Polski Serwis Informacyjny The Beatles

Istnieje od 2001 roku. Codzienna aktualizacja, ksiazki, filmy, plyty.
jesteś na Forum Polskiego Serwisu Informacyjnego The Beatles
Obecny czas: Pią Mar 29, 2024 10:18 am

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)




Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 165 posty(ów) ]  Idź do strony Poprzednia  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następna
Autor Wiadomość
PostWysłany: Czw Lip 16, 2015 7:46 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Lis 19, 2013 3:54 pm
Posty: 1335
Być może setlista została zweryfikowana przez Andy Latimera już w trakcie występów. Jak bardzo byśmy Chcieli usłyszeć choćby fragment Snow Goose, to jednak po finałowym bisie ‘Long Goodbyes’ - z Wyjątkową Dedykacją - dla Dwóch Camelowców, którzy Odeszli w tym roku, po prostu chyba „nie wypada” grać coś więcej... (to również jedna z moich Ulubionych Wielbłądzich Ballad - zarówno ze względów Artystycznych, jak i osobistych)

Też wolałbym ‘Chord Change’ zamiast ‘Another Night’. Ale bardziej żałuję rezygnacji z ‘Echoes’ - Bardzo chciałbym to usłyszeć. Jeżeli to (zaskakujące!) skrócenie setlisty rzeczywiście ma miejsce, to obawiam się, że powód może być raczej ‘smutny’ (?)

Andy Latimer (tak naprawdę to On Jest Camelem) przez wiele lat miał bardzo poważne problemy ze zdrowiem. Camel w 2013 roku powrócił na scenę po 10-letniej przerwie - powodem tak długiej absencji była właśnie jego choroba. Trasy w 2013, w 2014 i tegoroczna - bardzo krótkie.

Może zdrowie Andrew Latimera wymusza coraz krótsze koncerty Camela…?

Wolę jednak trzymać się myśli, że są to niedokładności po stronie osób dokonujących wpisu setlist, i że Camel nadal jest Dwu- (a nie jedno-) Garbny :wink: , i że w Takiej Kondycji zawita do Polski :) . Wielbłąd to Wytrzymały Organizm! :)

Dotychczasowe (nieliczne) relacje są Entuzjastyczne :D . A najbliższa Niedziela to będzie Wielbłądziela! :)

Parafrazując Niebiesko-Czarnych: „ale za to niedziela, ale za to niedziela, niedziela będzie dla Camela” :)

_________________
WISH is the future and ASH was the past, what stood in between was WISHBONE ASH.

Image


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pią Lip 17, 2015 12:31 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Sie 28, 2005 10:56 pm
Posty: 4281
Miejscowość: Bielsk Podlaski
Wczoraj wg setlist.fm Camel dorzucił instrumentalne After Words przed finałowym Long Goodbyes.

Poniżej wrzucam dla ciekawostki top 20 utworów Camela ułożoną przez słuchaczy Trójki:
http://www.pejzaze.trojka.info/play/2000/00-09-09.htm

Brak The White Rider na tej liście jest dla mnie nie do zaakceptowania ;) Ale okazuje się, że ta część minisuity obejmuje prawie cały 9-minutowy utwór (najwyżej dwuczęściowy wstęp zostanie na koncercie pominięty, czyli Nimrodel/Procession). Całe życie myślałem, że The White Rider to ten mroczny finał, a to cała zasadnicza część od pojawienia się wokalu. To mój ulubiony utwór Camela i największe koncertowe marzenie Wielbłądzieli (akuratna nazwa :)).

_________________
Image


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Sob Lip 18, 2015 1:45 am 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Lis 19, 2013 3:54 pm
Posty: 1335
Yer Blue napisał(a):
Wczoraj wg setlist.fm Camel dorzucił instrumentalne After Words przed finałowym Long Goodbyes.

