Yer Blue napisał(a):
Ja z tym Press to Play to nie moge sie nawet przełamac przesłuchac pierwszy raz od A do Z. To co znam odstarszyło mnie na pare lat. Jedno jest pewne, mojej 30-tki ta płyta by nie zwojowała. Dwójke z kolei strach odwiezac, nie zdobede sie na az tak heroiczny czyn. Ale jeden utwor mi sie bardzo podoba - Waterfalls i do nego lubie wracac.
Z
Press To Play miałam tak samo. Wysłuchałam tego albumu parę razy X lat temu i do tej pory nie wróciłam. Jedyny utwór, który w miarę mi się podobał, to
Only Love Remains.
Być może, obok ewidentnie słabych kawałków, zadecydowała w moim przypadku gorycz spowodowana poczuciem źle wydanych pieniędzy. CD
Press To Play kupiłam jeszcze za czasów nastoletnich, kiedy to każdy zakup płytowy poprzedzony był długim okresem oszczędzania kieszonkowego. Stałam wtedy w warszawskim Empiku nad ogromnym, jak mi się wtedy zdawało, zbiorem płyt z serii
The Paul McCartney Collection i zastanawiałam się, na którą z nich te mozolnie uciułane pieniądze wydać. Nie było wtedy forum, nie miałam beatlesowskich znajomych - nie miał kto poradzić, a nie chciałam dublować albumów Taty na winylu. W końcu zdecydowałam się na
Press To Play bo a/ założyłam, że żadna płyta Paula nie może być zła, a więc ta musi być świetna tak czy owak, b/ spodobała mi się okładka
Stąd rozczarowanie i być może późniejsza niechęć do tego krążka. Ale chyba wkrótce dam mu szansę
, bo oto jeśli po latach zemdliło mnie
Flowers in the Dirt (jedyny utwór, który mi się nieustannie podoba, to
This One), a nuż
PtP chwyci mnie za
serce?
Z
McCartney II też słucham jedynie
Waterfalls - piękny kawałek. Ale jak wyżej.
YerBlue napisał(a):
Back To The Egg to od zarania mojej fascynacji solowym Paulem ścisła czołowka jego płyt. Trzeba ja ludziom na siłe, na chama i wszelkimi mozliwymi sposobami polecac do przesłuchania, tak samo najmniej chyba znana płyte Paula - Wild Life.
O tak, o tak, zgodzę się stukrotnie odnośnie
BttE. I nawet zaraz ją komuś wcisnę na siłę, na chama i jednym z możliwych sposobów
Ale żeby nie było, że się tak w stu procentach zgadzamy, to
Wild Life podoba mi się mniej niż kiedyś