Polski Serwis Informacyjny The Beatles

Istnieje od 2001 roku. Codzienna aktualizacja, ksiazki, filmy, plyty.
jesteś na Forum Polskiego Serwisu Informacyjnego The Beatles
Obecny czas: Czw Mar 28, 2024 9:32 pm

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)




Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 120 posty(ów) ]  Idź do strony Poprzednia  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następna
Autor Wiadomość
PostWysłany: Śro Wrz 24, 2014 12:04 am 
Offline
Beatlesiak

Rejestracja: Śro Lut 11, 2004 11:07 pm
Posty: 1958
Miejscowość: Warszawa
Byłam na wyjeździe i nie obejrzałam żadnych nowych musicali, ale pierwszym newsem, który powitał mnie w Polsce, było ogłoszenie wyników castingu do Mamma Mia:

http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34 ... #LokWawTxt

Jak Ci się podoba obsada?

Mnie się wkradł mały żal, że być może nie będę mogła od razu zobaczyć tego musicalu w Romie. Mały żal wkradł się z powodu obsadzonej w roli Meryl Streep ;) Anny Sroki-Hryń, którą ubóstwiam i która fenomenalnie wykonała m.in. Ptasie Radio w "Tuwimie dla Dorosłych":
https://www.youtube.com/watch?v=EdmZYu9Lths (tu śpiewa zwrotkę o belfrach i profesorach).

No i zawsze szkoda nie zobaczyć Jana Bzdawki czy Malwiny Kusior ;)
Ale musicalu i tak nie lubię (żeby nie było, Abbę jak najbardziej).

_________________
On nie ma duszy, mówisz...
Popatrz jeszcze raz
Psia dusza większa jest od psa
My mamy dusze kieszonkowe
Maleńka dusza, wielki człowiek
Psia dusza się nie mieści w psie
I kiedy się uśmiechasz do niej
Ona się huśta na ogonie


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Czw Wrz 25, 2014 11:00 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Maj 10, 2006 10:11 am
Posty: 1293
Miejscowość: Piernikowo
Och, ja jestem zachwycona generalnie!
Wielu nazwisk nie kojarzę, ale pierwszy występ wygląda i - co ważniejsze - także brzmi zachęcająco!
Cieszą mnie natomiast znajomo brzmiące nazwiska: Anna Sztejner, Ewa Lachowicz, Ania Gigiel i Basia Melzer, Malwina Kusior (nasza Sara!), Janusz Kruciński (Valjean!), a nawet Darek Kordek!
W ogóle wszyscy Bille mega mnie satysfakcjonują.
No i niezawodny Jaś Bzdawka jako Harry! Ależ to będą jaja!
Młodzi - którzy wcielą się w Sophie i Sky'a - zaśpiewali niedawno w "Świat się kręci" i także przekonali mnie do siebie!
Także zacieram ręce i zaczynam się jarać!
Premiera w lutym!

P.S. A co do "Tuwima dla dorosłych" to moim faworytem na wszelkie złe dnie pozostanie zawsze TO:
https://www.youtube.com/watch?v=EdmZYu9Lths
Genialne wykonanie. Świetny teledysk! Razi tylko cenzura starego wujka Julka...

_________________
"Czekaj i nie trać nadziei"
"Żeby czekać trzeba żyć"
"Do, or not do - there is no try"


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pią Wrz 26, 2014 11:14 am 
Offline
Beatlesiak

Rejestracja: Śro Lut 11, 2004 11:07 pm
Posty: 1958
Miejscowość: Warszawa
Eee... no to jest dokładnie ten sam teledysk, który podałam w swoim poprzednim poście :mrgreen: :D

Mnie też wkurza "przypadkowe" ominięcie niektórych zwrotek. Jednak w Polsce nie ma wolności wypowiedzi :(

To znaczy, że Ty też widziałaś "Tuwima dla Dorosłych" na Novej Scenie? :)

_________________
On nie ma duszy, mówisz...
Popatrz jeszcze raz
Psia dusza większa jest od psa
My mamy dusze kieszonkowe
Maleńka dusza, wielki człowiek
Psia dusza się nie mieści w psie
I kiedy się uśmiechasz do niej
Ona się huśta na ogonie


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pią Wrz 26, 2014 10:26 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Maj 10, 2006 10:11 am
Posty: 1293
Miejscowość: Piernikowo
Rita napisał(a):
Eee... no to jest dokładnie ten sam teledysk, który podałam w swoim poprzednim poście :mrgreen: :D

Jezu, przepraszam Cię! :oops: :oops: :oops:
Jakoś mi umknął, kiedy czytałam Twojego posta! Strasznie mi głupio!

Cytuj:
Mnie też wkurza "przypadkowe" ominięcie niektórych zwrotek. Jednak w Polsce nie ma wolności wypowiedzi :(

Albo to idiotyczna poprawność polityczna za wszelką cenę. Dobrze, że wiemy, co by na taką cenzurę powiedział Mistrz Tuwim! ;)

Cytuj:
To znaczy, że Ty też widziałaś "Tuwima dla Dorosłych" na Novej Scenie? :)

Niestety nie! Znam tylko kilka piosenek, fragmentów, ten klip... to, co kiedykolwiek udało mi się dorwać w sieci. Dla mnie wypad do Romy to już spora wyprawa...

_________________
"Czekaj i nie trać nadziei"
"Żeby czekać trzeba żyć"
"Do, or not do - there is no try"


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Wto Wrz 30, 2014 3:23 pm 
Offline
Beatlesiak

Rejestracja: Śro Lut 11, 2004 11:07 pm
Posty: 1958
Miejscowość: Warszawa
Emeela napisał(a):
Jakoś mi umknął, kiedy czytałam Twojego posta! Strasznie mi głupio!


Luzik ;)

Cytuj:
Albo to idiotyczna poprawność polityczna za wszelką cenę. Dobrze, że wiemy, co by na taką cenzurę powiedział Mistrz Tuwim! ;)


Otóż to!

Opowiem nieco o show "Musicalove", na którym byłam w niedzielę.

Zacznę od tego, że niewiele brakowało, a nie zobaczyłabym tego przedstawienia!

Wszystko przez to, że po zakupie nie dotarł do mnie e-bilet. Zgłosiłam telefonicznie i uspokojono mnie, że mogę nawet przyjść bez biletu, bowiem moje nazwisko będzie na liście u pani kierowniczki widowni.

Przychodzę, a mojego nazwiska na liście nie ma! Interwencja w kasie wykazała, że bilet miałam kupiony na sobotę... Coś mi się totalnie musiało pomylić w związku z tym, że nie miałam biletu...

Na szczęście przemiła pani kierowniczka widowni zlitowała się nade mną i pozwoliła mi zasiąść na którymś z wolnych miejsc. Czasami myślę sobie, że podobne sytuacje mogą się zdarzyć tylko w naszym kraju ;)

A co do samego show to podobał mi się. Myślę, że Wociał "wycisnął" wszystko z tak niewielkiej sceny, jaką w porównaniu z Romą dysponuje Teatr Rampa. Ogromny plus za orkiestrę na żywo i to na widoku.

Show rozpoczęła owertura z "Sunset Boulevard", następnie było kilka kawałków z "Evity", następnie "A Step Too Far" z "Aidy" i "Memory" z "Kotów" (bardzo dobre wykonanie Oli Bieńkowskiej, nie wiem, czemu zebrało tylko umiarkowane brawa). Po tym nastała "Maria" z mojego ukochanego "West Side Story", a następnie znowu był powrót do "Sunset Boulevard" (świetne wykonanie "With One Look" i "As if We Never Said Goodbye" Małgorzaty Dudy-Kozery). Finałem I aktu były trzy kawałki z "The Phantom at the Opera". Na współwykonanie ich przez PJ litościwie spuszczę zasłonę milczenia, ale Jakub Wocial okazał się powiem Ci całkiem niezłym upiorem!

Drugi akt rozpoczął się do "Jesus Christ Super Star", w tym można było usłyszeć świetne wykonanie "I Don't Know How To Love Him" Kasi Łaski. Podobnie bardzo dobrze zaśpiewała ona "The Wizard and I" z "Wicked". A potem poszło "Bring Him Home" z "Les Miserables" i tu niespodzianka - Jakub Wocial zaśpiewał to w duecie z jeszcze jednym gościem i wyszło to całkiem nieźle! Jeszcze co ciekawe dobre wrażenie zrobiła do mnie Janczak z "All For Laura" z "The Woman in White" ( tu E. Krzemień z Wocialem właśnie: https://www.youtube.com/watch?v=4S6pJzAk2i0). Ale prawdziwy show dał Wocial śpiewając "You Can Get Away With Anything" z tego samego musicalu: https://www.youtube.com/watch?v=Fxfa4KycZ1E. Latał po publiczności, jednej dziewczynie z widowni kazał wstać trzymać klatkę z ptakami... Zakończeniem aktu były kawałki z "Love Never Dies" (znowu z udziałem PJ, niestety), a potem wspólne odśpiewanie "Phantom at the Opera".

A w sobotę idę jeszcze na taki musical: http://teatrsyrena.pl/lista-spektakli/k ... a,s48.html Strasznie jestem ciekawa, co tam w tej Syrenie pokażą. W każdym razie dla mnie to jest "must", bo bardzo lubię Dołęgę-Mostowicza.

A czy rozmawiałyśmy kiedykolwiek o naszym "Metrze"? Ten musical też bardzo lubię, widziałam go zarówno w legendarnej obsadzie (niestety tylko na YouTube https://www.youtube.com/watch?v=SWlgZ_-ai40), jak i na żywo w Buffo. Co do występu na żywo to może jedynie zainwestowałabym w bardziej rozbudowaną scenografię. Jedyny minus nagrania na YT to piejąca Górniak ;)

_________________
On nie ma duszy, mówisz...
Popatrz jeszcze raz
Psia dusza większa jest od psa
My mamy dusze kieszonkowe
Maleńka dusza, wielki człowiek
Psia dusza się nie mieści w psie
I kiedy się uśmiechasz do niej
Ona się huśta na ogonie


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Śro Paź 08, 2014 2:34 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Maj 10, 2006 10:11 am
Posty: 1293
Miejscowość: Piernikowo
Wybacz mi, Rito, poślizg w odpisywaniu - mam mniejsze lub większe, ale nieustające kłopoty z kompem.

Cytuj:
Opowiem nieco o show "Musicalove", na którym byłam w niedzielę.

Wspaniała relacja! Już zacieram ręce!
Cytuj:
Zacznę od tego, że niewiele brakowało, a nie zobaczyłabym tego przedstawienia!

Wszystko przez to, że po zakupie nie dotarł do mnie e-bilet. Zgłosiłam telefonicznie i uspokojono mnie, że mogę nawet przyjść bez biletu, bowiem moje nazwisko będzie na liście u pani kierowniczki widowni.

Przychodzę, a mojego nazwiska na liście nie ma! Interwencja w kasie wykazała, że bilet miałam kupiony na sobotę... Coś mi się totalnie musiało pomylić w związku z tym, że nie miałam biletu...

Miałam podobne niemiłe doświadczenia, kiedy zamawiałam Kiedyś od nich parę rzeczy ze sklepiku. Widocznie tak już mają - brak komunikacji z klientem, brak informacji, poślizg rozmaity i chamski jak diabli konsultant na linii telefonicznej.
Cieszę, się, że wszystko się u Ciebie dobrze skończyło!

Cytuj:
A co do samego show to podobał mi się. Myślę, że Wociał "wycisnął" wszystko z tak niewielkiej sceny, jaką w porównaniu z Romą dysponuje Teatr Rampa. Ogromny plus za orkiestrę na żywo i to na widoku.

Czasem wydaje mi się właśnie, że Wocial minął się z powołaniem - że jest jeszcze lepszym organizatorem, niż wokalistą! ;)
Jego występy w Jzzowni też wspominam jako bardzo profesjonalnei zaplanowane i zorganizowane (mniejsza o to, że się skubany spóźnił. ;))
Cytuj:
ale Jakub Wocial okazał się powiem Ci całkiem niezłym upiorem!

Wiesz, on kiedyś grał Upiora. W swojej własnej malutkiej wersji. Filmiki były kiedyś dostępne na youtube. Nie wiem, czy jeszcze są.

Jak tak czytam, zazdroszczę Ci troszkę. ;) Same fantastyczne tytuły, sami fantastyczni wykonawcy! Ach, nawet Paulinę bym przetrawiła!
Widzę, że Wocial się z tą swoją inicjatywą rozwija i to jest fajnie. Życzę mu jak najlepiej.
Zyskuje na tym także widz. ;)

Cytuj:
A w sobotę idę jeszcze na taki musical: http://teatrsyrena.pl/lista-spektakli/k ... a,s48.html Strasznie jestem ciekawa, co tam w tej Syrenie pokażą. W każdym razie dla mnie to jest "must", bo bardzo lubię Dołęgę-Mostowicza.

O, to czekam na relację!
Cytuj:
A czy rozmawiałyśmy kiedykolwiek o naszym "Metrze"? Ten musical też bardzo lubię, widziałam go zarówno w legendarnej obsadzie (niestety tylko na YouTube https://www.youtube.com/watch?v=SWlgZ_-ai40), jak i na żywo w Buffo. Co do występu na żywo to może jedynie zainwestowałabym w bardziej rozbudowaną scenografię. Jedyny minus nagrania na YT to piejąca Górniak ;)

Nie rozmawiałyśmy!
Ale ja metra praktycznie (poza paroma utworami - sam dźwięk) neo znam.
Muszę kiedyś nadrobić! (kiedy mi laptop pozwoli oglądać cokolwiek), to napiszę Ci coś więcej!
W końcu znać trzeba! Pierwszy taki w Polsce!

