Yer Blue napisał(a):...monotonne wybijanie rytmu w "Birthday" od 43 sekundy...
svarog napisał(a): ...Birthday... solo w wykonaniu Ringo
Zarzut o "monotonię" jest tu nie za bardzo na miejscu, jak również próba nazwania tego fragmentu "solem" na perkusji. Jak wspomniałem, 'Birthday' zbudowane jest na bazie bluesa - taki schemat gra tu w całym instrumentalnym wstępie i w pierwszej zwrotce. Ale potem Beatlesi postanowili (jak to Oni

) trochę pomieszać w tym schemacie i go nieco zburzyć - chodzi o fragment od "Yes we're going to a party party", który wymyka się konwencji utworu o budowie bluesowej.
Ale żeby przejść od jednego do drugiego potrzebny był "łącznik" / "przerywnik", bo inaczej nie dałoby się tych części scalić. Taką rolę spełnia tu 'suspense' Ringo, jak antrakt w teatrze: poczekajcie, aktorzy zaraz wrócą - w innych szatkach i w innej odsłonie, ale to wciąż ci sami aktorzy, a póki co niech was zabawi
niepewność i... cheerleaderki

- taka jest tu rola solowego Ringo-bębnienia.
A na koniec Panowie "bezkarnie" znów powracają do dwunastotaktowego blusiora

svarog napisał(a):...niektóre wzmianki zasiały we mnie wątpliwość czy to nie bębnienie Paula?
To na pewno gra Ringo. Macca jest perkusyjnie za cienki - nie ma tej
Perfekcyjnej Niezawodności Beatu i tego specyficznego
Ringo-Feelingu 