www.beatles.kielce.com.pl
https://beatles.kielce.com.pl/phpbb2/

All Things Must Pass na prześwietleniu
https://beatles.kielce.com.pl/phpbb2/viewtopic.php?f=27&t=1057
Strona 3 z 3

Autor:  Fearless. [ Pon Kwi 14, 2014 6:47 pm ]
Temat postu:  Re: All Things Must Pass na prześwietleniu

Mój ulubiony album, nie tylko z solowej kariery George'a, ale i ze wszystkich post-Beatlesowkich wydawnictw. George odnalazł idealną równowagę pomiędzy swoją fascynacją wschodnim mistycyzmem a bardziej "tutejszą" muzyką, a efekt jest zdumiewający. Gdy ją przesłuchałam po raz pierwszy zatkało mnie, nie umiałam znaleźć słów by opisać jej geniusz, i tak jest również teraz. Myślę, że to co tu napiszę to i tak tylko niewielka część moich przemyśleń na temat tej płyty. Bardzo mocno odbiła się na mnie, mojej osobowości i całym moim podejściu do muzyki. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że to najbardziej przełomowy album w całym moim życiu. Do dziś nie umiem wyjść z podziwu dla tego albumu, mogłabym słuchać go w kółko i w kółko i w kółko... Nie ma dnia bym nie przesłuchała moich ulubionych utworów z tej płyty (czyli dobre 90%). Wszystkie uważam za wspaniałe. Nie ma tam utworu, który uznałabym za beznadziejny czy chociaż słaby. Do tego wszystkiego dochodzi również unikalny klimat albumu. Taki... ciepły. Większość utworów opiera się na akustycznych instrumentach (duże wpływy muzyki folk rockowej), co tylko dodaje tego uroku. Jestem dość wrażliwa na wszelkie "klimaty" muzyki, dlatego każdy album działa na moją wyobraźnię i przywołuje mi pewne "obrazy" w głowie. Tak jest i w przypadku tej płyty - jej brzmienie zawsze będzie przywoływało mi na myśl góry, górskie widoki, wschodzące słońce, hale i łąki...

Nie znam się na muzyce od strony technicznej, dlatego w swoich ocenach kieruję się przede wszystkim własnymi odczuciami i emocjami. ;)

Pierwsza płyta jest najlepsza. Każdy utwór to perła. Chyba nie zdziwię nikogo, jeśli wszędzie przyznam dwucyfrową ocenę.

I'd Have You Anytime - mój ulubiony utwór, od razu, na sam początek. Genialne rozpoczęcie genialnego albumu. Przepiękne brzmienie gitary i cała melodia, a także słowa. Dobre rozpoczęcie płyty z dwóch powodów - utwór od razu wprowadza w niepowtarzalny klimat albumu, a dwa - ze względu na tekst. Takie "załapanie" kontaktu ze słuchaczem na sam początek (let me into your heart...). Po prostu... arcydzieło. 10

My Sweet Lord - tak się akurat złożyło, że to mój drugi faworyt na płycie - tak więc gdybym miała ułożyć utwory na płycie według własnych preferencji dwa pierwsze zostałyby bez zmian. Nie jestem osobą "uduchowioną", więc z tekstem się jako tako nie utożsażmiam, choć uważam że to utwór w bardzo prosty ale zarazem też bardzo przemyślany i inteligentny sposób odzwierciedla to co George czuł wewnętrz. Jego wiarę, jego przekonania... Zresztą - klasyk, chyba jego najsłynniejszy utwór. 10

Wah-Wah - jeden z trzech "nieco innych" utworów :D Choć nadal genialny, wpasowujący się w klimat płyty. 10

Isn't It A Pity (Version One) - dość długo wahałam się którą wersję wolę. Wybór padł na wersję drugą - ze względu na część wokalną, która tam brzmi wyraźniej i czuć więcej emocji. Mocną stroną tej wersji jest natomiast druga część - instrumentalna. Zawsze wbijała mnie w krzesło. No i myślę, że tekst utworu doskonale oddaje to co cały czas dzieje się wokół nas... ranimy się i zamartiwamy, nie dostrzegając piękna, które nas otacza. 10

