www.beatles.kielce.com.pl
https://beatles.kielce.com.pl/phpbb2/

Revolver 1966 vs Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band 1967
https://beatles.kielce.com.pl/phpbb2/viewtopic.php?f=8&t=3448
Strona 4 z 4

Autor:  winter rose [ Sob Maj 10, 2014 12:28 pm ]
Temat postu:  Re: Revolver 1966 vs Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band 1

svarog napisał(a):
Przez długi czas słuchałem moich nagrań, które jednak były tylko monofonicznym zapisem emitowanych wersji stereofonicznych. Przewagę prawdziwego mono nad stereo dostrzegam szczególnie w przypadku pierwszych płyt, np. With The Beatles. Za to duże wrażenie robią na mnie efekty stereo z Magical Mystery Tour :D


Racja.
Magical Mystery Tour jest lepsze w stereo, ale np. o White Album już nie mam zdania obie wersje są dobre.

Autor:  Argus9 [ Sob Maj 10, 2014 12:38 pm ]
Temat postu:  Re: Revolver 1966 vs Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band 1

Ograniczenia techniczne (magnetofon czterośladowy) powodują, że wersja stereo Sierżanta ustępuje miksowi mono tej płyty. Jak zupełnie inaczej stereofonicznie (lepiej?) mogą zabrzmieć te nagrania pokazują wersje 3 utworów: Sgt Pepper’s, With A Little Help i Lucy zamieszczone na albumie ‘Yellow Submarine Songtrack’ (1999). Nabierają nowej mocy, ale oryginalne taśmy zostały tu przemiksowane. Może brzmią lepiej niż oryginalny Sierżant w stereo, ale ustępują oryginalnemu Sierżantowi w mono.

Autor:  Yer Blue [ Sob Maj 10, 2014 1:35 pm ]
Temat postu:  Re: Revolver 1966 vs Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band 1

svarog napisał(a):
Argus9 napisał(a):
To ‘uproszczenie’. Cały Sierżant nie jest psychodeliczny.

Kiedy się dobrze zastanowię, to z mojego dzisiejszego punktu widzenia psychodeliczne pozostają tylko Lucy oraz A Day In The Life. Reszta to dobry pop łączący elementy rocka, muzyki klasycznej i folkloru.


Oczywiście, że cały Pepper nie jest utrzymany w jednym stylu, ale nie będę krył, nie wymienianie Within You Without You wśród psychodelicznych dokonań to dla mnie spore zaskoczenie. Kliknąłem sobie właśnie w google tytuł utworu, dodałem słowo psychedelic i wyskoczył mi fajny ranking najlepszych psychodelicznych nagrań Beatli :) Top 10 Beatles Psychedelic Songs:
http://ultimateclassicrock.com/beatles- ... lic-songs/
Oczywiście uwzględniono numer George'a.
Poniżej dopisano, ze zabrakło miejsca dla kilku utworów, w tym dla Because. To na wypadek, gdyby ktoś miał jeszcze wątpliwości, że to też psychodelik ;) Nie wiem co to jest to "Ultimate Classic Rock" ale wyglądają mi na wiarygodnych i kompetentnych.

Fajne są tez komentarze, chyba najczęściej się przewija Blue Jay Way wśród tych, których brakuje na tej - oczywiście - subiektywnej liście. U mnie Blue Jay Way byłby w pierwszej piątce, podobnie jak Within You.

svarog napisał(a):
Nie spodziewałem się, że utwory z tych dwóch płyt można tak idealnie dopasować. Rzeczywiście podany przez Ciebie porządek jest logiczny. Jedyne, co bym zmienił to Here, There And Everywhere, które dla mnie jest idealną parą dla When I'm 64. Mają inne aranżacje ale obie melodie są mocne i chociaż tylko ta druga jest w sposób jawny stylizowana na retro to chórki tej pierwszej jak też sama melodia również sprawiają wrażenie czegoś starego i klasycznego.


Ok. Ja niestety żadnych podobieństw nie odczuwam. Nie słyszę zbyt wyrazistej melodii w Here, There - dla mnie utwór płynie i jest bardziej klimatyczny. Za to w When I'm 64 melodia wybija się jak dzwon.

svarog napisał(a):
Idealną parę stanowią piosenki Eleanor Rigby i She's Leaving Home. Nie tylko jako melodie i nie tylko dzięki brzmieniom. To tak jakby jedna historia i jeden temat. "Spójrz na wszystkich samotnych ludzi, skąd oni się biorą?" A na następnej płycie historia dziewczyny, która porzuca swoich rodziców, z którymi się nie rozumiała. Tak jakby odpowiedź.


