Rita napisał(a):
Ja również studiuję kierunek lingwistyczny i nie ukrywam, że - zwłaszcza na pierwszym roku - jest bardzo ciężko. Z tym, że wydaje mi się, że kryterium wyboru kierunku studiów powinno być raczej to, co się lubi i co chce się robić w życiu, a nie czas na imprezy i balangi. Dlatego uważam, Adamie, że dobrze robisz, decydując się na kierunek, który Cię interesuje - i trzymaj tak dalej
A to osławione życie studenckie - przynajmniej w przypadku stolicy - to w 90% pijaństwo, techno/hiphop i jedna wielka komercha. Jak komuś odpowiada, OK. Mnie nie bardzo. Dziękuję.
PS Sama być może wybrałabym się na skandynawistykę - szwedzki już troszeczkę umiem - ale zbyt wielki domator jestem i dla mnie za daleko...
bynajmniej nie chodzi mi o zycie studenckie pojmowane jako chlanie na umor i imprezy z bialymi rekawiczkami, czy gwizdkiem w roli glownej. Zawsze myslalam, ze studia to okres, kiedy mozna rozwijac sie w kazdej dziedzinie - wyjscia do teatru, na wystawy,do kina, koncerty, kulturalne imprezy itd itp tymaczasem, efekt jest taki, ze zazwyczaj nie mam nawet czasu spotkac sie z przyjaciolmi. Na uczelni siedze cale dnie, a po powrocie mam tyle roboty, ze nie pamietam kiedy poszlam spac o normalnej porze. Ludzie na roku generalnie dziela sie na dwie grupy: takich, ktorzy uczasieuczasiuczasie i takich, z ktorymi mozna pogadac o tym, czy rozowy lakier do paznokci pasuje do rozowego sweterka. Mit o barwnym zyciu studenckim schowalabym do lamusa - bo po co kusic mlodych i narazac na rozczarowania?