www.beatles.kielce.com.pl
https://beatles.kielce.com.pl/phpbb2/

"John chciał grać dalej z Beatlesami"
https://beatles.kielce.com.pl/phpbb2/viewtopic.php?f=1&t=842
Strona 1 z 1

Autor:  Pawel [ Czw Maj 19, 2005 7:12 pm ]
Temat postu:  "John chciał grać dalej z Beatlesami"

Wg May Pang, ex-dziewczyny Johna z okresu jego 18-miesięcznego "rozwodu" z Yoko Ono (1973-74), John rozważał możliwość ponownego grania i pisania piosenek z Beatlesami.
Radził się jej wręcz: "Czy powinienem napisać do Paula i mu to zaproponować?". Pang zachęcała go do tego, mówiąc, że razem są silniejsi niż osobno.

pełna wersja artykułu po angielsku:
http://www.paulmccartney.name/m/item.asp?news_ID=107

John zagrał z Beatlesami ostatni raz pod koniec sierpnia 1969.
Poźniej wielokrotnie występował lub grał i spotykał się z wszystkimi pozostałymi Beatlesami, również z Paulem, nigdy jednak cała czwórka nie zagrała już razem :(
Dopiero w 1994 i 1995 John znowu zaśpiewał z pozostałą trójką - ale już tylko z taśmy magnetycznej - w nagraniach Free As a Bird i Real Love.

Autor:  Michelle [ Czw Maj 19, 2005 7:22 pm ]
Temat postu: 

Ja sama nie wiem czy chciałabym, żeby znowu zaczęli razem grać. Nie zrozumcie mnie źle... Z perspektywy historii inych rockowych zespołów "tamtego okresu" (ale nie tylko :wink: ) wyraźnie widać czym skończyło się takie ponowne spiknięcie całego zespołu. Z reguły to już wychodziło z tego rozmienianie się zespołu na drobne :? Nawet jest to odrobinę oryginalne, że Beatlesi już więcej ze sobą nie zagrali. Tak czasami wydaje mi się, na upartego starali się być samodzielni, udowodnić wszystkim, że sami potrafią zrobić to, co zrobili w całą czwórkę..... Kto wie ?? :wink: czy gdyby się spotkali, to czy to wszystko nie wyglądałoby inaczej :? Można zakładać, że napisaliby jescze wspólnie masę dobrych utworów, ale.... no, już sama nie wiem :? To jest też magia, że trwali tak krótko (jako zespół), a potem bum - i nie ma już Beatlesów :( , ale za to rozpoczyna się kolejny etap, solowe kariery.... to też ma swój urok :D A poza tym, czy chcielibyśmy zespołu, który pracuje razem, ale nie może już znieść swojego towarzystwa :? a tak to, przynajmniej pozostały dobre wspomnienia i mit 4 przyjaciół :D
Byłoby to ciekawe, gdyby potem rzeczywiście znowu zaczęli razem pogrywać, ale nie byłoby już tej atmosfery....tego nie dałoby się już powtórzyć...

Autor:  Pawel [ Czw Maj 19, 2005 7:32 pm ]
Temat postu: 

Michelle napisał(a):
A poza tym, czy chcialibyśmy zespołu, który pracuje razem, ale nie może już znieść swojego towarzystwa :? a tak to, przynajmniej pozostałe dobre wspomnienia i mit 4 przyjaciół :D
Byłoby to ciekawe, gdyby potem rzeczywiście znowu zaczęli razem pogrywać, ale nie byłoby już tej atmosfery....tego nie dałoby się już powtórzyć...


trafna uwaga - chyba właśnie dlatego nie doszło do 're-union'.

Paul zawsze był chętny do wznowienia współpracy z Johnem; John jak widzimy, też o tym myślał; Ringo zawsze by się przyłączył gdy ci dwaj go poprosili; natomiast głównym łamistrajkiem był nie John tylko ... Yoko, no i oczywiście George, który chyba najmniej z całej czwórki miał ochotę na ponowną współpracę z Paulem. John musiał też brać to pod uwagę....