What Is Life - następny z grupy tych "innych". Bardzo chwytliwy i energiczny. 10

If Not For You - bardzo lubię, cenię i szanuję Dylana i jego twórczość, jednak wersja George'a podoba mi się o wiele bardziej. Kolejna perła. 10

Behind That Locked Door - następne arcydzieło. Z pewnością jeden z najbardziej emocjonalnych i najpiękniejszych utworów na płycie. Do tego dochodzi jeszcze tekst, który uważam za zdecydowanie najlepszy na płycie. 10

Let It Down - w tym momencie mnie zatkało. Kolejne kolosalne arcydzieło. Muzycznie to chyba najmocniejszy punkt albumu. Zmiana tempa, sposób w jaki George śpiewa, no i te emocje... 10

Run Of The Mill - piękny utwór, bardzo optymistyczny. Zawsze gdy go słucham mimowolnie się uśmiecham. Z pewnością jeden z czołowych na mojej liście. 10

Druga płyta - może już nie tak genialna jak pierwsza, ale również trzyma bardzo wysoki poziom. Nadal sporo utworów powalających, ale i klilka nieco mniej lubianych przeze mnie.

Beware Of Darkness - jeden z najlepszych utworów, bez dwóch zdań. Od pierwszego usłyszenia zawsze ogarniają mnie przy nim ciary. I ta gitara... 10

Apple Scruffs - pierwszy utwór, który dostanie nieco niższą (lecz wciąż wysoką) ocenę. Jest taki... uroczy :D. Lubię go sobie od czasu do czasu puścić, ale nie urzeka mnie tak bardzo jak reszta. 8

Ballad Of Sir Frankie Crisp (Let It Roll) - po chwilowym zboczeniu wracam do dziesiątki. Kolejna perła. Trochę tu takiej... tajemniczości. 10

Awaiting On You All - no i mamy trzeci z tych wcześniej wspomnianych "nieco innych" utworów. Jest dość ceniony, choć mnie do końca nie przekonuje. Momentami mi się bardzo podoba, momentami męczy. Od czasu do czasu również mile widziany. 7

All Things Must Pass - kolejny kolos w mojej czołówce. Piękne brzmienie, piękne przesłanie... Ponoć George pisząc ten utwór inspirował się górskimi widokami, czyżbym gdzieś podświadomie to wyczuła...? 10

I Dig Love - no i to jest utwór, który uważam za najsłabszy na albumie. Nie przepadam za nim. Po prostu mnie drażni. Nie podoba mi się jego brzmienie i ogólna "atmosfera". 5

Art Of Dying - tu również mam mieszane uczucia. Mam wrażenie że za dużo tu tła, wszystko się zlewa ze sobą. Tekst utworu jednak na duży plus. Muzycznie - nie jest najgorzej, uważam jednak że jest tu masa lepszych utworów. 6

Isn't It A Pity (Version Two) - chyba wszystko co miałam napisać, napisałam już przy pierwszej wersji. 10

Hear Me Lord - tak jak mamy genialne rozpoczęcie albumu, tak mamy i genialne zakończenie. Podobnie jak MSL - niby takie prosta słowa, ale wszystko takie... emocjonalne, że aż czuć że żyje się tą muzyką. 10

Apple Jamu z osobna oceniać nie będę. Uważam że to ciekawy pomysł, a znajdujące się tam utwory przyjemnie się słucha. Trzecią płytę jako całość oceniam na 9.

Poza jednym nowym utworem, dodatków do płyty nie będę komentować, bo odczucia mam w sumie podobne (choć oryginalne wersje są zdecydowanie lepsze). Chociaż MSL z 2000 roku nie podoba mi się, i to bardzo.

I Live For You - piękny utwór! Naprawdę dziwne że nie znalazł się na płycie, bo w niczym nie ustępuje utworom z oryginalnej wersji z 1970 roku. 10

Cóż, większość utworów opisałam skromnym jednym zdaniem... w rzeczywistości mam dużo do powiedzenia na temat każdego z tych utworów, ale nie potrafię ująć tego w odpowiednie słowa. Czuję się bardzo przywiązana do tej płyty, nie potrafiłabym sobie wyobrazić mojego obecnego życia bez niej. Każdy z tych utworów to dla mnie coś pięknego, słuchając ich przenoszę się do innego świata...

