Polski Serwis Informacyjny The Beatles

Istnieje od 2001 roku. Codzienna aktualizacja, ksiazki, filmy, plyty.
jesteś na Forum Polskiego Serwisu Informacyjnego The Beatles
Obecny czas: Sob Kwi 27, 2024 11:14 pm

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)




Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 67 posty(ów) ]  Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następna
Autor Wiadomość
PostWysłany: Sob Sty 04, 2014 11:33 pm 
Offline
Beatlesiak

Rejestracja: Śro Lut 11, 2004 11:07 pm
Posty: 1958
Miejscowość: Warszawa
Wczoraj w późnych godzinach nocnych dojechałam do ostatniej kropki tego prawie tysiącstronicowego tomiszcza... żałując, że nie czeka mnie jeszcze kolejne tysiąc.*

I powiem przede wszystkim jedno - już nigdy żadna biografia The Beatles nie będzie mnie cieszyła. O ile ktoś się nie porwie na przebicie Lewisohna, w co nie wierzę. Zresztą - to już chyba ostatni dzwonek na powstanie takiego dzieła.

Zacznę jednak od przywołania nie Lewisohna, lecz nielubianego przeze mnie pisarza Paulo Coehlo ;), który ponoć powiedział coś w tym stylu: jeśli czegoś chcesz, cały świat działa, by to ci się udało. Abstrahując od tego, czy ta prawidłowość dotyczy wszystkich ludzi - na pewno zdarza się raz na x lat niektórym z nich. Historia The Beatles opowiedziana przez Lewisohna jest tego koronnym przykładem. Chłopaki, którzy w pewnym momencie w 1961 r. z powodu braku perspektyw rozważali nawet rozejście się - niedługo potem wpadli w wir wydarzeń, w których absolutnie wszystko wydawało się działać po to, aby fenomen kulturowo-socjologiczny pod tytułem The Beatles mógł zaistnieć i zmienić świat.

Pozornie nie wszyscy Beatlesom kibicowali. Nie kibicował im w ogóle George Martin, do podpisania kontraktu nagraniowego z Beatlesami powodowany wcale nie przeczuciem jakiegoś potencjału w zespole, ale - jak się okazuje - skomplikowanymi okolicznościami biznesowymi w Parlophone, które zaistniały jakiś czas wcześniej. Martin spisał singiel TB na straty do tego stopnia, że ostatecznie pozwolił Beatlesom nagrać ich własną kompozycję - a była to rzecz w tamtych czasach absolutnie niespotykana (fakt, że autor How Do You Do It, Mitch Murray, nie lubił wersji nagranej przez TB tylko przypieczętował decyzję Martina). To tylko jeden przykład takich "cudownych" okoliczności, dzięki którym Fab Four mogli wstrząsnąć muzycznym show-bizem i sprawić, by już nic nie było takie, jak wcześniej.

Jak to zdaje się powiedział sam autor, The Beatles mieli niezwykłe szczęście spotykać właściwych ludzi we właściwym czasie. Po sukcesie "Love Me Do" takim człowiekiem w pełni okazał się George Martin (choć obopólna sympatia między nim a zespołem pojawiła się od razu). Pierwsza część biografii Lewisohna potwierdza zaistnienie jeszcze kilku innych takich osób. Po lekturze mam taką refleksję, że być może najważniejszą z nich był... Ringo Starr. Niektórzy wyrażają wątpliwości, czy zastąpienie nim Pete'a Besta było faktycznie spowodowane słabymi umiejętnościami tego ostatniego. Książka Lewisohna pokazuje nam: tak, było, dostarczając licznych faktów i wypowiedzi (nie Beatlesów!) będących dowodem na wyraźne odstawanie gry Besta od gry reszty członków zespołu (mówiąc w skrócie, Martin nie był jedynym producentem, który sugerował pozbycie się Besta). Nie mówiąc już o tym, że komentatorzy z Liverpoolu czy Hamburga są raczej zgodni co do tego, że John, Paul i George - byli jak jeden byt, natomiast ich perkusista do nich zdecydowanie nie pasował charakterologicznie i wizualnie.

