Polski Serwis Informacyjny The Beatles

Jestem troszeczkę .......zaskoczony pewną wypowiedzią… Johna , z roku 1975, którą można znaleźć w książce ,,The Beatles Po Rozpadzie „ tom pierwszy, strona 193, poniedziałek 28 kwietnia .
Czytamy tam – pytanie ,,Czy podczas grania koncertów martwił was choć trochę fakt, że ludzie nie słyszeli waszej muzyki, a tylko swoje wzajemne krzyki?. John odpowiada: w pewnej chwili zrobiło się to trochę nudne. Kiedy zdarzyło się pierwszy raz , było cudowne, bo wchodząc na scenę słyszeliśmy tylko wrzask. Ale wkrótce zaczęliśmy grać z playbacku, a wówczas – nie wiadomo dlaczego – sprzęt często się sypał...muzyce to bynajmniej nie pomagało” .
Tyle Lennon .....no i właśnie czy The Beatles na koncertach grali z playbacku ........przecież w występach tv – sprzęt nie odgrywał żadnej ważnej roli, ponieważ był tylko ozdobą ,o ile nie zachodziła konieczność grania na żywo....inna sprawa kiedy grali koncerty .....ale czy z playbacku......jestem wywalony tym cytatem .......
Może Wam udało się zasłyszeć coś na ten temat .......podzielcie się informacją...... .
Ja jakoś nie mogę uwierzyć w to, co przeczytałem.....

_________________
www.marek-beatles.blog.onet.pl/

Koncerty dostępne w obiegu kolekcjonerskim są w takim stanie, ze trudno byłoby stwierdzić, czy grają z playbacku, czy nie. Śpiewać, to śpiewają na żywo, bo często fałszują, raz "dają" głośniej, raz ciszej, zależnie od odległości od mikrofonu.
Beatlesi próbowali różnych technik - Macca np. dogrywał bas po koncercie. Wszystko po to, żeby materiał można było puścic na płytę. Inni też coś tam próbowali poprawiać. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby próbowali playbacku. W tych czasach oni po prostu walczyli o to, żeby ich w ogóle było słychac na tych koncertach.
Jak się tak posłucha muzyki i poczyta opinii bliskich im ludzi, to w czasach hamburskich i cavernowskich zespół był dużo lepszy na małych koncertach, niż później, kiedy muzycy nie słyszeli się wzajemnie z powodu wrzasku panieniek na gigantycznych widowniach. W Stanach grali nawet na sprzęcie do nagłosnienia meczów baseball'owych - nie ma sie co dziwić, że próbowali dostarczyć dźwięk lepszej jakości.
Potem (Rooftop) kiedy juz sprzęt był w stanie przekrzyczeć publikę, widać swobodnych muzyków, dających na luzie dobre przedstawienie.

Powiem tak - słuchając wielokrotnie koncertów bitli, nigdy nie podejrzewałem ich o to ,aby kiedykolwiek grali z taśmy ......
Wsłuchując się w popisy poszczególnych muzyków....można bardzo często wychwycić, kiedy najzwyczajniej się sypią ......o wokalu nie wspominam bo to żywiec .....ale rzekomy playback.......no nie.....bynajmniej te zapisy któe ja posiadam, nie mają w najmniejszym stopniu jakichkolwiek wskazań ku temu, aby można było podejrzewać że są one playbackami..... .
Nie tak dawno słuchałem jakiegoś koncertu Paula z trasy 2002 lub 2003 i niestety Paul również się sypie .....niestety ...., to jaki sens mieliby wtedy beatlesi, aby grać z playbacku......skoro i tak ich słyszeli nieliczni... nie mówiąc - o nich samych .....
A jeśli zaś idzie o wydanie płyty koncertowej.....no to już inna sprawa ......wtedy wszyscy chcą brzmieć jak najlepiej.......a swoją drogą jak uważacie ,czy lepszy jest koncert z Hamburga - Star Club ,czy jednak Hollywood Bowl....... i tak oto narodziło się kolejne pytanie..

_________________
www.marek-beatles.blog.onet.pl/

Wiem, że grali czasem z playbacku lub półplaybacku w czasach "Please please me", gdzieś to czytałem, że "jak na profesjonalistów przystało zagrali z playbacku".

A czy to waże ? Teraz po latach...Liczy się muzyka.

Zdecydowanie dla mnie lepiej wypadają zapisy koncertów ze Star Clubu. Choć jakość jest gorsza od Hollywood Bowl, utwory jakie beatlesi zaśpiewali są mocne, bardziej rockowe....to co śpiewali w Los Angeles jest dla mnie zlepkiem utworów (hitów) powtarzanych co rusz na każdym z koncertów....trochę to nudzi (choć szanuję i z sentymentem podchodzę do każdego zapisu) jak po raz kolejny śpiewaja to samo. Robiąc małe zestawienie lepiej słucha mi się "Talkin' About You" niż "She Loves You", "Can't Buy Me Love" - dobre, ale lepiej wg mnie wypada "The Hippy Hippy Shake".Jedyną rzeczą która wyróżnia wg mnie album z zapisem koncertu z Miasta Aniołów jest "Long Tall Sally".Jakoś bardziej mi się podoba niż ten zaprezentowany przez chłopców w grudniu 1962 roku....i choć Hollywood Bowl ma lepsza jakość - koncert z Hamburga ma dla mnie większą wartość historyczną.

pozdrawiam

_________________
http://www.youtube.com/watch?v=6f6uVZon_Kg

Jak dla mnie to i Hollywood i Star Club są udanymi występami....H.Bowl to fakt - zlepek utworów......ale jakościowo ładnie to podrasowano, jak na tamte czasy......
Hamburg - tutaj mamy juz zupełnie inny temat......po pierwsze jakość materiału która nie była powalająca....i zespół - jeden z wielu...... .
Ale przyznam się szczerze, słucham sobie często tego występu i to co mnie tam rusza, to muzyka która nie była ich produkcjami....ale która w ich wydaniu miała kopa.....
Sam Lennon przecież wspominał ,że wtedy tam w Hamburgu, to było to... .
Tak ale ja nadal nie wiem, jak to w końcu było z tym playbackiem......

_________________
www.marek-beatles.blog.onet.pl/

Dopisując sie do waszych wypowiedzi sądze że koncert jako widowiska Beatlesi nie grali z playbacku m.in dlatego technika nie była przygotowana na takie wydarzenia i mysle że samym Beatlesmo by to nie pasowało. Zjawisko playbacku rozwinęło sie dopiero w latach 70 wiec o wiele pozniej po Beatlesach.
Co innego jesli chodzi o show TV przecież takie występy jak Ready Steady Go!!! Widowisko udawane i przez to kiepskie
Jestem ciekaw jak był podczas występu pt. BBC-Around The Beatles z 1964.
Z początku wydawało mi sie że to jest Live ale po parti Ringa który śpiewa
I Wanna Be Your Man zwątpiłem w to. Zawiodłem sie bo to widowiskio jest świetne

Playback czy Life oto jest pytanie


Pozdrawiam Tomek

_________________
8 grudnia 1980-Dzień w którym pękło niebo.

Beatlesi nie grali koncertów z playbacku.
Mam tych koncertów masę i za każdym razem te piosenki brzmią inaczej, wręcz zupełnie inaczej niż wersje studyjne, np Paperback Writer, czy Nowhere Man, Ticket to Ride, I feel Fine, itd ... to są zupelnie inne nagrania (lepsze czy gorsze - sprawa gustu).

Jedyne nagranie jakie Beatlesi 'ulepszyli' w studio to nagranie z Shea Stadium (1965). Na początku '66 spotkali się w studio Abbey Road i nagrali od nowa parę utworów (choć nie pamiętam w tej chwili konkretnych tytułów).
Jednak sam występ na Shea nie był z playbacku - taśma wideo jest częsciowo montowana z playbacku (o tym mówiłem parę linijek wyżej )
Należy dorwać bootleg z Shea i porównać

Beatlesi notorycznie grali za to z playbacku w występach TV;
zupełnie to ich rozśmieszało i praktycznie w każdym takim 'videoklipie' wygłupiają się celowo nie synchronizując ust do muzyki. Lennon i Harrison specjalizowali się w tych wygłupach

pzdr

_________________
www.the-beatles.pl

Zasadniczo też tak uważam że grali na żywca.........tylko podałem temat dlatego że zaintrygowała mnie wypowiedź Johna......w jakim kontekście padły te słowa..... nie wiem.....

_________________
www.marek-beatles.blog.onet.pl/

p.s I TO CHCIALEM POWIEDZIEĆ

_________________
8 grudnia 1980-Dzień w którym pękło niebo.