www.beatles.kielce.com.pl
https://beatles.kielce.com.pl/phpbb2/

6 czerwca 1971: Lennon, Zappa and the Mothers of Invention
https://beatles.kielce.com.pl/phpbb2/viewtopic.php?f=23&t=1181
Strona 1 z 1

Autor:  Piotrek [ Wto Gru 06, 2005 6:21 pm ]
Temat postu:  6 czerwca 1971: Lennon, Zappa and the Mothers of Invention

Kilka miesięcy temu zadałem emulowi pytanie, czy może miałby dla mnie jedyny wspólny występ Franka i Johna. No i miał! Jakość fatalna, plik konwertowany z jakiejś starej n-tej kopii video, ale po kilku dniach zszedł w całości i w ten sposób obdarzony zasiadłem by obejrzeć ten krótki performens..
Muszę powiedzieć, że miałem wiele obaw co do tego przedstawienia. Zappa to wszechgeniusz muzyczny, obiektywnie i bez względu, czy lubi się jego muzę, czy nie rozumie się jej kompletnie, hołd z głębokim pokłonem trzeba oddać. John Lennon, wielbiony przez miliony, idol wrażliwych serc, jajcarz i spryciarz. Ale czy nie da plamy? Nie pogubi się kiedy chłopaki z Mothers of Invention znudzą się zbyt prostym rytmem?
Szczęściem Frank sam na początek stwierdził, że licho tylko wie, co z tego spotkania wyniknie, i że wiadoma jest tylko tonacja, a reszta będzie kwestią ustalaną na bieżąco. Podczas ustawiania do Franka podeszła Yoko i widocznie kategorycznie zażądała mikrofonu dla siebie. Fakt ten nie pozostał bez znaczenia podczas występu, ale to chyba dobrze, bo mieliśmy akcent tragikomiczny.
John zapowiedział, że zaśpiewa starą piosnkę, którą śpiewali sobie w Liverpoolu, Baby Please Don't Go.
No właśnie...
Kto jeszcze oglądał występ?
Co sądzicie o
- wzajemnym zrozumieniu obu muzyków?
- wyczuciu sytuacji przez Lennona, zwłaszcza kiedy zobaczył, że bandem Franka można bardzo fajnie sterować?
- własnym sosie Lennonów, w którym trwali nawet po zejściu zespołu ze sceny (John bawi się sprzężeniem zwrotnym gitary, Yoko udaje że rozumie o co chodzi)
- kocim wyciu Ono
a w ogóle najważniejsze, czy dobrze się bawiliście oglądając to matinee?

Autor:  McCartney [ Wto Gru 06, 2005 6:32 pm ]
Temat postu: 

Cześć

Cytuj:
Co sądzicie o
- wzajemnym zrozumieniu obu muzyków?


W sumie dla mnie trudno tu mówić o zrozumieniu Piotrek (tzn nie wiem o co Ci dokładnie chodziło). John grał po prostu 3 akordy a Frank zagrał naprawdę wspaniałą smakowitą solówkę (w sumie chyba nawet dwie z efektami).Wnerwił mnie trochę fakt że John cały czas śpiewał jedną zwrotkę co po pewnym czasie stało się baaardzo nużące.

Cytuj:
Podczas ustawiania do Franka podeszła Yoko i widocznie kategorycznie zażądała mikrofonu dla siebie.
Fakt ten nie pozostał bez znaczenia podczas występu, ale to chyba dobrze, bo mieliśmy akcent tragikomiczny.


świetnie ujęte :)i faktycznie dokładnie tak było ...swoim jęczeniem rozwalała co chwile ten kawałek. Ale do tego już chyba niestety jesteśmy przyzwyczajeni (że wspomne tylko Sweet Toronto i Dont' Worry Kyoko :) - to samo tyczy się ekperymentów scenicznych Johna ..sorry ale on chyba nie myslał że będzie drugim Hendrixem :D)

W zasadzie jakoś za bardzo nie zrobiło to na mnie wrażenia. Ot kolejna perełka w olbrzmim morzu beatlesowskich rarytasów

pozdrawiam Hubert

Autor:  Piotrek [ Wto Gru 06, 2005 8:06 pm ]
Temat postu: 

Na początek - o tej skośnookiej, bo to temat nieskomplikowany. Wydaje mi się, że Johny tylko dlatego, że targany ślepą miłością, znosił jej wybryki. Widać według mnie, że wycie to przynajmniej nieco zbijało go z tropu. W tym przypadku stety-niestety generowało tylko ujemną wartość. Jak jakiś superbanalny głupawy chórek. W dodatku zupełnie obok.