Rzeczywiście, coś w tym jest.

Autor:  svarog [ Sob Maj 10, 2014 1:59 pm ]
Temat postu:  Re: Revolver 1966 vs Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band 1

Yer Blue napisał(a):
Oczywiście uwzględniono numer George'a.
Poniżej dopisano, ze zabrakło miejsca dla kilku utworów, w tym dla Because. To na wypadek, gdyby ktoś miał jeszcze wątpliwości, że to też psychodelik ;) Nie wiem co to jest to "Ultimate Classic Rock" ale wyglądają mi na wiarygodnych i kompetentnych.


Muzyka hinduska brzmi tajemniczo, melodia oddaje nastrój medytacji, do tego słowa piosenki jak kazanie w duchu hippiesowskim... chyba muszę przyznać Ci rację. W dodatku piosenka stała się niemal ikoną.

Nie doszukiwałem się tam psychodelii ponieważ pod względem muzycznym jest to po prostu orientalizm, wynik zainteresowania George'a hinduską muzyką i próba przeniesienia jej do naszego kręgu kulturowego :D

Autor:  Yer Blue [ Sob Maj 10, 2014 2:06 pm ]
Temat postu:  Re: Revolver 1966 vs Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band 1

Orientalizm, ale jak podany, jak zagrany. Ileż tam się dzieje w warstwie muzycznej, jakieś niemal dialogi sitar - smyczki w części instrumentalnej, dopieszczone, podkręcone aurą. Nothing Is Real :)

Autor:  dr Maxwell [ Sob Maj 10, 2014 6:24 pm ]
Temat postu:  Re: Revolver 1966 vs Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band 1

Rita napisał(a):
Jest taki fragment jakiegoś programu amerykańskiego, w którym po raz pierwszy zaprezentowano promo videos do Strawberry Fields i Penny Lane (kto pamięta, co to był za program?)
Reakcje zgromadzonej w studio (młodej) publiczności były... mieszane :)


Chodzi o program "American Bandstand" z 11 marca 1967 roku.

Autor:  Dżejdżej [ Pon Maj 12, 2014 6:29 am ]
Temat postu:  Re: Revolver 1966 vs Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band 1

Zagłosowałem na "Pieprza" - choć dzieje tej płyty w historii mojej przygody z The Beatles są dziwne. Gdy ją pierwszy raz usłyszałem , parę lat po premierze ( pierwsza połowa lat 70-tych) wydała mi się wówczas już nieco "archaiczna" !? - na tle muzyki której wtedy słuchałem ( Led Zeppelin , Black Sabbath ). Ale to właśnie ta płyta wciągnęła mnie w beatlesowską pasję , następna która wpadła mi w ręce to był Biały Album. Revolver poznałem parę ładnych lat później i nie zrobił już na mnie takiego wrażenia.
Zawsze był dla mnie jedynie zbiorem udanych piosenek , ale tak naprawdę tylko nieco lepszych i bardziej dopracowanych muzycznie, od Rubber Soul - z czasem gdy poznałem już resztę twórczości zespołu ranga albumu oczywiście wzrosła , ale nigdy nie pozbyłem się już tego "pierwszego wrażenia". Tak naprawdę ( przyznaję się bez bicia :wink: ) Tomorrow Never Knows doceniłem dopiero gdy wyszła wersja Collinsa - wtedy sięgnąłem ponownie po oryginał i tu podziw pomieszany z zachwytem - ONI zrobili to przecież kilkanaście lat wcześniej !
Chyba Svarog napisał , że dla niego Revolver to płyta tkwiąca, mimo swej całej przełomowości, mocno w stylistyce lat 60-tych . Ja czuję to chyba podobnie - natomiast Pepper z czasem zyskał u mnie wymiar ponadczasowości. Nie razi mnie już jego "archaiczność "- przeciwnie dziś doceniam w pełni (może to kwestia wieku ? ) liryczność tego albumu , kunszt produkcji i układ kompozycji ( nie bardzo da się tego słuchać "na wyrywki" - w przeciwieństwie do Revolvera). Pamiętam np. że gdy przyjechałem do Stanów i słuchałem radiostacji grającej tzw. classic rock ,nigdy nie rozdzielano tam openera albumu od With a little help , było to zawsze grane w całości i uważam do dziś , że połączenie tych utworów to majstersztyk producencko- kompozycyjny.
Wracając do Revolvera zastanawiałem się nieco nad kultowością tej płyty , zwłaszcza w czasach bardziej współczesnych i wydaje mi się , że fenomen jej polega na tym , że Beatlesom udało się tam jeszcze zachować żywiołowość koncertującego zespołu z eksperymentami studyjnymi oddalającymi go jednak od publiczności.
Efekty muzyczno-brzmieniowe następnych płyt są imponujące - ale bądźmy szczerzy to już nie są ci sami ludzie zdolni stanąć razem na scenie i zagrać.
Dlatego sądzę , że tym co przyciąga słuchaczy do Revolvera jest jego "surowość"i autentyczność , zwłaszcza w porównaniu do "przekombinowanych" płyt późniejszych .
Ja jednak cieszę się z tych płyt i z faktu , że Beatlesi poszli w inną stronę i nie powtórzyli drogi swych adwersarzy- Rolling Stones , którzy tłuką prostego rock'nrolla już od przeszło pół wieku zatrzymawszy się w rozwoju na poziomie połowy lat 60-tych.
P.S.
Z czasem ( po wielu latach co prawda) Macca udowodnił , że wiele rzeczy da się jednak zagrać na żywo i to też swoisty "chichot historii" albo jak kto woli spełnienie marzeń Fab- fanów.