Autor:  Michelle [ Czw Maj 19, 2005 7:37 pm ]
Temat postu: 

Właśnie wydaje mi się, że to głównie George nie chciał już grać z resztą Beatli. Tym bardziej, że miał coraz większe zapędy (słuszne :D ) do bycia bardziej kompozytorem niż "tylko" gitarzystą. Poza tym obawiał się wybuchu kolejnej beatlemanii i chyba już zbyt wiele było tych kłótni pomiędzy Nimi :? :(
Cóż szanuję jego wybór :wink:

Autor:  piotr-ek [ Czw Maj 19, 2005 9:07 pm ]
Temat postu: 

Niezapominajcie że te lata 70, a właściwie ich początek to era Deep Purple, Led Zeppelin i Black Sabbath. Beatlesi mogli by grać obok nich ale czy nadal by utrzymywali tak ogromną przewagę jak w latach 60 ???

Autor:  Tomek [ Czw Maj 19, 2005 9:44 pm ]
Temat postu: 

piotr-ek napisał(a):
Niezapominajcie że te lata 70, a właściwie ich początek to era Deep Purple, Led Zeppelin i Black Sabbath. Beatlesi mogli by grać obok nich ale czy nadal by utrzymywali tak ogromną przewagę jak w latach 60 ???


Wydaje mi sie że zwłaszcza Pink Floyd!!!
Piotrek ma racje .Wątpie żeby byli na tym samym miejscu co byli w latach 60.Epoka pozniejsza to epoka nowych nurtów i nowych stylistyk.
Trudno byłoby przedostac sie starym Beatlesom do czołówki grając.. muzyke jak to powiedział John w stylistyce ELO :D
ale co my tam gadamy przecież Beatles to perfekcyjny band nawet w hip hopie by sie sprawdzili :wink:



pzdr

Autor:  Ania1 [ Pią Maj 20, 2005 7:57 am ]
Temat postu: 

A ja bym nie miała nic przeciwko temu, by obok współistnienia w zespole każdy z Fab4 mógł kontynuowć swoją karierę solową....
Jak pomyślę sobie o The Rolling Stones i ich trwaniu pomimo upływu lat, to zawsze mnie ogarnia nutka żalu. Zaczynali w podobnym okresie, a Stonsi wystepowali nawet w Polsce (lata 60-te).
Po obejrzeniu filmowej "Anthology" przyznałam rację Betlesom-że dalsza ICH współpraca nie miała sensu. Zrozumiałam,że tak musiało się stać ( z wiadomych powodów).
Pamiętam taką scenę z "Imagine", gdy na spacerze Johna z Yoko "dopadł" ich jeden z fanów i pyta się: "Hej , John, kiedy Beatlesi zagrają razem?" A John rzucił tyko krótką odpowiedź: "Jutro"....

Autor:  hera [ Pią Maj 20, 2005 12:45 pm ]
Temat postu: 

a czlowiekowi tylko serce sie kraja jak wie ze moglobyc cos jeszcze...

Autor:  greg [ Pią Maj 20, 2005 3:00 pm ]
Temat postu: 

Ania1 napisał(a):
A ja bym nie miała nic przeciwko temu, by obok współistnienia w zespole każdy z Fab4 mógł kontynuowć swoją karierę solową....
Jak pomyślę sobie o The Rolling Stones i ich trwaniu pomimo upływu lat, to zawsze mnie ogarnia nutka żalu. Zaczynali w podobnym okresie, a Stonsi wystepowali nawet w Polsce (lata 60-te).


Ja bym sie załamał gdybym widzial swój zespół tułający się po strzępkach dawnej wielkości.