‘After Words’ jest Bardzo Urokliwym „PRZEDsłowiem” do ‘Long Goodbyes’ - takie zresztą jest miejsce tej Miniaturki na albumie ‘Stationary Traveller’ (1984) - ot, niby niewiele, ale ten Drobiażdżek - klawiszowy, a nie gitarowy, zaskakująco trochę PARYSKI (?), jest dla mnie takim ‘ludzkim oddechem’ w elektronicznie zdehumanizowanych latach 80. [w roli głównej Ton Scherpenzeel]
https://www.youtube.com/watch?v=6AUpkvuUSAE

_________________
WISH is the future and ASH was the past, what stood in between was WISHBONE ASH.

Image


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pią Lip 24, 2015 11:04 am 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Sie 28, 2005 10:56 pm
Posty: 4281
Miejscowość: Bielsk Podlaski
Czas przerwać milczenie ;)
Chyba nigdy nie uczestniczyłem w dwóch koncertach takiego kalibru za jednym zamachem. Oba dostarczyły podobnego natężenia wzruszeń, chociaż były bardzo różne od siebie.

CAMEL
Przeżycie absolutnie metafizyczne. Od drugiego utworu, to jest od mojego ulubionego "The White Rider" byłem w jednym wielkim transie. Mistrz grymasów na twarzy, Andy Latimer tchnął ze swojej gitary ducha jakiejś niekreślonej magii. To wisiało w powietrzu. Pierwszy raz od dawna popłynęły łzy. Kiedyś Max wspominał coś o chusteczkach na koncercie Camela - myślałem, że coś koloryzuje, ale to było zanim usłyszałem "The White Rider" na żywo.
Piękne jest to, że nawet utwory, których nie lubię w wersjach studyjnych (np. Unevensong, Drafted) zabrzmiały znakomicie. Inni pewnie wyróżnią "Ice" czy monumentalne "Lady Fantasy", natomiast u mnie punkt szczytowy może być tylko jeden:
https://www.youtube.com/watch?v=YmcOfmewnYI
Jedyny minus to hala, w której odbywał się koncert. Bez cienia klimatu. Ale muzyka w mgnieniu oka pozwoliła zapomnieć o tym miejscu. Pewnie nawet w dobrze sytuowanym kurniku mr Latimer i jego gitara wykreowałaby muzyczne misterium.

ROBERT PLANT
Tym razem najpiękniejsze miejsce koncertu, w jakim zdarzyło mi się być. Dolina Charlotty robi niesamowite wrażenie (podobno Plantowi się tak spodobała, że obiecał do niej wrócić). Koncert był przepięknym widowiskiem. Muzycznie było jeszcze lepiej. 9 klasyków Led Zeppelin oraz kilka utworów z nowej płyty, które wypadły nie wiele gorzej. Paradoksalnie mój faworyt z repertuaru Sterowca "How Many More Times" był najsłabszym momentem występu. Tylko tekst przypominał oryginał, muzycznie wiało monotonią. Plant mocno przearanżowywał utwory Zeppelina, w tym wypadku kompletnie bez pomysłu. Natomiast utwór, którego nigdy nie lubiłem był jednym z najmocniejszych punktów Szarlotowego wieczoru. "The Lemon Song". Wiele lat go pomijałem, rzadko kiedy słuchałem, obecnie stawiam mu pomnik zadośćuczynienia. Na koncercie nawet nie poznałem, że to "Lemon Song". Takie dziwy. Najwięcej wzruszeń dostarczyło mi "The Rain Song", którego najmocniej też wyczekiwałem.
Plant był w niezłej formie, ale występ pozostawił spory niedosyt bowiem trwał ledwie godzinę i 20 minut. Niemniej udało się w końcu namacalnie zderzyć z legendą Led Zeppelin, co od lat było moim chyba największym marzeniem koncertowym.

Na końcu podziękowania dla wspaniałej ekipy, bez których te szalone 4 dni mogłyby nie być nawet w połowie tak udane. Niezastąpionemu Dr Maxwellowi, oraz Argusowi, który towarzyszył mi (wraz ze swoją ekipą i argusowo pozytywną żoną) blisko 3 doby i ugościł mnie w swojej Kwaterze Głównej między koncertami. Nigdy tego nie zapomnę, tak jak historii o wypadzie na poprzedni koncert Camela, ze śniegiem w kwietniu i Wańce w roli głównej :)

_________________
Image


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Śro Lip 29, 2015 10:52 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Lis 19, 2013 3:54 pm
Posty: 1335
Koncert Camela Jest Czymś Tak Niedoścignienie Nieopisywalnym, jak… Koncert Camela! ...