_________________
"Czekaj i nie trać nadziei"
"Żeby czekać trzeba żyć"
"Do, or not do - there is no try"


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pon Paź 13, 2014 6:46 pm 
Offline
Beatlesiak

Rejestracja: Śro Lut 11, 2004 11:07 pm
Posty: 1958
Miejscowość: Warszawa
Mogę z czystym sumieniem polecić "Karierę Nikodema Dyzmy" w Teatrze Syrena :)

Wielkim plusem spektaklu jest jego obsada aktorska. Muszę przyznać, że pod względem aktorskim nie znałam wcześniej Przemysława Bluszcza i zastanawiałam się, ile w jego wykonaniu będzie Dyzmy w Dyźmie. A wiadomo, skoro mowa o tej postaci to człowiek automatycznie myśli o genialnej roli nieodżałowanego Romana Wilhelmiego i... wszyscy następni odtwórcy Nikodema mają automatycznie pod górkę. Ale pan Przemysław Bluszcz poradził sobie znakomicie, no po prostu był Nikodemem Dyzmą całym ciałem i duszą :) Bardzo dobrze wypadli także inni aktorzy. Fantastycznie zagrali również Przemysław Glapiński w roli Dżordża oraz Anna Terpiłowska w roli Mańki. Ale w zasadzie w spektaklu nie było słabych aktorów :)

To aktorsko, a muzycznie... Raczej nie ma w nim hitu na miarę choćby "Wieży Babel" z Metra, ale piosenek słucha się z zaciekawieniem i przyjemnością. Gdyby była płyta, kupiłabym ją :) Podobały mi się też niektóre rozwiązania scenograficzne, np. ludzie w roli mebli czy aktorzy noszący ubrania imitujące karoserie samochodów.

Minusy? Może na musicalu opartym na takiej historii powinno być więcej... śmiechu (co prawda przez łzy, ale zawsze). Było kilka udanych momentów "sytuacyjnych", ale chyba nieco za mało.

W ogóle pomyślałam sobie, że jakby historię naszego Dyzmy przepuścić przez Broadway, byłby to może i hit na miarę "Producentów"? :)

A teraz siedzę i płaczę, bo w Krakowie grają http://www.slowacki.krakow.pl/pl/spekta ... ektakl/647, a ja nie mogę iść! :cry:

_________________
On nie ma duszy, mówisz...
Popatrz jeszcze raz
Psia dusza większa jest od psa
My mamy dusze kieszonkowe
Maleńka dusza, wielki człowiek
Psia dusza się nie mieści w psie
I kiedy się uśmiechasz do niej
Ona się huśta na ogonie


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Nie Kwi 19, 2015 11:13 am 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Maj 10, 2006 10:11 am
Posty: 1293
Miejscowość: Piernikowo
Rito, byłaś już na "Mamma mia!"?

_________________
"Czekaj i nie trać nadziei"
"Żeby czekać trzeba żyć"
"Do, or not do - there is no try"


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Nie Kwi 19, 2015 11:39 pm 
Offline
Beatlesiak

Rejestracja: Śro Lut 11, 2004 11:07 pm
Posty: 1958
Miejscowość: Warszawa
Welcome back Emeela! :)

Nie byłam, bo po pierwsze - nie ma mnie od kilku miesięcy w Wawie, a po drugie - ja naprawdę nie lubię tego musicalu i jedyne, co by mnie mogło przekonać do pójścia, to chęć zobaczenia Anny Sroki-Hryń (którą wielbię odkąd obejrzałam "Tuwima dla Dorosłych" na Nowej Scenie) w roli tytułowej ;)

https://www.youtube.com/watch?v=aFKhJD0cXMQ
https://www.youtube.com/watch?v=_P2OQe2GMQU

Jak się domyślam, Ty na pewno wybierasz się, a może już się wybrałaś? :)

Ech. W tej chwili jest to niemożliwe, ale gdybym mogła wyjechać na musicalowe tour po Polsce, to przede wszystkim chciałabym zobaczyć:

- "Braci Dalcz i S-ka" w Teatrze Słowackiego w Krakowie (Dołęga-Mostowicz raz jeszcze!)
- "Chłopów" w Teatrze Muzycznym im. Danuty Baduszkowej w Gdyni (kocham "Chłopów", naprawdę, a poza tym to wstyd nie być nigdy w Teatrze Baduszkowej jeśli się kocha musicale) oraz "Lalkę" w tym samym teatrze,
- "Błękitny Zamek" w Operze Łódzkiej (uwielbiam "Błękitny Zamek", a na musical polowałam swego czasu, bezskutecznie...),
- No i... wiem, że to nie musical, ale w temacie forum ;) : spektakl "Żółta Łódź Podwodna" w gdyńskim Teatrze im. Gombrowicza, bo spektakl o Lennonie, a Lennona gra Szymon Sędrowski - i ja już niczego więcej nie chcę ;)

A Ty widziałaś ostatnio coś ciekawego? :)

_________________
On nie ma duszy, mówisz...
Popatrz jeszcze raz
Psia dusza większa jest od psa
My mamy dusze kieszonkowe
Maleńka dusza, wielki człowiek
Psia dusza się nie mieści w psie
I kiedy się uśmiechasz do niej
Ona się huśta na ogonie


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pon Kwi 20, 2015 3:43 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Maj 10, 2006 10:11 am
Posty: 1293
Miejscowość: Piernikowo
Rita napisał(a):
Welcome back Emeela! :)

Willkommen! Bienvenue! Welcome!


Cytuj:
Jak się domyślam, Ty na pewno wybierasz się, a może już się wybrałaś? :)


Ech, wybieram się, wybieram. Tylko nie wiem, jak i kiedy... Muszę poczekać na dwie koleżanki - jedną z chwilowym debetem, a drugą ciąży. Nie wiem, jak uda mi się pogodzić ich terminarze, ale czekam, czekam!

Cytuj:
- "Chłopów" w Teatrze Muzycznym im. Danuty Baduszkowej w Gdyni (kocham "Chłopów", naprawdę, a poza tym to wstyd nie być nigdy w Teatrze Baduszkowej jeśli się kocha musicale) oraz "Lalkę" w tym samym teatrze,


Ojej, oba z wielką chęcią w moim przypadku również! Zwłaszcza po tym, jak widziałam nagrania obu spektakli w telewizji - "Chłopi" grani byli bodaj trzeciego i czwartego stycznia tego roku na dwójce, a powtarzani całkiem niedawno, a nagranie "Lalki" krąży gdzieś radośnie po sieci.
I mam taką samą opinię i odczucia co do Baduszkowej, jak Ty. Trzeba tam być (Stamtąd_Jest_Dziedzic).
Tak samo w Teatrze Rozrywki w Chorzowie.

Cytuj:
- No i... wiem, że to nie musical, ale w temacie forum ;) : spektakl "Żółta Łódź Podwodna" w gdyńskim Teatrze im. Gombrowicza, bo spektakl o Lennonie, a Lennona gra Szymon Sędrowski - i ja już niczego więcej nie chcę ;)


Nie wiedziałam nic o tym, nie słyszałam...
Oniemiałam i czuję się chora...
Ja chcę tam być...
A nie mam z kim...
O matko, coś Ty mi zrobiła! ;)

Cytuj:
A Ty widziałaś ostatnio coś ciekawego? :)

Absolutnie nie. Ne licząc tych "Chłopów" w telewizji.
Ale to było zachwycające!

_________________
"Czekaj i nie trać nadziei"
"Żeby czekać trzeba żyć"
"Do, or not do - there is no try"


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pon Kwi 20, 2015 5:13 pm 
Offline
Beatlesiak

Rejestracja: Śro Lut 11, 2004 11:07 pm
Posty: 1958
Miejscowość: Warszawa
Emeela napisał(a):
Oniemiałam i czuję się chora...
Ja chcę tam być...
A nie mam z kim...
O matko, coś Ty mi zrobiła! ;)


Ja też cierpię ;)

Tym bardziej, że baaaardzo lubię Sędrowskiego i zobaczyć go w roli Lennona... ech ech ech!

