Polski Serwis Informacyjny The Beatles

Istnieje od 2001 roku. Codzienna aktualizacja, ksiazki, filmy, plyty.
jesteś na Forum Polskiego Serwisu Informacyjnego The Beatles
Obecny czas: Czw Mar 28, 2024 8:58 pm

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)




Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 2 posty(ów) ] 
Autor Wiadomość
 Temat postu: "Reinkaos" impresja
PostWysłany: Wto Wrz 26, 2006 6:23 pm 
Offline
Admiral Halsey
Awatar użytkownika

Rejestracja: Śro Mar 15, 2006 11:03 pm
Posty: 991
Miejscowość: Karlstad
Aby przelamac cisze jaka zapadla, nawiazac do ostatnich kilku postow, ale jednoczesnie np. umozliwic Piotrkowi podzielenie sie swoimi refleksjami nt. najnowszej plyty Slayera (czy spelnila Twoje oczekiwania? Ja powstrzymuje sie od wypowiedzi, jako, ze nie slyszalam jeszcze tej plyty), wklejam moja impresje nt. ostatniej plyty Dissection "Reinkaos" . Przyznaje, ze to takze sposob dla mnie, zeby wreszcie podzielic sie internetowo moja ocena, odbiegajaca mocno od oceny wiekszosci (szczegolnie krytykow), rownajacych album z ziemia. Plyta rosla we mnie (a zdarza sie tak tylko z niektorymi albumami muzycznymi niektorych zespolow) i na dzien dzisiejszy uwazam ja pod wieloma wzgledami (choc nie wszystkimi) za... najlepsza tego zespolu. "Recenzje" napisalam bardzo dawno temu (jako fragment maila), kilkanascie dni po uslyszeniu plyty - zamieszczam ja z pewnymi modyfikacjami w calosci. Zamierzalam przetlumaczyc ja na angielski i umiescic na oficjalnym forum zespolu.. jednak nie zdazylam :(. Zabralam sie za to byc moze w przeddzien.. Forum oczywiscie jest zdjete. Poniewaz jednak bardzo zalezy mi na puszczeniu w "swiat" mojej oceny - wklejam (wersje polska). Dodam tylko, ze plyta (wlasnie ta) nabrala dla mnie szczegolnego znaczenia po tym co sie stalo. Ale moje komentarze dotyczace tego (zawarcie na plycie calego siebie.. doslownie) musialyby zabrzmiec co najmniej dziwacznie ;-).

***

Pierwszym wrazeniem, jakie odnioslam po przesluchaniu nowokupionej plyty byla trudnosc, z jaka przychodzilo mi doznanie konkretnych "muzycznych wrazen". Nie moglam pozbyc sie wrazenia, ze album muzycznie jest.. przezroczysty. Niemalze, jakby niemozliwym bylo "uslyszenie", czy tez "zobaczenie" muzyki. Jednoczesnie czulam, ze album jest w jakis sposob "naladowany". Po jakims czasie wrazenie przezroczystosci zniknelo i zaczelam moc mowic o muzyce. Niemniej jednak wrazenie czegos poza i w muzycznej strukturze pozostalo.

Bardzo dziwne. Z jednej strony plyta wydaje mi sie ten album byc znacznie bardziej melodyjny od swoich poprzednikow (wlasnie owa wyrazne ciazenie ku hard rockowi/heavy metalowi oraz melodyjnemu (mocno) death metalowi spod znaku brzmienia Gothenburskiego).. Z drugiej MIMO tego, jednoczesnie jest dla mnie znacznie mniej melodyjny.. Znacznie mniej muzyczny över huvud taget. Z jednej strony "lzejszy" (chwilami zastanawialam sie, czy to jeszcze metal), z drugiej... mimo niezwyklej melodyjnosci, transowosci itp, to wlasnie raczej na poprzednich plytach dominowaly "melodie", takie charakterystyczne.. Poprzednie plyty byly w znacznie wiekszym stopniu oparte na linii gitary i na urozmaiconej, eksperymentujacej perkusji.. tu mamy prosto i do przodu - ku wylamaniu drzwi. Na poprzednich "melodie" byly wyrazniejsze, a struktura utworow przypominala chwilami nieco rock progresywny - duzo przejsc w utworach... Tutaj - wlasnie trudniej jest zaczepic ucho na samej melodii..