_________________
WISH is the future and ASH was the past, what stood in between was WISHBONE ASH.

Image


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Sob Sie 01, 2015 8:21 am 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Paź 12, 2010 6:31 pm
Posty: 866
Argus9 napisał(a):
Koncert Camela Jest Czymś Tak Niedoścignienie Nieopisywalnym, jak… Koncert Camela! ...


Opisywać nie ma co , ale tu tylko garść wrażeń.Kiedy zmierzałem do Krakowa na koncert Camel w 1997 roku , niewiele oczekiwałem. Po tamtym WYDARZENIU , wielu moich znajomych orzekło jednogłośnie, że taki zespół warto zobaczyć raz jeszcze. Byli w 2000 roku w Polsce, ale z tak zwanych przyczyn obiektywnych nie pojechałem. Potem Latimer zachorował i wreszcie przyjechał! Poznań 19 lipca . Tym razem obawiałem się czy TEN MAGIK GITARY dorówna tamtemu koncertowi sprzed 18 lat , czy upływ czasu odciśnie swoje piętno , czy nadal będzie “malował” dźwiękami...
A jednak...Magia przybyła ponownie. Latimer i jego koledzy “zamordowali”mnie. Było to morderstwo ze szczególnym “okrucieństwem” bo trwające od pierwszego do ostatniego dźwięku .Latimer jest gitarą. Brzmienie Jego gitary , Jego mimika twarzy podczas gry, (zwane przez grono znajomych “latimerozą”lub “progresywnym grymasem” ), doskonałe nagłośnienie , pięknie komponowały się się z płynącą muzyką. Od początku do końca. Sala – beznadziejne miejsce na koncert gdy na zewnątrz jeszcze jasno,ale muzyka sprawiła , że stało się to mało istotnym faktem.
Nie wymieniłbym zespołu w pierwszej dziesiątce swoich ulubionych, ale oglądanie go “na żywo” robi na mnie kolosalne wrażenie. Nie tylko na mnie . Już po zapaleniu świateł ,część publiczności jeszcze skandowała nazwę zespołu. Co ważne : Latimer jest artystą ,który wzrusza , któremu po prostu bezgranicznie wierzę w autentyczność I szczerość przekazu. Mało :Identyfikuję się z Nim. A to zdarza mnie się nie często.
Znowu jak przed laty , zabrało mi kilka dni ażeby “uwolnić” się od TYCH dźwięków. Przecież czas na powrót do Beatlesowania. :)
P.S. Dzięki Wam ,których spotkałem przed , podczas i po wydarzeniu. Nie tylko obecnym tutaj forumowiczom. Dzięki Yer Blue za muzyczne towarzystwo. Dzięki Wam Argusowie za wspaniałą gościnę. To było niezapomniane. Szczecinek is great !


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Nie Sie 02, 2015 3:46 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Lis 19, 2013 3:54 pm
Posty: 1335
Camel / Robert Plant: Dwa Wyjątkowe Koncerty w odstępie zaledwie 48 godzin! Coś Takiego może się przydarzyć Tylko Raz! :)

Oba świetnie nagłośnione i oba za szybko się skończyły… Obydwa wcale z nie optymalnymi setlistami, ale bardzo szybko okazało się, że ważniejszy jest nie zestaw tytułów, tylko TO CO Z MUZYKĄ ROBI ARTYSTA. A w obu przypadkach działo się Pięknie! :)

ROBERT PLANT & The Sensational Space Shifters, 21 lipca 2015, Dolina Charlotty

Na Festiwalach Legend Rocka w Dolinie Charlotty byłem chyba 7 razy, ale pierwszy raz zdarzyło się tam, że cały koncert cała publiczność amfiteatru przeżyła na stojąco, poderwawszy się z miejsc od pierwszych dźwięków (zagranych z zaskoczenia!), jakże leciwych i niemodnych - funky z Fenderem a la Stevie Wonder, a jednak porywających, choć w życiu nie obstawiłbym Trampled Under Foot jako openera, a jednak zadziałało od razu!