Współistnienie to dobre słowo. Jesli zostaliby razem, a mimo wszystko tak ciagneli do solowej kariery i wlasnej indywidualnosc to wlasnie WSPÓŁISTIELIby tylko. Legendaumierala by w mękach i bólu. Jak, wybaczcie porównanie, sportowiec, który po latach wielkiej swietności, gra zeby grac w coraz to nizszej i niższej lidze, az do 40 tki, gdy juz nikt nie pamieta co sie stalo z ta wielka gwiazda. Dajmy na to Roberto Baggio, ktory stanowil o sile reprezentacj Wloch w pierwszej polowie lat 90tych, potem bylo coraz gorzej, a buty na kołku zawiesił dopiero rok temu i nikt juz nawet nie wie w jakiej(jak slabej) druzynie zakonczyl kariere. Beatlesi byli inni odeszli wtedy gdy byli nakjwieksi, i dlatego pozostali najwieksi. Kazdy poszedł w swoja strone i dalej tworzyl cos cudownego, cos co fascynuje dalej wiekszosc z nas i bez czego ja na pewno nie mógłbym sie obejść.

Autor:  piotr-ek [ Pią Maj 20, 2005 6:02 pm ]
Temat postu: 

Tak już bywa, że jak w zespolu coś zaczyna dziać się źle to dochodzi do rozłamu. A jak jest w miarę ok to zespół istnieje nawet i ponad 40 lat (i nie tylko Stonsi mają taki wiek.... :D )

Autor:  Sad Jude [ Pią Maj 20, 2005 11:21 pm ]
Temat postu: 

Cos sie zaczyna i kiedys sie konczy. Tak juz jest, ale ten koniec byl wielki i dlatego teraz Beatlesi sa wspominani jako wielcy (zgadzam sie tuz przedmowca) W kazdym razie razem stworzyli magie, osobno tez. I mimo rozpadu nie zapominaja o sobie w swoich piosenkach czy podczas koncertow. I zgadzam sie z przedmowca, ze zespol ktory by istnial ale panowalaby niezdrowa atmosfera to hmm nie zespol to komercja.
Pozdrawiam

Autor:  Pawel [ Pią Maj 20, 2005 11:33 pm ]
Temat postu: 

Greg, pokrzepiłeś mnie :D dzięki!

jednak problem polega na tym, że do końca świata ludzie będą się zastanawiać jaka byłaby kolejna, po let it be, płyta, jakie nowe piosenki Paul i John by napisali i jak Beatlesi by to zagrali....

TRudno przezwyciężyć pewien żal, smutek, że to się tak nagle skończyło.

Ale ładnie to ująłeś, i chwała Ci za to :)

Autor:  Sad Jude [ Pią Maj 20, 2005 11:39 pm ]
Temat postu: 

Pawel natchnales mnie, czy to wlasnie nie jest piekne, ze sie zastanawiamy co byloby po let it be? sluchamy tej plyty, zaglebiamy sie w kolejne brzmiace nuty i nasze mysli kraza wokol pytania, a jakie bylyby te nastepne? To jest to, ze beatlesi pozostawili po sobie takie male niedopowiedzenie, tajemnice, ktora chcielibysmy poznac i zgelbic. To chyba jeden z tych magnezow ktore wciaz przyciagaja do the beatles.

Autor:  Pawel [ Sob Maj 21, 2005 12:19 am ]
Temat postu: 

to już prawie brzmi jak jakieś dogmaty, śliski temat....

.... aLE NIE dla nas, fanów :P :D

PS: Dla mnie jednym z najtrudniejszych do przełknięcia utworów Beatlesów jest God, w ktorym John żegna się z Beatlesami jako sposobem na życie, który bez ogródek zamyka ten "sen" (The Dream is over - boże, jak on to śpiewa, ciarki po plecach!)
To takie smutne i porażające szczerością.
Bo już faktycznie to był koniec, Beatlesi przestali isnieć. To co znalazło się w "God" potwierdziło się w następnych latach... :cry: :cry:

Autor:  greg [ Sob Maj 21, 2005 12:30 am ]
Temat postu: 

Zgadza sie , jest troszke zalu, ale jak dla mnie , tylko troszke, bo ICH solowa twórczość wypelnia te pustke. A God to jedna z moich ulubionych piosenek, wlasnie za tę prostą szczerość :)

pozdrowienia

niech wiecznie żyją The Beatles 8)

Strona 1 z 1 Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/