Odpowiedź wydaje się oczywista.
Na początek porównanie minusów:
Tug Of War prawie nie posiada słabych piosenek. Dlatego mogę co najwyżej pisać o tych, które lubię trochę mniej. Wymieniłbym tutaj:
What's That You're Doing? - dobra piosenka ale ... wolę samego Paula. Podoba mi się tylko refren.
Get It - piosenka nie taka zła ale odstaje (moim zdaniem) od poziomu płyty. No i wokal Carla jest tak charakterystyczny, że właściwie to jego piosenka a nie Paula.
Be What You See (Link) - na szczęście to tylko przerywnik
Ebony and Ivory - to oczywiście hit. Jednak jest zbyt osłuchany i nigdy go szczególnie nie polubiłem.
Pipes Of Peace od początku wydawał mi się trochę plastikowy. Jest tutaj parę piosenek sprawiających wrażenie potraktowanych po macoszemu wypełniaczy. Słabe momenty albumu:
The Other Me, Keep Under Cover - słabe utwory, brak pomysłu.
Sweetest Little Show, Average Person, Hey Hey, Tug Of Peace - to mogłaby być piękna suita jak w Band On The Run albo Red Rose Speedway ale zabrakło dopracowania. Mogłaby się znaleźć na końcu dwupłytowego Tug Of War, wówczas Tug Of Peace byłby na miejscu. Tymczasem wymienione piosenki wydają się błahe, miejscami sztuczne.
Plusy albumów:
Tug Of War:
Take It Away - piękna i chwytliwa piosenka. Trochę szkoda, że pod koniec traci dynamikę (zawód porównywalny z zakończeniem Jet)
Ballroom Dancing - przebój na miarę ELO
Wanderlust, Here Today - piękne melodie, pewien ukłon w stronę muzyki poważnej
The Pound Is Sinking - w pewnych momentach brakuje mi tylko, żeby wokal przejął na chwilę Denny Laine
Dress Me Up As A Robber - podoba mi się dynamika tego utworu.
Pipes Of Peace:
Utwór tytułowy ze świetnym teledyskiem
Through Our Love - piosenka na miarę albumu Tug Of War
So Bad - ładna i chwytliwa melodia
Say Say Say - największy przebój, który kojarzy nawet moja żona (i już wie, że to Paula McCartneya). Ale dla mnie to tylko kolejna piosenka Micheala Jacksona który, powiedziałbym, skradł ją Paulowi
Licząc same plusy mam 6:4. Do tego dochodzą liczne minusy POP. Głosuję na TOW!