Polski Serwis Informacyjny The Beatles

Istnieje od 2001 roku. Codzienna aktualizacja, ksiazki, filmy, plyty.
jesteś na Forum Polskiego Serwisu Informacyjnego The Beatles
Obecny czas: Sob Kwi 27, 2024 7:46 pm

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)




Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 8 posty(ów) ] 
Autor Wiadomość
 Temat postu: Sgt. Pepper
PostWysłany: Sob Cze 23, 2007 6:57 pm 
Offline
fan
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Maj 22, 2005 5:00 pm
Posty: 35
Miejscowość: Poznań
Hej.

Poszukuję na forum jakiegoś tekstu traktującego o płycie Sgt. Pepper - historia powstania, ciekawostki z nią związane, wszelkie fakty. Jest tu tyle informacji, że nie mogę przez to przebrnąć. I wyszukiwarka nic nie daje.

Help me!
:)

Tomahawk


Góra
 Profil  
 
 Temat postu: Re: Sgt. Pepper
PostWysłany: Sob Cze 23, 2007 8:19 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Czw Wrz 23, 2004 10:08 am
Posty: 1620
Miejscowość: www.the-beatles.pl
Tomahawk napisał(a):
Hej.

Poszukuję na forum jakiegoś tekstu traktującego o płycie Sgt. Pepper - historia powstania, ciekawostki z nią związane, wszelkie fakty. Jest tu tyle informacji, że nie mogę przez to przebrnąć. I wyszukiwarka nic nie daje.

Help me!
:)

Tomahawk

mnóstwo informacji znajdziesz tutaj :arrow: http://www.the-beatles.pl/viewforum.php?f=3
pzdr
Pawel

_________________
www.the-beatles.pl


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Nie Cze 24, 2007 8:47 am 
Kup czerwcowskiego teraz rocka
Masz tam 7-8 stron ciekawostes o sgt pepperze


Góra
  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Sob Cze 30, 2007 12:39 am 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Czw Gru 08, 2005 8:55 pm
Posty: 1041
Miejscowość: Warszawa
Eee... Niewiele jest ciekawostek w TR. Tylko podstawowe. Ja się nie dowiedziałam niczego naprawdę zaskakującego.


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Sob Mar 22, 2008 7:42 pm 
Offline
Musketeer Gripwood
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Wrz 20, 2005 3:12 pm
Posty: 93
Miejscowość: Poznań
ten tekst napisałem rok temu na porzeby innego forum, akurat nie poświęconemu tylko beatlesom, którego to forum jestem jednym z modów....
czytajac w pomocy o informacjach postanowilem zamiescic te dwie części swoich wypocin (nieobrobionych) ..tekst napisałem w oparciu o kilka źródeł...większość pisana z głowy..ale błedów merytorycznych nie powinno raczej być

zapraszam chętnych do lektury

1 czerwca 2007 - minęła 40 rocznica wydania płyty
"Sgt Peppers Lonely Hearts Club Band"
z tej okazji, w hołdzie dedykuję tą opowieść


cz.1
Rok 1967 był rokiem Beatlesów i rokiem Sierżanta Pieprza. W tym roku obchodzimy 40 rocznicę wydania tej płyty, która do tej pory uchodzi za najlepszą płytę rockową i wygrywa większość plebiscytów organizowanych przez renomowane magazyny muzyczne. Zapewne spowodowane to jest nie tylko samą zawartością muzyczną tego albumu, ale również całą otoczką, która towarzyszyła powstaniu oraz wydaniu tej płyty. W tym poście chcąc uczcić rocznicę wydania postanowiłem kliknąć trochę mniej znanych faktów, ciekawostek dotyczących samego nagrania jak i wydania albumu wszechczasów. Znajdzie się tez kilka osobistych refleksji i kilka prób obalenia pewnych mitów, które towarzyszą bez przerwy podczas opisywania tej płyty. Z góry przepraszam za długość tej wypowiedzi, ale by dać pełne światło potrzeba więcej niż kilku zdań.

