Nawet sekundy wahania - zdecydowanie Tug Of War
.
Popularność / PrzebojeTOW (jako jeden z trzech albumów McCartneya) wylądował na szczytach list w UK i w USA. FP po obu stronach Atlantyku trafił na miejsca 2, czyli też bardzo dobrze. Ale jeśli chodzi o single z obu płyt, to sprawa jest poza dyskusją! Ebony And Ivory to mega-hit. Jedyny przypadek w solowej karierze, kiedy Macca znalazł się i w Anglii, i w Stanach na 1. miejscu notowań singli. Zresztą był to jeden z najlepiej sprzedających się singli 1982 roku.
The World Tonight i Young Boy bardzo lubię, ale moim zdaniem to nie są utwory na single, wg. mnie to utwory typowo albumowe.
Perkusja (!) Nigdy tego nie mogłem zrozumieć - Macca taki wszechstronnie uzdolniony, grający na wielu instrumentach, a kiedy siada do perkusji… Nie znoszę Maccowej gry na perkusji. Jest przeciwieństwem Ringo, u którego czuje się pewność i solidność rytmu, natomiast u McCartneya-perkusisty zawsze słyszę, że nie gra zawodowy bębniarz, mam wrażenie, że zaraz się wyłoży
i wypadnie z rytmu, a niektóre jego perkusyjne zagrywki… wręcz amatorskie. (dla mnie jedyną dobrą partią perkusji Paula jest Dear Prudence).
Do rzeczy: na FP Macca gra na perkusji prawie na całej płycie (dla mnie: niestety). Tylko w 2 utworach jest Ringo (różnica od razu słyszalna). Na TOW Macca bębni tylko w 2 nagraniach (dla mnie: na szczęście). Jego perkusja w What’s That You’re Doing to dla mnie koszmar! To lepiej już wypada Stevie Wonder na perkusji w drugim duecie. Szkoda, że na FP Macca nie dał pałeczek zawodowcom. (np. intro do Take It Away - perkusyjny miód!
)
DuetyTOW
- z Carlem Perkinsem oraz ze Stevie Wonderem - rewelacyjne!
FP
- ze Steve’m Millerem: jeden udany (Young Boy), a drugi (Used To Be Bad) - to nie Macca, dominacja Millera
- z Jeffem Lynnem - mhm, tak sobie ta wspólpraca wypadła…
- najwspanialszy duet na FP to „Jamesów Dwóch”
- mam na myśli wspaniały dialog gitarowy Seniora z Juniorem w Heaven On A Sunday.
Pop / RockTOW jest bardziej popowy, a FP miejscami bardziej surowy, bardziej gitarowy, jest tu trochę elektrycznych gitar, czego niewątplwie nie uświadczysz na TOW, ale chyba Macca skłaniający się bardziej w kierunku popu jest bardziej naturalny, ‘lepszy’.
Solo na gitarze akustycznejTOW - Somebody Who Cares
FP - Somedays
Oba piękne! Bajer w Somedays z powtarzaniem-echem-dialogiem dźwięków cudowny! Partia w Somebody Who Cares zapadła mi od pierwszego przesłuchania. Trudno wybrać, prawie remis, ale ze wskazaniem (o jedną ćwierćnutę
) na Somebody Who Cares.
ProducenciZ Martinem niełatwo wygrać. Już sama orkiestracja w tytułowym Tug Of War to niejako znak firmowy. Ze wszystkich Lynnowsko-Fabowych przygód producenckich, współpraca z McCartneyem na FP wypada chyba najsłabiej. Z drugiej strony, Martin dostał od Makki o wiele lepsze kompozycje niż Jeff Lynne. (dla ścisłości - na FP Martin również pojawia się dwukrotnie, przede wszystkim w Beautiful Night, co od razu słychać). Producencko FP jest wyraźnie słabsza.
Wypełniacze / Czas trwania albumuWinylowy czas trwania albumu - na tym McCartney się wychował i w tym rozmiarze najlepiej się sprawdza. Wydłużony (dzięki CD) czas trwania albumu dla niektórych okazał się ‘błogosławieństwem’ (np. progresywniacy), natomiast inni nie mogą oprzeć się zgubnej pokusie zapychania płyty utworami, które w czasach winylowych bez wahania i żalu zostałyby odrzucone - dla dobra albumu.
