Argus9 napisał(a):
Uważam, że Pierwsza Płyta mogłaby istnieć niezależnie jako samodzielny album – jest w pewnym sensie „kompletna”, Druga już nie – musi być związana z Pierwszą, ma sens tylko jako Druga Strona Medalu.
Zupełnie się z tym nie zgadzam. Jak dla nie bardziej kompletna jest druga płyta - w sensie: lepiej poukładana, dopieszczona i wyrównana. Uważam, że obie mogą istnieć niezależnie własnym życiem.
Argus9 napisał(a):
Ta para Revolution 9 + Good Night ma sens gdy następuje po 80 minutach słuchania (a nie po 35 minutach).
Doprawdy dziwna teza
Choć jak rozumiem pewnego rodzaju niechęć do Rev9 może powodować obawy co do tego utworu w jednopłytowym zestawie.
Drugie LP ma swego rodzaju zgodny i logiczny sznyt. Jest zestawem o wiele bardziej szalonych utworów, odczuwalny jest tez pewnego rodzaju kontrast. Bardzo sobie to cenię.
Prawdopodobnie Revolution 9 brzmiałoby niedobrze przed finałem pierwszej płyty, na drugiej pasuje idealnie.
Argus9 napisał(a):
Można by tu szczegółowo porównywać utwory z obu płyt, wartościować je, analizować na którym krążku lepiej wypada Lennon, a na którym McCartney, ale ja zrobię inaczej. Chyba niezbyt dobrym pomysłem byłoby zastanawiać się BEZ którego utworu Biały Album mógłby istnieć, a bez którego NIE mógłby istnieć.
Ja, gdy myślę o Białym Albumie, to pierwszy utwór który mi zawsze przychodzi na myśl, z którym ten album kojarzę, niemal utożsamiam, i który jest dla mnie Tym Największym Białym Songiem jest While My Guitar Gently Weeps
. Można się licytować kompozycjami Johna i Paula na Białym Albumie, ale ja uważam (w myśl zasady: gdzie dwóch się kłóci, tam trzeci korzysta
) że George ich obu po prostu niemal ‘zdeklasował’ Tą Kompozycją. Jest to NajPerfekcyjniejszy (wiem że nie ma takiego wyrazu
) Utwór na Białym Albumie. Pierwsza Płyta u mnie wygrywa tym jednym Genialnym Ponadczasowcem.
Nie zgadzam się, że George zdeklasował liderów, ale mam dokładnie to samo z utożsamianiem Białego Albumu - gdybym komukolwiek polecał 1 utwór z tej płyty, byłoby to właśnie While My Guitar Gently Weeps. Taki utwór-wizytówka tego dzieła. Utwór, który w pierwszej kolejnosci chciałoby się zaprezentować masom. Wiecie, że ten utwór jest tez chyba najlepszą wizytówką późnego okresu Beatli, a może i całej twórczości. Jaki numer byście zaprezentowali światu, gdybyście chcieli podbić serca muzyką Beatli mając tylko jedną próbę? Mam 3 typy: Hey Jude, Strawberry Fields i Gently Weeps. Hey Jude jest trochę za długie, Strawberry za trudne, wiec wybrałbym utwór George'a. Poważnie mówię.
Argus9 napisał(a):
PS. Tak przy okazji, na kompilację ‘The Beatles/1967-1970’ (Blue Album) trafiły z Białego tylko 3 utwory: Back In The U.S.S.R., While My Guitar Gently Weeps i Ob-La-Di, Ob-La-Da (wszystkie z 1 Płyty)
Nic dziwnego, bo pierwszy long jest bardziej przebojowy, szczególnie strona A. Dla mnie to akurat słaby argument na plus, gdyż wole bardziej wyszukaną stronę Białego Albumu.
Svarog napisał(a):
Może gdyby Paul poprosił George'a o zagranie Blackbird dałby on radę zagrać bez denerwującego mnie dźwięku skrzypienia strun? Ta piosenka powinna moim zdaniem brzmieć jak Mother Nature's Son.
Zdecydowanie nie powinna
Ideał osiągnięto na płycie.
Svarog napisał(a):
Julia z kolei brzmi prawie jak demo. Potrafię sobie wyobrazić jak brzmiałaby w aranżacji w stylu Because.
Tutaj mogło faktycznie wyjść coś lepszego, chociaż dla mnie ta skromna wersja tez jeste pewnego rodzaju ideałem Lennonowego minimalizmu.
Svarog napisał(a):
Myślę, że I'm So Tired także padł ofiarą braku czasu.
I'm So Tired przechodził dość zawiłe stadia rozwoju, zdecydowanie poświęcono mu bardzo dużo czasu. Może nawet za dużo, gdyż uważam, że lepsza jest wersja z Antologii - taka bardziej zwiewna i przebojowa. Finalna wydaje mi się już troche wymęczona.
svarog napisał(a):
Z powodu rozmiarów albumu niektóre rzeczy umykają uwadze. Prawie każdy zna obecnie Ob-La-Di, Ob-La-Da a kto poza fanami zna Sexy Sadie albo Honey Pie?
A to jest bardzo ciekawa i trafna myśl. Biały poprzez swój ogrom chowa wiele pereł, które w innych okolicznosciach mogłyby stać się o wiele popularniejsze. Obok Sexy Sadie i Honey Pie dorzuciłbym jeszcze Martha My Dear i Dear Prudence.