Zacznę wpierw od ukazania w jakiej atmosferze doszło do powstania tej płyty. Rok 1967 nazwano rokiem Beatlesów ale czy to było do końca sprawiedliwe określenie ? Z pewnością był to okres w którym nastąpiło „coś nowego” coś co zmieniło całkowicie obraz muzyki na wiele lat. Tym czymś była psychodelia, jeszcze nie postrzegana jako osobny gatunek muzyczny a bardziej jako pewien trend artystyczny. W Anglii powstał Underground – powstał to za mało powiedziane – wręcz eksplodował i bynajmniej mało miał wspólnego z czymś faktycznie podziemnnym. Działał jak najbardziej namacalnie i widocznie. Błędem było by pominięcie udziału w tym ruchu takiego nazwiska jak Syd Barret, który stał wtenczas na czele Pink Floyd oraz klubu UFO a także Andy Warhola, który był częstym gościem światka artystycznego także na wyspach. W USA rok 1967 też przyniósł zmiany. San Francisco stało się mekką ruchu hippisoskiego. „Make Love not War” można było dostrzec wszędzie. Nazwano to „Latem miłości”. Wszyscy byli piękni, wszyscy się kochali...sławetne ‘kwiatki do lufy”, „Dzieci kwiaty” „festiwale wolności” Do głosu dochodziły nowe zespoly. Grupa The Doors pokazała się światu, w Anglii debiutował Hendrix wabiąc na swoje spektakle całą śmietanę artystyczna i rockową świata. Muzyka się zmieniała. Zmieniały się też obyczaje. Narkotyki stały się na równi powszechne jak nigdy wcześniej. Każdy próbował, każdy chciał odbyć tą podróż, ten odlot. Fakt, że w Stanach każdy młodzian miał jeszcze alternatywę odbycia odlotu do Wietnamu pogłębiało tylko pragnienie nadania życiu nowego sensu. Stare przestawało się liczyć. Tak trochę symbolicznie to wygląda, ale właśnie w 1967r umarł Woody Guthrie czołowy bard pierwszych beatników, Bob Dylan schodzi ze sceny po wypadku – gdzieś wyczytałem określenie, które mi się spodobało....”gdy wrócił na scenę zastał wszystko inne – już nigdy jego głos nie miał odzyskać dawnej rangi” Beatlesi byli we wszystkich centrach tych wydarzeń. Chłoneli je, żyli nowymi ideałami. Tak jak większość artystów szukali tej lepszej strony duszy......