Nie oznacza to oczywiście, że The Beatles mieli tylko szczęście i na tym koniec. W książce znajdziemy też mnogość cytatów i wypowiedzi potwierdzających, że wprawdzie przed wyjazdem do Hamburga nasi chłopcy byli zespołem delikatnie mówiąc raczej kiepskim (na wieść o przybyciu TB do Hamburga inne grające tam zespoły z Liverpoolu obawiały się, że kapela Lennona i spółki zepsuje im reputację!), to Hamburg, muzycznie i wizualnie, uczynił z nich prawdziwe zjawisko. Nagle nikt w Liverpoolu nie grał tak jak oni. Nagle pojawiło się "to coś", ten magiczny czynnik który sprawiał, że The Beatles byli inni i lepsi od innych zespołów. Byli zdecydowanie ponad nimi. Nie chodziło tu wprawdzie o talent kompozytorski (Cavernowa publika z umiarkowanym entuzjazmem przyjmowała nieliczne utwory spółki Lennon-McCartney), ale coś było na rzeczy. "Magia" dopełniła się po zastąpieniu Pete'a Besta Ringo Starrem, dzięki czemu Beatlesi stali się całością. (Mała dygresja: w kontekście relacji międzyludzkich mówi się o dwóch połówkach - nomen omen - jabłka... W tym przypadku jednak JABŁKO najwyraźniej dzieliło się na czworo! :D)

"Tune In" jest fascynująca również z tego powodu, że opowiada o pierwszych - czyli najmniej znanych i badanych - latach zespołu i doskonale "porządkuje" nam w głowach wszystko to, co o tym okresie fragmentarycznie wiemy. Nagle wszystko zaczyna do siebie pasować i układa się w piękną, niemal mityczną (!) historię, uzupełnioną detalami i smaczkami, których nie znajdziemy nigdzie indziej (siwe pasmo włosów Ringa; przyjaźń Johna z 15-letnią bywalczynią Cavern; wyprawa Paula z ówczesną sympatią do Londynu zaraz po nagraniu Love Me Do; gdzie w Londynie zostało postawione pierwsze zdjęcie Beatlesa na biurku fanki itd.)

Fani The Beatles - zdobywajcie i czytajcie tę księgę, a nie będziecie mogli się oderwać.

*W zasadzie czeka, ale - jak zapowiada Lewisohn - dopiero za siedem lat, a trzeci - ostatni - tom około 2028 roku. Niech nam Autor w zdrowiu i pomyślności żyje przez te i kolejne lata, a my wszyscy znajdźmy siłę, by te lata oczekiwania przetrwać. :)

_________________
On nie ma duszy, mówisz...
Popatrz jeszcze raz
Psia dusza większa jest od psa
My mamy dusze kieszonkowe
Maleńka dusza, wielki człowiek
Psia dusza się nie mieści w psie
I kiedy się uśmiechasz do niej
Ona się huśta na ogonie


Ostatnio edytowany przez Rita Nie Sty 05, 2014 1:54 am, edytowano w sumie 7 razy

Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Nie Sty 05, 2014 12:59 am 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Lis 19, 2013 3:54 pm
Posty: 1338
No wreszcie ktoś! Brawo, Rita! :) Zazdroszczę, że już przeczytałaś, ale też cieszę się, że ja jeszcze czytam. :)

Przez dłuższy czas zastanawiałem się dlaczego nikt nie nawiązuje do 1. Tomu chyba Najważniejszego Dzieła Beatlesowskiego Kronikarstwa? ‘Tune In’ Lewisohna to naprawdę Jest Wydarzenie! Jedno z Najważniejszych 2013 roku (i w ogóle-jeśli chodzi o biografowanie Beatlesów). Ja jestem dopiero w trakcie czytania - musiałem (niestety!) poczekać na Mikołaja (podobnie jak z książką Howletta), ale WARTO BYŁO CZEKAĆ! Tak naprawdę, Poważne Pisanie o Beatlesach wyznaczają przede wszystkim trzy nazwiska: Hunter Davies, Philip Norman i Mark Lewisohn. Z dr Maxwellem doszliśmy kiedyś do wniosku, że publikacje o Beatlesach dzielą się na czasy PRZED i PO Lewisohnie.

Mark Lewisohn jest niezwykle precyzyjny, traktuje temat jak profesjonalny historyk. Podziwiam, że potrafi zachować dystans i równowagę między tym, że jest fanem Beatlesów, a podejściem czysto zawodowym. Przy czym, czyta się ‘Tune In’ naprawdę świetnie - w ‘The Complete Beatles Chronicle’ czuło się ograniczenia wynikające z rozmiarów-przestrzeni: zebrać w jednym woluminie TYLE informacji, tam Lewisohn był „suchym” kronikarzem (choć to znakomite Dzieło!). Tutaj, czuje się, że Lewisohn „nie spieszy się” - ma i czas, i przestrzeń (trzy tomy!) żeby Wszystko opowiedzieć nie tylko jak najdokładniej, ale też ciekawie - fascynująco radzi sobie z balansem między informacją i „beletrystyką” (dobrze rozumianą).