Bardzo szybko stało się też jasne, że jest to KONCERT ROBERTA PLANTA, a nie „odgrzewane Led Zeppelin”. Plant oczywiście „musi” mierzyć się z Legendą LZ i nigdy od tego nie ucieknie - dopóki występuje, zawsze będzie to dla niego kwestia „problemu kompromisu” (Macca też to przerabiał), ale uważam, że poradził sobie z tym znakomicie. W tym kontekście zrozumiałe jest dla mnie, że stare klasyki LZ zostały przearanżowane, jednak żal, że niektóre zaprezentowane zostały w wersjach skróconych.

Patrząc na zestaw tytułów, można by ponarzekać, że dałoby się stworzyć atrakcyjniejszą setlistę, ale to co zabrzmiało ze sceny dementuje jakiekolwiek narzekanie.

Koncert był PORYWAJĄCY :) i może trudno w to uwierzyć - w większości wręcz… Taneczny! Lubię, gdy artysta ma świadomość swojego repertuaru i działa nim perfekcyjnie - tak było tutaj: znakomicie przygotowany i dopracowany, bardzo rytmiczny zestaw, powiedziałbym Atrakcyjny Show. Nic tu nie działo się przypadkowo, zaplanowany był każdy dźwięk, zero miejsca na improwizację (no bo nie było Jimmy Page’a :wink: ), ale dramaturgia, gradacja utworów, wszystko to nie dawało chwili wytchnienia. Profesjonalizm.

W tym (jednak dość krótkim) występie Plant zaprezentował cały przekrój stylistyczny swojej Muzycznej Drogi - był rock and roll, blues, folk, hard rock, było nawet przebojowo (utwory z nowego albumu na żywo sprawdzają się rewelacyjnie) i było też egzotycznie (wśród muzyków byli: skrzypek z Afryki i bandżysta z… Liverpoolu! :) )

Brzmienie zespołu Planta - Sensational Space Shifters - bardzo mi się podobało. Znowu - nie było mowy o kopiowaniu Led Zeppelin i jestem pewien, że jest to zabieg celowy i wychodzi to Plantowi na dobre. Niezbyt liczne solówki gitarowe też wyraźnie odcinały się od jakichkolwiek zagrywek pod Page’a i też uważam, że jest to decyzja świadoma i też z dobrym skutkiem. Naprawdę bardzo profesjonalnie, z dużą kulturą i bardzo artystycznie udało się Plantowi pogodzić swoją zeppelinową przeszłość z solową teraźniejszością.

Głos Planta - poza dyskusją, rzekłbym, że po latach nabrał takiej Dojrzałej Dorosłej Mocy.

Najpiękniejszym punktem koncertu był The Rain Song - był chyba takim Świadomym Darem dla fanów LZ - zagrany nutka w nutkę zgodnie z oryginałem. W środku tego bardzo „tupanego” koncertu był Cudowną Chwilą Nostalgicznego Wzruszenia. W nocnej scenerii Doliny Charlotty zabrzmiał jakby TU było jego miejsce :) .

CAMEL, 19 lipca 2015, Poznań

Podpisuję się pod CameloRefleksjami Maxwella.

Na krakowskim koncercie Camela w 1997 roku stałem ZaUroczony Dźwiękami, nie dowierzając, że jestem świadkiem tak Pięknego Emanuowania Melodią i Uczuciami. Andy Latimer „posiadł” mnie wówczas CAŁKOWICIE, zabierając do swojej Historii o ‘Porcie Łez’.

Gdy teraz, 18 lat później Andy Latimer znowu zabrał mnie w swoją kolejną Uczuciową Podróż, zastanawiam się ILU jest naprawdę PRAWDZIWIE UCZUCIOWYCH Gitarzystów… Andy Latimer Jest w TYM EKSKLUZYWNYM GRONIE bez dwóch zdań, wymieniłbym jeszcze kilku, może kilkunastu... ale jest to (dla mnie) wąska Elita.

