Helter-Skelter napisał(a):
John wydał kilka znakomitych piosenek, ale...no właśnie,sąsiadujących z piosenkami swojej muzy, więc może nie byc tak oczywiscie pięknie
Oceniam album a nie pojedyncze piosenki więc powyższe zdanie, z którym się całkowicie zgadzam przemawia za albumem GH. Utwory Yoko na DF są być może najlepsze w jej karierze (za życia Johna) ale to zupełnie inny poziom niż eksbitles. To trochę tak jakby na jednej płycie wydać piosenki Klenczona i Cleo. Pierwszy przykład: po romantycznym i odwołującym się do najlepszych tradycji muzyki pop (m.in. nawiązanie do melodii Be My Baby) Just Like Starting Over następuje kakofoniczne i niemal pornofoniczne Kiss Kiss Kiss.
bobski66 napisał(a):
utwory Yoko wypadają całkiem ciekawie
Są ciekawe ale z małymi wyjątkami (np. Hard Times Are Over) tylko przeszkadzają na tej płycie. Wolałbym usłyszeć je na osobnym albumie tak jak w 1970 roku. Albo chociaż na osobnej stronie. Na pewno nie chciałbym ich słuchać tak często jak piosenek Johna.
dr Maxwell napisał(a):
Myślałem raczej o batalii 33 i 1/3 vs George Harrison.
To byłby dopiero trudny wybór
Szkoda, że Somewhere In England nie utrzymało tego poziomu choć miało szansę gdyby zachowano odrzucone utwory.
Bogey Music napisał(a):
No to zabiłeś mi ćwieka Helter-Skleter!
Mnie również!
Z jednej strony album powszechnie znany z powodu tragedii oraz z powodu takich niewątpliwych przebojów jak Woman, Just Like Starting Over, Beautiful Boy i Watching The Wheels ale także z powodu wielkiego powrotu po kilku latach przerwy.
Z drugiej strony album, który wyjątkowo dobrze pasuje do "cichego" bitlesa. Subtelne melodie, wolne tempo, nawiązania do mistycyzmu. I oczywiście przeboje: Love Comes To Everyone, Here Comes The Moon, Blow Away. Są też odwołania do The Beatles - łagodniejsza wersja Not Guilty, nawiązujący do Here Comes The Sun Here Comes The Moon ale również klimat i brzmienie niektórych innych utworów, np. humorystycznego Soft-Hearted Hana.
Okładki: 1:1
Minusy:
DF -
1. Za mało Johna, za dużo Yoko. Co prawda George ma tylko o trzy piosenki więcej na swoim albumie ale siedem utworów Johna nie tworzy sensownego albumu. Na moich własnych składankach dopełniam to utworami z Milk&Honey ale mają trochę inne, bardziej surowe brzmienie.
2. Komercyjność. Może to dziwny zarzut ale piosenki Johna wydają się być napisane bardzo pod publiczność i są oparte o dość proste melodie, czasami śmiało nawiązujące do znanych szlagierów. Chlubnym wyjątkiem jest dla mnie Watching The Wheels, jego przesłanie bardzo do mnie przemawia. Przez komercyjność rozumiem także brzmienie tego albumu. Wydaje mi się, że żadna wcześniejsza płyta nie miała na przykład takiego wyraźnego brzmienia perkusji i basu, ta pierwsza kojarzy mi się prawie z automatem perkusyjnym. Zastanawiam się, czy inspiracja tą płytą nie miała wpływu na specyficzne brzmienie muzyki lat osiemdziesiątych? A może było odwrotnie? To udana produkcja ale wolałem brzmienie z poprzednich albumów (z wyjątkiem MG) a nawet brzmienie albumu GH.
GH -
1. Brak szybkich utworów. Bardzo spokojna płyta, w odróżnieniu od DF nie posiada dużego potencjału przyciągnięcia nowych fanów.
2. Część utworów próbuje się zmierzyć z mitem The Beatles. Samo nawiązanie jest pozytywne jednak widać różnicę jakości. Nowa aranżacja odebrała moc utworowi Not Guilty a Here Comes The Moon daleko do klasyka z albumu Abbey Road.
Największe plusy:
DF -
Watching The Wheels
I'm Loosing You (stripped)
Woman (tylko oryginał)
GH -
Blow Away
Your Love Is Forever
Dark Sweet Lady
Love Comes To Everyone
Not Guilty
Faster
Podsumowując: Szkoda, że piękne melodie George'a nie zostały nagrane z animuszem Johna
Biorąc jednak pod uwagę spójność albumu oraz wszystkie "pozytywne wibracje" głosuję na album George Harrison!