Mieszane są tu różne terminy, które wcześniej wymieniłem, ale głównie trzy: KOMPOZYCJA, ARANŻACJA, WYKONANIE. Powtórzę to, co mówiłem już przy okazji Tomorrow Never Knows: przez KOMPOZYCJĘ (w przypadku utworów śpiewanych) rozumie się LINIĘ MELODYCZNĄ WOKALU + TEKST - to nie jest moja opinia: TAK JEST PRZYJĘTE.
admin_joryk napisał(a):
Piosenki mają często kilka melodii: zwrotka, refren, środkowa ósemka (jakby trzecia zwrotka), solo. Nie liczę tu osobnych melodii w rodzaju osobnych linii wokalu i basu ale wiadomo, że tworzą one harmonijne melodie.
Elementy „piosenki”, które wymienia Joryk, a więc linia basu, chórki, czy wreszcie
solo NIE SĄ ZALICZANE do „kompozycji” - kwalifikują się do ARANŻACJI / KONKRETNEGO WYKONANIA. To, co w Polsce zgłaszamy jako własną KOMPOZYCJĘ do ZAIKSu, a co w przypadku Beatlesów publikowane było przez Northern Songs jako ich KOMPOZYCJE, to
zapis nutowy linii melodycznej wraz ze słowami - NIC więcej (chyba że twórca zastrzeże sobie inaczej - np.
riffy). Wystarczy zajrzeć do jakiegokolwiek oficjalnego śpiewnika Beatlesów: nie znajdziemy tam solówek Martina, bo nie są elementem kompozycji (tylko wykonania).
admin_joryk napisał(a):
Co do sola w "In My Life" (...) Skomponował je Martin. (...) Martin nie grał cudzej melodii lecz swoją.
Martin solówką w In My Life NIE „dorzucił się” do melodii śpiewanej i słów (czytaj: KOMPOZYCJI), on „dorzucił się” do KONKRETNEGO WYKONANIA (=nagrania) tej KOMPOZYCJI. Każde INNE WYKONANIE nie musi powielać jego rozwiązań i nadal będziemy mówić, że jest to KOMPOZYCJA In My Life. A że zagrał „swoją melodię”? A JAKIE solówki grają muzycy sesyjni? Po co się ich zaprasza? Żeby zagrali
SWOJE solówki - inaczej to nie ma sensu. Harrison zaprosił Claptona, żeby ten zagrał SWOJĄ partię gitary - jaki sens miałoby stworzenie partii gitary przez Harrisona i zamiast zagrać samemu powierzyć ją Claptonowi?
Harrison grał SWOJE solówki w utworach dziesiątków artystów - czy przez te solówki stał się współkompozytorem tamtych utworów? Wiem, że upraszczam, bo z Martinem jest nieco inaczej, ale sedno jest właśnie takie.
Ph.D. Jeremy Hillary Boob napisał(a):
Argus9, chyba się nie do końca zrozumieliśmy.
Zdaję sobie sprawę, że jako autorów kompozycji podaje się autorów słów i muzyki. Chciałem tylko zaznaczyć, że wielu ówczesnych producentów dopisywało swoje nazwisko do piosenek, żeby "się nachapać" - a przeważnie ich wkład był nieporównywalnie mniejszy od wkładu George'a Martina, czasami ograniczał się do wciśnięcia REC. Martin nie uciekał się do takich sztuczek i chwała mu za to.
Absolutnie zrozumiałem Cię. Wiem o praktykach, o których wspomniałeś.
Ph.D. Jeremy Hillary Boob napisał(a):
Moim skromnym zdaniem znalazłoby się parę piosenek, przy których możnaby dopisać do autorów Martina, jak choćby Because, gdzie rozpisał skomplikowane harmonie - to już poważna ingerencja w melodię.
Zgoda - w Because Martin rozpisał harmonie, ale
nie zmieniło to własnej wyjściowej melodii Lennona, nie „współkomponował” melodii - jest to jednak ARANŻACJA KOMPOZYCJI dostarczonej przez Lennona.
Yer Blue napisał(a):
Jak dla mnie jest tylko 1 utwór, w którym Martin mógłby być podpisany jako współkompozytor. To Eleanor Rigby. Smyki robią praktycznie cały klimat i charakter utworu.
Ph.D. Jeremy Hillary Boob napisał(a):
Eleanor Rigby, inaczej niż Yer Blue, zaliczyłbym do "arranged by" George Martin, mimo tego, że jego wkład był ogromny.
Co do Eleanor Rigby, to zgadzam się Ph.D. Jeremym Hillarym Boobem (nie mogłeś wymyślić krótszego nicka?
). Tu bez wątpienia rola Martina to Aranżacja, a nie współkompozycja. Yer Blue, mówiąc, że „Smyki robią praktycznie cały klimat i charakter utworu.” mówisz o WYKONANIU / NAGRANIU, nie o KOMPOZYCJI - Martin tak naprawdę dorzucił tu AKOMPANIAMENT. Zresztą Eleanor Rigby to dobry przykład do rozważań Kompozycja/Aranżacja, gdy uwzględni się dwa pamiętne wykonania tej KOMPOZYCJI bez aranżu Martina:
https://www.youtube.com/watch?v=QH81RJtakRUhttps://www.youtube.com/watch?v=5I-XPO4DIeQYer Blue napisał(a):
Argus9 napisał(a):
W dokumencie „Produced by George Martin” wspomina, że w 1963 roku wyprodukowane przez niego płyty zajmowały Pierwsze Miejsce na listach w Anglii łącznie przez 37 tygodni! (co oznacza, że przez cały rok tylko 2 tygodnie nie był na szczycie list)
Rok ma 52 tygodnie, więc różnica między całością a ilością tygodni na 1 miejscu wynosi 15, nie 2
Plama straszna!
Od razu mówię, że z matematyką nigdy nie miałem kłopotów
. Już mówię jak DZIWNIE to "wyliczyłem"
.
Wiedząc, że rok ma 52 tygodni i mając podaną przez Martina liczbę 37 tygodni, postanowiłem sobie wyliczyć ile tygodni zabrakło do pełnego roku. No więc do 37 dodałem 7 dni (jeden tydzień), wyszło 44, no to dodałem następne 7 dni (drugi tydzień), wyszło 51, czyli prawie 52 (nie bądźmy drobiazgowi - jeden dzień różnicy przy całym roku), tak więc wyszło mi, że do 37 trzeba dodać dwa tygodnie, żeby wyszedł rok. Proste!