Jest tu Przede wszystkim RZETELNOŚĆ. Jest prawdziwym BADACZEM. (docieranie do żródeł i świadków, rezygnacja z niepotwierdzonych, choć „atrakcyjnych sensacyjek”). Np. sposób w jaki Lewisohn przedstawia prawdziwą (a nie melodramatycznie ‘hollywoodzką’) wersję „epizodu” w Blackpool, gdzie John Lennon rzekomo miał wybierać między ojcem a matką, co okazuje się fikcją.

Pete Best jako pekusista nigdy mnie nie przekonywal, ale dzięki Lewisohnowi wiem dlaczego tak kiepsko brzmi na Polydorowskiej sesji z Sheridanem (zawsze się nad tym zastanawiałem!) ale nie chcę uprzedzać faktów tym którzy jeszcze nie czytali.

Jedno jest pewne (co napisała Rita i z czym musi zgodzić się każdy po tej lekturze) - nikt już nie zbada hsitorii Beatlesów tak Wnikliwie jak Mark Lewisohn (chociaż w ‘Tune In’ zwraca się z prośbą o kontakt do wszystkich, którzy mają jeszcze jakiekolwiek cenne, oryginalne materiały… cokolwiek…)

_________________
WISH is the future and ASH was the past, what stood in between was WISHBONE ASH.

Image


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Nie Sty 05, 2014 1:27 am 
Offline
Beatlesiak

Rejestracja: Śro Lut 11, 2004 11:07 pm
Posty: 1958
Miejscowość: Warszawa
Argus9 napisał(a):
Zazdroszczę, że już przeczytałaś, ale też cieszę się, że ja jeszcze czytam. :)


No właśnie to ja chyba bardziej zazdroszczę Tobie :) Chciałabym wymazać tę biografię z pamięci i przeczytać jeszcze raz. Naprawdę.

Ja też tę książkę znalazłam pod choinką (choć przyniosła ją Gwiazdka, a nie Mikołaj), ale po Świętach miałam urlop i duuuuużo czasu, by delektować się rozkoszą czytania :D.

Cieszę się, że podkreśliłeś rzetelność Lewisohna, oraz jego umiejętność balansowania pomiędzy beletrystyką a faktami. To musi zostać wyraźnie zaznaczone. Według mnie historia The Beatles, szczególnie opowiedziana w tej biografii, jest tak jak już wspomniałam historią prawdziwie mityczną - nie waham się nawet powiedzieć, że archetypiczną dla zespołu rockowego. U Lewisohna przemawiają za tym fakty i cytowane wypowiedzi, a nie mity - nie udziwnia on niczego, nie interpretuje ponad potrzebę, czasami tylko pozwala sobie na małe przypuszczenie, co mogło być może się zdarzyć i jakie mogły być tego motywy.

Cytuj:
Pete Best jako pekusista nigdy mnie nie przekonywal, ale dzięki Lewisohnowi wiem dlaczego tak kiepsko brzmi na Polydorowskiej sesji z Sheridanem (zawsze się nad tym zastanawiałem!) ale nie chcę uprzedzać faktów tym którzy jeszcze nie czytali.


Osobiście znam przynajmniej jednego fana, którego zdaniem Pete Best był dobrym perkusistą. A jeśli chodzi o mnie, to zawsze było mi go żal, szczególnie z powodu sposobu, w jaki Beatlesi powiedzieli mu "do widzenia". Po lekturze "Tune In"... nadal uważam, że ten sposób był nieodpowiedni, ale Besta nie jest mi już tak bardzo żal. Lewisohn podaje sporo dowodów na ewidentne i celowe izolowanie się go od reszty zespołu. W grupie, w której jedną z podstaw funkcjonowania była jedność, musiał to być ewidentny zgrzyt. Dziwi mnie, że Pete po latach zastanawia się, co mogło być tym "czymś" poza kiepską grą na perkusji, co jego zdaniem zadecydowało o jego wyrzuceniu TB. Jeśli koniecznie chce to "coś" znaleźć, u Lewisohna ma to podane jak na dłoni.

