Helter-Skelter napisał(a):
Wczoraj zacząłem nadrabiać zaleglości Floydowskie i po sugestii Argusa sięgnąłem po Ciemna stronę. Natomiast własnie te płyty, które wymienia Ryszard, czekają w kolejce(telepatia?), ponieważ uznałem, że najlepiej będzie najpierw wypełnić lukę pomiędzy Atomówką a Ścianą
. Co do pierwszego odsłuchu, niespodzianki nie było, tego sie spodziewałem i na tym etapie jakoś gruntownie zdania o nagłym polubieniu nie wypowiem. Niemniej jednak, rzeczywiście kawał dobrej muzyki. Jakkolwiek głupio to zabrzmi, generalnie jestem fanem piosenek, a mniej, zwolennikiem rozbudowanych form muzycznych. Choć przecież zespoły które lubię, tez od takich nie stronią(Kansas, Helloween)
Najważniejsze, że na razie nie muszę zaznawać wstydu niemożebnego
, chociaż jakbym sie przyznał ile płyty Stonesów nie znam...
Tak, masz rację. Nie zawsze się ma ochotę na słuchanie 'wydumanej' muzyki Pink Floyd. Zrób sobie składankę z : Time, Money, Us and Them (Dark Side of the Moon), Wish You Wee Here (Wish You Were Here), Pigs Three Different (Animals), Another Brick in the Wall (2), Hey You, Comfortably Numb (The Wall), Learning to Fly, Sorrow, On the Turning Away (A Momentary ...),What Do You Want from Me, High Hopes , Wearing the Inside Out (piękna mało znana kompozycja R.Wrighta). Możesz dodać 2 część 'Shine On Your Crazy Diamonds" i masz bajeczną składankę ich the best of ...
Co do Stonesów, hm... w sumie przesłuchałem ich chyba wszystkie albumy, nie przepadam specjalnie za żadnym, tutaj robiłem ich TOP25 (
http://mojtopwszechczasow.blogspot.com/ ... op-25.html) ale muszę dokończyć czołówkę. Swego czasu, może do dzisiaj, nie wiem, pewnie pomógłby tu Macho mieszkający w UK, panowało tam powiedzonko " jesteś dla mnie tym samym czym beatlesi dla stonesów" lub odwrotnie. Okres 1964-1968 to często dla Brytyjczyków okres 'The Beatles and the Stones". Ważna kapela! Dla niektórych ważniejsza niż Stonesi. Widziałem ją na żywo. Magia!