www.beatles.kielce.com.pl
https://beatles.kielce.com.pl/phpbb2/

George Harrison 1979 vs Double Fantasy 1980
https://beatles.kielce.com.pl/phpbb2/viewtopic.php?f=8&t=3445
Strona 1 z 3

Autor:  Helter-Skelter [ Pią Kwi 18, 2014 8:51 pm ]
Temat postu:  George Harrison 1979 vs Double Fantasy 1980

Jak powiedział kiedyś słynny Maksio..."A dość tej ciuciubabki" :wink:
Na razie odpuszczamy wewnętrzne pojedynki albumowe w obrębie jednego Beatlesa i wróćmy do rywalizacji między nimi.
Ponieważ przyjęło sie by oceniać albumy , mniej więcej z tego samego okresu, proponuje nastepujący ring wolny :D :
Solowa płyta Georga z końca lat siedemdziesiątych i wielki comeback Johna. Wg mnie może byc ciekawie, bo trzeci
Beatles nagrał zgrabną płytkę( z moim ukochanym Blow Away"), a John wydał kilka znakomitych piosenek, ale...no właśnie,
sąsiadujących z piosenkami swojej muzy, więc może nie byc tak oczywiscie pięknie :wink:

P.S Szczerze przyznam, że musze się solidnie zastanowic na którą płyte zagłosować

Załączniki:
DF.jpg
DF.jpg [ 8.29 KiB | Obejrzany 14777 razy ]
George Harrison 1979.jpg
George Harrison 1979.jpg [ 12.96 KiB | Obejrzany 14777 razy ]

Autor:  bobski66 [ Pią Kwi 18, 2014 9:41 pm ]
Temat postu:  Re: George Harrison 1979 vs Double Fantasy 1980

Nie musiałem się zastanawiać. Zagłosowałem zdecydowanie za płytą Johna i Yoko. Mam do "Podwójnej Fantazji" słabość i nawet utwory Yoko wypadają całkiem ciekawie.

Autor:  dr Maxwell [ Pią Kwi 18, 2014 9:47 pm ]
Temat postu:  Re: George Harrison 1979 vs Double Fantasy 1980

A to ciekawe! Nigdy się nie zastanawiałem nad takim "pojedynkiem". Hmmm...Myślałem raczej o batalii 33 i 1/3 vs George Harrison.

Autor:  Bogey Music [ Sob Kwi 19, 2014 3:49 am ]
Temat postu:  Re: George Harrison 1979 vs Double Fantasy 1980

No to zabiłeś mi ćwieka Helter-Skleter!
Obie płyty są mi bliskie, obie cenię jednakowo b. wysoko i na tę chwilę nie potrafię wybrać.

Autor:  Argus9 [ Sob Kwi 19, 2014 8:37 am ]
Temat postu:  Re: George Harrison 1979 vs Double Fantasy 1980

Na pierwszy rzut ucha takie zestawienie wydało mi się zaskakujące, bo raczej spodziewałbym się ‘logicznego’ pojedynku Double Fantasy kontra Milk And Honey, ale po chwili zastanowienia dochodzę do wniosku, że nie jest to para ‘wzięta z kosmosu’ – oba albumy są udanymi powrotami po dłuższej przerwie.
Będę miał spory kłopot ze wskazaniem ‘zwycięzcy’, bo mało tego że obie płyty są bardzo dobre, to jeszcze wydarzenia które łączą się w moim przypadku z tymi albumami są bardzo emocjonalne.
Czyli jest dylemat...

Autor:  svarog [ Sob Kwi 19, 2014 9:36 am ]
Temat postu:  Re: George Harrison 1979 vs Double Fantasy 1980

Helter-Skelter napisał(a):
John wydał kilka znakomitych piosenek, ale...no właśnie,sąsiadujących z piosenkami swojej muzy, więc może nie byc tak oczywiscie pięknie


Oceniam album a nie pojedyncze piosenki więc powyższe zdanie, z którym się całkowicie zgadzam przemawia za albumem GH. Utwory Yoko na DF są być może najlepsze w jej karierze (za życia Johna) ale to zupełnie inny poziom niż eksbitles. To trochę tak jakby na jednej płycie wydać piosenki Klenczona i Cleo. Pierwszy przykład: po romantycznym i odwołującym się do najlepszych tradycji muzyki pop (m.in. nawiązanie do melodii Be My Baby) Just Like Starting Over następuje kakofoniczne i niemal pornofoniczne Kiss Kiss Kiss.

bobski66 napisał(a):
utwory Yoko wypadają całkiem ciekawie


Są ciekawe ale z małymi wyjątkami (np. Hard Times Are Over) tylko przeszkadzają na tej płycie. Wolałbym usłyszeć je na osobnym albumie tak jak w 1970 roku. Albo chociaż na osobnej stronie. Na pewno nie chciałbym ich słuchać tak często jak piosenek Johna.

dr Maxwell napisał(a):
Myślałem raczej o batalii 33 i 1/3 vs George Harrison.


To byłby dopiero trudny wybór :wink: Szkoda, że Somewhere In England nie utrzymało tego poziomu choć miało szansę gdyby zachowano odrzucone utwory.

Bogey Music napisał(a):
No to zabiłeś mi ćwieka Helter-Skleter!


Mnie również!

Z jednej strony album powszechnie znany z powodu tragedii oraz z powodu takich niewątpliwych przebojów jak Woman, Just Like Starting Over, Beautiful Boy i Watching The Wheels ale także z powodu wielkiego powrotu po kilku latach przerwy.

Z drugiej strony album, który wyjątkowo dobrze pasuje do "cichego" bitlesa. Subtelne melodie, wolne tempo, nawiązania do mistycyzmu. I oczywiście przeboje: Love Comes To Everyone, Here Comes The Moon, Blow Away. Są też odwołania do The Beatles - łagodniejsza wersja Not Guilty, nawiązujący do Here Comes The Sun Here Comes The Moon ale również klimat i brzmienie niektórych innych utworów, np. humorystycznego Soft-Hearted Hana.

Okładki: 1:1

Minusy:

DF -

1. Za mało Johna, za dużo Yoko. Co prawda George ma tylko o trzy piosenki więcej na swoim albumie ale siedem utworów Johna nie tworzy sensownego albumu. Na moich własnych składankach dopełniam to utworami z Milk&Honey ale mają trochę inne, bardziej surowe brzmienie.
2. Komercyjność. Może to dziwny zarzut ale piosenki Johna wydają się być napisane bardzo pod publiczność i są oparte o dość proste melodie, czasami śmiało nawiązujące do znanych szlagierów. Chlubnym wyjątkiem jest dla mnie Watching The Wheels, jego przesłanie bardzo do mnie przemawia. Przez komercyjność rozumiem także brzmienie tego albumu. Wydaje mi się, że żadna wcześniejsza płyta nie miała na przykład takiego wyraźnego brzmienia perkusji i basu, ta pierwsza kojarzy mi się prawie z automatem perkusyjnym. Zastanawiam się, czy inspiracja tą płytą nie miała wpływu na specyficzne brzmienie muzyki lat osiemdziesiątych? A może było odwrotnie? To udana produkcja ale wolałem brzmienie z poprzednich albumów (z wyjątkiem MG) a nawet brzmienie albumu GH.

GH -

1. Brak szybkich utworów. Bardzo spokojna płyta, w odróżnieniu od DF nie posiada dużego potencjału przyciągnięcia nowych fanów.
2. Część utworów próbuje się zmierzyć z mitem The Beatles. Samo nawiązanie jest pozytywne jednak widać różnicę jakości. Nowa aranżacja odebrała moc utworowi Not Guilty a Here Comes The Moon daleko do klasyka z albumu Abbey Road.

Największe plusy:

DF -

Watching The Wheels
I'm Loosing You (stripped)
Woman (tylko oryginał)

GH -

Blow Away
Your Love Is Forever
Dark Sweet Lady
Love Comes To Everyone
Not Guilty
Faster

Podsumowując: Szkoda, że piękne melodie George'a nie zostały nagrane z animuszem Johna :D Biorąc jednak pod uwagę spójność albumu oraz wszystkie "pozytywne wibracje" głosuję na album George Harrison!

Autor:  Yer Blue [ Sob Kwi 19, 2014 12:01 pm ]
Temat postu:  Re: George Harrison 1979 vs Double Fantasy 1980

Najdziwniejsza para :) Double Fantasy musi się kiedyś zmierzyć z Sometime In NYC. A George z 79 z Material World.

W tym pojedynku stawiam na Harrisona. Bardzo sobie cenię tę płytę i wielbie każdy utwór. Z Double Fantasy mam taki problem....bo nawet nie kojarzę wszystkich utworów Yoko. Ale i sama część Johna trochę rozczarowuje i jest poniżej średniej płyty George'a.

Autor:  winter rose [ Sob Kwi 19, 2014 5:07 pm ]
Temat postu:  Re: George Harrison 1979 vs Double Fantasy 1980

Ja też stawiam na George'a.
Na płycie Johna jest dużo dobrych piosenek nawet z dwie Yoko są niezłe, ale jakoś płyta Harrisona była mi bliższa i uważam, że jest równa, w przeciwieństwie do albumu Johna i Yoko, który też bardzo lubię, ale chyba bardziej w wersji Stripped Down.

Autor:  Helter-Skelter [ Sob Kwi 19, 2014 6:42 pm ]
Temat postu:  Re: George Harrison 1979 vs Double Fantasy 1980

Tak własnie liczyłem, na te Wasze dylematy, ponieważ sam miałem niemały.Tak jak zauważył Svarog,w przypadku DF ocenić trzeba cały album, a ja przyznam sie szczerze
w małym palcu zawsze miałem tylko jego połowę. Dlatego też zwyczajnie po latach, musiałem zmierzyć się z jego drugą odsłoną. Zdania nie zmieniam jednak, Yoko nie ma głosu
do śpiewania. Bywa nawet zgrabną kompozytorką,jest wizjonerką , artystką, ale wokalu to jej bozia nie dała. Dwie piosenki z albumu nie odrzucają tak od razu, to bez wątpienia
Hard Times Are Over i I'm Moving On, tylko nieba bym przychylił ocenie tego albumu, gdyby te piosenki zaśpiewała...Agnetha Fältskog :D . Reszta to niestety awangardowe próby
podwieszone pod popularność męża. Nawet miałem takie skojarzenie że piosenkę Beautiful Boys, można by użyć w jakimś filmie fantasy lub baśni, wiadomo w jakim kontekście :wink:
Kocham wszystkie piosenki Johna z tego albumu, żadnej nie uważam za słabą. Ale własnie, to tylko 7 piosenek.
Oczywiście odświeżyłem sobie również album Georga i stwierdziłem, że to najrówniejsza płyta od czasu debiutu. Faktycznie, jak ktoś zauważył, jest spokojna i melancholijna,
ale czy to nie jest jego wizytówką? Takiego go kochamy. Najważniejszą rzeczą, która mnie naszła po ponownym odsłuchaniu tej płyty, dotyczy jej zakamarków. Potrafi jeszcze
zaskakiwać. Zapewne wynika to z większego osłuchania się z siódemką Johna, ale na dzień dzisiejszy, to akurat atut w mojej ocenie. Ukochana piosenka Georga, Blow Away(kategoria;
można słuchać bez końca-nie nudzi się!), urokliwy opener, Here Comes the Moon i zamykająca płytę If You Believe, to bez wątpienia najważniejsze w moim odczuciu punkty
albumu. Pozostałe piosenki świetnie z nimi współtworzą całokształt.
Ostatecznie wybrałem album Georga, po długich, chyba najdłuższych rozterkach tych pojedynków.

P.S Chyba pierwszy raz zagłosowałem jak Piotr :wink:. no i patrząc na wyniki ankiety, to sie Jasiu zdziwi :shock:

Autor:  svarog [ Sob Kwi 19, 2014 8:55 pm ]
Temat postu:  Re: George Harrison 1979 vs Double Fantasy 1980

Helter-Skelter napisał(a):
patrząc na wyniki ankiety, to sie Jasiu zdziwi


Jestem pod wrażeniem! Pisząc, że głosuję na GH myślałem, że będę w mniejszości oraz, że się narażę ale przy wracacie mi wiarę w siebie :D

Płyta George'a była dla mnie jedną z najbardziej pozytywnych niespodzianek. Zdobyłem stary winyl i długo czekałem na powrót do domu i do dawno nie używanego adaptera. Wcześniej znałem tylko 3 utwory ze składanki.

