Polski Serwis Informacyjny The Beatles

Istnieje od 2001 roku. Codzienna aktualizacja, ksiazki, filmy, plyty.
jesteś na Forum Polskiego Serwisu Informacyjnego The Beatles
Obecny czas: Czw Mar 28, 2024 3:00 pm

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)




Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 2 posty(ów) ] 
Autor Wiadomość
PostWysłany: Nie Sty 01, 2012 11:51 am 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Czw Lip 06, 2006 10:52 am
Posty: 1499
1 I 1962. Mamy grać?

Sylwestrową zabawę diabli wzięli. Wystarczyć musiało trochę piw w nieprzytomnie zatłoczonych długich salach klubu The Cavern w Liverpoolu. Przed północą pod The Cavern podjeżdża wysłużona furgonetka. Czterech młodych ludzi w czarnych skórzanych kurtkach pomaga kierowcy zapakować instrumenty muzyczne i sprzęt nagłaśniający. W końcu ford rusza w drogę. Do rana musi dotrzeć do Londynu. Niby nie tak daleko, trochę ponad 300 kilometrów, ale tej nocy pogoda jest wyjątkowo podła. Sypie śnieg, za Liverpoolem zaczyna się zadymka i zaspy.

Kierowca ma przed sobą mapę z wyrysowaną trasą, ale nad ranem myli drogę. Traci sporo czasu i w fordzie robi się trochę nerwowo. Czterej pasażerowie nie mogą się przecież spóźnić do Londynu. Od dzisiejszego nagrania może zależeć ich przyszła kariera. Ich, czyli The Beatles.

Czterech chłopaków w skórach to jedna z trzech najpopularniejszych kapeli bigbeatowych w Liverpoolu. Zaczęli parę lat temu jako amatorska grupa skiffle'owa The Quarry Men założona przez uczniów szkoły Quarry Bank Johna Lennona i Pete'a Shottona. Przewinął się przez nią z tuzin uczniaków i w końcu z pierwszego składu kapeli został tylko jej lider - Lennon. Przy jego boku grali w końcu Paul McCartney, George Harrison i Stuart Sutcliffe. Zmienił się styl The Quarry Men. Moda na skiffle mijała, Wyspy zdobywał rock'n'roll. Zmieniła się też nazwa zespołu. Najpierw na The Rainbows, potem na Johnny and The Moondogs. Grający na basie Stuart Sutcliffe zaproponował kiedyś dla żartu, by nazywali się The Beetles, Chrząszcze. Uwielbiający zabawy ze słowami Lennon natychmiast przekręcił nazwę na The Beatles. Reszta kapeli uznała, że to zupełna beznadzieja. Stanęło na The Silver Beetles. Ale do czasu. W przeddzień wyjazdu do Niemiec do zespołu dołączył perkusista Pete Best, syn właścicielki klubu muzycznego, a piątka wróciła do nazwy wymyślonej przez Lennona.

Szkołą życia i grania stał się dla nich w 1960 roku trzymiesięczny kontrakt w nocnym klubie w Hamburgu. Grali co noc w dzikiej spelunie, w której bijatyki marynarzy przeplatały się z nalotami policji. Niemieccy gangsterzy z pistoletami za pasem zamawiali u nich wolne numery i nagradzali za nie skrzynkami podrabianego szampana. Ich dieta z czasem ograniczyła się do piwa i pigułek pobudzających Preludin, dzięki którym mogli grać bez zmęczenia. A grali coraz sprawniej. Lennon i McCartney ciągle próbowali pisać własne kawałki. W końcu niemiecka policja deportowała ich do Wielkiej Brytanii. Po hamburskiej przygodzie odszedł od nich Stuart Sutcliffe. W Liverpoolu szybko wspięli się na szczyt młodzieżowej sceny muzycznej. Neil Aspinall, kumpel Pete'a Besta, woził ich swą furgonetką do klubów i sal muzycznych pod Liverpoolem. Inne duże miasta, nie mówiąc o Londynie, były jednak poza ich zasięgiem.

Do czasu - przed trzema miesiącami 27-letni Brian Epstein, właściciel sklepu muzycznego koło klubu The Cavern, w którym grywali najczęściej, zaproponował, że zostanie ich menedżerem. Zażądał ogromnego honorarium - 25 procent - ale to był dla nich złoty interes. Uporządkował trasy koncertowe, wynegocjował dwukrotną podwyżkę stawek, do 15 funtów za noc, i załatwił próbne nagranie w londyńskim studiu firmy Decca, jednej z najważniejszych na brytyjskim rynku fonograficznym. Z Mike'em Smithem, asystentem dyrektora artystycznego Dekki, uzgodnił, że nagranie odbędzie się 1 stycznia. Tego dnia studia stały puste.