Tyle tytułem określenia klimatów, które wytworzyły się wokół, które miały bezpośredni wpływ na twórczość Beatlesów, a nie było dziełem ich samych. Wracam teraz już do samej płyty. W 1967r Beatlesi pozbawieni tras koncertowych (po rezygnacji ich samych z takiej działalności), po rezygnacji z obowiązków pokazywania się w TV i radiu (do czego obligował ich Epstain) mieli sporo czasu i na dodatek stali się właścicielami studia przy Abbey Road. Mieli więc trzy niezbędne rzeczy by światu dać „nowe”. Mieli czas, pieniądze i olbrzymi potencjał twórczy. Na pomysł nazwy albumu wpadł Paul. Pomyślał sobie mianowicie, jak by nazwał grupę, gdyby miał ją założyć na nowo. Tak powstał zespół Orkiestra klubu samotnych serc sierżanta Pieprza, czyli Sgt Peppers Lonely Hearts Club Band. Do projektu pozostali członkowie podeszli z umiarkowanym zapałem. Jednak zapał Paula powoli udzielił się wszystkim. Zwłaszcza gdy ten sesje nagraniową przemienił w jeden wielki heppening. Całe studio zostało przybrane kwiatami, balonikami. Paul naspraszał mnóstwo gości tak więc atmosfera była bardziej imprezowa, niż taka jaką się zazwyczaj wytwarza podczas nagrywania czegoś, co ma być bardziej sztuką niż muzyką. Album Sgt Peppers...po nagraniu został okrzyknięty pierwszym concept albumem mimo, że jedynymi rzeczami jakie wiązały ze sobą piosenki była idea i „duch lata miłości” . Sam Lennon powiedział, że wszystkie te piosenki mogłyby równie dobrze znaleźć się na którejkolwiek z innych ich płyt. Samą sesję nagraniową trzeba by jednak cofnąć do 10 grudnia 1966r. Wtedy to zarejestrowano pierwszą piosenkę na nowy album. Była nią dość dziwna kompozycja Poula, którą napisał jeszcze w 1961r „When I’m Sisty-four. Piosenka wybitnie nie rock n rollowa. Trącała myszka przy każdym dźwięku. Ogólnie tekst jej odnosił się do wyimaginowanej dziewczyny i zawierał jedno ważne pytanie. „Czy będzie go nadal kochać jak będzie miał 64 lata”, zwraca jej też uwagę na fakt, że i ona się postarzeje. Czas wydawniczy oraz umowy nagliły, więc tak z rozpędu trzeba było wypuścić singla. Beatlesi już prawie od roku nic nie wydali, nie licząc składanki „Stare ale złote”. Wybór padł na dwie piosenki, jedną McCartneya a drugą Lennona. Od pewnego czasu już nastąpił taki podział. Paul przygotował „Penny Lane” a John „Strawberry Fields Forever” – obie ukazały „nową” ścieżkę muzyczna , którą grupa będzie podążać już do końca. Mimo , że obie nie należały do tej sesji (faktycznie sesja do Pieprza rozpoczęła się 19 stycznia 1967r) to jednak były to utworki, które silnie korespondowały z zawartością omawianego albumu. Jak wspomniałem wcześniej w studiu przy Abbey Road przzdobionym balonikami, serpentynami spotkali się muzycy i goście. Wszyscy wystrojeni w czapeczki, przyklejane nosy. Beatlesi na ten cel przygotowali barwne mundury rzekomej orkiestry samotnych serc sierżanta Pieprza. Na sali zasiedli goście między innymi Jagger z Marianną F. Atmosfera luźna, wesoła. Brak było nawet konkretnego planu co nagrywać. Jedynym który minę miał poważną był Lennon. On jedyny wiedział co chce zrobić w tym dniu. Przed miesiącem zginęła w wypadku samochodowym jego przyjaciółka Tarra Brown a gazety poświeciły tylko jedno zdanie temu tragicznemu zdarzeniu, w zamian zaś rozpisując się o jakimś bogaczu, który też zginął w podobnym wypadku kiedyś tam, oraz o tym, że w pewnym hrabstwie odkryto 4000 dziur w jezdniach i dokładnie je policzono. Chciał pokazać co jest warte życie ludzkie. Powstała kompozycja „A Day in the Life” . W założeniach miała być to piosenka, o monotonnym rytmie ukazując w ten sposób powszedność życia. John miał jednak pewne problemy natury kompozytorsko – aranżacyjnej. Z pomocą przyszedł Poul, który podsunął pomysł połączenia piosenki Johna z jego kompozycją, nad którą pracował.. John podobno protestował twierdząc, ze to się w ogóle nie klei. Na argument jak Poul chce to połączyć otrzymał odpowiedź, że na razie między tymi kompozycjami zagrają 24 takty a potem się coś wymyśli. Ktoś dla żartu nastawił budzik by nie przegapić końca tych taktów, który został nagrany (z tym budzikiem to pewnie anegdota – ale fajna). Na wypełnienie tej pustki receptę znalazł Poul. Zaproponował by zaprosić orkiestrę symfoniczną i niech sobie w tym czasie improwizują i przyszli w sile ponad 40 osób. Rozsiedli się i rzępolili każdy sobie. Później to zmieniono i to rzępolenie uporzadkowano w jakies harmonie.Po tych 24 taktach kontrolę nad piosenką przejął McCartney, który śpiewa o jakimś facecie co to wstał z łóżka, wypił herbatę wybiegł z domu wskoczył do autobusu, wdrapał się na górne piętro i zapalił i począł marzyć...i znowu te takty i rzępoląca orkiestra by po chwili jakby z oddali dobiegł ponownie głos Johna kontynuującego swoja piosenkę. Piosenka kończy się akordem C dur zagranym na trzech fortepianach (przez Poula, Johna i Georgea Martina – producenta) Do tej pory to najdłuższy nagrany akord. Co jeszcze jest ciekawego związanego z tą piosenką. Płytę rozpoczynać miał utwór tytułowy o sierżancie Pieprzu i kończyć, zcalając ją do ‘kupy”. Utwór „A Day in the Life” został wyrzucony poza tą klamrę, czyniąc ją w jakiś sposób wyróżnioną kompozycją. No i jest to piosenka w której po raz pierwszy uzyto otwarcie słowa "odlecieć" - w domyśle na narkotykach
Równolegle, gdyż nagranie przy użyciu orkiestry sprawiało trochę przerw, zabrano się za piosenkę tytułową......

