Ok, to wrzucam większy fragment tłumaczenia, ostatnia część jutro. To było moje pierwsze tłumaczenie ze słuchu, tak więc wybaczcie, powinno być dobrze, bo sprawdzone przez gietka.
David Letterman: Wysyłaliśmy do Ciebie zaproszenia każdego tygodnia, nawet każdego dnia. Po piętnastu latach zaczęliśmy się czuć urażeni. A teraz kiedy minęło 25 lat, czy mogę zapytać jaki był problem?
Paul McCartney: Nie lubię Twojego programu.
DL: Zapiszemy to w naszych aktach: „Paul McCartney ma nasz program gdzieś”. Mimo to, miło ciebie tutaj gościć.
PM: Tak, bardzo miło tutaj być.
DL: Czy ma dla Ciebie jakieś znaczenie, że pojawiłeś się znowu w tym budynku?
PM: Tak, oczywiście. Tak sobie dziś myślałem, że gdy pojawiliśmy się tutaj pierwszy raz , wszystko było dla nas inne. Studia telewizyjne w Anglii mieściły się na jednym piętrze, wszystko było obok siebie. A tu było jak w bloku mieszkalnym, aby dostać się do garderoby musieliśmy jechać windą na piąte piętro, by potem wrócić tutaj.. Mam wspaniałe wspomnienia z pobytu tutaj. Było to też trochę przerażające.
DL: Jak długo byliście razem kiedy przybyliście do Stanów Zjednoczonych?
PM: Jak długo? Nie wiem. Myślę, że jakieś 6 miesięcy. Nie, nie, nie, nie... tylko się wygłupiam. Byliśmy starą grupą. Nie wiem dokładnie, może 8 albo 9 lat. Nie wiem, nie liczę tego. Ludzie znają moją historię o wiele lepiej niż ja.
DL: Ty miałeś jakieś 22 lata kiedy tutaj przybyłeś?
PM: Tak.
DL: Grupa zeszła się razem, kiedy ty przyłączyłeś się do Johna, George był Twoim przyjacielem, a Ringo dołączył później?
PM: Tak mniej więcej było.
DL: Ale wtedy kiedy przybyliście do naszego kraju nie byliście wtedy aż tak oszałamiająco popularni?
PM: Byliśmy popularni w Liverpoolu, potem graliśmy w Hamburgu i tam staliśmy się popularni. Kiedy wróciliśmy do naszego miasta, wszyscy myśleli, że jesteśmy Niemcami. Świetną mieli pamięć. Dwa miesiące wcześniej byliśmy popularni w Liverpoolu. A później bardzo dobrze potoczyło się w Anglii. Potem przybyliśmy tutaj do Stanów, do miejsca gdzie zawsze chcieliśmy odnieść sukces.
DL: Pamiętam że jako dzieciaki chodziliśmy do biblioteki by wyszukiwać wiadomości w magazynach o Tobie i The Beatles. Byliśmy szalenie zniecierpliwieni oczekiwaniem na Was. Twoja rodzina miała korzenie muzyczne. Twój tata był muzykiem?
PM: Nie był zawodowym muzykiem. Grywał na pianinie w domu. Kiedy miał lat 20 występował z jazzową grupą. Powiedział, że nie byli wcale tak dobrzy. Uwielbiałem jego pianino, stąd wzięła się moja miłość do muzyki. Zespół mojego ojca wystąpił jako „zamaskowani muzycy”. Ale to tylko dlatego, że wcześniej grali pod inną nazwą i zostali wyrzuceni, więc powrócili z maskami na twarzach.
DL: Czasami trzeba zrobić wszystko, żeby wystąpić na scenie.
PM: Tak.
DL: Powiedz coś o sobie, i kolegach z grupy
PM: Jestem chłopakiem. Lubię dziewczyny.
DL: Kiedy miałeś 22 lata i przybyłeś tutaj pierwszy raz do studia. O czym wtedy myśleliście?
PM: Kiedy tak sobie teraz wspominam, to uważam, że wtedy czuliśmy się starsi niż ja czuję się teraz. Wiesz, wtedy paliliśmy papierosy marki „Peter Stuyvesant”. Czuliśmy się bardzo dorośli, a mieliśmy przecież tylko 22 lata. Pamiętam jak byłem tutaj w studio. Byliśmy trochę wystraszeni. Pierwszy raz byliśmy w Ameryce. Miałem sam wykonać Yesterday. Nigdy wcześniej tego nie robiłem, zawsze grupa była ze mną. Tak więc stałem tam sobie denerwując się. W pewnej chwili podszedł do mnie kierownik planu i zapytał: „Denerwujesz się?” Odpowiedziałem drżącym głosem „nie”. A on na to: „ A powinieneś! 73 milionów widzów będzie Cię oglądało”
DL: Z przykrością ci powiem, że tego problemu dzisiaj mieć nie będziesz.
PM: A jaką dzisiaj mamy oglądalność?
DL: Spójrz na to, mamy fotografię czterech dzieciaków. Spójrzcie na twarz Ringo. Byliście mili dla niego?
PM: Czasami. On jest dobrym chłopakiem. Wypił sobie piwo przed programem. Ale wygląda dobrze przecież.
DL: Pamiętam jak czytaliśmy o Was wszystkie ciekawostki. W jednej z nich wyczytałem, że Ringo chorował jako dziecko. Czy to prawda?
PM: To prawda. I wcale to nie jest zabawne. Ringo jako trzylatek miał poważne problemy z żołądkiem, mógł nawet umrzeć. Pierwszy raz dowiedzieliśmy się o tym (bo jak wiesz nie rozmawialiśmy o takich sprawach) na basenie w Miami. Zostaliśmy wtedy też uwiecznieni na okładce magazynu Life. Powołuję się teraz na znane czasopismo. Nosiliśmy takie wysokie kąpielówki, a my je obniżaliśmy. Wtedy też zobaczyliśmy bliznę na jego brzuchu. Także Ringo miał wielkie szczęście, że był z nami.
DL: Jakie były relacje między Wami?
PM: Byliśmy bardzo dobrymi przyjaciółmi. Znałem George’a, bo mieszkał niedaleko mnie i byliśmy takimi podwórkowymi przyjaciółmi. John też był moim przyjacielem, bo dołączyłem do grupy. Ringo doszedł później. Nie znaliśmy go tak dobrze, ale szybko się poznaliśmy. Wiesz, byliśmy razem w tylu furgonetkach leżąc jeden na drugim, że trudno było się nie poznać.
DL: Miałem takie wrażenie, że byliście czwórką chłopaków na długich wiosennych wakacjach. Na najlepszych wakacjach w życiu.
PM: Tak, było świetnie. Zdobywaliśmy naszą popularność stopniowo: najpierw w Liverpoolu, potem w Anglii a gdy przybyliśmy do Stanów byliśmy na to gotowi. Tak więc to były wiosenne wakacje. Każdy z nas miał samochód marki MG wypożyczony przez brytyjską firmę. No i wiesz, plaża, piasek, dziewczyny... rozumiesz.
DL: Pamiętasz jak w latach sześćdziesiątych rozeszła się plotka o twojej rzekomej śmierci. Jak się z tym czułeś?
PM: To się stało kiedy robiliśmy okładkę do albumu Abbey Road..... Proszę proszę, nawet okładka dostaje oklaski...... Pomysł był taki aby przejść przez ulicę. Tego dnia pojawiłem się w sandałach takich japonkach. Było bardzo gorąco i je zdjąłem przechodząc na bosaka przez jezdnię. Od tego zaczęła się plotka: ponieważ on był na bosaka, to znaczy, że nie żyje. Nie widzę w ogóle powiązania.
DL: Wygląda to na długą, wolną, trudną śmierć – bycie na bosaka może cię zabić. Jak sobie radziłeś z tą plotką?
PM: Po prostu się śmiałem z tego, ponieważ wiedziałem że to stało się przez sławę i szaleństwo. To amerykański DJ wymyślił, tak więc was chłopaki za to obwiniam. Nie osobiście ciebie. Zbywałem to śmiechem, ale niekiedy to było dziwne, bo ludzie zaczynali mi się przyglądać i zastanawiać „Czy to on, czy jego bardzo dobry sobowtór?”
DL: Też było o facecie wyglądającym jak Ty, mającym Ciebie zastąpić.
PM: Cóż... to jest on
DL: Albo nie.
_________________ Strawberry Fields Forever
|