Autor:  Emeela [ Śro Maj 14, 2014 1:15 pm ]
Temat postu:  Re: Revolver 1966 vs Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band 1

Jak dla mnie zdecydowanie "Stg Pepper". Toż to potęga!
"Revolver", skądinąd doskonała płyta, wymięka w takim zestawieniu. Większy miałabym kłopot z wyborem: "Pepper" czy "Abbey Road".

A tak?
Mogę postawić na "Peppera" za jedna tylko piosenkę - nieśmiertelne "A day in the life".

Autor:  Lechu [ Pią Maj 16, 2014 2:46 pm ]
Temat postu:  Re: Revolver 1966 vs Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band 1

Szanowni Państwo :-)

Sugeruję zakończyć przepychanki ;-)

Obie płyty są świetne, mają jednak gorsze momenty, ale to są 5% z 95% idealnych ;-)

Pozdr. i miłego weekendu :-)

Lechu

Autor:  Rita [ Czw Cze 12, 2014 11:25 am ]
Temat postu:  Re: Revolver 1966 vs Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band 1

To i nareszcie ja się wypowiem, chociaż ze swoim faworytem w tym pojedynku zdradziłam się już we wcześniejszej części wątku.

Zresztą ci, którzy znają mnie trochę lepiej, wiedzą doskonale, że jestem absolutną fanką Revolvera i jest to moja absolutnie najukochańsza płyta, amen.

Jednak nie jest tak, iż jest ona dla mnie faworytem zdecydowanym. Sierżant Pieprz - mój nr 2 - trochę depcze jej po piętach i czasami trudno mi uzasadnić, dlaczego R w moim rankingu to nr 1, a SP to nr 2, a nie odwrotnie.

Revolver powstawał w zdecydowanie mniej komfortowych warunkach niż jego następca. Zespół jeszcze koncertował i aczkolwiek chciał już tworzyć ambitne albumy, jeszcze nie mógł całkowicie poświęcić się temu w studio. To trochę tak, jakby jedno dziecko wychowywać pracując zawodowo, a na drugie wziąć urlop rodzicielski - no i które będzie lepiej "wychowane"? ;)

Ale paradoksalnie może dlatego wiele rzeczy zachwyca mnie na Revolverze bardziej niż na Pieprzu. Począwszy od fantastycznego, przyostrzonego otwarcia - jednego z lepszych openerów u Bitli w ogóle - z tekstem, który od razu sygnalizował, że skończyli się Beatlesi śpiewający o tym, kto kogo kocha. Poprzez przepiękną Eleanor Rigby - kiedyś o tym nie myślałam, ale teraz, przeżywszy już jakiś czas 24 rok życia, jestem coraz bardziej zdumiona faktem, że taki wrażliwy tekst, oparty na tak celnych obserwacjach rzeczywistości, napisany został przez "szczyla" w tym wieku! Kocham też Paulowe For No One, delikatne, liryczne, które również dowodzi znakomitego zmysłu obserwacyjnego swojego autora. Czy to nie na tym albumie zresztą Paul nie ujawnia się, po raz pierwszy, jako mistrz konstruowania historii?