Szkoda, że pozycji tej nigdy nie przeczytają te osoby, według których The Beatles to kiepski zespół napędzany machiną marketingową. Lewisohn wyraźnie pokazuje nam, jakich trudności musiano się podjąć, aby singiel "Love Me Do" mógł w ogóle zaistnieć. A i bez tego sprzedawał się zaskakująco dobrze - i nie, Brian Epstein wcale nie wykupił 10 tys. egzemplarzy ;)

_________________
On nie ma duszy, mówisz...
Popatrz jeszcze raz
Psia dusza większa jest od psa
My mamy dusze kieszonkowe
Maleńka dusza, wielki człowiek
Psia dusza się nie mieści w psie
I kiedy się uśmiechasz do niej
Ona się huśta na ogonie


Ostatnio edytowany przez Rita, Nie Sty 05, 2014 3:39 am, edytowano w sumie 1 raz

Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Nie Sty 05, 2014 2:14 am 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Lis 19, 2013 3:54 pm
Posty: 1338
Pete Best był albo: zbyt kiepskim, albo niewystarczająco dobrym perkusistą (na jedno wychodzi). Dzisiaj pewnie by mu powiedziano że „nie jest kreatywny” i że „nie ma umiejętności pracy w zespole”. (w TYM ZESPOLE!). Taka prawda-wystarczy posłuchać sesji dla wytwórni Decca. Co więcej, jest na tej sesji ‘miękki’, nudny, niepewny, niesolidny, nie ma „powera”, nie jest ‘drivem’ dla zespołu). Nie trzeba być ekspertem, żeby to usłyszeć…

A to że na całe życie został z traumą, ‘niedosytem’… Dobrze, że przetrwał! Nikt (oprócz niego) nie wie CO TO ZNACZY BYĆ WYRZUCONYM Z THE BEATLES na 5 minut przed… KOSMOSEM… (!)

Z drugiej strony, nie wyobrażam sobie, żeby Pete Best był w stanie zagrać Tak Jak Ringo Starr w ‘Ticket To Ride’, ‘Strawberry Fields Forever’, ‘Come Together’, czy ‘Let It Be’-na co zwrócił uwagę chyba właśnie Mark Lewisohn w ‘The Beatles Recording Sessions’.

Ale to już osobna historia…

_________________
WISH is the future and ASH was the past, what stood in between was WISHBONE ASH.

Image


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Nie Sty 05, 2014 11:17 am 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Kwi 11, 2006 10:21 pm
Posty: 2327
Miejscowość: New Salt
Dziękuję Ci Rito za ciekawą recenzję książki. Po jej przeczytaniu nabrałem ogromnej ochoty by jak najszybciej zapoznać się z jej treścią.


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Nie Sty 05, 2014 11:38 am 
Offline
Beatlesiak

Rejestracja: Śro Lut 11, 2004 11:07 pm
Posty: 1958
Miejscowość: Warszawa
Robercie, koniecznie!

Kiedy mówiłam znajomym, że dostałam taką biografię pod choinkę, oni mówili mi: A my myśleliśmy, że Ty o Beatlesach wiesz już wszystko :wink: .

Przeczytawszy kilka sztandarowych biografii Fab Four, co nieco rzeczywiście wiedziałam. Ale pozycja Lewisohna uświadomiła mi, że o wielu rzeczach - takich drobnych, powiedziałabym "spajających" historię zespołu "w całość" - nie miałam pojęcia. Jak również o okolicznościach i tle zaistnienia pewnych wydarzeń. Lewisohn mówiąc krótko otworzył mi oczy na wiele spraw. Umieram z ciekawości, czego dowiemy się w następnym tomie.

_________________
On nie ma duszy, mówisz...
Popatrz jeszcze raz
Psia dusza większa jest od psa
My mamy dusze kieszonkowe
Maleńka dusza, wielki człowiek
Psia dusza się nie mieści w psie
I kiedy się uśmiechasz do niej
Ona się huśta na ogonie


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Nie Sty 05, 2014 2:06 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Maj 10, 2006 10:11 am
Posty: 1293
Miejscowość: Piernikowo
Ojej, tez jestem zainteresowana i zaintrygowana!
Oświećcie, proszę, zieloną mnie, jest wersja polska tego wydawnictwa?