Mając w pamięci Tamten Koncert, oprócz ekscytacji przed ponowną Camelozą odczuwałem też pewien niepokój - jak to będzie po takiej przerwie i chorobie AL? Pomyślałem sobie, że to będzie taki „ciąg dalszy”, że Andy L. dopowie to czego wtedy nie zdążył - taka myśl mnie naszła ponieważ Wielbłądzim Zbiegiem Okoliczności na koncercie sprzed lat ostatnim bisem było Never Let Go, a otwieraczem na koncercie tegorocznym było… właśnie Never Let Go - coś jakby kontynuacja: „zaczynamy w tym miejscu gdzie ostatnio się zatrzymaliśmy”.

Wzruszenie na tamtym koncercie było inne niż teraz - wtedy Zaskakujące, a teraz bardziej Świadome, bo spodziewane, jednak nie wiedziałem, że aż Takim Pięknem będzie wywołane.

Prawdę mówi Maxwell - ja też czułem Więź, czułem że Andy L. gra dla takich jak ja i innych WielbłoSłuchaczy wokół mnie, którzy rozumieją, czują i kochają Taką Muzykę :) .

W zasadzie myśli, które kołatały mi się po głowie po tej wyjątkowej niedzieli układają się w te same słowa jak w refleksjach Maxwella: Wzruszenie, Szczerość przekazu i Malowanie Gitarowych Obrazów.

Andy Latimer jest większym Artystą niż jego pozycja w świecie muzyki. Grono tych, którzy Go kochają na pewno nie jest tak liczne, jak fanów Pink Floyd, czy Genesis, ale jest to grono bardzo Wierne, Rozsmakowane, rzekłbym Wytrawne :) - prawdziwi Smakosze - i chyba wiedzą o tym obie strony: i On, i my - słuchacze i wielbiciele Camela.

Chyba nie spodziewał się Tak Gorącego Przyjęcia. Publiczność była wręcz GŁODNA Camela! Gdy po którymś utworze przedstawił wszystkich Muzyków, siebie oczywiście nie wymieniając, z lewej flanki publiczności wyrwało się donośne „Andyyy!!!” Wtedy Colin Bass (nomen omen basista :) ) dorzucił w mikrofon: „And, of course, Mr Andy Latimer!” Owacje były tak donośne i długie, że wydało mi się, że ich Adresat był trochę zażenowany intensywnością oklasków. Taki Gigant! Zero gwiazdorstwa…

Gdy zaczęli grać… znowu wszelkie „utyskiwania” odnośnie setlisty przestają mieć znaczenie. Latimer naprawdę MALUJE gitarą. Głównie są to Dźwiękobrazy Pastelowe, ale ale! - w studyjnie niezbyt atrakcyjnym Another Night, na scenie Andy stał się Zwierzem Gitarowym :wink: , a w trwającym chyba 3 razy dłużej niż wersja albumowa Mother Road przeCamelował się w Gitarową Bestię! :wink:

Ale Pastele Najpiękniejsze! To „przetrzymanie” dźwięku - takie Specyficznie Latimerowe, nie „techniczne”, ale Prawdziwie ARTYSTYCZNE - Pełne Uczucia i Nostalgii, Miękkie… Łkające Serce… Ech, to jak mówienie o Kwiatach, zamiast Obcowania z Nimi… :)

Poznańska CameLista - jakich utworów by nie wybrano, z każdego zestawu AL jest w stanie zrobić Spektakl Muzyczny - bez telebimów, bez pirotechniki, bez efektów specjalnych (nawet w skandalicznie prześcieradłowej oprawie poznańskiego ‘pawilonu muzycznego’) - bo jest Prawdziwy, Autentyczny (nie oszukuje, jak wielu obecnych pseudo-artystów, niby-„muzyków”-celebrytów), o Jego technice nawet nie ma dyskusji, Gra Sercem! - za Taką Szczerość ma mnie ‘kupionego’ bezwarunkowo! :)

Dramaturgia Koncertu (tak jak u Planta) Perfekcyjna! Trudno to wszystko ubrać w słowa. Latimerowej Gitary Było Tak Wiele! Można by zapełnić Nią cały rok - w tym znaczeniu koncert nie był „za krótki”… Trwał Tyle, Ile Andy Chciał / Mógł nam Maksymalnie Przekazać.