Rewelacyjny na Revolverze jest John. O Tomorrow Never Knows nie będę pisać nic, bo wszystko już o nim zostało powiedziane, poza tym może, że słucham tego utworu niemal na klęczkach ;) Ostatnio przyjaciółka, obejrzawszy "Mad Menów", poprosiła mnie o ten utwór. Wysłuchała i stwierdziła, że ten utwór brzmi tak, jakby był nagrany dziś. I'm Only Sleeping, She Said She Said - kolejne Johnowe perły. Uwielbiam też nie do końca cenionego tu Doctora Roberta, ja przy tym kawałku po prostu odpływam ;) To Doctor Robert rozpoczyna zresztą ukochaną przeze mnie "narkotykową suitę", prowadzącą do końca albumu wraz z katharsis w finale. (Gdyby na stronę B przerzucić Yellow Submarine, She Said She Said i I'm Only Sleeping, cała strona byłaby okołonarkotykowa).

Nie ujmuję przy tym nic Sierażantowi. Obie płyty są znakomite i wg mnie mają wiele cech wspólnych. Jedną z nich jest to, że niektóre utwory, które się na nich znajdują, słuchane osobno nie zapierają tchu w piersiach. Ale słuchane w kontekście całości albumu stają się arcydziełami. Efekt synergii - przynajmniej ja to tak odczuwam.

Odnośnie okładek już nie mam takich wątpliwości, wygrywa Revolver zdecydowanie. Pieprz ma piękną oprawę ale to trochę nie moja estetyka. Wolę artystyczną wizję Voormanna. Chociaż gdzieś w duszy po cichu jest mi szkoda, że nie jest to okładka nawiązująca bardziej do przewrotnego tytułu albumu.

Jeszcze słówko odnośnie Pet Sounds. Bardzo długo wzbraniałam się kiedyś z poznaniem tego albumu, bo skoro ma być rzekomo lepszy od mojego ukochanego Revolvera... Wreszcie przesłuchałam, od tamtego czasu wracam do niego niekiedy i cóż. Albo to nie moje dźwięki, albo król zdecydowanie jest jeden ;)

Autor:  Lechu [ Czw Cze 12, 2014 12:52 pm ]
Temat postu:  Re: Revolver 1966 vs Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band 1

Co do ostatniego zdania:
Króli jest 4 :-) No, może 3 i pół (Ringuś)

Autor:  Rita [ Czw Cze 12, 2014 1:12 pm ]
Temat postu:  Re: Revolver 1966 vs Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band 1

;) Czterech. Nawet the Monkees śpiewali "The four kings of EMI are sitting stately on the floor" (Randy Scouse Git).

Autor:  Lechu [ Czw Cze 12, 2014 7:29 pm ]
Temat postu:  Re: Revolver 1966 vs Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band 1

OK, niech będzie 4
3 za Muzykę a Ringuś za poczucie humoru i niesamowite szczęście ;-)

Autor:  Nowhere_girl1990 [ Nie Sie 10, 2014 12:48 pm ]
Temat postu:  Re: Revolver 1966 vs Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band 1

Dwa przełomowe albumy Beatlesów i dwa przełomowe także dla mnie, dlatego miałam ogromny problem z wyborem. W ogólnym rozrachunku wygrał Revolver. Najważniejszą piosenką dla mnie z Revolvera jest Tomorrow never knows- choć wcześniej popełniłam romans z psychodelikami, tak po tej piosence znowu do nich wróciłam i zaczęłam szukać następnych perełek, a TNK jest zdecydowanie w czołówce moich ulubionych piosenek. O reszcie nie wspominając - Love you to, jest moim numerem dwa, I'm only sleeping, I want to tell you, She said she said, And your bird can sing,Doctor Robert, nie mówiąc oczywiście o Taxman czy Eleanor Rigby, która była pierwszą, w której się zakochałam zresztą ;) Revolver wygrał dosłownie o ociupinkę bo przecież gdzie mogłabym zapomnieć o Lucy in the sky with diamonds(ubóstwiam....), Mr. Kite!, Within you, without you (które ostatnio mnie opętało) czy oczywiście nieśmiertelnym A day in the life (mój numer trzy) z Sierżanta!. Ale tak jak wspomniałam wcześniej, wszystko zaczęło się od Tomorrow never knows, dlatego mam szczególny sentyment do tej płyty.

Strona 4 z 4 Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/