Na koniec dodam jeszcze: myślę że ta płyta to prawdziwy George - ten, którego uwielbiam... niestety, nigdy już nie nagrał płyty równie genialnej co ta. Chociaż bardzo lubię i cenię wszystkie jego płyty wydane do roku 1975 (włącznie). Potem to już raczej tylko wybiórcze utwory...

Autor:  Yer Blue [ Pon Kwi 14, 2014 9:33 pm ]
Temat postu:  Re: All Things Must Pass na prześwietleniu

Piękna recenzja, tyle uczuć i elmocji.
Do All Things Must Pass również podchodzę bardzo emocjnalnie, co więcej nie zauważam tam niczego słabszego - same perły. A Art Of Dying to jedna z moich ukochanych piosenek na płycie. Kiedys słuchałem tej płyty maratonami, przez długie miesiące, obecnie wracam rzadziej ale jak już się zdarzy to zawsze z wielkim uniesieniem.

Jak wymieniłaś 3 utwory George'a spośród czterech ulubionych w całym dorobku Beatlesów to od razu chciałem Cię zapytać o All Things Must Pass. Szybko zaspokoiłaś tą ciekawość :)

Autor:  Fearless. [ Wto Kwi 15, 2014 10:45 am ]
Temat postu:  Re: All Things Must Pass na prześwietleniu

Dzięki za miłe słowa. Recenzja tej płyty była dla mnie bardzo ważna, dlatego chciałam się do niej przyłożyć i napisać ją już na sam początek. :) Uczuć towarzyszącyh tej muzyce nie da się po prostu opisać.

Autor:  Fearless. [ Sob Cze 14, 2014 9:55 am ]
Temat postu:  Re: All Things Must Pass na prześwietleniu

.

Autor:  Fearless. [ Sob Cze 14, 2014 9:55 am ]
Temat postu:  Re: All Things Must Pass na prześwietleniu

Jeśli mogę coś dodać, to chciałabym podnieść ocenę 3 utworom - Apple Scruffs, Awaiting On You All oraz Art Of Dying na... 10. Dopiero po pewnym czasie odkryłam je na nowo i okazały się równie genialne co cała reszta (nie żebym ich wcześniej nie lubiła ;)). Jedynym utworem do którego nie umiem się przekonać pozostaje I Dig Love, i to się chyba nie zmieni - choć wyrażenia "nie lubię" wobec czegokolwiek związanego z tą płytą nigdy nie użyję, po prostu: nie przepadam i tyle.
Nie wiem jak ten George to zrobił że nagle wyskoczył z czymś tak genialnym jak ta płyta. :mrgreen:

Autor:  svarog [ Sob Cze 14, 2014 10:32 am ]
Temat postu:  Re: All Things Must Pass na prześwietleniu

Fearless. napisał(a):
Mój ulubiony album, nie tylko z solowej kariery George'a, ale i ze wszystkich post-Beatlesowkich wydawnictw.


To także mój ulubiony album. W moim rankingu wygrywa nawet z płytami The Beatles.

Fearless. napisał(a):
myślę że ta płyta to prawdziwy George - ten, którego uwielbiam... niestety, nigdy już nie nagrał płyty równie genialnej co ta.


Zgadzam się ale z pewnym zastrzeżeniem. George jest jak diament, który najjaśniej błyszczy po oszlifowaniu. Uważam, że potrzebował dobrych producentów, w dodatku takich, których słuchał i szanował. Dlatego największy sukces odnoszą ATMP, Cloud Nine i piosenki z czasów The Beatles. Kolejno George Martin, Phil Spector i Jeff Lynne potrafili wydobyć z George'a to, czego oczekiwali słuchacze. Czysty, nieoszlifowany George jest odbierany trochę jak kaznodzieja. Jego piosenki mają wolne tempo, brzmienie instrumentów delikatne. Czasami śpiewa w trudnych dla siebie tonacjach. Zawsze jednak jego płyty zawierają ciekawe melodie i pomysły, które w rękach odpowiedniego producenta, oraz przy odrobinie chęci George'a mogłyby się przerodzić w komercyjny sukces.

