Moim zdaniem w przypadku pojedynku filmowego Help! vs A Hard Day's Night sprawa jest oczywista
Ludzie! Teraz trudno w to uwierzyć ale przecież film AHDN to był przełom w gatunku filmów muzycznych - przy czym mówię tutaj o filmach z udziałem gwiazd kultury popularnej. Widzieliście kiedyś wcześniejsze tego typu filmy, na przykład z Elvisem? W gruncie rzeczy były to słodkie, naiwne romantyczne komedyjki okraszone paroma piosenkami. Tak mniej więcej to wyglądało. Nie mówiąc już o tym, że zazwyczaj tego typu dzieła nie były, delikatnie mówiąc, zbyt cenione przez krytyków filmowych.
Dlatego na początku Beatlesi dość sceptycznie podchodzili do pomysłu zrobienia filmu - zdaje się, że przekonało ich spotkanie z Richardem Lesterem, reżyserem bardzo otwartym na zrobienie czegoś "ponad to". Chłopaki, jak zwykle, mieli szczęście spotkać na swojej drodze właściwego człowieka
A jeszcze dostali Aluna Owena, który poobserwował sobie zespół i napisał scenariusz doskonale oddający "ducha", jaki panował wśród naszej Czwórki.
Sceny, które z naszej perspektywy wydają nam się "zabawne" - tak jak Beatlesi nagle biegnący wzdłuż pociągu - lub "oczywiste" - tak jak Beatlesi w środku sceny przechodzący w granie "I Should Have Known Better" - wtedy były po prostu niespotykane. Ta scena z pociągiem była zresztą takim "oczkiem" do widza - nie spodziewaj się po tym filmie jakiejkolwiek logiki fabularnej, teraz tak już będzie przez cały czas
A odnośnie grających Beatlesów, to przecież w tym filmie "wynaleziono" teledysk muzyczny! Któż jak nie Richard Lester dostał zresztą po latach za to nagrodę od MTV
AHDN pokazał, że film z udziałem "gwiazd kultury popularnej" może być naprawdę dobrym filmem, cenionym przez krytyków, może zawierać naprawdę doskonałą muzykę, może być faktycznie ZABAWNY, a członkowie zespołu muzycznego mogą być bardzo dobrymi aktorami. Do niedawna AHDN miał zresztą jako jeden z nielicznych filmów 100 proc. na Rotten Tomatoes - po tylu latach! Ktoś zresztą nazwał go "Citizenem Kanem wśród filmów muzycznych", i to jest chyba najlepsze określenie, jakie można sobie wyobrazić
Szkoda, że w "Help!" nie pociągnięto tego jeszcze dalej, tylko postanowiono zrobić taki-sobie filmik w konwencji Jamesa Bonda. Help! ma swoje momenty - np. wspomniany przez Yer Blue "przerywnik" to majstersztyk - i na pewno ma doskonałą muzykę, ale ze swoim poprzednikiem nie może się nawet równać.