Dzięki uprzejmości pewnej osoby (dziękuję
) ja także mogę się cieszyć od wczoraj tym bootem.
Hmm miałam zrehabilitować się recenzją. I tu jest kłopot... ja nie mam takiego rozeznania w bootlegach jak Wy i czuję się trochę jak amator wpuszczony do środowiska bootlegowej śmietanki.
No trudno.
Royal Variety Show - Dobra, możecie się śmiać do woli, ale ja tego
nigdy w całości nie oglądałam. Jedynie ten fragmencik (nawet nie powiem
fragment!), który był na Anthology. Dla mnie gratka, dla Was pewnie
standart. Nie będę już opisywała każdego kawałka, większość opinii
wcześniejszych pokrywa się z moją, także nie widzę sensu by powtarzać
to samo. Powiem tylko jedno - podczas tego koncertu nie podobało mi się
to co zawsze - Beatlesi grają na niektórych koncertach ze zbyt
przyśpieszonym tempem. Ok, wiem, że na koncertach jest szybszy rytm,
przecież publika nie może usnąć w połowie występu, poza tym wśród tych
wrzasków sami Beatlesi przyznawali się, iż po prostu grali szybciej by
mieć to już z głowy.
No i oczywiście ja czekałam głównie na jedną kwestię - czarującego
Johna
ze słynnym "potrząsaniem biżuterią".
A tak BTW to ktoś pamięta jaksię nazywał ten dziennikarz, który za
kulisami poradził Johnowi, by podczas koncertu powiedział coś zabawnego
odnoszącego się do królowej?
Oglądając to, zdobywa się jednak pewność, że to niezaprzeczalnie
nie
było spontaniczne.
Bo zbyt 'gładko' wyszło.
The Beatles Come To Town - Z tego głównie zapamiętałam "She Loves You".
Jak tu ktoś już wspomniał, zupełnie nie słychać Paula.
Albo
śpiewał bardzo cicho, ale markował - sama nie wiem.
Twist And Shout - może rzeczywiście znacznie gorzej słychać głos Johna,
niż na Royal Variety Show, ale ta wersja bardziej mi się podoba.
Zagrana jakoś tak żywo, no i do tego zupełnie wariujący na scenie Paul
(a to co przez to rozumiem to już moja słodka tajemnica
).
Morcambre and Wise Show - A myślałam, że z koncertowych wersji nic nie przebije "This Boy" z drugiego "Ed Sullivan Show". No dobra, nie
przebiło.
Ale byli bardzo blisko, a to nie byle co!
Czasem najtrudniej jest przecież przebić samych siebie (to się
sprawdzało w przypadku Fabsów, jak nigdzie indziej).
Do tego "All My Loving" i "I Wanna Hold Your Hand".
Ekstra.
Moonlight Bay - yy nie wiem co mam o tym myśleć (a zwłaszcza na
silących się na marne dowcipy prowadzących. Te żałosne uśmiechy,
wrzaski.
Cyrk - ale bynajmniej ten 'latający'
Empire Theatre ,Liverpool - w tej kwestii niewiele mam do dodania. Wszystko zostało już powiedziane.
Lucky stars on Mersey Side - Po Beatlach to na pierwszy rzut oka widać kiedy grają z playbacku. Zbyt szeroko otwarte usta, pokraczne miny. To nie jest to.
No i to wszystko przeplatane urywkami wywiadów. Heheh, musicie mi
wybaczyć, w Beatlesów wkręciłam się na dobre dopiero niecały rok temu,
a do bootlegowej elity nie należę...więc oczywista, że niektóre rzeczy,
dla was obcykane, mnie rozśmieszają i nadal są czymś zupełnie nowym.
Pozdrawiam serdecznie życzliwego człowieka, dzięki któremu mogłam to obejrzeć.