Zastanawia mnie dlaczego George, który potrafił z powodzeniem wyprodukować płyty innych wykonawców, nie był najlepszym producentem własnych. Może, podobnie jak to się działo u Paula, nie potrafił być wystarczająco krytyczny dla własnych dzieł?

Autor:  Liver_2 [ Sob Cze 14, 2014 10:34 am ]
Temat postu:  Re: All Things Must Pass na prześwietleniu

A pamiętacie co George śpiewał na początku "All Those Years Ago" ? Jest w tym ból, który wynika z ... To nie tak łatwo odpowiedzieć. Ale "All Things Must Past" tak mi się kojarzy właśnie z tym bólem. W 1970 roku George został w pewnym sensie uwolniony. I to co w nim było przytłumione, eksplodowało. Zresztą zapowiedź była już w 1969. Lennon mówił, że "Something" to najlepszy utwór na "Abbey Road". Wiele utworów (nie wiem dokładnie które) powstawało jeszcze w czasie istnienia The Beatles. Myślę, że jest w tym jakiś głębszy sens... Bo potem George już tak dobrej płyty nie nagrał. Zabrakło inspiracji, mobilizacji, twórczej konkurencji... Chociaż przecież i potem słyszeli swoje nowe nagrania i jakoś muzycznie reagowali. Zabrakło magii... Bo The Beatles to było coś więcej niż zespół.

Ostatecznie, jednak George potem nagrał wiele dobrych utworów. Mogło ich być więcej, gdyby nie spór o prawa autorskie; podobno bardzo to przeżył.

Szkoda, że Lennon dopiero odchodząc z zespołu przyznał wobec nich wszystkich, że George był przez niego i Paula lekceważony. Przyznał to... i odszedł z zespołu. Potem w latach 70-ych George i John trochę współpracowali, ale to inna historia (tutaj obaj właśnie nagrywają: http://www.youtube.com/watch?v=y33PVE1DI-A )

Autor:  Fearless. [ Sob Cze 14, 2014 12:06 pm ]
Temat postu:  Re: All Things Must Pass na prześwietleniu

svarog napisał(a):
W moim rankingu wygrywa nawet z płytami The Beatles.

W moim ogólnym rankingu płyt wyżej są tylko floydowskie "The Wall" i "Abbey Road" Beatli, choć wszystkie 3 płyty traktuję w gruncie rzeczy na równi, bo każda z nich bardzo dużo dla mnie znaczy. W ostatnim czasie (czyt. od początku tego roku szkolnego) najwięcej czasu poświęcam właśnie ATMP. Jak wcześniej wspomniałam - ten album najlepiej odzwierciedla to czego obecnie w muzyce (i nie tylko w sumie w muzyce) poszukuję najbardziej - klimatu, ciepła, spokoju, optymizmu. Nie umiem tego po prostu opisać/dobrać w odpowiednie słowa, to po prostu moje osobiste wewnętrzne "doznania".

svarog napisał(a):
Fearless. napisał(a):
myślę że ta płyta to prawdziwy George - ten, którego uwielbiam... niestety, nigdy już nie nagrał płyty równie genialnej co ta.


Zgadzam się ale z pewnym zastrzeżeniem. George jest jak diament, który najjaśniej błyszczy po oszlifowaniu. Uważam, że potrzebował dobrych producentów, w dodatku takich, których słuchał i szanował. Dlatego największy sukces odnoszą ATMP, Cloud Nine i piosenki z czasów The Beatles. Kolejno George Martin, Phil Spector i Jeff Lynne potrafili wydobyć z George'a to, czego oczekiwali słuchacze. Czysty, nieoszlifowany George jest odbierany trochę jak kaznodzieja. Jego piosenki mają wolne tempo, brzmienie instrumentów delikatne. Czasami śpiewa w trudnych dla siebie tonacjach. Zawsze jednak jego płyty zawierają ciekawe melodie i pomysły, które w rękach odpowiedniego producenta, oraz przy odrobinie chęci George'a mogłyby się przerodzić w komercyjny sukces.