Kogo nudzę niech nie czyta i ominie zgrabnie te wypocinki,, ciąg dalszy opowieści o jednej płycie nastapi niebawem. Przepraszam jeżeli gdzieś zrobiłem jakiś drobny błąd, ale piszę to z głowy i opierając się na wiedzy pozyskiwanej z różnych źródeł i to z przez wiele lat może człowiek czasami coś pominąć lub nieznacznie przekręcić - choć myslę że to wszystko raczej się zgadza ....ale sami wiecie – pamięć robi czasami psikusy
c.d.n.

_________________
Informuję, że wszystkie moje wypowiedzi są bardzo subiektywne i powstają spontanicznie w danym momencie, więc są tylko odzwierciedleniem stanu moich mysli z danej chwili - z czasem mogą ulec nieznacznym zmianom.


Ostatnio edytowany przez Jadis Sob Mar 22, 2008 7:52 pm, edytowano w sumie 2 razy

Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Sob Mar 22, 2008 7:45 pm 
Offline
Musketeer Gripwood
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Wrz 20, 2005 3:12 pm
Posty: 93
Miejscowość: Poznań
przepraszam za post pod postem ale zalezało mi by to rozgraniczyć

1 czerwca 2007 - minęła 40 rocznica wydania płyty
"Sgt Peppers Lonely Hearts Club Band"
z tej okazji, w hołdzie dedykuję tą opowieść