TOW trwa 41 minut, a FP 54. Gdyby z FP zabrać dwa niepasujące do całości nagrania: Used To Be Bad (za dużo Millera w McCartneyu), oraz Really Love You (za długie i za nudne), które łącznie trwają prawie 10 minut, FP skurczyłby się do wymiaru winylowego (44’30) i tylko by dzięki temu zyskał na spójności.
Na TOW jest jeden koszmarny wypełniacz - What’s That You’re Doing, wy-jammowany z Wonderem, z toporną perkusją Paula i archaicznymi (dzisiaj) klawiszami Wondera i (jak napisał Yer Blue) zdecydowanie za długi. A było go czym zastąpić. Pomijam już, że wówczas zarejestrowane było Say Say Say, ale wiadomo, że na takie dwa duety (Say Say Say oraz Ebony And Ivory) Macca na jednym krążku nie mógł sobie pozwolić, ale miał już wówczas nagrane choćby bardzo dobre Keep Under Cover.
AranżacjeTOW aż skrzy się od różnorodnych pomysłów i smaczków aranżacyjnych, FP robi pod tym względem wrażenie bardziej monotonne.
Jakość kompozycjiTOW - od lat Macca nie miał tylu przebojowo brzmiących melodii - pominąwszy What’s That You’re Doing, można to powiedzieć o każdym utworze, a The Pound Is Sinking (zgadzam się ze Svarogiem) zawsze kojarzy mi się z najlepszymi czasami Wings z lat 70.
FP nie ma zdecydowanie wyrazistych kompozycji, choć przyznam, że mi bardzo podobają się nie te najczęściej wymieniane (Young Boy, The World Tonight), lecz Somedays i Little Willow. Oba choć urodziwe, ‘muszą’ ustąpić Here Today, które jest pozadyskusyjne.
Oprócz jakości kompozycji, TOW bije na głowę FP werwą wykonania (Ballroom Dancing, The Pound Is Sinking, Get It), jest płytą bardziej radosną, podczas gdy FP jawi się bardziej pastelowo, jest trochę ‘przytłumione’ - widać to już w kolorach na okładkach: TOW wiosenne, FP jesienne (choć obie płyty ukazały się wiosną).
BeatlesowskowośćZgadzam się z Bobskim, że to właśnie TOW bardziej Fabowo ‘podchodzi’ (udział Martina?), natomiast nie zgadzam się z Yer Blue, ze FP jest „płytą a'la 60's”. Przyznam szczerze, że ja nie słyszę lat 60. w żadnym utworze FP i nigdy w ten sposób o tym albumie nie myślałem.
BrzmienieNie mogę się zgodzić (znowu
) z Yer Blue jakoby TOW było „trochę obciążone plastikiem lat 80-tych”. Może to moja przypadłość, ale nie słyszę na tym albumie żadnych śladów plastikowego brzmienia lat 80. Wręcz przeciwnie. Dla mnie płyta brzmi rewelacyjnie! Szczególnie… no właśnie: oprócz CD, mam TOW również na bardzo dobrym winylu i muszę przyznać, że wersja kompaktowa tej płyty wypada bardzo marnie w porównaniu z winylem. Moim zdaniem TOW brzmi dynamicznie, świeżo, energetycznie, żywiołowo, nie zestarzał się, jest świetnie i zagrany, i nagrany. Na winylu jest napis ‘This album was mixed digitally’ - zaczynała się epoka cyfrowa i ten winyl McCartneya wyraźnie odstaje (na korzyść) od poprzednich.
Natomiast brzmienie FP. Przyznam, że ten album był pierwszą płytą McCartneya, którego premierę usłyszałem nie w wersji analogowej, tylko z CD. FP brzmi mi ‘płasko’, nie ma w nim przestrzeni, dźwięk jest matowy. Wyraźnie pod tym względem ustępuje ‘przeciwnikowi’, mimo że dzieli je 15 lat!
PodsumowującPowyższe ‘uwagi’ nie zmieniają faktu, że Flaming Pie dobrym (i lubianym przeze mnie) albumem jest. Jednak, dla mnie, Tug Of War jest kilka dobrych półek Wyżej - cytując Makkę: ‘High In The Clouds’