Ja byłem 2 razy na tej słynnej uliczce. Chociaż jak pierwszy raz tam byłem to się strasznie rozczarowałem, bo trudną ją było nazwać ulicą. Dość egzotyczne miejce trzeba przyznać jak na centrum Warszawy. Z jednej strony park a z
drógiej stare budownictwo, takie stare drewniane chatki, po środku alejki czasem jakieś
kszaki rosną... Ale z drugiej strony jest to bardzo intymne miejsce, chyba dobre do spotkań fanów. Pamiętam, że jak zobaczyłem tabliczkę 'Lennon' to się od razu uśmiałem bo ktoś na niej dopisał...Paul!
Pomyślałem sobie wtedy, że jednak fani czuwają.
Kiedyś jak byłem w stolicy rok po tamtym dniu i na dodatek znowu powodem przyjazdu był koncert to już nie miałem w planach odwiedzenia tej uliczki... ale coś mnie tam skierowało.
Szłem sobie jaką arterią, gdy w pewnym momencie strasznie zachciało mi się...siku
A że było to już po 19 wszelkiego rodzaju WC były pozamykane, no to szukałem jakiegoś spokojnego miejsca i trafiłem na właśnie takie coś. Jak już opróżniłem
pęcheż to coś mi się zaczeło rozjaśniać, że te miejsce wygląda mi jakoś znajomo i dopiero jak przeszedłem całą uliczkę zorientowałem się, że jestem na ulicy Johna Lennona
Dlaczego nie poznałem od razu tej uliczki? Bo
weszłem tym razem z innej strony i stamtąd wyglądało wszystko inaczej. Poczułem się jak w domu... Chyba od tamtego momentu przestałem wierzyć w przypadki. Naprawdę przez długi czas nie mogłem zrozumieć jak ja mogłem tam trafić...
ps. "drógiej", "kszaki", "szłem", "pęcheż", "weszłem"... - Boże, Yer Blue nie załamuj nas...