_________________
"Czekaj i nie trać nadziei"
"Żeby czekać trzeba żyć"
"Do, or not do - there is no try"


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Nie Sty 05, 2014 3:12 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Czw Lip 06, 2006 10:52 am
Posty: 1499
Miejmy nadzieję, że kiedyś będzie po polsku!!! Jeśli ktoś jest zainteresowany, to mogę podesłać wersję książki na kindle. Program ten można zainstalować na kompie: http://www.amazon.co.uk/gp/feature.html ... 1000423913 Jednak ja wolę papierową wersję :)

Aniu, dzięki za genialną recenzję książki. Sam Lewisohn w kilku wywiadach wyraźnie podkreślał, że historia The Beatles dowodzi, że marzenia się spełniają. Dopiero zaczynam czytać i analizuję niemal każde słowo :)

_________________
Image
Strawberry Fields Forever


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Nie Sty 05, 2014 3:17 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Pon Wrz 23, 2002 4:06 pm
Posty: 2132
Miejscowość: Wrocław
Argus9 napisał(a):
Przez dłuższy czas zastanawiałem się dlaczego nikt nie nawiązuje do 1. Tomu chyba Najważniejszego Dzieła Beatlesowskiego Kronikarstwa?
Pewnie dlatego, że pozycja liczy sobie ponad 900 stron i nie każdy zdążył się zapoznać z tym wydawnictwem :wink: Wiem to po sobie. Książkę mam od premiery a zdążyłem dotrzeć dopiero w okolice sierpnia 1957 roku (czyli przebrnąłem przez jakieś 140 stron). Ze względu na jej wagę, nie noszę jej ze sobą w plecaku, więc stała się wyłącznie lekturą domową... a mając na głowie wiele, trudno znaleźć czas, by się w nią dokładnie zanurzyć.

Książki chwalić nie będę, bo już samo nazwisko autora wyznacza poziom na jakim stoi ta pozycja. Jak na razie Lewisohn zaskoczył mnie kilkukrotnie, głownie z detalami odnośnie dzieciństwa Lennona oraz pierwszego spotkania w Woolton. Dużo nowych informacji, które zmieniły obraz tych wydarzeń jaki znałem do tej pory. Zdradzać szczegółów nie będę zachęcając oczywiście do sięgnięcia po tę lekturę.

Emeela napisał(a):
jest wersja polska tego wydawnictwa?
Niestety nie ma i raczej nie będzie...choć w ostatnich latach mamy dość spory wysyp tłumaczeń, więc kto wie!

Z racji tego, że posiadam książkę w wersji papierowej a nie jestem miłośnikiem czytania na laptopie, chętnie oddam komuś wersję elektroniczną. Szczegóły na priv :wink:

pozdrawiam
macho

_________________
http://www.youtube.com/watch?v=6f6uVZon_Kg


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Nie Sty 05, 2014 4:57 pm 
Offline
Beatlesiak

Rejestracja: Śro Lut 11, 2004 11:07 pm
Posty: 1958
Miejscowość: Warszawa
Niemniej jednak, jakby jakiś polski wydawca chciał... to ja chętnie się podejmę przekładu! :D :mrgreen:

A czy ktoś z Was posiada wersję extended? Warto wydać tyle kasy?

_________________
On nie ma duszy, mówisz...
Popatrz jeszcze raz
Psia dusza większa jest od psa
My mamy dusze kieszonkowe
Maleńka dusza, wielki człowiek
Psia dusza się nie mieści w psie
I kiedy się uśmiechasz do niej
Ona się huśta na ogonie


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Nie Sty 05, 2014 5:19 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Czw Lip 06, 2006 10:52 am
Posty: 1499
Ja cały czas myślę nad zakupem. Ponoć ta wersja zawiera rzadkie zdjęcia takie jak to: http://beatles.kielce.com.pl/?action=ne ... ewsid=3840 i jest dużo dużo więcej stron do czytania :) Na Amazonie jest od czasu do czasu obniżka ze 120 funtów na niecałe 75, ale to i tak przerażająca suma. Wersja na Kindle podzielona jest na dwie części i kosztuje teraz około 40 funtów.

_________________
Image
Strawberry Fields Forever


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Nie Sty 05, 2014 5:24 pm 
Offline
Beatlesiak

Rejestracja: Śro Lut 11, 2004 11:07 pm
Posty: 1958
Miejscowość: Warszawa
Ja też myślę, ale cena faktycznie jest straszna. Wersja extended ma na Amazonie brytyjskim 3 recenzje z 1 gwiazdką. Autorzy dwóch wskazują na przerost ceny nad produktem.