Mam cichą nadzieję, że będą to jeszcze grali we wrześniu. Reflektowałabyś na jakiś wspólny wyjazd? :)

Ja jedyne co widziałam ostatnio to musical "Anything Goes" w Empire Theatre w Liverpoolu - ale jakoś nie zrobił na mnie wrażenia, ani scenicznie, ani aktorsko. Może wynika to z odmiennej specyfiki wystawiania spektakli w Anglii: jak zauważyłam, o ile teatry u nas mają określone spektakle w repertuarze, które grane są co najmniej kilka razy w każdym miesiącu (a TM Roma to już w ogóle "katuje" jeden spektakl przez cały sezon), to tutaj przyjeżdża ktoś ze spektaklem dajmy na to na tydzień i szlus. (Tak, przykładowo, wygląda repertuar musicalowy w Liverpoolu na najbliższy czas: http://www.liverpooltheatres.com/musicals.htm). Stąd takie spektakle mają charakter wybitnie "czasowy", i na przykład na taką scenografię co w Romie nie ma co liczyć niestety :(

Sam musical może nie będzie moim stricte ulubionym, ale parę kawałków ma fajnych, np.:

It's De-Lovely https://www.youtube.com/watch?v=pp2ntvjoLgA
You're The Top https://www.youtube.com/watch?v=S5SRVXhyunM
Anything Goes https://www.youtube.com/watch?v=qo6lPifGnGA

A w maju idę jeszcze na Calamity Jane ;)

_________________
On nie ma duszy, mówisz...
Popatrz jeszcze raz
Psia dusza większa jest od psa
My mamy dusze kieszonkowe
Maleńka dusza, wielki człowiek
Psia dusza się nie mieści w psie
I kiedy się uśmiechasz do niej
Ona się huśta na ogonie


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Wto Kwi 21, 2015 2:49 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Maj 10, 2006 10:11 am
Posty: 1293
Miejscowość: Piernikowo
Rita napisał(a):
Mam cichą nadzieję, że będą to jeszcze grali we wrześniu. Reflektowałabyś na jakiś wspólny wyjazd? :)

Jak najbardziej! Pewnie, że bym reflektowała! :)

Cytuj:
Ja jedyne co widziałam ostatnio to musical "Anything Goes" w Empire Theatre w Liverpoolu - ale jakoś nie zrobił na mnie wrażenia, ani scenicznie, ani aktorsko. Może wynika to z odmiennej specyfiki wystawiania spektakli w Anglii: jak zauważyłam, o ile teatry u nas mają określone spektakle w repertuarze, które grane są co najmniej kilka razy w każdym miesiącu (a TM Roma to już w ogóle "katuje" jeden spektakl przez cały sezon), to tutaj przyjeżdża ktoś ze spektaklem dajmy na to na tydzień i szlus. (Tak, przykładowo, wygląda repertuar musicalowy w Liverpoolu na najbliższy czas: http://www.liverpooltheatres.com/musicals.htm). Stąd takie spektakle mają charakter wybitnie "czasowy", i na przykład na taką scenografię co w Romie nie ma co liczyć niestety :(

Ojoj, to marnie! Bo przecież, żeby wspomnieć chociażby "Nędzników", scenografia potrafi odgrywać naprawdę kluczową rolę! Gdyby zamiast obrotowej sceny, barykady, ogni, itp. itd. postawili dwa krzesła... To nie wiem, czy musical ten byłby tak samo zachęcający.
Fakt, może i Roma katuje jeden musical kilka lat, ale przynajmniej przygotowuje się do niego odpowiednio, robi to rzetelnie i z pompą. I chyba takie rozwiązanie odpowiada mi bardziej, niż to angielskie.

Cytuj:
Sam musical może nie będzie moim stricte ulubionym, ale parę kawałków ma fajnych, np.:

It's De-Lovely https://www.youtube.com/watch?v=pp2ntvjoLgA
You're The Top https://www.youtube.com/watch?v=S5SRVXhyunM
Anything Goes https://www.youtube.com/watch?v=qo6lPifGnGA


No, trzeba przyznać, że całkiem, całkiem. Nawet wpadają w ucho. Chociaż zapewne na scenie jeszcze zyskują.

[quoteA w maju idę jeszcze na Calamity Jane ;)[/quote]

Aaa, znowu pierwsze słyszę. ;]

_________________
"Czekaj i nie trać nadziei"
"Żeby czekać trzeba żyć"
"Do, or not do - there is no try"


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pią Cze 05, 2015 1:09 am 
Offline
Beatlesiak

Rejestracja: Śro Lut 11, 2004 11:07 pm
Posty: 1958
Miejscowość: Warszawa
"Calamity Jane" podobało mi się szczerze mówiąc tak sobie, ale za to musical, na którym byłam we wtorek - "Producenci" - wprawił mnie w zachwyt! A szczerze mówiąc nie spodziewałam się tego zbytnio, jako że wcześniej widziałam znakomitą ekranizację tego musicalu z 2005 roku, więc cóż by jeszcze miało mnie w nim zaskoczyć?

Tymczasem po raz kolejny okazało się, że magia teatru robi swoje i to zupełnie co innego doświadczyć musicalu na żywo - i to jeszcze musicalu tak świetnie zrobionego, z (nareszcie!) ruchomą scenografią!

Historia "Producentów" zaczyna się od oskarowego filmu pod tym samym tytułem. Film, który na ekrany kin wszedł w 1967 roku, opowiadał historię zdegradowanego producenta broadwayowskiego imieniem i nazwiskiem Max Bialystock ;). We współpracy z przysłanym mu do uporządkowania papierów księgowym, Leo Bloomem, postanawia on dokonać przekrętu życia: wystarczy tylko zdobyć milionowe fundusze na produkcję musicalu, po czym wystawić najgorszy musical na świecie. W ten sposób będzie można natychmiast zdjąć go z afisza, a samemu ulotnić się do Rio, zabierając ze sobą lwią część pozostałych na produkcję funduszy.

Z początku panowie mają trudności ze znalezieniem naprawdę złego scenariusza, ale gdy ostatecznie wpada im w ręce musical o Adolfie Hitlerze, zatytułowany "Springtime for Hitler", wiedzą od razu, że gorzej już być nie może ;) Pozostaje jeszcze tylko znaleźć najgorszego reżysera i najgorszych aktorów. Ostatecznie musical trafia na deski teatru i problem tylko w tym, że mieszanka "wszystkiego co najgorsze" okazuje się niespodziewanym sukcesem kasowym i szturmem zdobywa serca tak publiczności, jak i krytyków, co prowokuje obu wspólników do rozważań nad tym, gdzie nie popełnili błędu ;)

W 2001 roku film ów, w nieco zmodyfikowanej, rozśpiewanej wersji, przeniesiono na deski Broadwayu, gdzie przyjęto go bardzo ciepło. Cztery lata później ten sam musical przeniesiono natomiast na taśmę filmową (w ten sposób powstał, jak celnie podaje imdb, film "about a play based on a play about a play based on a movie about a play"). Główne role w ekranizacji zagrali Nathan Lane (Bialystock), Matthew Broderick (Bloom) oraz Uma Thurman (jako mówiąca z zabójczym akcentem Szwedka Ulla, która nie tylko dostaje rolę Ewy Braun w musicalu, ale i zostaje sekretarką Bialystocka i Blooma oraz ostatecznie żoną tego drugiego).