Autor:  Yer Blue [ Sob Kwi 19, 2014 10:59 pm ]
Temat postu:  Re: George Harrison 1979 vs Double Fantasy 1980

Utwory genialne:

George Harrison - Dark Sweet Lady

Double Fantasy - Woman, Beautiful Boy

Utwory prawie genialne:

GH - Love Comes To Everyone, Your Love Is Forever

DF - brak

Bardzo dobre:

GH - Here Comes The Moon, Soft-Hearted Hana, Blow Away

DF - Starting Over, Watching The Wheels

Dobre:

GH - reszta

DF - Dear Yoko

Średniaki:

GH - brak

DF - I'm Losing You (ostrą wersje ubóstwiam, ta mnie usypia z nudów), Cleanup Time

Sami widzicie, jak płyta George'a rozstawia po kątach Lennona ;) Może tylko poza tym, że DF ma mocniejszą czołówkę. Utwory Yoko sobie daruję. Na pewno je odświeżę do pojedynku z obydwiema płytami Johna & Yoko. To będzie jedyny pretekst.

Ten powrót Johna po latach nie był do końca udany moim zdaniem. Przecież fani tak za nim tęsknili a on podarował im po ponad 6 latach...7 utworów. W tym 2, które mogłyby dla mnie nie powstać. George jakoś bardziej zadowala pełnowymiarowym zestawem, w dodatku cholernie równym i przepełnionym pięknem ujmujących melodii.

W pojedynkach George vs John już 2:0 dla Cichego :)

Autor:  Bogey Music [ Nie Kwi 20, 2014 1:12 pm ]
Temat postu:  Re: George Harrison 1979 vs Double Fantasy 1980

Mimo, że na początku minimalnie skłaniałem się bardziej ku płycie George Harrison, jednak po przemyśleniu wybieram Double Fantasy, choć proporcje określiłbym może jako 53% do 47% na korzyść DF, więc wygrawa u mnie naprawdę minimalnie.
Nie mam jako takiego uzasadnienia swojego wyboru oprócz tego, że jest to moja ulubiona Johna.

Autor:  emilie1309 [ Nie Kwi 20, 2014 1:28 pm ]
Temat postu:  Re: George Harrison 1979 vs Double Fantasy 1980

Niedawno dopiero zapoznałam się 'całościowo' z Double Fantasy (na winylu ^^). Muszę przyznać, że ma do niej baaardzo pozytywny stosunek, czuję bijąca z niej ogromną pozytywność. Oczywiście tym, co jak innym przeszkadza i najbardziej jest część piosenek Yoko. Same w sobie wcale mnie nie denerwują, a na niektóre z nich miewam ogromne 'fazy' (Yes, i'm your angel, hard times are over, kiss kiss kiss), ale wplecione w piosenki Johna burzą mój obraz mój obraz płyty.
Chyba głównie dla tego wybieram Georga Harrisona. To świetna płyta, u mnie nr 3 na liście Georga, czyli bardzo wysoko. Wspaniała (jak z resztą często u Georga) ze względu na teksty poszczególnych piosenek. Żałuję tylko, że więcej piosenek nie ma takiej werwy jak Faster, czy utwory z DF.

Autor:  Yer Blue [ Czw Kwi 24, 2014 12:39 pm ]
Temat postu:  Re: George Harrison 1979 vs Double Fantasy 1980

Ja nie oczekuję od George'a jakiejś szczególnej werwy. Płyta jest zróżnicowana i weselszych utworów na niej też nie brakuje - np. Blow Away.

Nie spodziewałem się, że Double Fantasy przegra aż tak sromotnie, tym bardziej dziwne, że w podsumowaniu płyt była wyżej od płyty Harrisona.

Gdzie jest Argus? ;) Bez niego pojedynki to straszna nuda ;)

Autor:  Fearless. [ Czw Kwi 24, 2014 4:26 pm ]
Temat postu:  Re: George Harrison 1979 vs Double Fantasy 1980

Obie płyty oceniam na podobnym poziomie. Raczej pozytywnie, choć nie uważam ich za najlepsze w ich dyskografii, ale też zdecydowanie nie za najgorsze.

DF - powrót Johna po 5 latach życia w domowym zaciszu (niestety na dość krótko...) - widać że zaszły w jego życiu pewne zmiany, bo po raz pierwszy w jego muzyce czuję coś w rodzaju... domowego ciepła. Wraz z nim zmieniła się jego muzyka. To nadal ten sam John, ale tutaj sprawia wrażenie bardziej otwartego i już nieco mniej... zbuntowanego? ;)
Za genialne utwory uważam Woman i Watching The Weels, bardzo lubię też Beautiful Boy i (Just Like) Starting Over. I'm Losing You - pół na pół, raczej średnie. Nie przepadam za Cleanup Time i Dear Yoko. Twórczość Yoko nigdy do mnie nie trafiała, więc na temat jej utworów się nie wypowiadam. Największym minusem jest chyba właśnie ilość utworów na płycie - raptem 7 (pod uwagę biorę oczywiście tylko część Johna).

GH - tu również mamy powrót, tyle że po 3 latach. Już na poprzedniej płycie (której tak btw. nie znoszę) widać że George postanowił podążyć w bardziej popowym kierunku. Cóż, ja zdecydowanie stawiam na smutnego, cichego, dojrzalszego George'a z pierwszej połowy lat 70, dlatego 33 1/3 uważam za wielki krok w tył. Jest dla mnie po prostu zbyt przesłodzona i nieautentyczna. GH jest dla mnie pewnego rodzaju ulgą, bo ta płyta również jest bardziej popowa, ale utwory na tym albumie, w przeciwieństwie do tych wydanych 3 lata wcześniej, uważam za bardzo udane. Czuć, że to George, bo w tych kompozycjach - mimo że w dużej mierze optymistycznych - znowu wkrada się typowy już dla niego spokój i "smutek", za który właśnie tak bardzo go sobie cenię. Ogółem rzecz biorąc - płyta bardzo przyjemna. Moje ulubione utwory z albumu to Dark Sweet Lady, Your Love Is Forever, Not Guilty, Faster, Blow Away, Here Comes The Moon (choć Sun i tak najlepsze :D) i Love Comes To Everyone.

Tak więc oddaję głos na George'a. Choć jak już wspomniałam - do obu płyt podchodzę mniej więcej tak samo.

Autor:  svarog [ Czw Kwi 24, 2014 5:12 pm ]
Temat postu:  Re: George Harrison 1979 vs Double Fantasy 1980

Fearless. napisał(a):
Już na poprzedniej płycie (której tak btw. nie znoszę) widać że George postanowił podążyć w bardziej popowym kierunku. Cóż, ja zdecydowanie stawiam na smutnego, cichego, dojrzalszego George'a z pierwszej połowy lat 70, dlatego 33 1/3 uważam za wielki krok w tył.


Oczywiście wolałbym George'a takiego jak w czasach The Beatles albo ATMP. Jednak album 33 i 1/3 wraz z albumem George Harrison 1979 są dla mnie powrotem do dobrej formy po stosunkowo słabym Dark Horse i dołującym Extra Texture. Czasami lubię te dwie płyty nawet bardziej niż Living In The Material World. Są "równiejsze".

Autor:  Fearless. [ Czw Kwi 24, 2014 5:24 pm ]
Temat postu:  Re: George Harrison 1979 vs Double Fantasy 1980

svarog napisał(a):
Fearless. napisał(a):
Już na poprzedniej płycie (której tak btw. nie znoszę) widać że George postanowił podążyć w bardziej popowym kierunku. Cóż, ja zdecydowanie stawiam na smutnego, cichego, dojrzalszego George'a z pierwszej połowy lat 70, dlatego 33 1/3 uważam za wielki krok w tył.


Oczywiście wolałbym George'a takiego jak w czasach The Beatles albo ATMP. Jednak album 33 i 1/3 wraz z albumem George Harrison 1979 są dla mnie powrotem do dobrej formy po stosunkowo słabym Dark Horse i dołującym Extra Texture. Czasami lubię te dwie płyty nawet bardziej niż Living In The Material World. Są "równiejsze".

