LET IT BENajpierw poznałem album Let It Be, potem dowiedziałem się w jakim ‘bólu’ powstawał, następnie poznawałem kolejne fragmenty sesji Get Back, a na końcu dopiero zobaczyłem film Let It Be. Znając bootlegowy zapis sesji i mając świadomość okoliczności powstawania tych nagrań - produkt finalny należy uznać za zabieg mistrzowski - stworzyć album z takiego rumowiska…
Chyba w latach 70. był taki ranking - na podstawie listy ulubionych piosenek Beatlesów sporządzono zestaw ‘ulubionych’ albumów (z których te najbardziej lubiane utwory pochodzą). Okazało się, że album Let It Be był bardzo bardzo wysoko, ponieważ ‘wywindowały’ go piosenki Let It Be i The Long And Winding Road.
Ja jednak bardzo lubię utwory, które są w cieniu tych mega-hitów, a mianowicie: Dig A Pony, For You Blue, oraz dwa majstersztyki: I’ve Got A Feeling i I Me Mine - niedoceniany Harrison pokazuje Klasę Najwyższą - złamanie metrum z walca w sekwencję blues-rockową - kto by się na to porwał? A przecież Brzmi!
Ale najbardziej wzruszającym ‘niszowcem’ jest Two Of Us - chyba jedna z najbardziej przeoczonych, niedocenionych piosenek zespołu, piękna i muzycznie i tekstowo, chwytająca za serce… i nawiązując do tytułu polskiego filmu ‘Ostatnie takie trio’ rzekłbym: Ostatni Taki Duet. No może jeden z ostatnich bo przecież jeszcze.. I’ve Got A Feeling, One After 909 i The Ballad Of John And Yoko. Ale z perspektywy, wiedząc, że to ostatni album zespołu jaki wydano, mocniej niż tytułowe Let It Be przemawiają do mnie linijki z Two Of Us:
Two of us, riding nowhereYou and I have memoriesStanding soloWe're going homeBetter believe itGoodbyeDla mnie cholernie poruszające… TAKI DUET… Tak samo ZNACZĄCE są dla mnie słowa kończące ‘Fly On The Wall’ z ‘Let It Be… Naked’, kiedy Paul pyta: “Which way did John go?” (może to trochę ‘hollywoodzki zabieg’, ale kto z nas nie lubi się wzruszać?)
Na koniec moich rozważań o albumie Let It Be, dwa Najważniejsze (dla mnie) na tym albumie utwory.
Pierwszy: Don’t Let Me Down. Tak! Największą wadą tej płyty jest BRAK tej kompozycji na albumie. Nie przeszkadzają mi króciutkie wstawki w postaci ‘Dig It’ i ‘Maggie Mae’, ale naprawdę w wersji winylowej, strona B jest za krótka, kończy się za szybko - jest niedosyt. Wiem, że Mistrzów się nie poprawia
, ale po latach - na ‘Naked’ zrozumiano tę ‘niedoróbkę’.
I wreszcie Największa Ozdoba Let It Be: Across The Universe
. Dla mnie jest to Naj… (brak przymiotnika…), jedno z NajLennonowych Dzieł - i tekstowo, i muzycznie. I nieważne w której wersji: czy Spectorowej, czy z Antologii, czy Wildlife, czy Naked. Gdybym użył ‘Stylistyki’ Yer Blue
, powiedziałbym, że „Across The Universe zjada całe Please Please Me na czczo!”
Ale oceniamy albumy, a nie utwory…
PLEASE PLEASE MEAlbum-debiut zawsze jest bardzo ważny. Please Please Me ma rewelacyjną datę wydania - początek wiosny!
To taki (podwójnie) SYMBOLICZNY fakt, bo zima w 1963 roku była podobno wyjątkowo ostra. Chłodna z natury Anglia nie spodziewała się takiego ‘ocieplenia klimatu’, żeby nie powiedzieć ‘rozpalenia do czerwoności, a może białości’.
W ‘Tune In’ Mark Lewisohn datę wydania singla Love Me Do nazywa początkiem lat 60. W takim razie album Please Please Me (wg. mnie) wyznacza Nowożytną Erę Albumów. Nie wiem, czy wcześniej ‘pozwolono’ jakiemukolwiek debiutantowi zamieścić na swoim pierwszym albumie OSIEM WŁASNYCH KOMPOZYCJI, ale w ciemno mówię, że NIE. To naprawdę Bardzo Ważne w tamtych realiach.
Powiem więcej - uważam, że pojawienie się longplaya Please Please Me było albo taką samą, albo większą REWOLUCJĄ niż premiera Sierżanta P. Do Sierżanta Beatlesi trochę PRZYGOTOWALI odbiorców: albumami Rubber Soul, Revolver, Truskawkowym Singlem. Album Please Please Me uderzył w uszy Wyspy niemal ‘bez ostrzeżenia’. Zresztą, wystarczy skonfrontować go z ówczesnym brytyjskim rynkiem ‘pop’. To musiał być szok!
A tak ‘osobiście’, prywatnie’… Absolutnie rozumiem krótki (zdecydowanie krótszy niż mój) ‘werdykt’ Bobskiego - z gramofonem Bambino
, który też miałem…
Mój pierwszy kontakt z albumem Please Please Me był nieco inny. Jako podstawówkowy łepek, pewnego lata, pożyczyłem od dużo starszego kuzyna, który na stałe miał wylądować w USA i był to jego ostatni pobyt w Polsce, sześć amerykańskich winyli: Dave Clark Five, Herman’s Hermits, Beach Boys i trzy amerykańskie albumy Beatlesów: ‘Beatles 65’, ‘Meet The Beatles’ i legendarny album wytwórni Vee-Jay ‘Introducing The Beatles’, który niemal w 100% pokrywał się z angielskim Please Please Me. Miałem te płyty przez tydzień, może 10 dni. W tym czasie przegrałem je na taśmy szpulowe na pożyczony magnetofon szpulowy, którego jeszcze nie miałem, ale wiedziałem że będę miał, więc działałem ‘perspektywicznie’
. Ponieważ oszalałem na punkcie tych płyt, to w rodzinie narodził się taki plan, żebym je dostał w prezencie, ale coś tam zazgrzytało, ostatecznie się zmieniło i musiałem je oddać. Zrobiłem tylko zdjęcia okładkom za pomocą aparatu ‘Ami’ (ktoś pamięta taki sprzęt?) i zdążyłem przepisać do ‘bloku rysunkowego’ wszystkie litery, słowa, zdania z albumu ‘Introducing’ (= PPM) w nieznanym mi wówczas języku.
Zmierzając do puenty. Tylko trzy razy widziałem jak ramię gramofonu chciało ‘wylecieć’ z rowków płyty (analogowej) pod wpływem dynamiki. Przy ‘Whole Lotta Love’ na drugim albumie Led Zeppelin, przy ‘Missippi Queen’ na albumie ‘Climbing!’ amerykańskiej grupy Mountain, a po raz pierwszy - przy ‘I Saw Her Standing There’ na amerykańskiej wersji albumu Please Please Me... To były Piękne Wakacje!
Bez wahania mój głos idzie na Please Please Me
. Oprócz Nostalgii, za Dynamikę! Takie Misery to Kwintesencja Młodzieńczości.
PS. Otwarcie i zamknięcie Please Please Me (I Saw Her Standing There/Twist And Shout) jest Kwintesencją ‘Nowego’ i Beatlesów: Paul/John, utwór własny/cover, brytyjskość/Ameryka, muzyka biała/czarna… Początek Magii!