Całość to mieszanka niesamowitego humoru i znakomitej oprawy muzycznej. Nie przypuszczam, by grali go gdzieś w Polsce, ale jak tylko, Emeela, będziesz mogła sięgnąć po film, niezwłocznie to uczyń! "Producenci" to teraz, po doświadczeniu teatralnym, czołówka moich ulubionych musicali.

Na zachętę:

"Remember ven Ulla dans? Ulla dans egen!" https://www.youtube.com/watch?v=yeBfVrJ2UiY

Każdy musical odniesie murowany sukces, jeśli tylko wiesz, jak "keep it gay" https://m.youtube.com/watch?v=_gxg5HWTIAY

Bo najważniejsze to zostać Producentem https://m.youtube.com/watch?v=Wtr0KXa5ryE

Ulubiona piosenka Adolfa Hitlera, czyli w wersji filmowej - Willa Farella. Jak się to ogląda na żywo, można wylądować pod krzesłem :D https://m.youtube.com/watch?v=SmDYPVgWUkY

_________________
On nie ma duszy, mówisz...
Popatrz jeszcze raz
Psia dusza większa jest od psa
My mamy dusze kieszonkowe
Maleńka dusza, wielki człowiek
Psia dusza się nie mieści w psie
I kiedy się uśmiechasz do niej
Ona się huśta na ogonie


Ostatnio edytowany przez Rita Pią Cze 05, 2015 10:42 pm, edytowano w sumie 5 razy

Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pią Cze 05, 2015 2:00 am 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Wto Lis 19, 2013 3:54 pm
Posty: 1335
Przyznam się, że nie jestem znawcą musicalowym, choć mam pojęcie o najważniejszych dziełach, lecz jednak poznawałem te wielkie tytuły w wersjach filmowych (West Side Story, Hair, czy My Fair Lady). Niemniej, zawsze z przyjemnością i z zaciekawieniem czytam bardzo ekskluzywną wymianę (chyba mocno pasjonackich :) ) opinii między Emeelą i Ritą.

Wiem o dwóch nowych musicalach, które bardzo chętnie bym obejrzał. Obydwa dotyczą Artystów, których zarówno bardzo cenię, jak i lubię.

‘Beautiful’ - Carole King, moja absolutnie ukochana i już!

‘Sunny Afternoon’ - Kinks. Ray Davies, Artysta większy niż powszechna (nie)wiedza o Nim.

Będąc w Londynie na Koncercie McCartneya, widziałem plakaty obu tych musicali. Prośba do Rity - jeśli wybierasz się na którykolwiek z nich, liczę na wyczerpującą i Emocjonalną Relację! :)

_________________
WISH is the future and ASH was the past, what stood in between was WISHBONE ASH.

Image


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pią Cze 05, 2015 10:47 pm 
Offline
Beatlesiak

Rejestracja: Śro Lut 11, 2004 11:07 pm
Posty: 1958
Miejscowość: Warszawa
He he, Argusie, dobrze wiedzieć, że ktoś jeszcze do nas tu zagląda ;) I w dodatku z ciekawością czyta! Bo niestety powszechna reakcja na słowo "musical" to coś pomiędzy skurczem mięśni szczęki a odruchem wymiotnym ;) Nasz John też zresztą nienawidził musicali. Czasami myślę, że tak sobie będziemy z Emeelą do końca świata tylko we dwie dyskutować;)

A nawet nie wiesz, jak bardzo chciałabym zobaczyć akurat te dwie wymienione przez Ciebie produkcje! Carole King i Ray Davies, czyli sam panteon kompozytorów! Niestety wyprawa do Londynu na taki musical to rzecz raczej kosztowna :?

Btw: 100 proc. zgody co do Twojego opisu Raya! Zaprawdę nie mogło być trafniej.

_________________
On nie ma duszy, mówisz...
Popatrz jeszcze raz
Psia dusza większa jest od psa
My mamy dusze kieszonkowe
Maleńka dusza, wielki człowiek
Psia dusza się nie mieści w psie
I kiedy się uśmiechasz do niej
Ona się huśta na ogonie


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Sob Cze 06, 2015 1:46 pm 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Pią Mar 28, 2014 4:48 am
Posty: 615
Miejscowość: Zamość / Warszawa
To ja też ujawnię, że czytam z wielką ciekawością, chociaż w życiu widziałem tylko jeden musical sceniczny (ale bardzo lubię musicale filmowe, nie wiem czy to się liczy :wink: )

Tak na marginesie, to o Carole King powstaje powoli film - właśnie na podstawie musicalu.

_________________
Kiedy się dziwić przestanę, będzie po mnie


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Sob Cze 06, 2015 10:57 pm 
Offline
Beatlesiak

Rejestracja: Śro Lut 11, 2004 11:07 pm
Posty: 1958
Miejscowość: Warszawa
Fangorn - jeśli Twoje recenzje ekranizacji musicalowych będą chociaż w jednej trzeciej tak ciekawe jak recenzja "Wonderwall", to dla Ciebie to się liczy nawet podwójnie! :wink:

A tak na poważnie, to jestem ciekawa, co oglądałeś i co byś polecił, a co niekoniecznie.

A jaki musical widziałeś na scenie i jak Ci się podobał?

_________________
On nie ma duszy, mówisz...
Popatrz jeszcze raz
Psia dusza większa jest od psa
My mamy dusze kieszonkowe
Maleńka dusza, wielki człowiek
Psia dusza się nie mieści w psie
I kiedy się uśmiechasz do niej
Ona się huśta na ogonie


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pon Cze 08, 2015 12:56 am 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Pią Mar 28, 2014 4:48 am
Posty: 615
Miejscowość: Zamość / Warszawa
Widziałem „Hair” we wrocławskim Teatrze Muzycznym Capitol. Szczerze mówiąc, musical jako taki – nowe dla mnie doświadczenie – nie wywarł na mnie jednoznacznie pozytywnego wrażenia, a to z kilku powodów. Po pierwsze, to były bilety wygrane w konkursie i miejsca były na balkonie na samiutkiej górze, z kilometr od sceny. Nie wpadłem na to, żeby wziąć lornetkę :wink: , więc niewiele widziałem. Po drugie, wcześniej znałem film „Hair” Miloša Formana i niesamowicie mi się spodobał. Udało mi się obejrzeć go po raz pierwszy w kinie, a nie na komputerze czy telewizorze, i wyszedłem z sali naprawdę pod ogromnym wrażeniem. Przede wszystkim same piosenki są rewelacyjne, wykonania bezbłędne, a kostiumy, klimat lat 60. (mimo że film powstał przecież w samej końcówce następnej dekady) bardzo autentyczny (tak mi się wydaje), sama historia (szczególnie zakończenie) angażuje emocjonalnie. Uwielbiam takie zestawienia naiwności i brutalności życia, jak w tym filmie. Natomiast musical? Wykonania piosenek już nie tak dobre, polskie słowa odzierają jednak utwory z autentyczności (amerykańscy hippisi śpiewający po polsku – jakoś mnie to nie przekonuje); ponadto w musicalu prawie połowa piosenek była inna niż w filmie i jakoś mnie to nie zachwyciło, bo w sumie liczyłem na te same utwory co u Formana. Było to więc ciekawe doświadczenie i zdecydowanie nie żałuję, że widziałem „Hair”, ale podejrzewam, że inny spektakl wywarłby na mnie większe wrażenie. Bardzo chętnie poszedłbym na jakieś inne przedstawienie.