cz.2


W okolicach 1 lutego podczas przerwy w nagrywaniu "A Day in the Life", chłopaki rozpoczeli nagrywanie piosenki tytułowej. Czteroosobowa sekcja dęta oraz Poul wraz z kolegami dość szybko uporali się z tą kompozycją. Być może dlatego, że całą piosenkę Poul miał dokładnie obmysloną, przynajmniej jesli chodzi o aranż i tym samym nie dał chłopakom możliwości zbytnich ingerencji. Nawet solo gitarowe zostało nagrane przez Poula. Złosliwcy uwazają nawet, że Poul okazał się na tej płycie lepszym gitarzystą niż basistą.Piosenka "Sgt Peppers..." kończy się oklaskami i zapowiedzią piosenki, której nigdy nie skomponowano, a i artysta Billy Shears to postać fikcyjna. Miał to być taki żarcik - płaski ? No cóż Poul w końcu to anglik - to i czego się spodziewać. Tą zapowiedzią kończy się utwór tytułowy. To co słyszymy dalej, czyli "With a litttle help from my friends" Beatlesi skomponowali całe półtora miesiaca później i dopiero w końcowym miksie płyty zostało połaczone to w całość. Efekt całkowicie z początku niezamierzony.Zaś cały miesiąc luty roku 1967 pochłonął Bitli na nagrywaniu pozostałych ścieżek."Good Morning, Good Morning" opowiada o zwykłym dniu codziennym. Ukazuje ten utwór poprzez tekst świat a raczej życie przecietnego człowieka w spsób pesymistyczny. Silnie to koresponduje z refrenem, w którym zawarte jest pozdrowienie i zyczenia dobrego dnia (poranka).Odgłosy zwierząt z gospodarstwa rolnego, które rozpoczynaja piosenkę troche dziwią, zważywszy, że tekst dotyczy zycia w mieście.Czyzby kolejny zart McCartneya ? a może to specjalne posunięcie. by wyrazić tęsknote tego miejskiego nieszczęsnika do przestrzeni i ucieczki od miasta. Ta ostatnia interpretacja tych odgłosów nie nalezy do mnie. Gdzies ją przeczytałem i tak utkwiła mi w pamięci.W tej piosence ponownie Poul wystapił w roli gitarzysty grając bardzo przyzwoicie. Dlaczego Poul ? Czyżby Harrison wolał inne zajęcie ? Chyba tak. Piosenka "With in you, without you" jest tego dobrym przykładem.W nim to pobrzmiewa az pięc instrumentów hinduskich i to wszystkie za sprawą George'a. Tekst piosenki wybitnie filozoficzny, głównie o samotności, zakłamaniu. Swoja droga to jeden z najlepszych tekstów na tej płycie.Nagranie kończy smiech Harrisona.Pewnie sam George pomyślał nad tym co przed chwilą zaspiewał i doszedł do wniosku, że to aż do bólu nawiedzone i najzwyczajniej parsknął smiechem.W koncu kto jak kto, ale on miał najwiekszy dystans do całego świata a zwłaszcza nadętego do bólu patosu.Oprócz tych dwóch piosenek nagrano także "She's Leaving home" - piosenka na której tekst składał sie dialog zaśpiewany. Tematem dialogu był ogólnie konflikt pokoleniowy (duże uproszczenie) a pomysł samej formy rozmowy zaczerpniety z wodewilowych przedstawień, które McCartney lubił.Kolejną piosenką w tym czasie zgraną na taśmy był "Being for the benefit of Mr. Kite", utworek jak to wiekszość kompozycji udana, ale po szlifie i dodatkach stała sie jedną z bardziej charakterystycznych dla tej płyty. John chcał by piosenka brzmiała jak dziecięcy bąk puszczony... zastosowano więc katarynkę ale to nie było to. Pocięto więc tą taśmę z nagrana katarynką, rozrzucono, pozbierano, posklejano i odtworzono i .... i efekt był w dalszym ciagu niezadawalający. Puszczono wiec tasmę od tyłu i to było dopiero to. Otrzymano stertę nieskładnych dźwieków , które brzmiały tak jakby pochodziły z gry katarynką."Lovely Rita" takze nie była pozbawiona podobnych zabiegów mikserskich. Warto dodać, że w piosence słychac solo grane na grzebieniu - przez kogo ? - Poula ? - pewnie tak. Początek marca podczas sesji "Sgt Peppera" nalezał do Johna. Nagrana została wtedy jego kompozycja "Lucy in the Sky with Diamodns" Po wydaniu płyty piosenka ta wprawiła w spore zakłopotanie krytyków muzycznych a zwłaszcza cenzorów. "Lusi na niebie z diamentami" az na kilka kilometrów zalatywała odjazdem na haju, a tytuł od razu identyfikował specyfik. Pierwsze litery tytuły tworzyły wszak skrót LSD. Na nic nie zdały się zapewnienia Lennona, że piosenka nic wspólnego nie ma z narkotykami, ze powstała pod wpływem obrazku namalowanego przez kilkuletniego syna , który namalował swoją przedszkolną sympatie na niebie w otoczeniu gwiazd.Że te litery w tym tytule to przypadek i w ogóle cała ta sensacja wokół tego utworu jest niepotrzebna, bo on zupełnie nie myslał o narkotykach pisząc ten utwór.Tak troche trudno sie z tym zgodzic co Lennon opowiadał tłumacząc się. Bo i jak w koncu odczytać "marmoladowe niebo", " celofanowe kwiaty", "ciastka z kwiatów", "dziewczyna o klejdoskopowych oczach" które pojawiaja sie w tekście..a jest tego sporo wiecej. Jak sie domyslacie w 1967r taki tekst stał sie od razu "produktem zakazanym" a więc zero emisji w radiu i TV. Lepszej reklamy nie trzeba było.Od razu stał się hitem, niestety nienotowanym na listach przebojów.
Osobną historię stanowi okładka tego albumu.Pomysłodawcą znowu okazał się Poul.Co zawiera ? Najprościej mówiąc około 64 postacie związane z historia, rozrywka, nauką lub z Beatlesami.
Zdjęcia poznajdywano w szpargałach firmy. Wiele osób trzeba było pytac o zgode na umieszczenie ich podobizn na okładce. Po niektóre zgody nawet trzeba było udac sie do Stanów.

