cze 05, 2005 12:39 pm ]
Temat postu: 

EXACTLY!!!!

Autor:  Pawel [ Pon Cze 06, 2005 8:01 pm ]
Temat postu: 

piotr-ek napisał(a):
W końcu Lennon to nasz idol. Więc jego szczęście powinno byc dla nas, fanów, ważne. Skoro wybrał Yoko jako swoją kobietę, to należy to uszanować. Każdy ma odmienne gusta....

Problem polega na tym, że nie wiemy czy Lennon był faktycznie szczęśliwy z Yoko.
W pewnym momencie 'chyba nie' skoro przez półtora roku nie żyli razem;
a różne źródła podają, że w drugiej połowie lat 70's Lennon żyjący w ponurym gmaszysku Dakota nie wyglądał i nie zachowywał się zbyt dobrze.....
Ewidentnie odżył na wiosnę 1980 roku ale nie wiem czy całe ich małżeństwo można uznać za super udane....

Autor:  piotr-ek [ Wto Cze 07, 2005 9:03 pm ]
Temat postu: 

Tak, to wszystko racja ale skoro z nią wytrzałem tyle lat. Kryzys ? Zdarza się w chyba w każdym związku. Yoko miała na niego ogromny wpływ, może przesto słaba osobowść Johna była nieco przyćmiona...A

Autor:  Ania1 [ Śro Cze 08, 2005 10:20 am ]
Temat postu: 

Cytuj:
może przesto słaba osobowść Johna była nieco przyćmiona...A
......???
Nie sądzę aby John miał slabą osobowość! Lubił eksperymentować i myślę,że dlatego fascynowały GO pomysły Yoko. A ,że
Cytuj:
Ewidentnie odżył na wiosnę 1980 roku
- dla mnie to oznacza tyle,że stara miłość (do muzyki i komponowania) nie rdzewieje! I po eksprymentach doszedł do wniosku by zrobić "come back". I słusznie!

Strona 1 z 2 Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/