_________________
On nie ma duszy, mówisz...
Popatrz jeszcze raz
Psia dusza większa jest od psa
My mamy dusze kieszonkowe
Maleńka dusza, wielki człowiek
Psia dusza się nie mieści w psie
I kiedy się uśmiechasz do niej
Ona się huśta na ogonie


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Nie Sty 05, 2014 5:29 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Czw Lip 06, 2006 10:52 am
Posty: 1499
Może jakimś cudem wersja extended trafi do sieci sklepów Works w Anglii. Tam wtedy szaleją z przecenami i podejrzewam, że nawet można będzie ją kupić za jakieś 25 funtów :)

_________________
Image
Strawberry Fields Forever


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Nie Sty 05, 2014 9:31 pm 
Offline
Taxman
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Maj 28, 2006 10:40 am
Posty: 229
Miejscowość: Warmia
Czytałem recenzję Rity. Zazdroszczę znajomości angielskiego.
Czy ktoś zna zawartość wersji extended?
Pozdrawiam


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Nie Sty 05, 2014 10:16 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Sie 28, 2005 10:56 pm
Posty: 4281
Miejscowość: Bielsk Podlaski
Dawno jakiś teskt o Beatlesach nie narobił mi tyle smaku co recenzja Rity. Tym bardziej, że staje się coraz bardziej znudzony i nasycony Beatlesami i muszę przyznać, że te ostatnie książki, które wychodzą...zaczynaja mi się już zlewać w jedno. Myślę sobie: po co znowu pisać tę samą historię, którą z perwersyjnymi detalami i tak już znamy. Ale jak przeczytałem to wypracowanie to jednak obudziła się we mnie jakaś nowa ciekawość. Przede wszystkim ciekawią mnie mechanizmy przebicia się Beatlesów (trochę jestem w szoku, że w 61 roku byli bliscy rezygnacji), na ile pomógł Epstein i Martin, na ile sprzyjało szczęcie a ile tak naprawde zadecydował talent i wdzięk Fabsów. Zwłaszcza to pierwsze przebicie się w UK, bo podbicie USA to już była chyba tylko kwestia gigantycznej promocji i tam już było z górki.

Ciekawa jest też kwestia wyrobienia się zespołu w Hamburgu i ten czwarty, brakujący element, który otworzył drzwi do sławy. Choć tutaj podchodzę sceptycznie bo Best zawsze wydawał mi się dobrym perkusistą. Być może decydujące było dopasowanie charakterologiczne - Ringo swą charyzma i luzem bardziej pasował do pozostałej trójki. Troche to jednak śmiała teza, że to dopiero Starr dał zespołowi kopa w kierunku sukcesu. Ale kto wie...

Oczywiście kocham tez przeróżne, zazwyczaj nieistote smaczki, ale jeśli ma to coś wspolnego z muzyką. Historie typu jakaś przyjaźń Johna z 15-latką lub siwe pasmo włosów Ringa - ok, można przeczytać ale pamiętam o czymś takim jakieś 10 sekund po przeczytaniu :) Ale to, że przykładowo Martin zaaranżował niebeatlesowską wersję "She's Leaving Home" (w przeciwieństwie do oryginału), która wyszła raptem dzień po premierze Peppera - będę chował głęboko w sejfie mojej pamięci. I takich smaczków oczekuję od tych przepastnych ksiąg.

Książki oczywiście nie przeczytam dopóki ktoś jej nie przetłumaczy na nasz język :)

_________________
Image


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pon Sty 06, 2014 12:38 am 
Offline
Beatlesiak

Rejestracja: Śro Lut 11, 2004 11:07 pm
Posty: 1958
Miejscowość: Warszawa
Ja tam - podobnie jak Ty - przeczytałam już tyle podobnych do siebie historii Beatlesów, że dowiedzenie się czegoś nowego np. na temat aparycji Ringa sprawia mi niezmierną radochę. Ale OK, każdy ma swoje preferencje :)

Nie powiem Ci, że "Tune In" pęka od muzycznych ciekawostek, które Cię interesują, bo to jednak nie ten okres w twórczości zespołu. Biografia The Beatles nie jest też z założenia pozycją omawiającą każdy utwór. Niewykluczone jednak, że Lewisohn czymś nas zaskoczy w kolejnym tomie. A i w tym możemy się dowiedzieć np. kiedy dokładnie zostało napisane When I'm Sixty Four lub co jest "beatlesowskim Świętym Graalem" (tj. najbardziej pożądanym zaginionym nagraniem).

