LP Dark Horse jest rzeczywiście specyficzny i nie-Harrisonowy (w sensie odstaje od pozostałej twórczości), masz rację, że coś w niej takiego jest, choć dla mnie nie oznacza to wcale, że jest nieautentyczna. Jest po prostu inna
Też ją mniej lubię, chyba najmniej ze wszystkich Harrisonów, ale i tak uważam, że jest lepsza niż niektóre projekty pozostałych chłopaków. Nie wspominając o tym, że i ta płyta zawiera perły, jak "Dark Horse" i "So Sad".
Dyskografii Harrisona mogę słuchać całej, zawsze, wszędzie, od przodu, tyłu, środka i jest tak samo wspaniała. Z żadnym innym Beatlesem tego nie mam.
A teraz co do All Things Must Pass.
Yer Blue napisał(a):
Dla mnie All Things Must Pass jest nawet lepsza od wszystkch spektakularnych Ebirołdów,
NAWET lepsza od Ebirołda?! Człowieku, gdzie Ebirołdowi do All Things... ! Co o za porównanie
Yer Blue napisał(a):
Jak żyje, nie spotkałem drugiego równie wyrównanego materiału trwajacego ponad 70 minut.
Jak żyję, nie spotkałam artysty, który miałby tak wyrównaną dyskografię jak George. Nie ma słabej płyty, nawet biedny, linczowany Dark Horse, choć relatywnie najsłabszy, i tak jest lepszy niż mój najmniej ulubiony Paul czy John, o Ringo niestety nie wspominając. Nie napisałam nigdzie i nie napiszę, że All Things... to ZŁY czy SŁABY album. Jest genialny
(to chciałes zobaczyć?
) Zauważ, że w pierwszym poście w tym temacie wyrażam zniesmaczenie brakiem Wah-Wah na Let It Roll
Myślę, że gdyby Beatlesi wydali All Things Must Pass to byłby dramat, bo nikt inny nic nigdy by już nie wydał ze strachu, że będzie porównany
I to samo uważam o pozostałych wymienionych przeze mnie płytach George'a. Słabe obeznanie z Georgem wśród Beatlefanów jest dla mnie tym bardziej bolesne, że sama z jego twórczością solową zapoznałam się jako OSTATNIĄ (tak tak!), a zachwyt jak we mnie ona wywołała jest nie do opisania. Nie wiem jak żyłam bez niego.
Yer Blue napisał(a):
Tak czy inaczej gratuluje odwagi, bo ja na gdybym miał takie opinie to cholera bym sie nie odwązył ich wygłaszać
Myślisz, że czeka mnie lincz?
Może jednak jestem głosem jeszcze jakiegoś narodu...