Ta plyta brzmi z jednej strony znacznie bardziej SUROWO i .. bardziej AGRESYWNIE niz poprzednie, taka eksplozja wscieklosci.. Razem ze zredukowana iloscia solowek, kwestia "powrotu z plyta", oraz lupiaca perkusja kojarzylo mi sie troche z... "St. Anger" Metalliki - dokladnie te same zarzuty. Tylko, ze na "St. Anger" zdaje sie, ze nie bylo zadnych solowek w ogole. Z drugiej strony aranzacja jest znacznie, znacznie bardziej dopracowana niz na wczesniejszych plytach, a surowosc (spowodowana glownie bardzo mala iloscia solowek gitarowych i bardzo prostym prowadzeniem perkusji) co i rusz lamana jest duza iloscia SMACZKOW, a to przeciagniete kilkanascie sekund wysokie tony gitary, a to kaskada dzwiekow, a to slide z jednej storny gryfu na drugi... Przy oszczednym dysponowaniu dzwiekami, takie efekty staja sie niesamowicie, ale to niesamowicie LOGICZNYMI elementami kompozycji. W jakis sposob wydaje mi sie, ze to najbardziej przemyslana ich plyta.. tak bardzo przemyslana, ze nie ma miejsca na spontan "melodyjnosci" - stad byc moze moje wrazenie, ze to malo "muzyczny" album.

A agresywnosc? Zniknal faktycznie blackowy chlod i niesamowitosc odleglych krain, ale "zdecydowanie" czuc znacznie mocniej .. ale JEDNOCZESNIE bardziej niz kiedykolwiek wczesniej, slychac.. UFNOSC, ZAWIERZENIE... Ale znowu z drugiej strony owo znacznie mocniejsze ZDECYDOWANIE buduje wrazenie bardzo silnej NIEZALEZNOSCI. Czyli - nie tylko zawierzenie "wyzszym mocom", i absolutnie nie tylko prowadzenie siebie przez te, ale bardzo silne odosobnienie. Cala plyta jest jedna wielka modlitwa. Ktos woli slowo "inwokacja", prosze bardzo.. ale wlasnie "modlitwa" pasuje mi tu lepiej, WLASNIE przez swoje skojarzenia z ta.. popularnie postrzegana jako "pozytywna" sciezke...

Przedziwne polaczenie, przy ciaglym powtarzaniu wprost (tak bardzo wprost nie bylo na poprzednich plytach) o "zniszczeniu", "smierci" itd. Ta plyta wydaje mi sie byc blizej "zycia" i to zycia tutaj i teraz, niz jakakolwiek wczesniej... Choc z drugiej strony nie widze za bardzo "ziemskich" pejzarzy ( w zadnym przypadku zamarzniete krainy).. widze za to rozgwiazdzona, pelna mozliwosci, przestrzen kosmiczna.

Muzycznie: zgodze sie z kims na forum, ze bebny denerwuja swoim jednostajnym um-pa, um-pa, turururu, ale... To mi sie kojarzy z takim gigantycznym mlotem, ktory wlasnie usiluje sie przebic przez twarda sciane.. Jak najbardziej logiczny element calosci - choc dokladnie - mnie tez akurat perkusja podobala sie bardziej w singlowej wersji "Maha Kali".
Po drugie, w niewielu utworach perkusja pozwala sobie na delikatne odskoki.. kojarzy mi sie to tez z kregoslupem.. poszczegolne elementy, kregi, jednostajny wzor - trzyma calosc ciala niezwykle silnie. Konieczna "sztywnosc" elementow, by calosc mogla byc znacznie bardziej "elastyczna" - zyjacy organizm.

Absolutnie zgadzam sie tez z kims na forum a propos pewnego rodzaju transowosci albumu.. chociaz to nie jest "transowosc" muzyczna, potrafie wymienic dziesiatki znacznie bardziej "transowych" albumow.. Transowe kawalki nie sa taka manifestacja ENERGII, takim kopem energetycznym... Ale faktycznie mamy tu pewna transowosc - ta pochodzi z przede wszystkim niesamowitych recytowanych partii. Dokladnie tak jak ktos na forum stwierdzam, ze "Black Dragon" lazi za czlowiekiem i nie moze sie odczepic ;). Az prowokuje to ciaglego powtarzania, jak mantra... We wszystkich utworach (a szczegolnie w "Black Dragon", "Beyond The Horizon" i "Dark Mother Divine") stanowia najbardziej skoncentrowane momenty..

Ale od poczatku. Plytka poczekala 2 dni, na moje przesluchanie. Najpierw niesamowita przyjemnosc :D rozpakowanie CD z koperty. Idealne wydanie... Przepiekna graficznie - niesamowicie oszczedna, ale bardzo intensywna.. Wszystko gra - fantasyczna okladka, przepiekna ksiazeczka (ale bez zadnego przeladowania - tylko biel i czern), fantastyczne grafiki! Kapitalne zdjecie... Z jednej strony zespol wyglada znacznie bardziej.. jakos tak.. "domowo" (szczegolnie Jon).. z drugiej.. jesli przyjrzec sie SPOJRZENIU, to widac maksymalne skupienie... Autografy tez idealnie "strategicznie" umieszczone. Fantastyczny "nieswiecacy sie" papier.

Fantastyczne ulozenie po sobie utworow!

Nexion 218 - sam poczatek jakby wyjety z niebiesko-czarnego okresu zespolu - czuc mroz i dawne brzmienie.. ale oto wchodzi gitara - z nowym brzmieniem, nastaje NOWE. Z kolei Maha Kali (do ktorej jeszcze wroce) - przedstawiajaca zupelnie, zupelnie NOWE Dissection (chocby przez element kobiecego glosu) - na sam koniec.. zupelna rewelacja!

Beyond The Horizon - razem z intro, jeden z najmocniejszych punktow plyty!!!!! Jeden z tych utworow, ktory ujawnia nowe poziomy przy kazdym kolejnym przesluchaniu, powalajac energia!!!! Wrazenie poruszania sie przez przestrzen przy nieprawdopodobnej predkosci! Utwor staje sie jeszcze bardziej niesamowity w drugiej czesci, szczegolnie przejscie i to co dzieje sie wowczas w tle zaraz po: “in your all-dissolving fire all becomes nothing”.

Starless Aeon - Akurat ten kawalek podobal mi sie BARDZO od samego poczatku (jeszcze w tej rough mix wersji). Riff gitarowy kojarzy mi sie z riffowa struktura "Unhallowed" z "Storm Of The Light's Bane". Kapitalne "tiruru, tiruru, tiruru" gitary (takie jakby z daleka...).. Czysta esencja w glownym riffie - niesamowite hipnotyczne, wrazenie WCIAGANIA w vortex... Kosmiczny przeplyw energii... Kapitalnie oglada sie to z klipem - utwor zyskuje wowczas na "wscieklosci", choc sama "kosmicznosc", zostaje wowczas zamknieta w zacisnieta piesc (przez obraz, sposob zachowania sie Jona.. Zdaje sie, ze to jednak nie muzyka, tylko KLIP byl nagrywany do tylu).

Black Dragon - OBLED!!!!!!!!! Absolutnie najlepszy utwor na calej plycie!!!!!! Od wejscia - gitar akustycznych i.. niesamowitego, hipnotycznego tekstu z "Liber"... Leviathan.. Taninsam... Kazde slowo.. potem nastepne i nastepne.. i nastepne.. NIESAMOWICIE niosaca, rozjechana gitara, niesamowicie oddane wznoszenie sie poteznej istoty. Plynie sie niezwykle na tym kawalku.. I WOKAL JONA!!!!!! Szczegolnie wlasnie na tym utworze!!!!!!!! Wchodzacy w zupelnie niezwykle "wysokie" rejony... RADOSC ... Tryumf.. I kroczenie do przodu z piesnia - w tym przejsciu z "make us one, one with thy self".. Od pierwszego przesluchania odlecialam!

Dark Mother Divine - Przepiekny wstep, a potem.. kapitalny (choc bardzo, bardzo, baaardzo "melodyjny") "Dark Mother Divine" - rewelacyjne rozkolysanie! Potezny kop energii.. Choc to utwor jednoczesnie bardzo "wojskowy" i .. "taneczny" (!?!).. Przy pierwszym przesluchaniu tez moj ulubiony kawalek. Teraz jednak "Black Dragon" osadzil sie znacznie mocniej.. Znow - najmocniejszy moment "inwokacyjny" (wlasnie z owym przetrzymanym sprzezeniem w gitarze). Oraz fantastyczna koncowka - kilka razy powtorzone "Black mother - mother divine" - jedno za drugim, jedno za drugim - kazde nastepne powtorzenie wzmacnia poprzednie - niesamowita intensywnosc (a jednoczesnie ta rewelacyjna "spowalniajaca" kontra melodyjna zagrywka gitarowa). Coraz bardziej szalenczy galop ku koncowce.. Swietne!

