admin_joryk napisał(a):
Mieszanie dyskografii angielskiej z amerykańską nie jest najlepszym pomysłem. Chaos? Proponuję trzymać się angielskiej.
W zasadzie trzymam sie angielskiej, poza 3 w/w wyjątkami. Nie czyni to jakiegos chaosu, a premiera MMT w USA na pewno jest godna odnotowania - to oni skompilowali z tego płytę długogrającą, którą powielił cały świat. W dodatku wydali cały zestaw szybciej od wprowadzenia dwóch EPek.
Imagine i Mind Games można zamienić na brytyjskie - nie ma problemu.
admin_joryk napisał(a):
Może obok wydarzenia warto byłoby dodać mały znaczek w kształcie płyty (oznaczałby premierę płyty) lub gitary (w przypadku koncertu) czy kartki kalendarza (w przypadku np. urodzin).
Fajny pomysł. A w przypadku śmierci - wstążka. O ile to juz nie będzie przekombinowanie, dodawania tych znaczków.
Ktos zaproponował oddzielanie rocznic kolorami - też ciekawa opcja. Chyba bardziej przejrzysta od znaczków.
admin_joryk napisał(a):
Jeśli któregoś dnia byłyby dwie płyty, to wtedy, co prawda, drukujemy nazwę jednej ale dodajemy koło piktogramu np. gwiazdkę - odsyłacz i na dole miesiąca umieszczamy legendę z wyjaśnieniem zbitki dat (tak, jak to teraz robisz). Albo dajemy dwa piktogramy płyty. Wtedy każdy wie, że wyszły dwie płyty i szuka w legendzie wyjaśnienia.
Mogłyby być nawet cztery piktogramy gdyby zderzyły się urodziny, ważny koncert i dwie płyty.
A to niestety wprowadzi moim zdaniem lekki chaos. Jestem za jednym wydarzenem na dzień. A jeśli wychodzą 2 plyty na raz, jak With The Beatles i Biały Album 22 listopada to łatwo sformułować krótką notkę dla obu.
admin_joryk napisał(a):
Poza tym, jeśli wkładamy w to tyle pracy i robimy porządny, fanowski kalendarz, to czy on musi być bardzo mały?
Nie musi i nie będzie. Format A4 na pewno bardzo mały nie jest.