Co innego musical filmowy, bo ten gatunek mi jak najbardziej odpowiada. Może poza starymi musicalami z lat 50., które to filmy jakoś do mnie nie docierają, nie przekonują (ale może też nie trafiłem na „ten jedyny”, bo nie wiem, czy widziałem jakikolwiek stary musical w całości). Więc jeśli chodzi o musicale, to wolę te nowsze. W sumie to widziałem mało tego typu filmów, więcej przede mną niż za mną. Po Twojej recenzji na pewno w najbliższej przyszłości obejrzę „Producentów”. Uwielbiam humor Mela Brooksa, więc najpierw zabiorę się za starą wersję, a potem za tę nowszą (o której słyszałem do tej pory nie najlepsze opinie, ale warto się przekonać samemu).

Z filmowych musicali, które bym polecił, większość to te najbardziej oczywiste tytuły. Jak sobie tak pomyślę, to aż wstyd, ilu najsłynniejszych musicali jeszcze nie widziałem. Więc prędzej Ty mogłabyś mi polecić jakieś ciekawe musicale, a nie odwrotnie. :)

Moim ukochanym i absolutnie idealnym musicalem filmowym jest „Skrzypek na dachu” Normana Jewisona. W tym filmie nie znajduję żadnego słabego punktu. Od pierwszego obejrzenia mnie porwał – i muzyką, i historią (może dlatego, że kultura żydowska – nawet w wydaniu hollywoodzkim – zawsze mnie intrygowała i przyciągała). A po przeczytaniu książki Szolema Alejchema jeszcze bardziej doceniłem ten film, bo rewelacyjnie oddaje jej charakter.

Dalej chyba „Hair” Miloša Formana – jak pisałem wyżej. „Wielką trójkę” zamyka u mnie „Upiór w operze” Joela Schumachera. Moja wychowawczyni w liceum była fanką musicali i oprócz wyjazdów do Warszawy (niestety te musicalowe mnie ominęły, byłem tylko w operze) organizowała nam seanse filmowe w ramach lekcji języka polskiego. Pierwszy raz widziałem ten film właśnie w szkole (wiadomo, pół klasy ogląda, pół robi coś zupełnie innego, telewizorek malutki, lekcja 45 minut), więc zapoznałem się raczej z treścią niż samym filmem. Odświeżyłem sobie w tym roku (po przeczytaniu powieści Gastona Leroux) i sam się zdziwiłem, jak bardzo mi się spodobał. Na początek to, co nie przypadło mi do gustu: wątek miłosny (a raczej jego spłycenie względem powieściowego oryginału), sama postać Upiora (którą odarto z godności, powagi połączonej z poczuciem humoru, jakie prezentował w książce). W filmie wątek miłosny to klasyczny wybór między „pięknym młodzianem” a „przystojnym i tajemniczym mężczyzną”; w filmie złagodzono niesamowicie aspekt fizycznej ułomności Upiora, spłycono relacje między nim a Krystyną Daaé. Tak pewnie było już w musicalu, ale powieść Leroux jest naprawdę bardziej złożona (tak więc szczerze polecam, jeśli nie czytałaś). Natomiast poza tym film jest dla mnie niesamowity. Wiem, że zarzuca się mu kiczowatość i łzawość, jak i samej muzyce (ja tam lubię Andrew Lloyda Webbera), ale nie zgadzam się z tym (poza wątkiem miłosnym, który był nie tyle tandetny, co spłycony). Muzyka – pierwszorzędna, do wykonania nie mam żadnych zarzutów (w ogóle lubię, gdy czasem wykonania nie są idealne, jak na przykład w filmowych „Nędznikach”), świetne zdjęcia, reżyseria pełna wirtuozerii. Scena, gdy z momentu licytacji przenosimy się w czasy, w których rozgrywa się większość historii, przyprawia mnie o dreszcze (gdy zdjęcia w sepii zmieniają się w kolorowe, a w tle gra uwertura do „Upiora w operze”). Plus scena pierwszej wizyty Krystyny w podziemiach (rejs łódką przez jezioro). W każdym razie film jest dla mnie wręcz olśniewający.

Potem już ciężko mi klasyfikować w jakiejś kolejności. Na pewno podobali mi się „Nędznicy” Toma Hoopera – szczególnie wykonania i to, jak udało się autentycznie wykorzystać piosenki jako formę narracji, bo to często jest najsłabszym punktem musicali filmowych (mam na myśli sytuację, gdy film staje się tylko sekwencją piosenek). „I Dreamed a Dream” w wykonaniu Anne Hathaway to najbardziej poruszający fragment, lubię też wykonania Russella Crowe'a i „One Day More”. Tak na marginesie, to wolę poznawać utwory najpierw oglądając film, a dopiero potem odkrywać je głębiej, np. w innych wykonaniach, tak żeby nie znać piosenek przed seansem.

No i „Jesus Christ Superstar” Normana Jewisona – podobna forma, bo film pozbawiony jest właściwie dialogów mówionych. Tylko same utwory odpowiadają mi bardziej niż w „Nędznikach”. JCS to chyba mój ulubiony musical „do słuchania”; do tych utworów wracam najczęściej, nawet chyba chętniej niż do „Hair”. Ted Neeley jako Jezus jest – nomen omen – nieziemski. A Carl Anderson (powiedzielibyśmy dziś, że obsadzony niesamowicie rasistowsko w roli Judasza) tylko ciut gorszy.

Widziałem także muzyczne produkcje Tima Burtona i lubię je, ale chyba bardziej jako filmy niż musicale. Jakoś nie wsłuchiwałem się w same nagrania, chociaż mam to w planach (szczególnie „Sweeneya Todda...”, „Gnijącą pannę młodą” i „Miasteczko Halloween”).

Całkiem satysfakcjonujące pod względem muzycznym są też najnowsze części Muppetów w reżyserii Jamesa Bobina („Muppety” z 2011 r. i „Muppety poza prawem” z 2014 r.). W pierwszej części zabawnie sparodiowano poetykę starych amerykańskich musicali (sceny „ulic pełnych tańczących ludzi”), utwory łatwo wpadają w ucho, a same filmy warto obejrzeć – szczególnie, jeśli ktoś lubi stare produkcje filmowe z Muppetami (to jedna z niewielu franczyz należących do Disneya, których jeszcze nie zepsuli).