Ja zdecydowanie wszystkie płyty z pierwszej połowy lat 70 (ATMP, LITMW, DH i ET) stawiam najwyżej ze wszystkich płyt George'a. Często zjeżdżane DH i ET również bardzo lubię, a cenione przez wiele osób tutaj 33 1/3 jest u mnie niemal na końcu. Niżej są tylko Somewhere In England i Gone Troppo. Płyta, owszem, jest równa, ma swoje charakterystyczne brzmienie, ale mnie ono tylko i wyłącznie drażni. GH jest płytą również lekką, ale dla mnie o wiele bardziej strawną od poprzedniej.

Autor:  Yer Blue [ Czw Kwi 24, 2014 5:28 pm ]
Temat postu:  Re: George Harrison 1979 vs Double Fantasy 1980

Popieram wpis Svaroga. 33 1/3 oraz z nazwiskiem w tytule to zdecydowanie powrót do formy Harrisona. Stylistyka może odpychać, choć jest tez odświeżeniem, którego George bardzo potrzebował.
Lubię co prawda i Ekstra Textrure ale płyty w całości ciężko wysłuchać. O Dark Horse nie mam sił mówić ;)

Nowy kryzys Harrisona zaczął się dopiero od Somewhere In England, ale to chyba nie miejsce na rozważania o tym ;)

Autor:  Helter-Skelter [ Czw Kwi 24, 2014 6:02 pm ]
Temat postu:  Re: George Harrison 1979 vs Double Fantasy 1980

Yer Blue napisał(a):
Gdzie jest Argus? ;) Bez niego pojedynki to straszna nuda ;)


Hmm...no własnie,bardzo ciekaw jestem kolejnej rzetelnej analizy Argusa :D
Szczerze mówiąc , zakładając ten wątek, w życiu bym nie przewidział tak sromotnej porażki płyty Lennona :shock: .
Chyba jednak George miał rację, nie mieszając Olivii do swoich płyt :wink:

Autor:  dr Maxwell [ Czw Kwi 24, 2014 8:07 pm ]
Temat postu:  Re: George Harrison 1979 vs Double Fantasy 1980

Nie pomyślałem ,że kiedykolwiek będę próbował „zważyć” i porównać zawartość obu płyt.
Osobiste refleksje : w 1979 roku przerwałem wakacje nad fajnym jeziorem ,ażeby w sierpniowy sobotni poranek udać się autobusem ,a potem pociągiem do domu tylko po to ,żeby zarejestrować na magnetofonowej szpuli audycję Jadwigi Skolarskiej (żona Marka Skolarskiego z Klanu – nie z serialu) prezentującej płytę „George Harrison”. Powrót nastąpił w niedzielny poranek...po kilkukrotnym odsłuchaniu taśmy. Niełatwa była wówczas dola fana...
Spotkanie z Double Fantasy ( w całości) miało miejsce już po tragicznym dniu 8 grudnia 1980 roku. (Just Like)Starting Over usłyszałem jeszcze w listopadzie w audycji Radiokurier i poza wzruszeniem , że wreszcie powrócił , nie zrobiła ona na mnie większego wrażenia („współczesny Orbison? Co z „tym „ starym Lennonem?). Nabrało to wszystko zupełnie innego aspektu po 8 grudnia...
W kontekście tej daty płyta Lennona jest dla mnie tą ,którą do końca życia będzie miała ważniejsze skojarzenia aniżeli album Harrisona. I pod względem ważności „ pamiętania”Double Fantasy zdecydowanie musiałoby pokonać GH. Po latach już „na zimno” wyżej jednak cenię wydawnictwo Harrisona , choć Woman czy Watching the Wheels biją każdego George'a z 1979 roku. Gdyby wybrać jedynie kompozycje Lennona zawarte na Double Fantasy łącznie z Milk And Honey , to bez wahania wybrałbym Lennona (choć dwie kompozycje z udziałem Yoko zaimponowały mi , a You're the One z Milk...to dla mnie rewelka!). Wygrywa jednak ..ku mojemu zaskoczeniu Harrison. Bardzo równa płyta z takimi kompozycjami jak „Love Comes To Everyone” , „Not Guilty” ,czy radosnymi muzycznie „Blow Away” czy „If You Believe”
George : w tym „pojedynku” jestem z Tobą! (wybacz John)
P.s. W większości opinii na temat tych wydawnictw zgadzam się z Fearless

Strona 1 z 3 Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/