Nie miałam tutaj do końca na myśli produkcji, bo z tym co napisałeś się zgadzam, choć nie widzę w jego dyskografii płyty całkowicie skopanej pod względem produkcji. Chodziło mi tu raczej o jego twórczość pod kątem artystycznym.
Zacznę od tego że mój ulubiony George to właśnie ten z czasów ATMP. Mam wrażenie że ta muzyka najbardziej odzwierciedlała go samego (oczywiście nie wiem jak było naprawdę, to tylko moje osobiste odczucie), a z pewnością to jego oblicze, które uwielbiam najbardziej. George zawsze sprawiał wrażenie nieśmiałego, wrażliwego, spokojnego, nieco tajemniczego, ale przy tym wszystkim optymistycznie patrzącego człowieka. Oczywiście, miał też swoje drugie oblicze, bo gdy trzeba było to miał poczucie humoru i jadem też potrafił rzucić. ;) Bardzo się z nim utożsażmiam, bo sama taka jestem. I taka jak on jest też ta płyta. Spokój, unikatowa atmosfera, ciepło, ale też od czasu do czasu nieco mocniejsze momenty (Wah-Wah, What Is Life, Awaiting On You All) i przy tym wszystkim optymizm ("it's not always going to be this grey"). Po prostu idealne odzwierciedlenie mojego wyobrażenia o jego osobie. Płyta wyjątkowa i niepowtarzalna o wspaniałym klimacie, sporo wniosła do mojego życia (pozytywnego oczywiście).
Nie chcę przy tym niczego ujmować jego kolejnym wydawnictwom, bo drugiego ATMP ciężko oczekiwać - TAKĄ płytę nagrywa się raz. Living In The Material World z pewnością mnie nie zawiodła, uwielbiam tą płytę i stawiam ją na mocnym 2 miejscu w całej georgowej dyskografii. Album brzmi już trochę bardziej beatlesowsko, ale nadal czuć też uduchowione echo ATMP - świetne połączenie ze świetnym efektem. Niezbyt lubiane Dark Horse i Extra Texture również bardzo lubię. No i to są niestety ostatnie płyty, na których słyszę tego George'a... Jego "przecudowne" wydawnictwo z 1976 roku (ze względu na me uwielbienie i szacunek do tego człowieka) lepiej przemilczę. Na 10 kompozycji w miarę podoba mi się AŻ jedna. Wydany w 1979 roku self-titled na szczęście mi to wynagrodził. To ostatnia płyta gdzie słychać echo George'a z początku lat 70 - tą płytę uważam zawsze za połączenie lżejszych popowych utworów ze spokojem i klimatem poprzednich lat. Potem mamy Somewhere In England i Gone Troppo... o ile na pierwszej płycie są dwie w porządku kompozycje, o tyle na drugiej... zero. Generalnie - obie płyty razem z 33 1/3 uważam za najgorsze w dyskografii. Do Brainwashed i Cloud Nine zawsze miałam mieszane uczucia. Płyty nie najgorsze, ale o wbijaniu w fotel mowy nie ma. Jeśli o produkcję chodzi to nie mam się do czego przyczepić, lecz w tych kompozycjach zdecydowanie mi czegoś brakuje... parę fajnych utworów, ale bez szału.
Takie moje podsumowanie całej dyskografii ;) Mam nadzieję, że wyjaśniłam co mniej więcej miałam na myśli.

Autor:  Sgtpepper [ Pią Wrz 05, 2014 4:10 pm ]
Temat postu:  Re: All Things Must Pass na prześwietleniu

Hmm, coz moge powiedziec. Moja ulubiona plyta po rozpadzie Beatlesow (mimo, ze nie jestem ogromnym fanem solowej kariery Harrisona). Nie meczy mnie nigdy, swietnie sie jej slucha jako calosc, co jest chyba najmocniejszym atutem ATMP. Nie przepadam rowniez za I Dig Love, ale procz tego to majstersztykt. Album oceniam zdecydowanie 10/10.

Autor:  Nowhere_Man_95 [ Śro Wrz 07, 2022 1:36 pm ]
Temat postu:  Re: All Things Must Pass na prześwietleniu

"All Things Must Pass" to najlepszy album George'a. Cały jest znakomity!

Strona 3 z 3 Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/