Natomiast to współistnienie na scenie Lennona i Zappy... widać przede wszystkim, że John nie czuł się zbyt pewnie. Na przykład wybrał kawałek, który jest jednocześnie prosty, ale ma lekką złamaną linię. Podczas instrumentalnych fragmentów po prostu schodził do roli gitarzysty rytmicznego, w sumie całkiem udatnie. Ostatnie kółko (to nieprawda, że dach przeciekał, zwłaszcza, że prawie wcale nie padało!- śpiewał inne zwrotki - standardowo manewrując słowami love, need, want...) udało się tak sobie, nie do końca się zrozumieli co do zakończenia, ale sytuację pełną wycia w mikrofon wyratował Frank, budując klimat a la jesienny przeciąg. To było cudowne; zaś John wczuł się błyskawicznie w co-dyrygenta. Uwielbiam ten moment! :)

Autor:  Pawel [ Pon Gru 12, 2005 10:21 pm ]
Temat postu: 

To dziwne, że taki performer jak John, z taką sławą i przeszłością estradową tak się denerwoawał.
Pamiętam z jednego wywiadu, że tak się denerwował przed występem w Toronto (1969, z Eric'em i Klausem) że wymiotował przed swoim performansem :shock:
Biedny John!

Autor:  Tomek [ Pią Gru 16, 2005 5:13 pm ]
Temat postu: 

No Panowie....jesli kojarze to John jest gitarzystą rytmicznym! A gitarzyscie rytmicznemu przysługe najczesciej głowny wokal :roll: Czy sie myle. To był ich układ-wiec dlaczego patrzycie na gre Johna. Śpiewał lepiej a to ze przezywal stres nie wiem ludzkie co nie?!
A co do repertuaru, hmm wiecie standardy najlepiej sprawdzają sie przy takich wystepach :D

Autor:  Lechu [ Wto Gru 20, 2005 4:49 pm ]
Temat postu:  Frank & John

Niedawno za namowa kolegi, (ktory Zappe uwielbia jak ja wiadomo kogo i uswiadomil mnie,ze istnieje takie video) znalazlem w eMule ten zapis.Rzeczywiscie-jakosc jest fatalna,ale jest to rarytas.I teraz pytanie: dla kogo to bylo wieksze przezycie? Dla Franka czy Johna?? Zappa juz wtedy mial ugruntowana pozycje,choc do dnia dzisiejszego jest niedoceniany. Nadmienie,ze jest swietny koncery Zappy z 81 roku z mlodym Steve Vai'em,ale troszke odbiegam od tematu :D
Wracajac do Zappy z Lennonem. Bardzo fajne spotkanie 2 herosow.Co do jakosci muzyki,to John chyba naprawde niezbyt sie tam czul i bylo to widac, a Yoko jak zawsze wystarczyl mikrofon i wydobywanie "dzwiekow".
Pozdrawiam po dlugiej nieobecnosci.
Lechu

Autor:  nasturcja_kasia [ Pon Paź 30, 2023 12:36 pm ]
Temat postu:  Re:

Tomek napisał(a):
No Panowie....jesli kojarze to John jest gitarzystą rytmicznym! A gitarzyscie rytmicznemu przysługe najczesciej głowny wokal :roll: Czy sie myle. To był ich układ-wiec dlaczego patrzycie na gre Johna. Śpiewał lepiej a to ze przezywal stres nie wiem ludzkie co nie?!
A co do repertuaru, hmm wiecie standardy najlepiej sprawdzają sie przy takich wystepach :D


Dokładnie tak samo używam, ale niestety nie wszyscy to rozumieją i uważają, że jak już się coś wykonuje to na pomyłki i niedoskonałości nie ma miejsca

___________________________________
http://szkolenia.avenhansen.pl/artykuly/czemu-sluzy-coaching.html

Autor:  svarog [ Wto Paź 31, 2023 11:39 pm ]
Temat postu:  Re: 6 czerwca 1971: Lennon, Zappa and the Mothers of Inventi

Lechu napisał(a):
dla kogo to bylo wieksze przezycie? Dla Franka czy Johna?


Słyszałem tylko zapis z Some Time in NYC. Występ przed publicznością po długiej przerwie mógł być stresujący ale odniosłem wrażenie, że cały występ był z założenia żartem. Jako fan oczekiwałbym doskonałego wykonania, jakiego można się tylko spodziewać po takich legendarnych muzykach. Jednak dla nich to była tylko zabawa, a więc nie mieli na celu wykonania, które nas zadowoli, myślę, że mieli gdzieś co sobie pomyślimy o krzyku Yoko :lol: a nawet nie pomyśleli jaki ból będzie naszym udziałem po pięćdziesięciu latach :shock:

Strona 1 z 1 Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/