Nad ranem, po dziesięciu godzinach jazdy, ford dociera do Londynu. Neil Aspinall jedzie wyrysowaną przez Epsteina trasą. Znajduje tani hotel w West Hampstead, w którym Epstein wynajął pokój. W rozklekotanym fordzie hula wiatr, wszyscy są okropnie zmarznięci.

Po śniadaniu jadą na Broadhurst Gardens. Tu pod numerem 165 są studia nagraniowe Decca Records. Mike Smith zjawia się mocno spóźniony i lekko skacowany. Chłopcy z Liverpoolu są onieśmieleni i zagubieni - po raz pierwszy weszli do profesjonalnego studia nagraniowego. Technicy nagraniowi nie mogą się powstrzymać od dowcipów na widok zdezelowanych wzmacniaczy. Smith poleca grać, a sam z inżynierem dźwięku ustawia na wyczucie poziom nagrywania i włącza szpulowy magnetofon. To wszystko.

Więc grają. Wyboru piosenek dokonał Epstein. Nie protestowali, choć wybrał je od Sasa do Lasa. Sensownej płyty nie da się z tego ułożyć. 12 kawałków to aranżacje popularnych przebojów z ostatnich dziesięciu lat. Paul McCartney śpiewa "Besame mucho" Consueli Velasquez - swój ulubiony utwór, potem "Searchin", piosenkę zespołu The Coasters, "September in the Rain" z filmu "Melody for Two", stary przebój jazzującego George Sharing Quintet, "Sure to Fall" Carla Perkinsa, "Till There Was You" z amerykańskiego musicalu "The Music Man", jeszcze jeden ukochany kawałek Paula.

John Lennon zaczyna swoje śpiewanie od "Memphis, Tennessee" z repertuaru Chucka Berry'ego, potem idzie "Money", jeden ze standardów murzyńskiej firmy nagraniowej Motown, "To Know Her Is To Love Her" Phila Spectora.

George Harrison zabiera się do "Crying, Waiting, Hoping" Buddy Holly'ego, "Three Cool Cats" kapeli The Coasters, "Take Good Care of My Baby", przeboju Bobby'ego Vee, i do swingującej przeróbki tematu "The Sheik of Araby", w której wspomagają go wokalnie Lennon i McCartney. Ambicje The Beatles sięgają dalej niż wykonywanie przeróbek przebojów zza oceanu. Piosenki: "Like Dreamers Do", "Hello, Little Girl" i "Love of the Loved", są autorstwa Lennona i McCartneya.

Beatlesi grają jak na koncertach w The Cavern: bez przerw i prób technicznych. Po dwóch godzinach kończą nagranie. Nie są zbyt zadowoleni, zwłaszcza początek był nerwowy. Mike Smith nie wygląda jednak na rozczarowanego. Ich gra jest miejscami chropawa, ale czuje drzemiące w niej możliwości. No i podoba mu się, że śpiewa, i to całkiem nieźle, aż trzech chłopaków. To coś nowego. Inne kapele mają tylko jednego wokalistę, który na scenie zawsze stoi trzy kroki przed resztą.
Smith pogania muzyków, by szybko zwijali sprzęt. Zaraz po nich ma przesłuchać zespół Brian Poole and The Tremeloes, który już czeka w korytarzu. Włóczą się po ulicach. Sypie śnieg, jest zimno. Na Sheftesbury Avenue przed witrynami luksusowych sklepów marzą, co by sobie kupili, gdyby mieli pieniądze. W luksusowym sklepie Anello & Davide z wypiekami na zmarzniętych policzkach oglądają buty na wysokim obcasie, z niskimi cholewkami i wąskimi, długimi szpicami, zszyte z dwóch gatunków skóry. Cholernie drogie. Idą dalej. Za parę lat młodzi ludzie w Europie i Stanach zwariują na punkcie takich butów, które wtedy nazywać się będą bitelsówkami.

John, Paul, George, Pete i Neil zaglądają jeszcze do sklepu z ubraniami Cecil Gee. Są zmarznięci i bardzo głodni. Wchodzą do restauracji. Kelnerzy się jednak orientują, że tych gości stać najwyżej na zupę, i wyrzucają Beatlesów na zaśnieżoną ulicę. Zrezygnowani idą szukać taniego baru w Soho.

http://wyborcza.pl/1,75480,3082572.html

_________________
Image
Strawberry Fields Forever


Góra
 Profil  
 
PostWysłany: Nie Sty 01, 2012 6:56 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Kwi 13, 2005 8:27 am
Posty: 1052
Miejscowość: Warmia
To jak nic minęło..... 50 lat ! Matko, pół wieku temu....

_________________
http://www.ratujkonie.pl/.


Góra
 Profil  
 
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 2 posty(ów) ] 

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 5 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY