London Town od czasów premiery (wówczas bardzo wyczekiwanej) jest jednym z moich ULUBIONYCH Dzieł McCartneya i chyba głównie lubiany jest przez fanów lubiących Maccowe lata 70. (= Brzmienia Wingsowe).
London Town zawsze jawi mi się jako płyta Ciepła i Melodyjna

I o ile tych dwóch przymiotników użyć można odnośnie wielu dokonań McCartneya, to tutaj Pasują mi do Całości albumu (może minus Morse Moose And The Grey Goose).
thatoneonthehill napisał(a):
Famous Groupies - rewelacja. Paul opowiada zabawną historię i bawi się muzyką - zagrywki gitary, zmiany tempa, wszystko prowadzone jakby "od niechcenia" ale znakomicie zagrane i zaśpiewane - 10.
Deliver Your Children - brawa dla Denny'ego. Kolejna melodyjna opowieść wsparta świetnymi brzmieniami gitar. G. Starostin [http://starling.rinet.ru/music/paul.htm#Town] ocenia to jako najlepszy utwór na całej płycie - i myślę że jeśli przesadził, to niewiele - 10.
Don't Let It Bring You Down - jedna z tych akustycznych ballad, które uwielbiam. Od pierwszych dźwięków gitary jest w niej jakaś wciągająca jednostajność, która wcale nie jest wadą, przeciwnie - tworzy nastrój. I jeszcze ten gwizdany wstęp, z ciekawie rozwiązaną melodią. Dla mnie jest to właściwy finał płyty - 10.
Absolutnie podpisuję się pod Twoimi słowami, choć z niemałym - Miłym

zaskoczeniem, bo do tej pory (London Town pojawił się również na forum w pojedynku z Back To The Egg) tytuły Famous Groupies i Deliver Your Children chyba nie miały tu zbyt wielu wielbicieli...
Nie lubię „suchego” punktowania, ale…
Dziesiątki dałbym utworom:
London Town, Deliver Your Children i Don’t Let It Bring You Down
Dziewiątki przydzieliłbym:
Cafe On The Left Bank i Famous Groupies
Ósemki dla:
I’m Carrying, Name And Address i (jednak!) Morse Moose And The Grey Goose
A z drugiego końca, zdecydowaną “dwóję” dostaje:
Girlfriend
(punkty przydzielam w kontekście Tego Albumu, a nie Całokształtu Twórczości McCartneya, choć… może też)
Kilka uwag o wybranych (przeze mnie) utworach:
Deliver Your Children - w porywach byłbym skłonny uznać to za Najlepszy Utwór Albumu i mam do tej piosenki tylko taki jeden „żal”: że kurcze! nie jest to w stopniu Pełnym lub chociażby Dominującym kompozycja Makki (po prostu jestem w Jego imieniu „zazdrosny”

). To chyba NajWspanialszy Utwór Denny’ego w Wings! I Kompozytorsko, i Tekstowo, i Wokalnie, i Gitarowo! (to On tu hispanizuje). Nie dziwię się, że Macca “zgodził się” zagrać tu “drugie skrzypce”. Nie chcę używać wielkich słów, ale podział partii wokalnych: Denny-Macca (dół-góra) - czy nie kojarzy się to z… TAMTYM DUETEM?... Nawet jeśli przesadzam, to jest to kawał wspaniałego Dwu-Wokalu.
Don’t Let It Bring You Down - dla mnie jest to Dziesiątka nie tylko na London Town, ale także w kontekście Całej Dekady Wings, jak również w Całym Solowym BALLADOWYM McKatalogu. Kompozycja i Wykonanie Perfekcyjne. Na dodatek, ta Pływająca Gitara, o którą kiedyś podejrzewałem Jimmy’ego M. lub Denny’ego L. ponoć okazuje się być dziełem Jamesa!
Famous Groupies - powtórzę za
thatoneonthehill: "Rewelacja!" Świetna Zabawa i Muzyczna, i Tekstowa, i Aranżacyjna, i Wykonawcza! Jest tu parę ulotnych Smaczków (a to bardzo lubię) i to takich, które Macca wyniósł ze swoich Fab-Czasów. To jest Macca Beatlesowo-Wingsowy (albo odwrotnie).
Powyższe Trzy Utwory zawsze zamieszczam na różnorakich Mc-składakach, które robię różnym „odbiorcom” - i te piosenki cieszą się (ku mojej uciesze) wielkim upodobaniem, a szczególnie właśnie Deliver Your Children.
Girlfriend - najsłabszy punkt na London Town, nie tyle ze względu na samą melodię (główny motyw jest całkiem chwytliwy), co z powodu wykonania (= zaśpiewania). Pomoc: PRODUCENT! Chociaż, wykonanie MJ też jest takie sobie (tak jak cały epizod Macca-Jacko, do którego mój stosunek jest …). W Girlfriend zawsze czekam na Partię Gitary.
I’m Carrying - oto właśnie Cała Urokliwość McCartneya, schowana (?) na dłuuugim albumie gdzieś tam sobie… McMiniaturka

- Takie Maleńkie Cudo!
Name And AddressJako że lubię Dobrego rock and rolla, trudno żebym nie lubił tej kompozycji. Preslejowatość tego utworu jest oczywista, zresztą oprócz Elvisowego sposobu zaśpiewania i zagrania (a nawet tekstu) również Brzmieniowo udało się McCartneyoWingsom dosłownie przenieść do Studia Sun.
thatoneonthehill napisał(a):
Name And Address - kawałek tak presleyowski, że gotów jestem przypuścić, że mógł być pisany... dla Elvisa, gdy ten jeszcze żył
Według słów McCartneya, ten utwór miał być hołdem dla Presleya i UWAGA: Name And Address zarejestrowano (podobno) podczas sesji w lutym i marcu 1977 roku - czyli pół roku PRZED śmiercią Presleya (sierpień 1977). A zatem w zamierzeniu nie był to pośmiertny hołd (choć takim ostatecznie się stał), bo utwór powstał jeszcze za życia Elvisa, który jednak nie zdołał usłyszeć tego „hołdu”… Paul dołączył ten utwór na London Town PO odejściu Elvisa - album ukazał się wiosną 1978 roku.
thatoneonthehill napisał(a):
"London Town" (...) po usunięciu paru numerów (o czym niżej) zadziwiająco spójna, zatrącająca może nawet o "concept album".
Rzeczywiście, masz rację - London Town brzmi jako swoisty concept album i chyba zawsze TAK go trochę traktowałem. I pewnie masz rację, że „LEPIEJ” by temu albumowi było z pominięciem Girlfriend i Morse Moose And The Grey Goose (który w dzisiejszych czasach pewnie pełniłby rolę bonusa - jako „odstający” od koncepcji albumu - tak jak analogiczny Struggle na New).
Ja jednak, jako tradycjonalista

nienowocześnie uważam, że Dzieła Artysty (nawet mimo ‘uchybień’) odbiorcom NIE WOLNO ‘poprawiać’. Toteż, uparcie, słucham Albumów jako Albumy - bez pomijania, przeskakiwania, czy „przewijania” utworów (choć mam świadomość, że takie „zabiegi” są obecnie powszechną praktyką i nawet…
rozumiem je, jednak: NIE podpisuję się pod nimi).
Album to Album.
(tak jak Film, Książka, Rzeźba, Opera, Koncert, Obraz) - Określona CAŁOŚĆ.