Xeper-I Set - To bardzo dziwny kawalek. Znow - podoba mi sie bardziej, niz pierwotna "surowa" probka, ktora byla do sciagniecia z ich plyty. Najbardziej.. hmm.. jednoczesnie "techniczny", i "surowy", z drugiej - chaotyczny kawalek. I.. Jakos do tej pory najciezej mi "wchodzi", tak samo bylo, kiedy sciagnelam probke ze strony... Nie potraca we mnie "tej" struny.

Chaosophia - przepiekna miniaturka, z kolei nawiazanie do miniaturek akustycznych z plyty "The Somberlain".

God Of Forbidden Light - Kiedy po raz pierwszy sluchalam tego, to tylko podnioslam jedna brew. Utwor wydawal mi sie byc najbardziej "komercyjnym" kawalkiem ;). Niesamowicie radosnym, i te "choralne" zaspiewy.. Najbardziej chyba "rockowy". Niemalze mozna widziec kolyszaca sie z boku na bok publicznosc na koncercie i machajace rece..
Ale coraz bardziej trafia do mnie ten choralny zaspiew. Oczywiscie, uwazam, ze to najbardziej "koncertowy" utwor z calej plyty - choralny zaspiew az stworzony do choralnego ryczenia przez cala sale... Co ciekawe, ten kawalek wydaje mi sie (nadal) najbardziej "ziemny" i "kauzalny".. w sensie ziemi, a nie kosmosu, choc z drugiej strony zaspiewy choralne probujace wspolnie zebrac energie i przebic ja gdzies...

Reinkaos - to czysty obled!!!!!!!!! Moj drugi, obok "Black Dragon" (i wlasciwie "Beyond The Horizon") ukochany utwor - absolutna perla!!!!!!!!!!!!!! Kojarzyl mi sie troszke z progresywnym metalem.. Jedyny utwor jednoczesnie, ktory nawiazuje do skomplikowanej "epickosci" poprzednich albumow... Ale w zupelnie nowy sposob!
W tym momencie umieszczenie wczesniej "God Of The Forbidden Lights" zaczyna znow byc bardzo logiczne.. Od najbardziej "zwyczajno-rockowego" kawalka, bardzo "populistycznego" przekulismy sie do podrozy przez "wnetrze" - podrozy, ktora robi sie SAMEMU (poprzedni utwor jest stworzony do odspiewywania z INNYMI).. Od Ziemi, do Przestrzeni Kosmicznej... Szczegolnie poczatek - melodia coraz bardziej i coraz bardziej wznoszaca sie.. PIEKNE!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Infernal Fire - to trzeci (obok "God Of Forbidden Light" i "Xeper-I-Set") kawalek, ktorego nie moge tak stuprocentowo zalapac.. Z drugiej strony - podoba mi sie z tych trzech najbardziej.. Kaiptalne wirowanie rytmem - przyspieszenia i zwolnienia, ruch kolisty...

Maha Kali - Niesamowita niespodzianka!!!!! Zdazylam bardzo polubic ta wersje singlowa, ale.. tutaj nie dosc ze poprawili ja zdecydowanie (przede wszystkim - "wznoszaca sie" riffowo gitara w zwrotce - przez co osiagneli kapitalny KOP ENERGII, a ponadto znacznie lepsza wokaliza kobieca.. WRESZCIE odpuscili sobie to popowe podspiewywanie z wersji singlowej (ktore juz nawet zdazylam polubic ;)), i zrobili to, co wlasnie chcialam, zeby zrobili - czyli dali znacznie bardziej "hinduski" glos. Przez co utwor naprawde staje sie MANTRA...
Jon.. cos kompletnie niesamowitego w prowadzeniu glosu - dokladnie to, co tak niezwykle dziala na mnie z "Black Dragon" - bardzo, bardzo wysokie prowadzenie growlu.. Utwor jest jak.. jak .. korona na glowie calego albumu.. mieniaca sie dziesiatkami kolorow.. Zbierajaca i podsumowujaca CALY ALBUM!!!!! Caly album jest zawarty w tym jednym utworze w jakis sposob... Ale jednoczesnie nie sposob uslyszec to sluchajac tego utworu w odosobnieniu...
Ma-ha-Pra-la-ya - ten moment jest niesamowity (ale to juz zauwazylam na wersji singlowej).

Calosc mocno "ekstatyczna".

Bardzo ladne "recytowanie" wiersza przez Jona, chociaz tu akurat uwielbiam oba rozwiazania - JEGO naturalny glos z singlowej wersji tez mial w sobie cos niesamowitego.

***

Na poczatku dawalam temu albumowi jakies 7, moze 8 z 10, jednak bardzo szybko podskoczylo to do 9.. Na obecna chwile oceniam album na 9,5, ale przypuszczam, ze wkrotce album dostanie ode mnie pelne 10. :D

***

I tak sie stalo, mimo dwoch (juz w tym momencie tylko dwoch) slabszych momentow na plycie (czysto muzycznie).

_________________
Image


Góra
 Profil  
 
 Temat postu:
PostWysłany: Czw Wrz 28, 2006 1:43 pm 
Offline
Beatlesiak
Awatar użytkownika

Rejestracja: Nie Sie 28, 2005 10:56 pm
Posty: 4281
Miejscowość: Bielsk Podlaski
Widze, że nasza Asia wraca do swojej pisarskiej formy :D 8) :D

Zupełnie zapomniałem dodać coś o nowej płycie najwpanialszego metalowego bandu (tak!) na tej planecie, dlatego juz nadrabiam.

Mam kopie bez tytułów, więc będą same numerki :wink:
Pierwsze 2 utwory to niezłe zaskocznie. Myślałem, że to Raining Blood jest! Totalny szał, prędkość i skomulowana energia jakby to był środek lat 80-tych. Nowa płyta Slayera zaczyna sie bardzo agresywnie, ale jest to co lubię czyli też poparcie tego chwytliwym refrenem (bo takich czystych łupaninek to niezbyt lubie). Troche się wystraszyłem tylko niektórych solówek - jakieś takie syntetyczne, ale przeważają w jak najbardziej starym stylu 8).
Niestety 3 kawałek mnie rozczarował, brzmi za bardzo numetalowo jak na moje ucho - nie kupuje tego :wink:
Utwor 4 zbyt nachalnie kojaży mi się z Bloodline z poprzedniej płyty - to dla mnie najgorszy na płycie, niby mroczny ale jakiś dziwny dla mnie.
Od 5 do końca jest sama śmietanka - właściwie wszystko co najlepsze w metalu. 5 numer jest niezwykle chwytliwy , nieco mroczny ale jak trzeba to też mocno thrashowy, z początku to był mój faworyt. Dalej totalny kiler spod znaku zmasowanej szybkości i energii (skąd oni ja biorą, panowie dobiegają już 50-tki :shock: 8) ). czad!
Utwór 7 to przez wielu juz okrzykniety Slayerowskim arcydziełem po wsze-czasy! Totalny walec, troche w stylu poprzedniej (świetnej) płyty, ciężar niemiłosierny, dla mnie jednak mógł być lepszy, ale też muszę przyznać, że nie lubie wolnego metalu. następne utwory też bardzo nawiązuja do swego płytowego poprzednika i bardzo mi to odpowiada, gdyż bardzo lubię ten kierunek jaki ostatnio obrał sobie zespół. Dwa ostatnie numery są dla mnie najlepsze na płycie, bardzo dużo sie w nich dzieje (od mrocznych klimatów po totalne przyspieszenia), nie chcę sie powtarzac, ale jest tam to co w metalu najwyżej cenie, czyli bezkompromisowośc, ale też zaskakująca złożona konstrukcja kompozycji, bo generalnie prosty metal nudzi mnie potwornie. A Slayer pokazał, że w metalu mozna jeszcze wiele zdziałać, nawet jak na swój starz.

Tom Araya jest ciągle mistrzem wokalnego zdzierania głosu, gitarzyści niezmiennie wyślizguja się w swych solówkach wszelkim normomom i gitarowym klasyfikacjom (to mój ulubiony gitarowy duet), a powracający Lombardo zagrał jak za starych lat.
Ale trochę mi przeszkadza nieco nowocześniejsze podejście do brzmienia, zwłaszcza niektóre solówki mnie po prostu rażą. Ale nie ma co narzekać, trzeba posłuchać...

_________________
Image


Góra
 Profil  
 
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 2 posty(ów) ] 

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 5 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Szukaj:
Skocz do:  
cron
POWERED_BY