Noelka napisał(a):
"Można ją śmiało porównać do Beatlesów."
Jest to gryps z kategorii nie do przebicia
Za namową Wielkiego Brata ściągnałem plik i posłuchałem. Raczej z ciekwości niz za namową wyżej przytoczonego cytatu. Powiem nawet, że spodziewałem się czegoś gorszego.
Zaczęło sie obiecująco - Come With Me od razu zwrócił uwage świetnym wokalem i tajemniczymi dzwiekami w tle. Zgrabny krótki utwór z fajnym przyśpieszeniem w końcówce, chociaz melodycznie raczej słaby. Gdyby początek mnie rozczarował reszcie nie dałbym szansy, wiec połowa sukcesu jest...
Step Outside. Pozytywny utwór, nie ma się czego przyczepić, jest dobrze.
Dwa następne niestety minęły zupełnie bez jakichkolwiek "punktów zaczepnych", przeszły sobie a ja nic nie jestem w stanie o nich powiedziec oprócz tego, że pierwszy był szybki a drugi smętny...
W kolejnym Gone można dostrzec coś na kształt melodii ale tej raczej trzecioligowej, miałem juz dość ale następca Dream Me Home okazał sie chyba najlepszym dotąd na płycie- super tajemniczy klimat, aż nie chciało mi się z nim rozstawać, wreszcie jest to "coś".
Everything I Want poszedł za ciosem i przyniósł chyba pierwsza wyrazista melodie na płycie, zupełnie niezły momentami jest ten Best, aż sam się sobie dziwie, że pisze takie rzeczy...uzycie akordeonu dało sporo uroku.
Beat Street to wyłącznie gitarowa gra, przewidywalna jak diabli, chwilami bywa niby jakiś przebłysk ale może dla mnie to istnieć. Jeszcze bardziej wynudził Broken, gdyby taki był poczatek płyty to by na nim się skończyło...
Red Light posiada przynajmniej niezłe chórki w refrenie, ale poza tym kolejny nijaki wypełniacz. Niby skoczny, niby miły ale gdzie go tam równac do Beatlesów.
Ostatni kawałek troche podwyższył średnią,- całkiem przyzwoita balladka, jakos przeżyłem
Szkoda tego Pete'a Besta, gdyby znalazł wspólny jezyk z Beatlesami i bębnił z nimi do "Abbey Road" to myśle, że mógłby zrobić większa kariere od Ringo. Dream Me Home i Everything I Want spokojnie mogły by być przebojami, wydaje mi się , że Best ma lepszy kompozytorki talent od Starkeya... jednak to coś warte utwory.
Ale nie nalezy porównywac tej płyty do samych Beatlesów bo jest to spore nadużycie, muzyka zdecydowanie pozbawiona "tego czegoś", ale ogólnie robi sympatyczne wrazenie, a Best (to o w ogóle śpiewa?) ma całkiej fajny głos. Myślałem, że bedzie znacznie gorzej... dzieki Macho, ale ja wracam do Beatlesów