Sprawa jest prosta. Jeśli ktoś ma 50 tysięcy ludzi, którzy wykupili bilety w cenie od 200 do 600 dolarów, to dzwoni do Paula i ten natychmiast przyjeżdża grać koncert. Nawet obiadu nie dokończy. W cenę wliczone jest machanie przez Paula flagą narodową oraz wypowiedzenie kilku zdań w dowolnym języku świata.
Czy jakaś firma promotorska zaryzykuje kilkadziesiąt milionów dolarów, żeby ściągnąć Paula do Polski? Raczej nie, wszyscy w branży wiedzą, że Paul koncertuje nieprzerwanie od kilkunastu lat i ludzie mają go trochę dosyć. Ostatni koncert w Polsce dostał gigantyczne dofinansowanie miasta Warszawy. Bez tego byłaby klapa.
Czy Paul zagra, jeśli kilkadziesiąt nastolatek zaprosi go na występ? To jest bardziej prawdopodobne, niż koncert na stadionie. Wątpię jednak, żeby to zdarzyło się w Polsce, gdzie ludzie kupili raptem kilka tysięcy egzemplarzy jego ostatniej płyty. Nasz kraj nie istnieje na marketingowej mapie świata. (Macie "New"? Raczej nie.) Nic nie jest jednak przesądzone.
Jeśli chodzi o pomoc, to chętnie pomogę. Fajnie jest powiedzieć: "Hejka, zróbmy sobie grupę na fejsie" ...i nic nie robić. Może na początek ruszcie chociaż trochę głową? Zmieńcie tytuł tego posta na "
Paul McCartney PRZYJEŻDŻA DO POLSKI...", a w treści dodajcie "...bo zbierzemy w tym roku 50 tysięcy podpisów." Nie ukrywajmy bowiem - obecny tytuł jest dość drętwy
Dodawajcie w każdym swoim poście (tu i na FB) adresy największych stron beatlesowych i poproście ich w zamian za taką reklamę o partnerstwo medialne. Krótko mówiąc - róbcie coś, bo nikt za Was pracował nie będzie.
Aha... z doświadczenia wiem, że zamieszczenie sweet foci albo kotka daje od 100 do 400 lajków. Natomiast zamieszczenie recenzji płyty Beatlesów to ok. 6 lajków.