Z tego co wyczytałem, między muzykami Beach Boys istnieje konflikt, za który wielu fanów obwinia Mike’a Love.
Mike Love wytoczył Brianowi Wilsonowi kilka (wygranych) procesów sądowych (jedne ‘słuszne’, inne wątpliwe - ambicjonalne), np. jeden dotyczył należących się Mike’owi pieniędzy z tytułu praw autorskich do wczesnych piosenek napisanych przez obu panów.
Ale chyba główną kością niezgody był proces (który podzielił grupę na dwa obozy), w którym Mike Love zapewnił sobie PRAWO DO NAZWY „Beach Boys”.
I to on dobiera sobie muzyków do koncertowania pod szyldem Beach Boys, wykluczając ze składu Briana Wilsona, który (mimo że kilkakrotnie sam wycofywał się z pracy w grupie - przez większość życia miał/ma poważne problemy ze zdrowiem psychicznym) jednak w latach największej prosperity grupy był jej CENTRALNĄ POSTACIĄ.
Z okazji serii koncertów związanych z 50-leciem działalności zespołu, Mike Love „dopuścił” do składu Briana Wilsona (i Ala Jardine’a - innego oryginalnego muzyka grupy), po czym, po zakończeniu Obchodów „podziękował” im i grał dalej jako Beach Boys - ze swoją paczką muzyków.
I za to wszystko (jak się zorientowałem) wielu fanów nie darzy Mike’a uczuciem, które ma w nazwisku.
To tyle o Michasiu Miłosnym
PS. Takich historii z dziwnymi walkami o prawo do nazwy zespołu jest więcej - choćby nasze Czerwone Gitary...
PPS. Piosenki, którą wyszperałaś nie znałem, ale z opisu wynika, że pochodzi z niewydanego albumu Mike’a Love, który miał mieć (wg mnie) rewelacyjny tytuł:
„Mike Love Not War” - świetne!
(gra słówek: M
ake Love Not War) ...mhm, to chyba nie do końca jego dewiza...
_________________
WISH is the future and
ASH was the past, what stood in between was
WISHBONE ASH.