Nie było mnie bardzo dawno na bealtesowym forum, już zapomniałam jakie to miłe uczucie dzielić się z innymi Beatlefanami emocjami, wrażeniami, wspomnieniami
dziś, już nie mogąc powstrzymać się od dzielenia radością jakim był koncert w Pradze postanawiam odkurzyć mój profil na forum
16-go czerwca 2016 roku miałam to ogromne szczęście zobaczyć Paula po raz drugi w moim 22-letnim życiu. Pamiętam jak mając 16-17 lat tylko marzyłam o tym aby móc go chociaż raz zobaczyć, usłyszeć na żywo. Nie wiedziałam, że będzie mi to dane tak szybko, i to nie raz, ale dwa. Piszę tę relację z wielkim wzruszeniem i ogromną radością, uśmiecham się, a łza szczęścia właśnie spłynęła mi po policzku.
Dzięki temu, że Paul zawitał do naszych Czeskich przyjaciół, miałam okazję pierwszy raz zwiedzić Pragę
piękne, klimatyczne miasto, które zauroczyło mnie już od pierwszego dnia wyprawy.
To był, można powiedzieć, całkiem beatlesowy wyjazd, udało mi się również zobaczyć w Pradze Ścianę Johna Lennona
bardzo magiczne miejsce, akurat trafiłam tam na dwóch mężczyzn, którzy grali na gitarze i śpiewali piosenki TB.
Moja ciekawość zwyciężyła i parę tygodni przed koncertem przegrzebałam YouTube w poszukiwaniu filmików z obecnej trasy, nie miałam więc niespodzianki co do setlisty, ale oglądając te nagrania niepokoił mnie jeden fakt-pierwszy raz słyszałam jak Paulowi łamie się głos, jak widać na jego twarzy zmęczenie. Byłam przekonana, że jest w o wiele gorszej formie niż 3 lata temu w Warszawie- gdzie miałam okazję zobaczyć go po raz pierwszy. Prawda okazała się zupełnie inna, ale o tym za chwilę
Otwarcie bram miało miejsce o 18.30, dokładnie o tej godzinie dotarliśmy, tłum ogromny, ALE co mnie od razu zaskoczyło-pamiętam jak w Warszawie dotarłam do bramek, a tam całe rzesze beatlesowych koszulek, toreb, przypinek-niby głupota, ale człowiek od razu czuje się na właściwym miejscu, we właściwym czasie
tym razem nie było aż tak kolorowo, ale sympatycznie, dało się usłyszeć nasz ojczysty język z wielu stron, więc od razu robi się milej na sercu, że Polacy "ścigają" Paula na koncertach
W końcu udało nam się przedrzeć i dostać do "Stani u podia"
oczywiście nie pod samą scenę, ale widoczność była bardzo dobra.
DJ osobiście mnie wkurzał. Tylko czekałam, aż skończy.
Noo i się zaczęło... oczekiwanie aż animacje się skończą, a na ekranach pojawi się najpiękniejszy na świcie Hofner i to uczucie, gdy wiesz, że ON zaraz, dosłownie za chwilę się pojawi. Pisząc, czuję to napięcie, które mi towarzyszyło.
W końcu doczekaliśmy się, Paul jak zawsze elegancki, pełen energii i tej tajemniczej siły, która sprawia, że ogromne tłumy ludzi szaleją po każdym jego geście. Nogi oczywiście miałam jak z waty, czułam się zupełnie zdezorientowana, dosłownie nie ogarniałam co się dzieje
dopiero pod koniec "A hard day's night" dotarło do mnie, co się właśnie stało
Uroczy czeski Paula
od razu rozbraja, gdy mówi coś w języku odwiedzonego kraju.
Znowu miałam wrażenie, że każda piosenka nie trwa kilka minut, ale parę sekund. Rozpłynęłam się na "Let mi roll it" nie mogłam się powstrzymać od łez, tak jak na "Here today" i "Something"- no ale na tym to płacze oglądając nawet koncertowe filmiki w internecie, więc wiedziałam, że się nie powstrzymam i rozryczę jak bobas. Widziałam, że jakaś para przez to na mnie krzywo patrzyła, no ale co ja poradzę, że ten człowiek tak na mnie działa
od razu przy "Something" rzuca mi się na myśl grafika-cudowna oprawa graficzna, bardzo mi się podobała, do wszystkich utworów dopracowana w każdym szczególe, Paul jak zawsze pokazał swój perfekcjonizm i profesjonalizm.
Ten koncert zdecydowanie bardziej podobał mi się niż warszawski. Nieporównywalnie lepsza akustyka O2 zrobiła swoje. Niesamowite przeżycie, od którego na samą myśl robią się ciarki. Jednym z moich ulubieńców było- Being for the Benefit of Mr. Kite!-magia, moim zdaniem genialne wyszło.
Po wszystkim pomyślałam sobie dokładnie to co po koncercie w Warszawie-tym człowiekiem, ani jego koncertami, po prostu nie da się znudzić, co więcej-jego jest ciągle mało. Mimo, że koncerty są mocno wyreżyserowane, że zawsze na koniec wybiega z flagą, że zawsze daje śpiewać publiczności na Hey Jude, że zawsze marudzi po Live and let die, że bolą go uszy
to wszystko jest piękne, na swój sposób niepowtarzalne, a Paul jest mistrzem i nikt mu tego nie zabierze.