* Save Us - Po pierwszym przesłuchaniu uważałem, że to nijaka rąbanka, ale teraz, mimo, że zupełnie nie miałem czasu posłuchać, łapię się na tym, że coś sobie nucę ...i po krótkim śledztwie okazuje się, że to jest właśnie Save Us. Utwór da się lubić.
* Aligator - utwór uroczy, ciekawy przez nagromadzenie wielu linii melodycznych i zmienność klimatu, porywający refren. Macca pokazuje tym, którzy krytykują brzmienie jego głosu, że śpiewa tak, jak chce. Piękny, czysty falset. Jak chcę - mówi Macca - to mam głos zachrypnięty, ale jak mam ochotę, to śpiewam czysto i tak wysoko, jak mało kto potrafi. Wszystko jest pod kontrolą. Dlaczego właściwie Aligator nie jest singlem?
* Queenie Eye - trochę nierówna piosenka, rewelacyjny refren ale i słabsze momenty. Zgadzam się jednak z tymi, którzy uważają tą piosenkę, za jeden z jaśniejszych punktów płyty.
* Everybody Out There -
wow! to pewnie będzie jeden z moich ulubionych utworów Paula w ogóle. Wysłuchałem raz, a potem drugi i trzeci. Linia melodyczna jest nietuzinkowa, a jednocześnie bardzo maccartneyowska. Dos-ko-na-ły kawałek. Motywu otwarcia nie powstydziłby się sami Mistrz Świata w Akordach Otwarcia - George Harrison. To pewnie będzie kolejny koncertowy evergreen, w czasie którego każdy z nas krzyknie to swoje "Hey!" i "o-o-o-o".
* Looking At Her - aż się cieszę na samą myśl, że będę poznawał tą piosenkę. Delikatna i piękna melodia przepleciona ciężkim "urban music". Może trochę szkoda, że nie heavy metalowymi gitarami, ale i tak jest OK. Ta piosenka łączy lekkość bombki choinkowej z siłą pioruna.
Po wydaniu singlowego New zapadło pełne konsternacji milczenie, ale uważam, że tych kilka bardzo dobrych utworów to lepiej niż na niejednej dotychczasowej płycie Paula. Nareszcie Paul skomponował kilka utworów dla mnie
Jest w tym albumie trochę brzmień znanych z Driving Rain, a praktycznie nie występują miękkie i "śliczne" aranżacje orkiestrowe. Płyta brzmi przez to inaczej (nowocześniej?) niż hitowe dokonania Paula, ale hitów tutaj nie brakuje.
Mimo brzmień z Driving Rain, mnie się płyta kojarzy dużo bardziej z Flaming Pie, bo widzę tu kilka porywających melodii. Może nie jest tego aż tyle, co na Flaming Pie, ale dla tych kilku warto mieć płytę.
Myślę, że dzisiejsi krytycy tej płyty po kilkukrotnym przesłuchaniu posypią głowy popiołem i przyłączą się do entuzjastów.