Kto się znalazł na okładce - oczywiscie to niewszyscy:
Beatlesi w wersji mundurowej oraz woskowej z gabinetu figur woskowych

aktorzy: Mae West,Marlena Dietrich, Marilyn Monroe,Diana Dors,Hayley Mills, Fred Astaire,Tyrone Power,Marlon Brando, Tony Curtis,Flip i Flap
pisarzy: Poe,Huxley,Shaw,Wilde,Wells,Burroughs, Crroll,Stephen Crane
filozofów : Karol Marks,
polityków: Peel,
poetów: Dylan Thomas,
naukowców: Einstein,Jung,Lawrence,
podrózników: David Livingstone
muzyków: Stockhausen, Dylan, Sutcliffe (niezyjący kolega Johna, członek grupy z czasów Hamburga)
Mało zauważalny jest szczegół ze sweterkiem małpki siedzącej pod palmą.Na swetrze wydziergany jest napis "welcome to the Rolling Stones" - miły ukłon w stronę kolegów - prawda?

najwięcej ta sama okładka wywołała spekulacji gdy rozeszła sie w dwa lata później plotka o rzekomej śmierci Poula. Spekulacje dotyczyły takich spostrzezeń, które miały potwierdzac śmierć McCartneya.Dotyczyło to róznych symbolik, które by przytoczyc tu musiałbym sięgnąć do źródła.(przy okazji przepiszę tą interpretację, bo trudno napisać samemu to lepiej).Dodam, że płyta ukazała sie z załączonymi tekstami piosenek oraz wycinanką dla dzieci - insygnia Sierżanta Pieprza. Tak wydanej płyty jeszcze nigdy nie było. Na dzień przed ukazaniem się została na podstawie tylko zamówień okrzyknięta "złotą"
Płyta ukazała się w sprzedazy 1.06. 1967r Dla mnie osobiscie zakończenie sesji zwanej "Sierzant Pieprz" zakończyło się ciut później.Wraz z emisją po raz pierwszy programu satelitarnego. Wtenczas na cały świat Beatlesi zaspiewali "All you need is Love".Są rozbierzne zdania na temat czy John specjalnie skomponował tą piosenkę na tą okazję czy miał ją już wcześniej. Poul twierdzi, że miał inni z zespołu że skomponował specjalnie.Nie jest to obecnie istotne. Fakt został jeden - dla milionów osób na całym świeci popłynęły w eter słowa slogan - o potrzebie miłości. Lennon jeszcze nie raz w przyszłości zastosuje zabawę w slogany walcząc w 1969/70r o pokój.Dlaczego według mnie sesja zakonczyła sie dopiero na tej piosence? Bo ideowo została nagrana wtych samych klimatach i aż szkoda, że zamieszczono ją na singlu a nie tym albumie.I jeśli płyta "Sgt Peppers Lonely Hearts Club Band" była najważniejszą płytą roku 1967 to najwazniejszą piosenka było właśnie "All You Need is Love"

Dlaczego ta płyta była taka istotna w rozwoju muzyki rockowej ? Po raz pierwszy całkowicie zerwano ze schematami, po raz pierwszy spróbowano dać wyraz artystyczny poprzez muzykę, po raz pierwszy na taką skalę użyto tak różnych instrumentów, po raz pierwszy zastosowano sztuczki techniczne w takiej skali... płyta otworzyła oczy i dała przepustkę innym - skoro taki autorytet nagrał płyte psychodeliczną to i inni mogą.Jednym słowem do tej pory nie powstała płyta, która by w wiekszym stopniu zmieniła postrzeganie muzyki rockowej.

Dla mnie osobiscie nie jest to płyta najlepsza Beatlesów, ale z pewnościa najwazniesza. Ja preferuję płytę z ostatniej sesji, która ukazała się jako album "Abbey Road"

By nie pisac od razu posta pod postem jedna ciekawostka, która wymarałem u siebie w szpargałach:
Piosenka "All You Need is Love" została wydana na singlu 7 lipca 1967r i zawiera wersję pierwszą
Ta sama piosenka ukazała się na płycie "Yellow Submarine w 1969r i zawiera wersję drugą tego nagrania
Ta sama piosenka ukazała się także w roku 1976 na płycie "Magical Mystery Tour" i zawiera wersję trzecią
następnie ukazała się na sławnej The Beatles 67-70 w wersji drugiej, na The Beatles Box z 1980 w wersji pierwszej, nastepnie na "Reel Music" z 1982 w wersji drugiej i na "20greates hits" z 1982 również w wersji drugiej.