Powiedzenie, że dopiero Ringo dał zespołowi kopa - to duża nadinterpretacja. W zasadzie trudno stwierdzić, co naprawdę zespołowi tego kopa dało. Jak nam udowadnia Lewisohn, niektóre sytuacje były kompletnie poza ich - i kogokolwiek innego z ich kręgu - wpływem. Pisząc o Ringo miałam na myśli raczej, że był ostatnim (a więc kto wie czy nie najważniejszym?) elementem dopinającym całość. Nawet gdyby Pete Best był wspaniałym perkusistą i nie został wyrzucony z zespołu, jakoś trudno wyobrazić mi sobie karierę Beatlesów z jego udziałem - a już szczególnie po tym, jak dzięki Lewisohnowi dokładnie zrozumiałam, jaki ów miał charakter i uosobienie.

Nie przeczytałam zbyt wielu biografii muzyków w ogólności, ale przeczytałam całkiem sporo pozycji poświęconych grupom współczesnym Beatlesom. Nigdy o żadnym takim zespole nikt nie powiedział tego, co wielokrotnie było przez różne osoby w różnych okresach (!) mówione o Fab Four - że byli całością, że niby przyjmowali Cię do swego grona, ale jednak czuło się, że nie do końca jesteś w środku i że jest jeszcze jakiś stopień wtajemniczenia, który znają tylko oni. Nikt nigdy nie powiedział tak o The Who, The Kinks, Small Faces czy Stonesach (Mick Jagger zresztą strasznie "tego czegoś" Beatlesom zazdrościł). To zdecydowanie nie miałoby miejsca z Pete Bestem na pokładzie, a sami Beatle byliby z pewnością zupełnie innym zespołem.

A odnośnie udziału Epsteina czy Martina... Tutaj będzie mały SPOILER, więc kto nie chce wiedzieć, niech pominie poniższe akapity.

Muszę przyznać, że to, co się dowiedziałam o udziale Martina (lub raczej jego braku) w całej historii było dla mnie jednym z największych zaskoczeń. Tak jak już wspominałam, o podpisaniu przez Parlophone kontraktu z Beatlesami zadecydowały czynniki zupełnie niezależne od nich; natomiast, upraszczając, kwestia przydzielenia im akurat Martina była formą... ukarania go za romans pozamałżeński. Tak naprawdę Beatlesi trafili w ręce najlepszego możliwego producenta całkowicie bez jego wiedzy i woli. W sumie nic dziwnego, że sam zainteresowany woli utrzymywać, że Beatle wprawdzie go nie powalili na kolana, ale coś tam mu przeczucie podpowiedziało i postanowił dać im szansę.

Wg Lewisohna to nie jest prawda. To nie Martin chciał nagrywać Beatlesów i to nie on ich sobie wybrał. W pewnym momencie na etapie nagrywania podczas sesji próbnej "Love Me Do" (jeszcze z Bestem) nie było go nawet w studiu. Jeśli zaś chodzi konkretnie już o nagrywanie singla, to poza tym, że chciał Beatlesom dać "pewniaka" na zaistnienie na listach przebojów - How Do You Do It - to w sytuacji ich zdecydowanego sprzeciwu i niepolubienia ich wersji przez autora tego kawałka - praktycznie machnął na Beatlesów ręką. Tym bardziej, że był już o krok od wypełnienia kontraktu podpisanego z zespołem i miałby ich z głowy. Ostatecznie pozwolił im nagrać własny kawałek - Love Me Do - którego nawet nie lubił i w który absolutnie nie wierzył. Odbyło się to jednak raczej na zasadzie "A, skoro i tak nic z Was nie będzie, to równie dobrze możecie nagrać to", niż "Dobra, nie wierzę w to za bardzo, ale zobaczymy".

Można więc uznać, że na etapie pierwszego singla Beatlesów wsparcie Martina było w zasadzie znikome, a jeśli w jakiś sposób im jednak pomógł (pozwalając nagrać własny utwór w czasach, gdy promowano konkretne piosenki, nie artystów, i w których normalne było, że jeden kawałek gościł przez lata na listach przebojów w kolejnych wersjach) było to całkowicie niechcący. Trzeba jednak powiedzieć, że Martin bardzo szybko się zrehabilitował: uwierzywszy w potencjał kompozytorski Beatlesów, nagranie "HDYDI" zaproponował im drugi raz tylko dla formalności, a potem rozpoczął temat okładki przyszłego LP The Beatles - podczas gdy w tamtych czasach artyści, jak zaznacza Lewisohn, nie mieli absolutnie NIC do powiedzenia w tej kwestii.

