winter rose napisał(a):
Osobiście lubię obydwa,
Obydwa albumy zawiodły mnie w swoim czasie i dopiero po wielu przesłuchaniach je polubiłem (FITD prawie cały a OTG trzy piosenki oprócz HOD, który lubiłem od razu).
Yer Blue napisał(a):
Off The Ground to w moim odczuciu trochę niedoceniona płyta (zawsze w cieniu Flaming Pie)
Kiedy przesłuchałem Off The Ground niedługo po jego ukazaniu się miałem wrażenie, że właśnie ta płyta jest... przereklamowana. Po dobrym wstępie i superhicie usłyszałem same wypełniacze... Flamming Pie był jeszcze bardziej nagłośniony, znałem z radia co najmniej dwa przeboje zanim go kupiłem. Nie jest to może najlepsza płyta Paula, przy tym komercja, ale jakoś się broni.
Helter-Skelter napisał(a):
Paradoksalnie na płycie
następnej nie ma jakiejś piosenki, która by w moim odczuciu wydała się jakaś słabsza, choć czasami "uwierała " mnie zbytnia pompatyczność C'Mon People.
Jeśli o mnie chodzi, to uwierają mnie takie utwory jak Looking for Changes, Mistress and Maid, Biker Like an Icon czy Peace in the Neighbourhood. Mają wszelkie cechy wypełniaczy - proste bądź prymitywne melodie, teksty jakby trochę na wyrost i niezbyt wymyślne aranżacje. Natomiast C'Mon People jest jednak całkiem na poziomie. Najciekawsza jest jednak końcówka płyty, kiedy pompatyczna C'Mon People przechodzi do z lekka kiczowatego acz uroczego Cosmically Conscious, które kojarzy mi się z It is He (Jai Sri Krishna).
Yer Blue napisał(a):
Bogey Music napisał(a):
Hope Of Deliverance nie cierpię!
Tutaj nie ma opcji bym się zgodził
Strasznie sympatyczny utwór.
Ten utwór spowodował, że nabrałem wówczas apetytu na album, wyobrażałem sobie naiwny, że cały album będzie równie przebojowy i ciekawy. W końcu to album Paula McCartneya. Poza tym nie tak dawno wcześniej coś podobnego zrobił George ze swoim Cloud Nine - album pełen przebojów. Może Flowers i wcześniejszy Press To Play były tylko wypadkami przy pracy? Niestety Hope Of Deliverance był tylko cukierkiem rzuconym na przynętę... No dobrze, to nie jest najgenialniejsza piosenka Paula ale słucha się jej bardzo dobrze. Przebiła się do mediów. Nawet nauczyciel od przysposobienia do życia w rodzinie (czy jakoś tak) poświęcił całą jedną godzinę na zaprezentowanie swojego nagrania wideo i wyrażenie zachwytu, że wreszcie w telewizji emitują dobrą muzykę, artysty z jego czasów... Powiedział, że kiedyś tak się grało. Koledzy zorientowani bardziej metalowo dopytywali czy rzeczywiście Paul był w The Beatles tylko basistą...
Yer Blue napisał(a):
Get Out Of My Way to właśnie ten jeden słaby numer na płycie, dla mnie nawet niesłuchalny.
Ale to jedyny na prawdę dynamiczny utwór z obydwu płyt. Uwielbiam słuchać go w trakcie jazdy. Zdarza się, że dobrze na niego reagują podwożeni przeze mnie ludzie. Jedni dają się ponieść rytmowi a drudzy zaczynają komentować tekst i jego bezwzględne przesłanie