Do mojej skromnej listy musicali filmowych dołożyłbym jeszcze „Across the Universe”, który mnie nie porwał (szczególnie scenariusz pozostawia wiele do życzenia); kilka filmów z Elvisem (to tak na pograniczu musicalu, ale na wyróżnienie zasługuje na pewno całkiem niezły „Jailhouse Rock”); „Czarnoksiężnika z krainy Oz” (który mnie przestraszył jaskrawymi kolorami, chociaż w 1939 r. to musiało być coś, a co do muzyki, to nie przepadam za „Over the Rainbow”, a reszty jakoś nie kojarzę); „Jersey Boys” Clinta Eastwooda (na podstawie musicalu o The Four Seasons, chociaż w samym filmie pojawia się bodaj jeden numer musicalowy, natomiast film jako taki jest naprawdę udany); „Sklepik z horrorami” z 1986 r., który zupełnie nie przypadł mi do gustu ani jako film, ani jako musical (jak byłem mały, to mi się podobał, jednak teraz to nie to samo); i „Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band”, który jest fatalny.

A na koniec zostawiłem dwa filmy, które formę musicalu wykorzystują moim zdaniem w nieco odmienny sposób od reszty.

Pierwszy to „Rocky Horror Picture Show” Jima Sharmana. To nie tylko film, ale i swoisty fenomen kulturowy; film kultowy w dosłownym tego słowa znaczeniu, hołd dla kina lat 50. (szczególnie sci-fi i horroru) i ekranizacja musicalu Richarda O'Briena. Psychotyczna mieszanka kiczu, tandety, złego smaku i zamierzonej karykaturalności z autentyczną atmosferą zabawy i szaleństwa. Rewelacyjne utwory i dziwaczne układy taneczne, wykonania zawieszone między śpiewaniem „na serio” a parodią, satyryczna i przesadnie dziwna fabuła, przerysowane aktorstwo (fenomenalny Tim Curry) i tandetne efekty specjalne. Być może jest to nawet mój ulubiony musical, ale tylko „być może”, gdyż RHPS to coś więcej niż musical, ba, coś więcej niż film. To zjawisko, którego do końca nie rozumiem (choć czytałem o nim co nieco), ale nawet podczas „zwyczajnego” seansu filmowego (bo seansom w latach 70. towarzyszyła istna orgia niezwykłości) daje się odczuć trochę z klimatu jego powstania. Nawet po czterdziestu latach „Rocky Horror Picture Show” robi niezwykłe wrażenie. Ale to na pewno film nie dla każdego. Warto dać mu szansę i podejść do seansu ze sporą dozą dystansu.

Drugi film to „Tańcząc w ciemnościach” Larsa von Triera. I tutaj znowu samo „film” nie wystarczy. To operacja przeprowadzana przez von Triera na emocjach odbiorcy. Bez żadnego znieczulenia. Jeśli istnieje coś takiego jak genialna prowokacja, to „Tańcząc w ciemnościach” nią jest. Von Trier pokazuje nam, jak łatwo w gruncie rzeczy kontrolować emocje człowieka za pomocą odpowiednio stworzonego dzieła sztuki. Ten film ma za zadanie wywołać w widzu konkretny efekt emocjonalny i udaje mu się to bezbłędnie. Znowu – to nie jest film dla każdego i nie każdy to poczuje. Wydaje mi się, że w moim przypadku się to udało (a może chciałbym, żeby tak było). Generalnie mówiąc, chodzi o to, że cała fabuła, zdjęcia, muzyka, bohaterowie, aktorstwo (szczególnie Björk) – kluczowe elementy filmu – są tak stworzone, żeby widz dał się podczas seansu „prowadzić za rękę”, żeby uwierzył, przejął się opowiadaną historią i – zupełnie świadomie – wyłączył logiczne myślenie na rzecz odczuwania. Von Trier posługuje się bezbłędnie językiem emocji, wykorzystując znajomość podstawowych „odruchów psychologicznych” człowieka (jak np. współczucie wobec skrzywdzonych ludzi), by pokazać, jak daleko jesteśmy w stanie się posunąć we współodczuwaniu historii, która jest w gruncie rzeczy jedynie pretekstowa, irracjonalna i symplistyczna (film opowiada o samotnej matce, która z Czechosłowacji emigruje do USA, by zarobić na operację oczu syna, który – tak jak ona – stopniowo traci wzrok z powodu wrodzonej choroby). Okazuje się, że emocje są uniwersalnym językiem, którym można się posługiwać, by osiągnąć konkretny cel – nawet przy użyciu filmu, gdy historia i bohaterowie są, wydawałoby się, jedynie wytworem czyjegoś umysłu. W wypadku tego filmu nie dziwią mnie przypadki omdleń, załamań nerwowych na sali kinowej, ale także przypadki kompletnego odrzucenia przez racjonalne umysły tego, co von Trier próbuje pokazać. To nie jest na pewno film dla każdego. Ale genialnie pokazuje on, czym jest sztuka (jakiegokolwiek rodzaju): sposobem oddziaływania na emocje, nie na rozum. W tym wypadku być może jest to pewne emocjonalne nadużycie, ale jako eksperyment sprawdza się idealnie.

Ale gdzie tu musical? Owszem, jest, ale na pewno nie typowy. Sam musical odgrywa ogromną rolę w fabule filmu (główna bohaterka w poszukiwaniu widzianej w amerykańskich musicalach rzeczywistości emigruje do USA), ale są także piosenki. „Tańcząc w ciemnościach” to kompletne odwrócenie najczęściej spotykanej formuły klasycznego musicalu. To musical mroczny, obłąkany, niebezpieczny, psychologicznie niestabilny. Utwory z pogranicza klasycznych numerów musicalowych i muzyki industrialnej, niesamowicie autentyczne wykonania Björk i cudownie szczere w swej niedoskonałości partie pozostałych aktorów (m.in. Peter Stormare, David Morse, Catherine Deneuve). Są także partie taneczne, również nietypowe. Strona wizualna jest tu zresztą niesamowita, przypominająca styl cinéma vérité w głównym wątku fabularnym i w kontraście do niego kręcona za pomocą mnóstwa statycznych kamer podczas scen musicalowych. Do tego inne są kolory i światło w jednych i drugich fragmentach filmu.

Do mnie ten film trafił w niesamowity sposób. Po seansie czułem się wręcz emocjonalnie wykorzystany przez reżysera, czyli cel został spełniony. Naprawdę w pewnym momencie czułem, że już więcej nie zniosę i chciałem, żeby film już się skończył, ale von Trier był okrutny. Płakałem na tym filmie, co mi się nieczęsto zdarza (wzruszam się, owszem, ale nie aż tak intensywnie), choć z drugiej strony, jak pomyślałem logicznie, to wydało mi się to głupotą. Ale cóż, taka jest sztuka – kiedy oddziałuje na emocje, to się ich nie kontroluje. W każdym razie pod względem intensywności porównałbym to do przeżyć z dzieciństwa, np. do widzianego w wieku może sześciu lat fragmentu „Ptaków” Hitchcocka, gdy następnego dnia bałem się wychodzić na dwór, albo do śmierci Mufasy w „Królu lwie”, gdy miałem chyba ze cztery lata. Pod względem intensywności von Trier zrobił coś niesamowitego, porozumiewając się z widzem językiem emocji, natomiast na pewno nie są to emocje wzmacniające człowieka, pokrzepiające. Wręcz odwrotnie. Więc trzeba mieć ochotę – nie, raczej siłę, by zmierzyć się z tym filmem. I najlepiej następnego dnia odpocząć.

Jak widzisz, Rito, mam ogromne zaległości, ale obejrzałbym jakiś klasyczny amerykański musical. Co byś polecała „na pierwszy raz”?

_________________
Kiedy się dziwić przestanę, będzie po mnie


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pon Cze 08, 2015 9:58 pm 
Offline
Beatlesiak

Rejestracja: Śro Lut 11, 2004 11:07 pm
Posty: 1958
Miejscowość: Warszawa
Wow! Takiego rewelacyjnie długiego posta już dawno w tym temacie nie było!

Przede wszystkim polecam dwie ekranizacje: WEST SIDE STORY (1961) oraz DESZCZOWĄ PIOSENKĘ (1950). Wspaniale zrealizowane i z fantastyczną oprawą muzyczną - Emeela na pewno mi tutaj przytaknie :). Pamiętam też, że bardzo podobał mi się THE MUSIC MAN z 1962 roku (zresztą nasz Paul też za nim przepadał, to z tego musicalu pochodzi przecież "Till There Was You"). Tyle, jeśli chodzi o klasyki. No, ale koniecznie, koniecznie wyszperaj też na You Tube "Taniec Wampirów" ze stołecznego teatru ROMA!

Zdarzało mi się tęsknie spoglądać na repertuar teatru Capitol i na ten "Hair"... ale z tego, co mówisz, to faktycznie za dobrze nie wygląda, już sam fakt pojawienia się połowy piosenek innych, niż w FANTASTYCZNYM filmie Formana przeraził mnie bardziej, niż hippisi śpiewający po polsku (w istocie, jakby się zastanowić, to trochę kuriozum jest. No ale jak inaczej przenieść "Hair" na deski rodzimych teatrów?).

"Producenci" (w sensie ekranizacji) rzeczywiście nie wszędzie zebrali dobre opinie, ale może ja mam po prostu taki plebejski gust, że mi się ten film bardzo podoba :wink:

Piszesz, że masz zaległości - ależ ja też mam! Ile jeszcze musicali przede mną do odkrycia. Na przykład takiego wspomnianego przez Ciebie "Skrzypka na dachu" nie widziałam ani razu - ani na scenie, ani na taśmie filmowej. Zdaję sobie sprawę, że to poważny ubytek, który należy jak najszybciej nadrobić. Podobnie jest z "Jesus Christ Superstar" - ta przyjemność dopiero przede mną.

Zgadzam się w 100 proc. co do ekranizacji "Upiora". Książki nie czytałam, ale zdaję sobie sprawę ze zmian, jakie poczynił Webber pisząc musical. I tu mam mieszane uczucia, bo z jednej strony historia przedstawiona przez Webbera wydaje mi się doskonała jak na potrzeby musicalu, ale z drugiej... zdarza mi się pomyśleć, że może ten musicalowy Upiór tylko by zyskał, gdyby zgodnie ze swym literackim pierwowzorem był bardziej mroczny i okrutny?

Niemniej mieszane uczucia mam co do ekranizacji "Nędzników". Anne Hathaway jest cudowna - zwłaszcza, gdy śpiewa I Dreamed a Dream - ale reszta aktorów... No po prostu nie mogę tego Crowe'a w roli Javerta, nie mogę, Javert to jest Łukasz Dziedzic, a wszystko inne to nędzne falsyfikaty ;)

Zaciekawiłeś mnie potraktowaniem "Tańcząc w ciemnościach" jako musicalu. Ale... coś w tym rzeczywiście jest. Chyba trzeba sobie film przypomnieć, a przy okazji spojrzeć na niego nieco inaczej.

Fangorn - oglądaj i pisz recenzje. Ja się już nie mogę doczekać :D

_________________
On nie ma duszy, mówisz...
Popatrz jeszcze raz
Psia dusza większa jest od psa
My mamy dusze kieszonkowe
Maleńka dusza, wielki człowiek
Psia dusza się nie mieści w psie
I kiedy się uśmiechasz do niej
Ona się huśta na ogonie


Ostatnio edytowany przez Rita, Pon Cze 08, 2015 11:46 pm, edytowano w sumie 1 raz

Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Pon Cze 08, 2015 11:18 pm 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Pią Mar 28, 2014 4:48 am
Posty: 615
Miejscowość: Zamość / Warszawa
Rita napisał(a):
Wow! Takiego rewelacyjnie długiego posta już dawno w tym temacie nie było!

Z mojej strony to chyba i długo nie będzie, bo to praktycznie wszystko, co wiem o musicalu :)

Natomiast jeszcze co do "Hair"... To, że mi się średnio podobało, absolutnie nie oznacza, że to słabe przedstawienie; ja nie mam żadnego punktu odniesienia, bo to był mój pierwszy kontakt z musicalem. Recenzje miał chyba całkiem dobre. Soundtrack filmu znam prawie na pamięć, więc piosenki rzeczywiście były inne - może nie aż połowa, ale w pierwszym akcie ogromna większość, a w drugim było już więcej z filmu. Może tematyka mi "nie podeszła", bo choć lubię oglądać hippisów w filmach, to na żywo (dołączając scenografię) było jakoś aż za kolorowo, pstrokato, na granicy niezamierzonego pastiszu. Na pewno nie porwał mnie tak jak wersja filmowa.

Zabieram się w takim razie za "West Side Story", i tak mnie kusiło, żeby obejrzeć "Romea i Julię" w wersji musicalowej. No i "Taniec wampirów" - bardzo podobał mi się film, więc też chętnie obejrzę. Nie widziałem też żadnego musicalu scenicznego nagranego na wideo, kiedyś tylko przeglądałem "Koty" z 1998 r., a moja siostra próbowała mnie przekonać do "Notre-Dame de Paris" z Garou w roli głównej.

Rita napisał(a):
zdarza mi się myśleć, że może ten musicalowy Upiór tylko by zyskał, gdyby zgodnie ze swym literackim pierwowzorem był bardziej mroczny i okrutny?

Moim zdaniem oczywiście, że zyskałby! Powieść jest pod tym względem naprawdę o niebo lepsza, bardziej dogłębna, złożona... naprawdę świetnie się ją czytało. Jestem natomiast ciekaw pozostałych jej ekranizacji, bo widziałem tylko tę musicalową, a inne bardzo często skręcają właśnie w stronę horroru, a nie melodramatu.

Natomiast co do "Nędzników", to mi to nie przeszkadza, że taki Russell Crowe czy Hugh Jackman ledwo dają radę :wink: (Crowe'a bardzo lubię, to może dlatego). Wiadomo, że zawodowi wokaliści zawsze będą lepsi (Gerard Butler jako Upiór też pewnie nie jest idealny). Wokale do "Nędzników", w przeciwieństwie do prawie wszystkich musicali filmowych, nagrywano na żywo na planie, a nie dogrywano później w studiu, więc może dlatego nie wszystkie wykonania są perfekcyjne. Dla mnie to plus za autentyczność.

_________________
Kiedy się dziwić przestanę, będzie po mnie


Góra
 Profil  
 
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 120 posty(ów) ]  Idź do strony Poprzednia  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następna

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 18 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Szukaj:
Skocz do:  
cron
POWERED_BY