[KONIEC SPOILERA]

Jedno jest pewne: historia The Beatles ma nogi, odnóża i odnóżki ;), a które z nich jest najważniejsze - stwierdzić niepodobna.

_________________
On nie ma duszy, mówisz...
Popatrz jeszcze raz
Psia dusza większa jest od psa
My mamy dusze kieszonkowe
Maleńka dusza, wielki człowiek
Psia dusza się nie mieści w psie
I kiedy się uśmiechasz do niej
Ona się huśta na ogonie


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pon Sty 06, 2014 1:04 am 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Lis 19, 2013 3:54 pm
Posty: 1338
Ten „Święty Graal” od zawsze był Beatlesowskim „Świętym Graalem” (to znaczy odkąd o nim wiadomo). Przyznam, że dla mnie (po tych wszystkich niewiarygodnie odnalezionych Dźwiękach) jest to chyba Ostateczna „rzecz” na odnalezienie której CZEKAM. Był czas, kiedy już zwątpiłem, że się odnajdzie, ale skoro ZNALAZŁO SIĘ „Puttin’ On The Style”, to pomyślałem, że może… Podczas lektury Lewisohna, jakoś znowu (naiwnie?) wróciła nadzieja, że…

_________________
WISH is the future and ASH was the past, what stood in between was WISHBONE ASH.

Image


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pon Sty 06, 2014 1:17 am 
Offline
Beatlesiak

Rejestracja: Śro Lut 11, 2004 11:07 pm
Posty: 1958
Miejscowość: Warszawa
Niby tak, ale np. ja nigdy nie myślałam o tym nagraniu w tej kategorii. Dopiero czytając uświadomiłam sobie "Ojej, to jak Święty Graal, faktycznie" :D

Dla mnie odnośnie Puttin' On The Style i Let's Play House bardziej niesamowite jest to, że ktoś to w ogóle kiedyś nagrał. Tak na zdrowy rozum, niby po co targać magnetofon i nagrywać występ jakiejśtam podwórkowej kapeli wyrostków, grającej na "wiejskim" festynie na tyle ciężarówki? A jednak ktoś przytargał i nagrał :D To jest dla mnie dopiero niepojęte!

_________________
On nie ma duszy, mówisz...
Popatrz jeszcze raz
Psia dusza większa jest od psa
My mamy dusze kieszonkowe
Maleńka dusza, wielki człowiek
Psia dusza się nie mieści w psie
I kiedy się uśmiechasz do niej
Ona się huśta na ogonie


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pon Sty 06, 2014 1:28 am 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Lis 19, 2013 3:54 pm
Posty: 1338
Bo to jest jeden z tych wielu teoretycznie niesamowitych „splotów okoliczności”, o czym Lewisohn również mówi. Powiem krótko: pewnie my-Fani nie jesteśmy do końca obiektywni, ale JESTEM PRZEKONANY (i subiektywnie i obiektywnie :? ) że Taka Historia (nie tylko Artystyczna, ale również Biograficzna) jak Beatlesom nie przydarzyła się, i nie przydarzy żadnym innym artystom. I już!

_________________
WISH is the future and ASH was the past, what stood in between was WISHBONE ASH.

Image


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pon Sty 06, 2014 1:35 am 
Offline
Beatlesiak

Rejestracja: Śro Lut 11, 2004 11:07 pm
Posty: 1958
Miejscowość: Warszawa
Oczywiście, że się nie powtórzy. Przede wszystkim dlatego, że już nigdy nie powtórzą się tamte okoliczności. Zresztą, co niby mieliby zrobić dzisiejsi "Beatlesi"? Jaką "rewolucję" spowodować? Nie jestem w stanie w dzisiejszych czasach wyobrazić sobie przełomu na miarę powstania w latach 50. rock'n'rolla, a co dopiero powstania zespołu typu Fab Four.

_________________
On nie ma duszy, mówisz...
Popatrz jeszcze raz
Psia dusza większa jest od psa
My mamy dusze kieszonkowe
Maleńka dusza, wielki człowiek
Psia dusza się nie mieści w psie
I kiedy się uśmiechasz do niej
Ona się huśta na ogonie


Góra
 Profil  
 
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 67 posty(ów) ]  Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następna

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 27 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY