Przede wszystkim muszę skomentować to:
Rita napisał(a):
Siłą rzeczy solowi Beatlesi nie są w stanie tego osiągnąć. Gdybym tak chciała porównywać solowych Beatlesów do zespołowych, to nie wiem, czy jakikolwiek solowy utwór McCartneya czy Lennona czy Harrisona czy Starra miałby u mnie 10 punktów. Bo czy wspaniałe Maybe I'm Amazed czy Imagine jest tego samego formatu co A Day In The Life? To jednak wątpliwe.
Jedna z bardziej kontrowersyjnych tez jakie czytałem o Beatlesach
Serio
Uważam, jest całe mnóstwo utworów solowych, które dorównują klasykom Beatlesów-razem. Moze akurat A Day In The Life było nie do powtórzenia, ale takich utworów już nie do przeskoczenia jest najwyżej 5-10. Oczywiscie kwestia gustu.
Przykładowo Wild Life zjada dla mnie każdą piosenkę Paula nagraną do 70 roku. Harrisona nagrał takich chyba ze 30, prawie całe All Things Must Pass. Dla mnie debiut Harrisona bije na głowę Abbey Road czy Revolvera, całościowo ale i nawet pojedynczo, utwór po utworze. O dziełach Lennona solo nie wspomnę. Jakbym policzył nagrania wybitne do 70 i powyżej tego progu to prawdopodobnie ilość takich nagrań będzie porównywalna. Koniec offtopu
Rita napisał(a):
Czy ja wiem, czy one takie bardzo niskie? Jakby to była skala ogólnomuzyczna, to wszystkie powędrowałyby pod sufit i otrzymały 9-10 pkt. Ale wtedy trzeba by było wprowadzić system dziesiętny i tysięczny dla rozróżnienia pomiędzy znakomitym w skali muzyki i w skali McCartneya Band on the Run, oraz znakomitym w skali muzyki, ale jak na McCartneya nieszczególnie Everybody Out There.
Ja zawsze oceniam w jednej skali. Nie oddzielam płyt solowych od niesolowych, używam jednej uniwersalnej skali, czysto wrażeniowej. Nie rozumiem robienia sobie podziału, po prostu tego nie czuję. Obieram jedną, właśnie ogólnomuzyczną skalę. I za chwile wrzucę ocenki z NEW
Obrane taką samą skalą jaką bym oceniał Biały Album czy nie wiem, Dark Side Of The Moon
A jeśli chodzi o Twoje oceny to niskie są z mojego punktu widzenia, gdyż ja New cenie wysoko.
Rita napisał(a):
Chciałam kliknąć "Lubię to" - ale raz, że tu nie ma, a dwa - nie lubię FB
Od razu miałam wizję, jak Paulowi ukazuje się George i prosi o nagranie ostatniego, niedokończonego kawałka... Kto ich tam zresztą wie
Nie wiem jak to się dzieje, ale jakaś magia, cząstka George'a ewidentnie w Paulu jest. Może się za życia przeniknęli duszami, nie wiem, ale coś jest na rzeczy.
Rita napisał(a):
A propos FB. Niby ukatrupił wszystkie fora, a tu proszę, z okazji wydania nowej płyty elegancka dyskusja na 10 stron. Tego nie było nawet przy Chaosie.
Dla mnie logiczna sytuacja. Świetna płyta to się chce debatować