Przy Cameralnym intro do Ice nikt z publiczności nawet nie chrząknął, nie kichnął, nie zaszurał, bo nikt po prostu nie śmiał, a nawet jeśli jakiś profan to zrobił, to ja tego NIE słyszałem - bo byłem też w Intro do Ice i Dźwięk / Szept Łez wydawał się chyba Jedynym „Stosownym” Odgłosem Duszy… Dla Takich Dwóch Minut warto jechać kilka godzin… :)

Finał - Lady Fantasy (Dama Camelowa? :wink: ) jest Utworem Doskonałym, Wielowątkowym, w którym Dzieje Się Tak Wiele, gdzie Każda Nuta wydaje się być Absolutnie na Miejscu, gdzie nie ma dźwięków ZBĘDNYCH (to mój prztyczek pod adresem WIELU gitarzystów), to Takie Dzieło, które (bez względu na dziedzinę) zdarza się Twórcy popełnić Tylko Raz! A zmierzanie się z nim na żywo NIE na zasadzie ‘rutyny’ czy ‘kultu’, (co dla niektórych jest niezwykle trudne), tylko Świadomie Prawdziwie, daje Artyście i Publiczności Przeżycie równe… mhm, Absolut?

Na osobny komentarz zasługują wspólne partie wokalne Colina Bassa i Andy Latimera. Żaden z nich nie jest wielkim wokalistą, ale gdy razem stawali przy mikrofonach, płynęła z Tego Duetu taka Jesienna Matowa Nostalgia, że nawet kamień by się załzawił... Szczególnie w ostatnim ‘heartbreak-erze’ - Long Goodbyes, w zmienionej (z konieczności) tonacji, zaśpiewanym inaczej niż oryginalny wokal nieobecnego Chrisa Rainbowa… Przejmujące Doznanie. Być Tam, to Szczęście! :)

PS. Muzyka (Ta Piękna) sprawia Cuda. Przyznam, że Czułem Jej Moc, będąc w kontakcie z WspółUczestnikami Cameliady, którzy zjechali na To Magiczne Święto z różnych miejsc. Yer Blue powiedział, że to „najlepszy wypad koncertowy w jego życiu” (mam to na piśmie :) ), Maxwell i ja spojrzeliśmy na nasze uśmiechnięte gęby w dziewiątej sekundzie Latimerowania i komentarz był zbyteczny, a znajomy Maxwella przejechał kilka godzin pociągiem, ze złamaną ręką - żeby Być na Camelu (a po koncercie, nocą, z powrotem wracał pociągiem - z nadal złamaną ręką).

Wszystkim WspółWielbłądom Dziękuję za Wspólne Wielbłądzenie :) .

PPS. Nie lubię być szoferem po Takich Koncertach… powinno to być ‘zabronione’…

PPPS. Chciałbym żeby Camel zagrał w Dolinie Charlotty - to optymalnie Wymarzone Miejsce na Jego Gitarowe Pastelowe Obrazy.

PPPPS. Pilnie kupię Wielbłąda! :lol:

_________________
WISH is the future and ASH was the past, what stood in between was WISHBONE ASH.

Image


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Nie Sie 02, 2015 8:31 pm 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Pią Mar 28, 2014 4:48 am
Posty: 615
Miejscowość: Zamość / Warszawa
Po takich wspaniałych relacjach nie pozostaje nic innego jak tylko zazdrościć i żałować, że się nie było. Dzięki za podzielenie się emocjami z tamtych chwil.

Relacja Argusa przywołała uczucia, jakie towarzyszyły mi na koncercie Paula w Warszawie - mniej więcej podobne, jeśli chodzi o natężenie i "stopień przeżywania" występu :)

_________________
Kiedy się dziwić przestanę, będzie po mnie


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Nie Sie 02, 2015 10:05 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Lis 19, 2013 3:54 pm
Posty: 1335
Latimeroza :)
https://www.youtube.com/watch?v=XzjMITRKUqw

i Długie (Piękne) Pożegnanie
https://www.youtube.com/watch?v=wmvbwsVvgcY

_________________
WISH is the future and ASH was the past, what stood in between was WISHBONE ASH.

Image


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Śro Sie 26, 2015 11:14 am 
Offline
Musketeer Gripwood
Awatar użytkownika

Rejestracja: Czw Sie 07, 2014 7:27 pm
Posty: 79
Nie wiem czy to dobry temat...
Jeszcze nigdy nie byłam na żadnym większym koncercie. Być może niedługo na taki pojadę :D i ponieważ nie mam doświadczenia, chciałam zapytać was.
Jeżeli koncert odbywa się na stadionie (dokładniej w Atlas Arena w Łodzi) lepiej będzie kupić miejsca siedzące czy stojące?


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Śro Sie 26, 2015 12:27 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Sie 28, 2005 10:56 pm
Posty: 4281
Miejscowość: Bielsk Podlaski
Zależy od tego jaki to koncert (jeśli bardziej żywiołowy to na pewno lepiej stać, siedzieć jest lepiej na występie kameralnym) i od tego jak sama bardziej wolisz przeżywać koncert. Na siedzącym miejscu jest o tyle lepiej, że jest wygodniej i zawsze bezpieczniej. Różnica jest też w cenie - miejsca siedzące są zazwyczaj droższe, najtańsze stojące (płyta) to w przypadku dużych koncertów zazwyczaj 100-150 zł niższa cena od najtańszych siedzących. A na jaki koncert się wybierasz?

_________________
Image


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Śro Sie 26, 2015 7:28 pm 
Offline
Musketeer Gripwood
Awatar użytkownika

Rejestracja: Czw Sie 07, 2014 7:27 pm
Posty: 79
Dzięki za odpowiedź :)
Jadę na koncert Slash'a i spółki (Slash feat. Myles Kennedy and the Conspirators), którzy wystąpią w listopadzie w Łodzi na Atlas Arenie.
Być może to dziwne pytanie, ale czy, jeżeli chodzi o miejsca siedzące lepiej siedzieć bliżej sceny czy dalej? Ma to jakiś wpływ na jakość dźwięku i jak wpływa na widoczność? W sumie ostatnie miejsca są dalej, ale wyżej...


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Śro Sie 26, 2015 9:33 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Sie 28, 2005 10:56 pm
Posty: 4281
Miejscowość: Bielsk Podlaski
W sumie to chyba tylko raz w życiu siedziałem na trybunach podczas koncertu (na Watersie), więc od strony praktycznej mało wiem, ale logiczne się wydaje, że lepiej siedzieć jak najbliżej sceny - wtedy lepiej widać i słychać ;)

_________________
Image


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Czw Sie 27, 2015 6:13 pm 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Paź 12, 2010 6:31 pm
Posty: 866
W numerze nr 9 dwie recenzje o koncertach Camel w Poznaniu i Krakowie.
Marcin Gajewski:"...najpiękniej śpiewająca na świecie gitara śpiewała pięknie przez cały ów wieczór"
Paweł Brzykcy "Gdy zespół Camel wszedł na scenę , został przez fanów nagrodzony długą owacją na stojąco"

A ja za chwil kilka , zmykam na wrocławski koncert Matisyahu.


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pią Sie 28, 2015 9:50 am 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Lis 19, 2013 3:54 pm
Posty: 1335
dr Maxwell napisał(a):
zmykam na wrocławski koncert Matisyahu.

Mmm… aż o TAKĄ ‘współczesność’ / ‘nowoczesność’ Cię nie podejrzewałem… :wink:

(odsłuchałem One Day i skojarzył mi się z… Eddy Grantem :) )

_________________
WISH is the future and ASH was the past, what stood in between was WISHBONE ASH.

Image


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pią Wrz 18, 2015 12:53 am 
Offline
Little Child

Rejestracja: Wto Lut 24, 2015 9:45 pm
Posty: 13
Miejscowość: Warszawa
Parę dużych wydarzeń było moim udziałem, lat mogę już w tej chwili dokładnie nie pamiętać...
Yoko Ono -Torwar -1986r.
Page & Plant -Katowice, Spodek , chyba 1998 r.
Plant , po nim Sting (który mnie drażni i którego pożegnałam "po angielsku") -Stadion Gwardii,
Deep Purple z orkiestrą - Katowice (roku nie pamiętam)
the doors of 21st century - 2004 r. Wa-wa Torwar
Duran-Duran na Służewcu
Depeche Mode x 6 ;)
Rammstein w Sopocie.
Mogłam coś pominąć....

_________________


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Śro Wrz 30, 2015 11:15 am 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Sie 28, 2005 10:56 pm
Posty: 4281
Miejscowość: Bielsk Podlaski
Wiadomość dnia:

Image

Agafia napisał(a):
Page & Plant -Katowice, Spodek , chyba 1998 r.


Tego Ci najbardziej zazdroszczę.

_________________
Image


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pią Paź 16, 2015 12:39 pm 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Pią Mar 28, 2014 4:48 am
Posty: 615
Miejscowość: Zamość / Warszawa
Yer Blue napisał(a):
Wiadomość dnia:

Image


To ja się pochwalę, że mam już bilet i czekam na koncert! Gdy nie pojechałem do Łodzi, myślałem, że taka szansa się nie powtórzy, a tu proszę :D

_________________
Kiedy się dziwić przestanę, będzie po mnie


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Sob Paź 17, 2015 11:39 am 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Sie 28, 2005 10:56 pm
Posty: 4281
Miejscowość: Bielsk Podlaski
Ja już drugi raz nie pojadę, chodzenie drugi raz na koncert tego samego zespołu / artysty nieczęsto mi się zdarza. Za dużo jest możliwości przebierania w koncertach. Już za 8 dni Deep Purple w Łodzi :)

_________________
Image


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pon Paź 19, 2015 7:50 am 
Offline
Mean Mr Mustard
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Lut 07, 2012 7:49 am
Posty: 158
Miejscowość: Chicago
Yer Blue napisał(a):
Ja już drugi raz nie pojadę, chodzenie drugi raz na koncert tego samego zespołu / artysty nieczęsto mi się zdarza. Za dużo jest możliwości przebierania w koncertach. Już za 8 dni Deep Purple w Łodzi :)

Ale chyba nie dotyczy to Paula :wink: Ja Pink Floyd w 1994 widziałem 2 razy ( w gigantycznej hali Hoosier Dome Indianapolis na 60tyś. widzów i na stadionie Soldier Field Chgo 70tyś) podobnie Watersa Wall - hala United Center i stadion Wrigley Field - mimo identycznych setlist były to jednak jakościowo różne widowiska.

PS
Ciekaw jestem Twych wrażeń z DP - jeśli są w takiej formie jak byli w czasie Tribut For Jon Lord w Royal Albert Hall nie powinni Cię rozczarować (podobały mi się nowe utwory z Now what !?)
Ja widziałem ich na przestrzeni 20 lat wielokrotnie , tylko raz zawiodła mnie trasa XXX lecia Machine Head (debiut Don Airey-jeszcze niezbyt pewnie czujący się w roli zastępcy Lorda i Gillan straszący na scenie haluksami - występował nie wiedzieć czemu w piżamie i boso :(- przylecieli wtedy prosto z Mardi grass w Nowym Orleanie, ubrani jeszcze w te charakterystyczne sznury karnawałowych koralików, moze to tłumaczy słabą formę :wink: )


Góra
 Profil  
 
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 165 posty(ów) ]  Idź do strony Poprzednia  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następna

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 11 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Szukaj:
Skocz do:  
cron
POWERED_BY