Przyznam że wersje do odróznienia dla speców , koneserów - Beatlesi słyneli z tego, że potrafili jak chcieli grać bardzo równo.. niemniej piosenka ta została wydana na płytach w trzech wersjach.

przepraszam za tak długi tekst,ale to był hołd dla tej płyty i rocznicy.....i tylko z braku czasu nie zrobiłem tego lepiej i dokładniej..

_________________
Informuję, że wszystkie moje wypowiedzi są bardzo subiektywne i powstają spontanicznie w danym momencie, więc są tylko odzwierciedleniem stanu moich mysli z danej chwili - z czasem mogą ulec nieznacznym zmianom.


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Sob Mar 22, 2008 9:43 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Czw Lip 06, 2006 10:52 am
Posty: 1499
Nie ma za co przepraszać :) Dzięki za ten artykuł, na pewno będzie przydatny dla początkujących Beatlefanów. Wspominasz, że tekst napisałeś w oparciu o kilka źródeł. Możesz je wymienić?

Pozdrawiam
Kasia


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Sob Mar 22, 2008 10:58 pm 
Offline
Musketeer Gripwood
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Wrz 20, 2005 3:12 pm
Posty: 93
Miejscowość: Poznań
pisałem go z pamieci, jedynie co do dat sie upewniłem po opublikowaniu....a jakie źródła ?
- na 100 % co z czego nie pamięam, ale z pewnością oparłem to o książki, które tyle razy przeczytalem, że znam je prawie na pamięć

"Lennon" - Dariusz Michalski
"Satysfakcja" - Daniel Wyszogrodzki

oraz
"Bob Dylan - autostradą do sławy" - Howard Sounes
"Anthology" - film DVD

Artykuły z prasy z lat 80 i 90 .. musiałbym poszperać po nich by odświerzyć ich tytuły i gazety z których pochodzą - jak będzie to konieczne to przy okazji to uczynię...może uda mi sie je poskanowac, bo to dość ciekawe publikacje..

luźne refleksje ; źródła własne :wink: :lol:

o tej płycie, gdyby zebrać wszystkie informacje spokojnie można by napisać całą książkę... a im więcej człowiek nad nią się zasanawia tym więcej pytań się rodzi w głowie.. Mi po główce kołatają sie np. takie myśli

Dlaczego Paul (w teksie często robię błąd pisząc Poul - jakis głupi nawyk - Paul przepraszam Cie za to :wink: ), a więc dlaczego Paul, podczas obecnych swoich tras tak chetnie wraca do kompozycji tytułowej, często pomijając swoje ciekawsze kompozycje ?
Dlaczego Lennon nie podziela tak jak Paul dumy z tej płyty ? - wstydzić wszak on się nie ma czego, skomponował dwie piosenki, które ten album pociągnęły artystycznie do przodu.
Na ile doświadczenie z muzyką filmowa ( „The Family Way”) Paula odbiło piętno muzyczne na twórczość Peppera ?

to tylko kilka przykładów.. dla wscibskich i dociekliwych, niedawno rafiłem na artukul w necie gdzie podane są daty poszczególnych sesji...nie sprawdzałem na ile pokrywaja sie z tymi które ja znam... ale artykuł ciekawie napisany i jako alternatywny do tego co ja napisałem z pewnością ciekawy..oto link
http://georgeharrison.w.interia.pl/artykuly/ikona.htm


"

_________________
Informuję, że wszystkie moje wypowiedzi są bardzo subiektywne i powstają spontanicznie w danym momencie, więc są tylko odzwierciedleniem stanu moich mysli z danej chwili - z czasem mogą ulec nieznacznym zmianom.


Góra
 Profil  
 
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 8 posty(ów) ] 

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 17 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY